piątek, 28 czerwca 2019

[409]. Dziwny dzień

Ostatni dzień w pracy był bardzo dziwny.
Mało się działo, trochę się nudziłam.
Dostałam bukiet róż, butelkę wina, zostałam wyściskana przez wszystkich, wycałowana i autentycznie było im smutno, że już z nimi nie będę pracować.
Mi też było smutno. A raczej tak dziwnie. bo to taki moment, w którym już wdrożyłam się mocno, nauczyłam wielu rzeczy i ...koniec.
Szefowie do ostatniej chwili zwracali się do mnie tak, jakbym miała pracować dalej. Zresztą usłyszałam tyle rzeczy od nich, że w innej sytuacji rozważyłabym pozostanie w firmie.
Na przykład to, że bardzo się cieszą, że mogli ze mną pracować, bo wniosłam tam wiele dobrego. Albo to, że zżyli się ze mną tak bardzo, że czują jakbym pracowała z nimi od samego początku.
Od koleżanek usłyszałam, że dobrze, że byłam, że będą tęsknić i że im smutno, więc we wtorek idziemy w miasto, żeby sobie pogadać.
No i mam ich odwiedzać, a jakby co, mam wracać do nich.
Kocham ich wszystkich.

czwartek, 27 czerwca 2019

[408]. Trudność

Cała trudność polega na tym, że trzeba każdą rzecz wziąć do ręki i powiedzieć: mam cię w nosie. Wtedy rzecz strzeli focha, a mi nie będzie żal rozstać się z nią tu i teraz.
I tak robię.
Cierpię.
Bo dopiero teraz widzę jak dużo rzeczy gromadzi się zupełnie bez sensu. Upycha się po kątach, gdzie nic nie widać i udaje, że tam nic nie ma. Jestem straszną zbieraczką.
Bo muszę zostawić kawał mojego zbieractwa.
Bo zostawiam także ludzi, którym wiele zawdzięczam i którzy są po mojej stronie.
Bo najchętniej to spakowałabym podręczną walizkę i wyjechała tak jak stoję.
Ale wiem, że lot trwa dwie godziny.
Że są komunikatory różnej maści.
Że nowe przede mną i mogę zacząć od nowa.
Tym się pocieszam.
I wywalam, wywalam, wywalam...


poniedziałek, 24 czerwca 2019

[407]. Gwoli wyjaśnienia

Tak mnie natchło było, że właściwie, to należą się jakieś wyjaśnienia, chociaż wszystko powiedziane zostało.
Tak, poszłam na żywioł. Kupiłam bilety w przypływie impulsu. Oczywiście co zrobiła Natt? Tak jest! Nie-do-czy-tała. I kupiła bilety na milion bagaży.Będzie więc urywać ręce sobie i dzieciakowi, bo jakoś to trzeba będzie dowieźć. Do autobusu, z autobusu na autobus, potem na jeszcze jeden autobus i na lotnisko. Potem..
Potem to będzie trzeba te bagaże upchnąć w czerwonej dryndzie. Która bagażnik (eufemizm) ma wielkości kosmetyczki.
Ale kto jak nie ja!
Zaczęłam przygotowania.
Sprzedałam dwie szafy i komodę.
Jutro reszta, a ja już mam dość. Bo muszę pożegnać się z wieloma rzeczami.

