tag:blogger.com,1999:blog-65060816189400375282024-03-19T11:16:32.867+01:00A gdyby...Natthimlenhttp://www.blogger.com/profile/14072537944364842931noreply@blogger.comBlogger489125tag:blogger.com,1999:blog-6506081618940037528.post-63336977161001270342022-04-23T00:14:00.002+02:002022-04-23T00:14:34.436+02:00[488]. Trzeci<div style="text-align: left;">Semestr trzeci. Taki pod górkę trochę. Dużo roboty, intensywny, naszpikowany zadaniami i pracami. A taki wydawał się fajny, nieskomplikowany. Trudno. Przeżyję, bo nie mam wyjścia.</div><div style="text-align: left;">Tak na szybko to mogę powiedzieć, że zmieniłam auto i trochę mi się budżet rypnął. Ale tak znośnie.</div><div style="text-align: left;">Za to samochód! Miód malina!</div><div style="text-align: left;">Trzy opcje były. wybrałam bramkę numer 1. Przejażdżka próbna w stylu: to co, wsiadajcie i na autostradę, zobaczysz jak się prowadzi. No ale jak ma się prowadzić, jak ma napęd na cztery. Skóra. Duży. Krążownik. Pożeracz mil, paliwa i czasu. Bo chciałoby się wsiąść i zwiedzić każdą drogę, ścieżkę i najdalszy zakątek. Wydawca mega dźwięków. I jeszcze nie dojechałam do końca skali.</div><div style="text-align: left;">Ot, mazda cx-7 sport tech.</div><div style="text-align: left;">Tak sobie pomyslałam, że wielka bryka u faceta to...przedłużenie jego..ego.</div><div style="text-align: left;">A u kobiety? Mam nadzieję, że nie dobór na obraz i podobieństwo doopy.</div><div style="text-align: left;">A odnośnie powyższego to właśnie zaczęłam treningi. Na razie domowe. Napisałam też do trenerki i dobierzemy odpowiedni rodzaj treningów. Poza tym siedzę i studiuję przepisy, żeby ułożyć plan. Uwzględniając PCOS, insulinooporność, hashimoto, niedoczynność..</div><div style="text-align: left;">Kto jak nie ja?</div><div style="text-align: left;">Mam niewiele czasu, żeby wygrać zakład ze sobą, że dam radę, ale też z Kudłatą, że przed 50 zmieszczę się w rozmiar 40. </div><div style="text-align: left;">To jak obstawiacie?</div>Natthimlenhttp://www.blogger.com/profile/14072537944364842931noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6506081618940037528.post-45131816032609747852022-03-21T13:13:00.002+01:002022-03-21T13:13:38.011+01:00[487]. A jednak<div style="text-align: left;">Mogę. I chcę.</div><div style="text-align: left;">W morzu tego cholernego nieszczęścia dzieją się rzeczy. Pomagają jakoś stać w pionie i pomagają.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;">W weekend zrobiłam sobie wycieczkę. Rozpoznawczo-krajoznawczo-turystyczną. Inspekcję taką.</div><div style="text-align: left;">Pojechałam do Kudłatej. Ot, takie tam 222 mile. </div><div style="text-align: left;">To był test dla samochodu, dla mnie i odskocznia.</div><div style="text-align: left;">Więc w piątek, tuż po egzaminie, dopakowaliśmy naszą ciężarówkę i w drogę. Korki koło Birmingham, ale co tam. Jechaliśmy już nocą, ale widok konturów gór na tle czarnego nieba był nieziemski. Już wtedy mi się spodobało.</div><div style="text-align: left;">Na drugi dzień pojechałam z Kudłatą nad jeziora. No powiem Wam, że to przerosło moje oczekiwania, marzenia i napchałam się tymi widokami do rozpuku. Tam będę mieszkać. Po studiach. A co.</div><div style="text-align: left;">Wąskie drogi to pikuś, serio. Zakręty, kamienne mostki, kamienne murki, wszędzie offce, nawet na drogach czasem. </div><div style="text-align: left;">Miałam ochotę wyjść z samochodu i powiedzieć: JAK TU, KURWA, PIĘKNIE! Tak po polskiemu.</div><div style="text-align: left;">Ale jedyne co wydusiłam z siebie wysiadając, to JA PIERDOLE, ŁEB MI URWIE! Mój piękny prawie i nie czarny już. Taka mała zmiana.