czwartek, 12 lutego 2015

[338] W końcu

Powiedziałam sobie wczoraj: koniec.
No i koniec.
Do końca załatwiłam papierologię.
Buty się znalazły. Kolega pomylił i poszedł w nich do domu, bo jego brat ma takie same...
Usmażyłam pierwsze w życiu własne pączki.
[dowód]

A teraz idę dalej brać udział w wyzwaniu książkowym, czyli robić to, co lubię najbardziej. Pochłaniać kolejne tomiszcza. Mniej lub bardziej ambitne.
Dobranoc.

środa, 11 lutego 2015

[337] Zima w trampkach

Zdążyłam już zwątpić, pogodzić się z myślą na nie, wkurzyć kilka razy.
Ale w końcu jest! Dzisiaj ostatecznie dostałam papiery, wszelkie zaświadczenia i podpisy. Mam staż. Od marca.
Afera medialna odwołana, szmatławce też, nie będę bulwersowała opinii publicznej. Bo po co, zrobią to inni.
Na przykład pani na izbie przyjęć w szpitalu dziecięcym.
Tak. W szpitalu. Długa historia. Kudłata zrobiła sobie spa. A ja z premedytacją ją tam zostawiłam. Co prawda te trzy, zaledwie, dni obecnego tygodnia dały mi do wiwatu tak, że klękajcie narody.
Stres, nerwy, czas, wszystko się skumulowało. Mam nadzieję, że jutro ostatecznie zakończę całą lataninę i będę mogła posiedzieć trzy dni w domu, zaszyta pod kocem, z książkami, bez kontaktu ze światem. Oczywiście nie da się, zaprosiłam dziewczyny na pączki, więc będą pączki. Jutro i w sobotę.
Jeśli o Kudłatą chodzi, to symulowała (jak to przeczyta, to strzeli focha, ale trudno), a ja z premedytacją i ogromną radością przyjęłam wiadomość, że gastroskopię jej zrobią bez ogólnego znieczulenia. Niech ma coś z życia. Mało brakowało, a miałaby darmową lewatywę, ale w porę pielęgniarka się zorientowała, że to nie ta pacjentka..
W każdym razie jest ok.
Ale żeby nie było tak różowo, to musiałam latać między Młodym w domu a szpitalem, szkołą a medycyną pracy, urzędem i wypisami.
Kulminacja opadniętych skrzydeł nastąpiła dzisiaj, kiedy to czekając na Młodego zmarzłam, po czym zadzwonił telefon i szkoła mnie poinformowała, że...zginęły Młodego buty. Do domu wrócił w tenisówkach. Nie miałam już siły i prawie się poryczałam.

Tym optymistycznym, bo nie zgadzam się na więcej takich, akcentem kończę na dziś, bo padam na twarz i czuję się tak, jakbym od niedzieli nie zmrużyła oka.

O lekarzu na jednej z odwiedzonych izb przyjęć i zastępstwie w medialnym szumie napiszę, jak tylko ogarnę się psychicznie. I fizycznie.


wtorek, 3 lutego 2015

[336] Doświadczyńska

Tak właśnie. Nawet opiszę dwa aspekty powyższego.
Wszyscy wiedzą, że mam odjazd ze stażem. Znaczy: chcą, nie chcą, mogę, nie mogę. Latam, pytam, załatwiam. I nie mów hop! To doświadczenie wryło mi się w mózg i od dzisiaj słowa nikomu nie powiem!
Powinnam się kopnąć w dupę z rozmachem, ale mi się niestety noga w drugą stronę nie składa. A mogła była, bo kiedyś se ją tak wygłam, że to że chodzę to cud nad cudy. I jeszcze jeżdżę na nartach. I w ogóle po tym uprawiałam brązowy nasz, dzisiaj, sport.
Ale do rzeczy.
Kopnąć się powinnam.
Jakieś dwa posty temu napisałam, że załatwiłam staż.
Chciałam tu teraz na tej konferencji odszczekać, co powiedziałam.
Gdyż. Ponieważ.
Gówno prawda.
Zostałam zawezwana do urzędu, tfu! pracy. Wyspowiadać się.
Szczerze, to sądziłam, że idę po instrukcję, jak się obchodzić ze stażem, ale dopadł mnie zonk.
Bramka numer 3.
Byłam czujna po moich doświadczeniach z CIS (też już pisałam). Śmierdziało mi tam. Nie żeby te dwie, boguduchawinne kobieciny, które wrzeszczą do siebie na korytarzu wśród takich jak ja żuczków, że "w sumie to nieważne, ale wpisz w tabelkę, żeby wyglądało, że coś robimy", się ześmiardły. Nie nie. Wyczułam podstęp.
Pani najpierw zapytała o to, co będę na stażu robić. No to mówię, że to i to. Po czym pani mi mówi, że przejrzała moją dotychczasową karierę i jej wychodzi, że tadammmmm! fanfary! orkiestra tusz!!!
- była już pani przedstawicielem handlowym.
Tu mnie dźgnęło pod czachą. I mówię taaaaaaaak, ale nie w tej branży, i tak właściwie to tylko tak mam napisane, bo...i tu nastąpiło mega wyjaśnienie, dlaczego właściwie byłam, ale nie byłam. Potem pani zerknęła w punkty, rozpisane przez przyszłego pracodawcę i mówi: no to co z tego tu jest dla pani nowością? Bo tak z papierów wynika, że NIE NALEŻY SIĘ PANI STAŻ, BO MA PANI ZA DUŻE DOŚWIADCZENIE ZAWODOWE.
Kurwaszjegomać. Przepraszam, ale do dzisiaj mnie telepie, a minął tydzień.
To tłumaczę, że tu jest napisane, że programy komputerowe, a to chodzi o program do projektowania, AutoCad i nie miałam z nim nic wspólnego i to zupełna nowość dla mnie. Opomiarowywanie i planowanie też. To już zalatuje ogromną ściemą, ale cóż. Postanowiłam się bronić. W międzyczasie pani zadała mi podchwytliwe pytanie a skąd wiem o tej pracy. Trochę mnie zatkało. Ale nie przyznałam się do niczego.
Mimo to pani brnęła dalej, że się nie należy i ze zbolałą miną wysłuchała o mojej sytuacji, o tym, że nie interesują mnie zmiany, w sensie praca dwuzmianowa, że szukam pracy, a nie przechowalni...
Kiwała ze zrozumieniem głową po czym powiedziała, że zostanę powiadomiona, ale....raczej listownie, czyli będzie odmowa.
Szlag mnie trafił dokumentny po wyjściu na korytarz.
Chwyciłam brzytwę, znaczy telefon. Zadzwoniłam do ciągle niedoszłej szefowej, ale akurat nie mogła rozmawiać. Oddzwoniła po jakimś czasie i od razu pyta czy wyszłam z up. I zanim zdążyłam się pożalić, powiedziała, że zadzwonili do niej, a ona im powiedziała, że w życiu nie zatrudni nikogo bez doświadczenia i dlatego właśnie ja.
Czekam. Są da tygodnie do rozpoczęcia stażu.
Co będzie to będzie. Ale jak nie będzie, to ...
Zastanowię się mocno co dalej.