czwartek, 20 czerwca 2019

[406]. Będzie gorzej

Niż było. Znaczy się będzie goręcej, piekielniej, nie do życia.
I ja Was serio rozumiem, że lubicie takie piekło. Ale ja nie lubię. nie funkcjonuję w takich warunkach. A sytuacja, kiedy siedzę bez ruchu i leje się ze mnie, jakbym siedziała przy otwartych drzwiach pieca matenowskiego, albo, inny przykład, wycieram się po chłodzącej (sic!) kąpieli i w momencie ukończenia wycierania nóg (na końcu) już jestem spocona u góry, nie jest normalna. Dojście po tym wszystkim do miejsca spoczynku wygląda tak, że marzę o kolejnym prysznicu.
A ma być gorzej...
Trudno, jakoś to zniosę.
Przed chwilą popadało, całe 5 minut. Miałam głupią nadzieję, że popada solidnie, że będzie czym oddychać, że odżyję.
Ale nie.
Siedzę w lekkich ciuchach, po kąpieli, nogi mnie bolą jak po.ebane, sączę sobie whisky z pepsi i tak sobie rozmyślam, oglądając jednocześnie serial.
Zdam więc małą relację z mojego stanu ducha.
Otóż.
Kończy mi się umowa.
Kupiłam bilety i lecę już niedługo.
Czekam na uprawomocnienie wyroku, albo potwierdzenie, że kiedyś tam wyszłam za bezmózgą amebę.Skłaniam się do tego drugiego. Dobrze, że już wróciłam.
W każdym razie rozpoczynam swoją przygodę.
Teraz tylko logistyka, pakowanie i priorytety.
Wszelkie problemy będę rozwiązywać na bieżąco.
Bo czemu nie?
A czemu bolą mnie nogi?
Bo dałam się namówić na jedne dzień w monopolu. Kierowniczka się pochorowała. Błagała o pomoc, a że jutro wolne to się zgodziłam. Dzięki temu spotkałam starych znajomych i adoratorów.
Już wtorkowy rekonesans pokazał mi, jak wielki popełniłam błąd. Tam był syf, który próbowałam trzymać w ryzach.
Teraz jest jeszcze większy syf. Syfisko. Straszne. Bałagan, bezład i bezskład.
Nie próbowałam sprzątać. Nie ze mną te numery.
Odpękałam swoje 12 godzin i zgarnęłam za to kasę.
Nigdy więcej.

wtorek, 11 czerwca 2019

[405]. Stopni. Celcjusza.

Rozpływam się.
A raczej puchnę.
Sama już nie wiem.
Od soboty zaczęło się czekanie na deszcz.
I na czekaniu się zakończyło.
Wczoraj rano otworzyłam oczy - szaro, zachmurzone, więc z nadzieją dopadłam prognozy. Tej jedynej, psia mać!, której wierzę.
Zobaczyłam jakieś 3 cm deszczu, ulewy itd.
Z radością wbiłam się w dżinsy, zabrałam kurtkę i poszłam. Już kilka kroków za furtką stwierdziłam, że coś się komuś poj...myliło.
Dzisiaj już nie dałam się nabrać.
Jutro też się nie dam.
I proszę mi nie mówić, że 38 w cieniu (gdzie zakres mojej tolerancji to 18, ostatecznie 20) jest ok.
Nikt mnie nie przekona|!
Tak naprawdę to ja od maja do końca września powinnam wpadać w stan hibernacji i przeczekiwać gdzieś, w jakiejś gawrze, ten głupi okres zwany upalnym latem.
Idę spróbować zasnąć.

sobota, 1 czerwca 2019

[404]. Error

Tak sobie pomyślałam, że się odezwę. Ostatnie dni i tygodnie stanowiły jeden wielki zamęt i musiałam to przetrzymać jakoś.
Wieści z mego życia przekazuję:
1. wygrałam sprawę. Mogę jechać, ale jeszcze pewnie będzie odwołanie, więc stracę czas. Ale już bliżej niż dalej.
2. Czytajcie regulaminy. Bo się wkopiecie jak ja. Ale że z niejednego chleba jadłam piec (czy jakoś tak), zahaczyłam o UOKIK i sprawa w toku. Może się uda odkręcić, co zamieszane.
3. Jestem rozwalona wyborami. Wyborami tak dużej ilości ludzi. Jestem Zażenowana reprezentantami w PE. Ale jak to mówią - piniondz nie śmierdzi. Aż żałuję, że nie zapisałam się do partii*.
4. Jestem zażenowana swoim osobistym wyborem te 29 lat temu. Co prawda kto się spodziewał. I w sumie nie żałuję, bo mam fajne, wkurzające dzieciaki. W każdym razie mój wybór to była totalna porażka. I mam dowody na to, że inteligencja i mądrość nijak się ma do wykształcenia musiałabym wtajemniczyć Was w niektóre sprawy, przytoczyć cytaty, pokazać zdjęcia, czego nie zrobię, bo szkoda mi czasu, energii, nerwów na grzebanie w tym, co zostawiłam daleko za sobą. Oszczędzę Was, ale wierzcie mi na słowo.
5. Wszystko płynie! Wszystko się zmienia!
I ja też. Od kilku miesięcy mam paznokcie. Skusiłam się będąc u Kudłatej na lekkie podrasowanie i...tak już zostało. Ale na więcej bym nie liczyła. To i tak dużo.



  A na koniec idę do kina, zachwycę się morderczym Keanu i wieczorem się upiję.

* mam nadzieję, że czujecie ten ociekający sarkazm.