</div><div style="text-align: left;">No i dlaczego to piszę?</div><div style="text-align: left;">Bo najważniejszym niusem weekendu nie jest moje wzdychanie do gór i jezior.</div><div style="text-align: left;">Najważniejsze jest to, że czekamy na ukraińską parę. Możemy realnie komuś podać dłoń i pomóc. Niestety, ja nie mam warunków, żeby kogoś wziąć do siebie, ale Kudłata właśnie szykuje pokój, robimy listę potrzebnych rzeczy i czekamy, aż wizowe młyny zmielą podanie i J i N będą mogli przylecieć. Włączam się w to. Gdybym miała jeden pokój więcej, to ja też przyjęłabym kogoś do siebie. Niestety, miejsca nie ma.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><br /></div>Natthimlenhttp://www.blogger.com/profile/14072537944364842931noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6506081618940037528.post-79225729628576374032022-03-13T01:17:00.000+01:002022-03-13T01:17:19.805+01:00[486]. Jak<div style="text-align: left;">Jak mam napisać o codzienności? O studiach, podróżach, planach.</div><div style="text-align: left;">Jest mi okropnie. </div><div style="text-align: left;">Tak, cieszę się, że jestem, gdzie jestem. Tak, oddycham z ogromną ulgą, jednocześnie czując jak ucieka powietrze z płuc, bo tam jest dramat. </div><div style="text-align: left;">Co mogę napisać?</div><div style="text-align: left;">Zachód nie ma zielonego pojęcia o tym, co się dzieje w Ukrainie. Wiadomości pokazują jakieś tam urywki. Ale widzę co piszą zwykli Anglicy. Narracja podobna: naszym pomoc się należy, bezdomnym Brytyjczykom, a nie jakimś Ukraińcom. Tylko żaden nie pochyli się z refleksją, że te bezdomne osoby najczęściej same wybrały picie/ćpanie, a Ukraińcy nie mają wyboru żadnego.</div><div style="text-align: left;">W pracy słyszę: nie ma żadnej wojny. Bo to niemożliwe. Pokazują fejkowe zdjęcia i filmiki, bo przecież nikt już nie jeździ kamazami...</div><div style="text-align: left;">Jak debilom wytłumaczyć czym jest PKB, bieda tego kraju, bo jeszcze za Jelcyna dali się rozbroić, w zamian za wolność? Kurwa, nie trzeba być orłem, żeby tak proste rzeczy wiedzieć.</div><div style="text-align: left;">A ja słyszę, że wpuszczają Polacy do domów facetów, co po mordach leją kobiety. Że ogień nie niszczy czołgów. Że nie ma wojny i kurwa nie giną ludzie. I gdyby nie to, że mam wsparcie, to lałabym po ryjach, bo przeklinam okrutnie już dawno.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><br /></div>Natthimlenhttp://www.blogger.com/profile/14072537944364842931noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-6506081618940037528.post-65788808826550323222022-02-26T11:35:00.003+01:002022-02-26T11:35:34.533+01:00[485]. Idź w *uj!Wszędzie panują popaprańcy. I może nawet byłoby smiesznie, gdyby nie to, co robią ze światem.<div>Siedzę właśnie w Niemczech i tak jak uwielbiam tutejsze zaopatrzenie w produkty, których nie ma w UK, tak obrzydzenie mnie bierze na myśl, że to, co się teraz dzieje jest udziałem polityków niemieckich.</div><div>Czytam z obrzydzeniem o ślizganiu się światowych przywódców w kwestii pomocy Ukrainie.</div><div>Brzydzę się komentarzami moich rodaków, bo przecież Wołyń, Bandera i oni nam też!</div><div>Rzygać mi się chce. </div><div>I wszystko mnie boli.</div><div>Najbardziej serce.</div><div>Na Ukrainie/ W Ukrainie urodził się mój ojciec.</div><div>Więc mogę czuć się ciut związana z Ukrainą.</div><div>A nawet, jeśli nie, to jest mi zwyczajnie po ludzku źle. </div><div>Jestem zdruzgotana.</div><div>Brak mi słów.