wtorek, 28 września 2021

[476]. Stany

Kto jak kto, ale Wy zasługujecie na gorącą relację z induction. Z wejścia. Wstępu. Zajawki.
Bo oczywiście wiadomo...
No więc tak.
Najpierw próbowałam rozkminić plan. Udało się. Intuicja mi podpowiedziała. I trochę kolega, o którym będzie osoby post, bo musi.
W każdym razie, wyszło mi, że to dzisiaj.  Pierwszy stan przedzawałowy. Bo czy ja sobie poradzę?
No to wiadomo, trzeba się wyspać, bo przecież wycieczka długa mnie czeka (godzina), a że trasę znam tak ciut, bo raz jechałam obok, to jednak wiadomo. 
Wstałam rano, pakuję się i wyjeżdżam. Droga spoko, zjazdy, przejazdy i w ogóle luzik, wszystko super. Dojeżdżam na miejsce, szukam parkingu, bo przecież tam wszystkie płatne, negocjuję stawkę, a właściwie pytam o nią, ustawiam się i...okazuje się, że nie zabrałam portfela..
No to wyjazd z parkingu, bo co zrobię, facet się ze mnie śmieje, ja sama z siebie też, ale bardziej rozpaczliwie, bo jak teraz zaparkować. No i że ja jak zwykle lubię wcześniej, to mam godzinę do wykładu. To sobie pojeździłam po okolicy. I tak jadę, jadę i..wpadłam na pomysł, że przecież Lidl był po drodze! No to geniusz ja, zdesperowany (najwyżej dostanę mandat), pojechałam, stanęłam i popędziłam na uczelnię.
No i wchodzę do budynku (obejrzałam sobie cały kampus wcześniej, więc wiedziałam co i gdzie i jak i jak wygląda) i szukam sali. I szukam. I szukam. Stan przedzawałowy numer dwa. Najpierw miałam okulary samochodowe, czyli właściwie takie co już noszę, bo muszę mieć w aucie jakieś. I tak se numer przeinaczyłam. Ale pytam pani security. To tu, za rogiem. Żeby nie było pokazałam jej kartkę. Też skierowała mnie do 45.
Pusto, cicho, dziwnie. No to zmieniłam oksy i olśnienie. 05. No to dawaj szukać, jest. Zamknięte na głucho. Za mną inny gościu chodzi, bo szuka tej samej sali. No nie wiem. Znów do pani. A ona do mnie, że może to nie 05. Tylko 005. I zaprowadziła nas tam. Bingo! Pan Bukiet stropił się z powodu błędu, bo było nas w sumie 3 osoby na sali (z czego jeden przez taką samą pomyłkę, bo on miał nie na 12 a na 14 swoje spotkanie. I ten pomylony to był rodak.), 2 online.
Spotkanie, na które jechałam godzinę około trwało może 20 minut i było wyjaśnieniem jak to działa: obecności, oceny, egzaminy, kariera. Ale polubiłam Pana Bukieta od pierwszego zdania. 
Tak więc zaliczona uczelnia, toaleta, parking w Lidlu, od poniedziałku zajęcia. Zobaczymy, bo paliwo to tak jest i nie ma. Wszędzie kolejki, ale ja podjechałam, zatankowałam i tyle. W niedzielę.  Albo mam tyle szczęścia, albo nie wiem co.
Ok.
Idę odreagować. Znaczy zdrzemnąć się trochę. Padać zaczęło strasznie. 

czwartek, 23 września 2021

[475]. Pouczanie.

 Staram się nie wypowiadać. Nie szukać, nie czytać, nie cierpieć. Wszystko najważniejsze mam tutaj. No dobra, brakuje mi tu mojej Sis i kotów, ale z różnych przyczyn nie mogę ich tu mieć.

Ale czasem, gdzieś, w przelocie, u Was, przeczytam to i owo. Czasem pojawią mi się na fb różne posty i riposty. I wtedy siedzę i myślę. 

Co, do chuja, dzieje się z ludźmi?
Wojenki, podchody, brak rozmowy, ujadanie, szczucie, moje jest mojsze, ja wiem lepiej co chciałeś napisać/powiedzieć/myślisz/czujesz, niż ty! Kiedyś to było, a teraz już nie ma!
I nie będzie o sytuacji katastrofalnej tamtejszego państwa, co go już nie mogę nazwać ojczyzną.
Będzie o..
No właśnie.
Nie wiem czy powinnam się wypowiedzieć, bo nie czytałam jeszcze książki Taty Maty.
Z twórczością samego Maty zetknęłam się gdzieś w okolicach 16 challenge. Czy mi się podoba? 
Tu właśnie zaczyna się moje zdziwienie.
Poszło oczywiście o felieton niejakiego Podsiadły. Nie znam gościa, przyznaję, nie mam zamiaru poznać, bo zwyczajnie liryka mi nie podchodzi, no chyba, że to Gałczyński, albo Szymborska. 
Tego gościa nie znam. Ale najpierw zobaczyłam twarz. Taki podstarzały pancur, anarchista, coś z klasy no future. Tak, to tylko moja ocena. Ale to, co napisał poeta (z tego co przeczytałam o nim) o innym tekście (tekście Maty), traktując literalnie słowo i przekaz (nie wnikam w wyjaśnienia Profesora Matczaka), zaskoczyło mnie, zniesmaczyło i zaczęło telepać się w głowie jedno pytanie: 
QUO VADIS literaturo! Umyśle literacki! Gdzież teraz będzie miejsce na co autor miał na myśli? Gdzie aluzje, sarkazm, symbolika, gdzie podteksty?? 
Podsiadło wpadł w, przepraszam za wyrażenie, gówniane poczucie utraty pozycji i bycia wyrocznią (nie wiem czy nią był, ale takie wrażenie odniosłam z jego słów. Chociaż może nie powinnam szukać tam drugiego dna i przyjąć do wiadomości słowo, a brzmi ono: jak śmiesz gówniarzu!). Młody gówniarz umie, w sposób bardzo niewygodny dla staruchów (to przenośnia, jakby co) pokazać o co chodzi. A że tekst boli? Chyba właśnie ma boleć. Ma pokazać, wstrząsnąć i spowodować, że neurony będą znów przewodzić. A że nie truje dupy o wojence? O bohaterach? O polityce? 
Truje o czymś ważniejszym. O życiu. O tym co się dzieje niżej. O tym co nas czeka i gdzie jesteśmy.
Czy mi się podoba? Odwaga mi się podoba. Reszta po prostu daje do myślenia. Bo może właśnie to młodych trzeba posłuchać? Ba! Jestem przekonana, że bardzo trzeba! 
I tylko przerażające jest to, że coraz więcej ludzi czyta bez zrozumienia. Wtórny analfabetyzm boli mnie najbardziej. Ale szczerze przyznam, że nie spodziewałam się go w sferze literackiej, od gościa, który uzurpuje sobie prawo do publikacji gniota-felietonu w Tygodniku Powszechnym. 
I tenże rzeczony Tygodnik właśnie spadł z mojej listy tekstów czytanych.

wtorek, 21 września 2021

[474]. Będzie zabawa, będzie się działo...

 No cóż. 

Potwierdzony covid-19 u Młodego, ja negatywnie. Czyli szczepienie coś dało.
W sumie mamy to szczęście, przynajmniej z moich obserwacji wynika, że nie jest źle. Gorączka taka sobie, prawie wcale, kaszel umiarkowany, czasami, generalnie mocniejsze przeziębienie, albo coś jak lżejsza grypa. 
Dzisiaj rozmowa z NHS, ze szkołą, wszystko luzik. 
Nie chodzę do pracy, bo w razie czego potrzebna jestem tutaj. I całkiem luz. Bo dzięki temu mam czas na załatwianie szkolnych spraw. Studenckich właściwie.
I tak oto odkryłam, że w mojej uniwersyteckiej aplikacji pojawiają się nowe rzeczy! Na przykład listy potwierdzające mój studencki status. Zwalniające z płacenia podatku na przykład. 
Teraz, wieczorem, odkryłam już listę przedmiotów, czy raczej zajęć, które w pierwszym semestrze będą mnie obowiązywać. Próbuję rozkminić co oznaczają niektóre oznaczenia, ale z pomocą Kudłatej, która to już ma za sobą pierwsze zajęcia, udało się domyślić co i jak.
Dzisiaj też dowiedziałam się, że kumpel, którego pociągnęłam za sobą na studia, chociaż zupełnie w innym kierunku, na innym uniwerku i innym mieście, po długim czasie czekania, kopania go w dupę, żeby pytał, wysyłał, drążył, właśnie miał pierwsze zajęcia. Dowiedział się nagle, tuż przed wylotem na urlopik do Polski i praktycznie prosto z lotniska na uczelnię by pojechał, ale samolot miał opóźnienie, więc dopiero dzisiaj poszedł na zajęcia.
Ja natomiast, jak ten kopciuszek, mój wstęp do nauki mam dopiero w przyszłym tygodniu. A zajęcia dopiero od 4.10. Ale już czuję, że to będzie zabawny rok. Po przeczytaniu po angielsku o prawie Kirchoffa, Newtona, Ohma ogarnął mnie śmiech. Może, tak się łudzę, fizyka po angielsku wejdzie mi lepiej?
Oby.
Ale szczerze?
Już się nie mogę doczekać.

poniedziałek, 20 września 2021

[473]. No i, kurna, zdał.

