Pragmatyzm, to ogólnie mówiąc postawa polegająca na prawdzie, uzależniająca prawdziwość tez od praktycznych skutków. Potocznie to realistyczna ocena rzeczywistości.
Może czegoś nie pojęłam, może zabrakło mi wykształcenia, nie wiem. W każdym razie lekcja, której zupełnie nie przyjmuję do wiadomości: jeśli masz swoje zdanie, to sobie je schowaj w buty, podniesie ci się stopa życiowa, natomiast nie staraj się kogoś przekonać do swoich racji, bo ..
Właśnie.
Abstrahując od powyższej dyskusji, analogicznie działo się w moim stadle małżeńskim. Dopóki przytakiwałam, było ok. Przytakiwałam, kiedy moje zdanie, było takie samo. Kiedy jednak hydra łeb podniosła i zaczęła mieć swoje zdanie, a wręcz odważyła się wyrazić je głośno, dobitnie i stanowczo, i różniło się ono od zdania głównego rozmówcy, dostawała w łeb. W efekcie i emocjonalnie i czasem fizycznie, kiedy argumentów brakło.
Dlaczego tak trafiam? I to widzę zewsząd. Gdzie nie próbuję wypowiedzieć swego zdania, jest źle.
Może jestem za bardzo stanowcza?
Może za bardzo forsuję swoje przekonania?
Może sposób w jaki chcę tę wiedzę przekazać jest zły?
Może ja nie powinnam mieć swojego zdania?
Moim zdaniem nie wyglądam na ofiarę losu, która nie myśli, ale mogę się w swym samouwielbieniu mylić.
Mam wrażenie, że moje zdanie się nie liczy. Bo zwykle słucham. Słucham wszystkich. Słucham i przyciągam gadaczy. Każdy chce się zwierzyć. Od kulturysty, po zwiewną nimfę, która ma globusa, w przerwie ze starszymi paniami, które wymieniają szczęki, bo im się ruszają i nieszczęśliwe małżonki. Każdy chce rady. Bo jak zinterpretować pytanie: co o tym myślisz? albo co mi radzisz? Chyba nie to, aczkolwiek mogę się mylić, żebym milczała swoje zdanie, bądź radę. Bo jak tylko zaczynam, po dogłębnym przemyśleniu, mówić co myślę, bądź udzielać rady w formie: moim zdaniem (staram sienie mówić musisz, masz, choć nie zawsze się udaje), to jest opozycja.
Wiem! Może każdy oczekuje, że moje zdanie będzie przytakiwało? Że zawsze się zgodzę? Pojęczę razem z nim/nią i już.
Otóż nie. Nie zgodzę się. Przestałam się zgadzać i przytakiwać bardzo dawno temu.
Mam swoje zdanie i nie zawaham się go używać!
Na dziś: SDM - Czarny blues o czwartej nad ranem
Ze mną możesz mieć swoje zdanie :)
OdpowiedzUsuńWiem :) Zresztą często się ono idealnie dogaduje z Twoim :)
OdpowiedzUsuńNawet jak będzie inne, będzie dobrze :) Tolerancja jest najważniejsza :)
UsuńKochana, jestem postrzegana jako cholerny odmieniec. Często-gęsto ze swoim realistycznym nastawieniem i zdaniem odwrotnym do większości brnę pod prąd. Tylko właściwie co z tego? Przecież ktoś, kto myśli logicznie, stanowi ładny kontrast dla reszty świata! :)
OdpowiedzUsuńZresztą, jestem zwolenniczką twierdzenia Bertranda Russela, że "fakt, iż jakiś pogląd jest szeroko rozpowszechniony, nie stanowi żadnego dowodu na to, że nie jest on całkowicie absurdalny. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że większość ludzkości jest zwyczajnie głupia, należy oczekiwać z dużym prawdopodobieństwem, iż powszechnie panujące przekonania będą raczej idiotyczne niż rozsądne.". I tego się trzymajmy!
No i proszę. Wszystko to utwierdza mnie w pewności, że jednak dobrze poukładałam sobie szare komórki.
UsuńMoja siostra ma zwykle opis: płyń zawsze pod prąd, z prądem płyną tylko śmieci.
I coś w tym jest.
P. S. Dwa "l" miało być, jedno mi zeżarło.
OdpowiedzUsuń