</div>Natthimlenhttp://www.blogger.com/profile/14072537944364842931noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-6506081618940037528.post-62911873864747321352022-01-20T01:07:00.000+01:002022-01-20T01:07:15.651+01:00[484]. Tak bardzo chciałabym..<div style="text-align: left;">Tak bardzo, ciuchutko, bez narzucania, w kąciku, pod miotłą...</div><div style="text-align: left;">Tak troszeczkę tylko...</div><div style="text-align: left;">Ze dwa dni nawet...</div><div style="text-align: left;">Tak, żeby nikt mnie nie widział, niczego ode mnie nie chciał...</div><div style="text-align: left;">Ale przede wszystkim, żeby nie wpadały mi do głowy durne pomysły!</div><div style="text-align: left;">No bo to było tak.</div><div style="text-align: left;">Że piekę, wiadomix.</div><div style="text-align: left;">Że plany w jakieś tam były.</div><div style="text-align: left;">No ale chciałam jeszcze poczekać chwilę.</div><div style="text-align: left;">No bo wiecie, to jednak trzeba ogarnąć księgowość, co można co nie, jak to robić, jak rozliczać. No i tak się szykowałam, zastanawiałam i...</div><div style="text-align: left;">No i w sumie będę prowadzić księgowo trzy firemki. Moją osobistą, którą założyłam, bo chciałam zobaczyć, czy przejdzie online i dlaczego nie przeszło kumpeli. Jejże, bo się wahała, wahała, namówić nie można było, żeby zrobiła certyfikat na żywność, aż nagle sru, polaczki doniosły, kontrola w domu, ale nie jak polski sanepid, tylko mili państwo, powiedzieli co i jak trzeba, co zrobić i poszli. Wtedy rejestracja nastąpiła w trzy sekundy, rezygnacja z pracy w cztery, a chwilę potem usłyszałam w słuchawce: to przez ciebie się zdecydowałam, to teraz ogarniesz mi papiery, bo ja nie umim. </div><div style="text-align: left;">W sumie powinno być dzięki tobie, a nie przez ciebie, ale wybaczam. W końcu nie umi.</div><div style="text-align: left;">No i że tak powiem zostałam księgową. Teraz wypada zrobić podstawowy kursik, żeby to pociągnąć, chociaż tego się nie boję akurat. No ale.</div><div style="text-align: left;">I jeszcze trzecia firemka, Kaczka Szczęściara. Zięciunio. Pstryk i jest. A namawiać trzeba było pół roku jak nie lepiej.</div><div style="text-align: left;">W ciągu tygodnia zostałam księgową.</div><div style="text-align: left;">No i żeby zainaugurować działalność, dzisiaj wpadło zamówienie na tort...</div><div style="text-align: left;">Pięknie, nie?</div><div style="text-align: left;">To zrobiłam se zakupy biurowe, bo jakoś trzeba to ogarnąć.</div><div style="text-align: left;">O reszcie wydarzeń napiszę jutro, albo niebawem.</div><div style="text-align: left;">***</div><div style="text-align: left;">Covid poszedł se dość szybko i oprócz efektów ubocznych w postaci zasiedziałego tyłka, zwanego płaskodupiem, co za tym idzie zadyszką, po przejściu kilkuset metrów nie mam żadnych powikłań, ani problemów.</div><div style="text-align: left;">Szkoła zaczęta, </div><div style="text-align: left;">Jest fajnie.</div><div style="text-align: left;">Ale ja to bym se tak w kątku...dwa dni chociaż...</div><div style="text-align: left;"><br /></div>Natthimlenhttp://www.blogger.com/profile/14072537944364842931noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6506081618940037528.post-31347405161815959992022-01-05T19:35:00.000+01:002022-01-05T19:35:00.036+01:00[483]. Na ten Nowy Rok..<div style="text-align: left;">No to witam się z Wami po Nowym Roku, w Nowym Roku, po urodzinach, w urodziny ukochanego Radia 357.</div><div style="text-align: left;">I wiecie co, jak rozpocząć rok, to przecież nie zwyczajnie. