Tak wielce inteligentny i wiele mówiący tytuł powstał dlatego, że .. nie było świąt.
Z kilku powodów.
Pierwszy to taki, że nie obchodzimy. W sensie, nie wierzymy-nie obchodzimy. Świąt.
Ale jemy w tym czasie tradycyjnie barszcz z uszkami i jakieś tam pierogi z kapustą, rybę i makowiec. Ale nie z powodu wiary. Ktoś powie, że to hipokryzja. A ja powiem, że nie. Nie chce mi się o tym piać i dyskutować. Każdemu to, czego potrzebuje. A ja 24.12 potrzebuję barszczu i uszek, bo lubię. A one smakują mi tylko w ten wieczór.
No ale w tym roku barszcz i uszka były dzisiaj.
Tak jak już wspominałam, podjęłam się pieczenia hurtowo serników, makowców i szarlotek, ku uciesze rodaków i nie tylko, jak się okazało.
Zamówień miałam tyle, że musiałam w excelu zrobić tabelkę nie tylko zliczającą składniki, jak pisałam poprzednio, ale też z rozpiską czasową. Bo bez tego bym zwyczajnie nie dała rady. Tradycyjne kartki też miałam, ale jednak excel to excel. Dlatego też kupiłam sobie całego office'a, bo jak bez ręki, a nie lubię tych darmowych, okrojonych dziadostw, które nie robią tego, co ja chcę.
Nie będę rozpisywać się szczegółowo bardzo, ale pierwszego dnia padł mi mikser. Zamówiłam drugi, myślałam, że dobry, ale mogę se nim kogel mogel co najwyżej ukręcić. Dobrze, że koleżanka pożyczyła mi swój, bo bym się nie wyrobiła. Potem spędziłam w kuchni w sumie, nie wyłączając piekarnika! od 00:30 23.12 (po pracy) do 17:30 24.12. Tak, tyle czasu piekłam. A nie spałam od 06:00 23.12. Tak więc kiedy ostatnie ciasto wyszło z mojego domu, posiedziałam jeszcze 2 godziny i zasnęłam. Wstałam o 15:00 dnia następnego, czyli już po czasie barszczu i uszek, które zrobiłam dopiero 27.12, czyli formalnie wczoraj, a według mnie dzisiaj.
Choinki też nie zdążyłam.
Ale kupiłam prezenty.
Obejrzałam za to całą Brzydulę, sezon 1 i 2 na bieżąco. Powzdychałam do mojego ulubionego aktora, w którym się podkochuję, bo kto mi zabroni i idę właśnie spać.
To w ogóle skandal, że teraz to już muszę się podkochiwać w młodszych ode mnie aktorach.
Co za czasy!