poniedziałek, 12 maja 2014

[274] Zwariowane melodie

Ostatni tydzień to było wariactwo. A tam tydzień, ostatnie dwa.
Najpierw miała być praca. Wszystko było zgrane od miesiąca, szykowałam się na godzinę zero. Próbowałam, testowałam, czytałam, jednym słowem, przygotowałam się na tyle, na ile na sucho można się przygotować. Bo praca, którą miałam wykonywać była bardzo ograniczona czasowo. Wręcz na już, na czas, z zegarkiem w ręku, bo trzeba byłoby się zgrać. Gdyby wszystko się udało. Minuta przed godziną zero przyszła do mnie informacja, że sory memory, będzie pracował ktoś inszy. Znajomy królika, tak zwany. Cóż, nie straciłam, bo nie miałam, ale mogłam mieć. I pozostał taki trudny do opisania stan. Zawieszenie między dam radę, bo jestem dobra, bardzo dobra, a może jednak nie. Nie zadawałam sobie pytań dlaczego. Bo nie miały sensu. Kopać się z nikim też nie miałam zamiaru, bo i o co. Ale. O ale napiszę za chwilę.
Potem nastał czas wyjazdu. Wpadłam w wir przygotowań, ale dałam radę załatwić wszystko. Pojechałyśmy sobie znów na południe. Do Emki. Nie chciałabym być patetyczna. Ale powiem Wam, że uwielbiam Ją. Jest jak moja kolejna siostra. Stanowczo za daleko mieszka i za krótko się widziałyśmy. Wrócę tam niebawem, na dłużej.
Powiem jeszcze tyle, że jazda po Śląsku to jest pikuś. Nawet rozkopane Katowice nie robią na mnie wrażenia i są przyjazne dla ludzia. Za to nastawiam się psychicznie na kolejne warszawskie przygody, już niebawem. Dlatego nie wybijam się z rytmu przygotowawczego.
Z wieści inszych, zaczyna być normalnie. Ktoś mnie docenił. Ktoś chce mojej pomocy i pomysłów. Zobaczymy.
W każdym razie w ramach nurtującego mnie problemu pracy, opisanego wyżej, zachciało mi się sprawdzić, czy słusznie odpadłam w przedbiegach. Namacalnie. Praca moja miała być niewidoczna. To znaczy, że kiedy jest wykonywana jak należy, to nic nie ma. Sprawdziłam. Nie jest wykonywana jak należy. Wręcz zapłakałam nad efektem. I z dziką satysfakcją poczułam ulgę, aczkolwiek pustą kieszeń mam i satysfakcją to ja se rachunków przysłowiowych nie popłacę i dziatwy nie nakarmię. Przyjdzie jeszcze kiedyś koza do woza.
A co do tytułowych melodii...
Jadąc samochodem lubię sobie słuchać muzyki. Mojej muzyki. Z naciskiem na mojej. Co prawda dostępny mi samochód ma okropne nagłośnienie, bo właściciel ma to w nosie, ale zawsze coś tam brzęczy. Postanowiłam więc, że tym razem nie dam sobie puścić Piaska (jeśli na sali są wielbicielki/le to przepraszam - nie trawię), albo innych smętów, typu Lipnicka/Porter (bo jak jego głos lubię, tak jej organicznie nie trawię), bo mimo, że jestem tolerancyjna, to jednak nie zniosę 7-9 godzin, zależy od porywów, z czymś, co mi uszy maltretuje. Zniosę godzinę. no góra dwie. Wobec tego wrzuciłam na pendrive'a 252 utwory, w miarę znośne i bez przegięcia w żadną stronę. Przemyciłam tam i przeboje młodości, jak i teraźniejsze dźwięki, wrzuciłam Irka Dudka i Krystynę Prońko, miejsce znalazł Godsmack i Abba, Metallica, G'n'R, Rezerwat, Sztywny Pal Azji, i Bob Marley, i Santana, i Kiss. I wiele, wiele innych. Nawet Czwarta nad ranem nam zagrała. Powiem tak. Do Katowic wystarczy mi 162 utwory.
Z tym optymistycznym akcentem kładę się za chwilę spać, a jutro będę zadawać niewygodne pytania doradcy zawodowemu w Urzędzie Pracy. W końcu mnie zaprosili na rozmowę.

Na dziś:
Godsmack - Whatever
No wkręciłam się. Koncert, koncert mi się marzy.







8 komentarzy:

  1. Cudnie było... chcę więcej... już niedługo ...:)
    Nie mam w sobie mocy, ale całą sobą chciałabym aby się to wszystko wreszcie wyprostowało... czas na to najwyższy ... więc wspieram myślami jak tylko się da :*******

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze przyjdzie koza do woza, albo nadarzy się lepsza okazja! Fajnie, że się wyjazd udał :) Może następnym razem dojedziesz na głębsze i dalsze południe ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam w tym roku zahaczyć o Cię w drodze w Bieszczady. Ale nic z tego. Bieszczady muszą poczekać.

      Usuń
  3. kobieto ciągle w biegu....:)))))
    nie straciłaś ale niesmak, szczególnie w obliczu tego co nastąpiło, pozostał... masz rację, jeszcze Cię prosić będą, bo Ty jesteś the best ... :))))
    miłego .....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o to to to ... własnie! jeszcze pożałują ... ;)

      Usuń
    2. Może pożałują, a może nie, kto to wie.
      W każdym razie to punkt na drodze, który już został w tyle.
      :*

      Usuń
  4. Ależ .miałaś jazdę:) do tych Katowic.Cudny misz-masz utworków podejrzewam sadząc po wymienionych artystach:)A Irka Dudka co? " ziutę", " a u sza la la la"?
    A w temacie pracy dla znajomych królika... ta znam to i ten trudny do pisania stan też znam:)


    OdpowiedzUsuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.