Niestety.
Test zaliczony.
Nie polecam. Widzę jak się męczy.
Czekamy na oficjalne potwierdzenie.
Ja negatywnie, po dwóch dawkach kwarantanny nie mam. Ale dzisiaj i tak czekam na wynik, nie poszłam do pracy. Jutro się zobaczy, bo muszę mieć potwierdzenie.

No.
To trzymajcie kciuki.


sobota, 18 września 2021

[472]. Co to się...

Pajęczyny won! Te w realu z klatki schodowej i te tutaj.
Na klatce to one jakby nieuniknione, drzwi pootwierane, robactwo lata i włazi i łazi, więc nie dziwi nic. A że tutaj pełno tego, to co poradzić. Ale ze ludzie do mnie przychodzą po chleb i po ciasta, to nie zdzierżyłam i pozamiatałam. 
No to jedziemy z tym koksem, bo się ciut ziało, a tu już zaraz szkołę czas zacząć.
Ale oczywiście zdajecie sobie sprawę, że normalnie to nie u mnie?
No to czekałam na maila z linkiem do rejestracji, żeby dostać uczelniane ID itd. Czekałam i czekałam. I czekałam. Ponieważ 23.08 minął szybko i następny tydzień, dwa, to ja już stwierdziłam, że no dosyć. Napisałam zatem delikatnie z pytaniem kiedy, co jak. Odpowiedź: dużo pracy, trzeba czekać. Ok. W międzyczasie napisał do mnie Speedy Gonzales, że czy może ja już się zarejestrowałam, bo jak nie to rób to szybciuteńko! Że to kierownik regionu europejskiego od studentów, czy jakoś tak. No to mu piszę: nie, nie dostałam maila, czekam. Odpisał, że aaaaaa no tak, busy, ale maaaaaamy czas.
Tylko że mnie się ten czas kurczył i jakoś tak zakrzywiał, że z zza rogu tej czasoprzestrzeni wyglądał już październik, a tu nic. Zero. Nul.
No to napisałam znów. I dostałam w końcu upragniony mail, ale..taki uebany w połowie. Znaczy skończył się zanim się na dobre zaczął, linku nie było, no rozpacz. Piszę więc. Jeden mail. Drugi. Speedy. IT. Rekrutacja. Każde to osobny mail. W końcu Gienia się zlitowała i wysłała mi tego maila jako przekaż dalej, a tam było wszystko! No cud Panie! No to co, Natt siada do kompa, za nic ma płacze pustych żołądków, swojego i synowego, i zaczyna. Z namszczeniem. 
I tu mogłaby się cała historia skończyć, gdyby nie fakt, że.. nie mogła się zarejestrować jednak, gdyż ktoś był tak bardzo przekonany o ogromie mądrości Natt i jej wiedzy, że udostępnił rejestrację, ale na rok 2022/2023. Także tak zwana kupa.
Ale oczywiście Natt, nie w kij dmuchał technik i drążyciel, szukacz i rozkminiacz oraz utrudniacz życia innym napisała co? Znów wszędzie gdzie mogła, z odstępem 5 minutowym, ale z braku reakcji brnęła dalej. W końcu nagle wszyscy zaczęli odpisywać, więc wysłałam do każdego screeny tego kafelka z rekrutacją itd. W końcu dział IT się zlitował i dodał mi mój rok. No to już nie ma dużo czasu, więc trzeba było się sprężać. No to wypełniam, wpisuję, a nawet zrobiłam se zdjęcie do ID ( "wyglądasz jak ziemniak" - to ta żmija, co ją wyhodowałam samodzielnie). Wsio ok. Potwierdzenie. Poszło!
To oczywiście nie koniec, ale teraz jestem jakby w toku odbierania miliona maili z oprowadzaniem po kampusie, bibliotece, uniwerku, poznawania działów kontaktów i innych, więc już nuda. 
W międzyczasie pracuję, piekę, a żeby było mało to zabieram się za ubera, będę robić dostawy żarcia wygłodniałemu ludowi. 
No to tyle, idę spać, bo jutro do pracy. I pieczenie. I wogle.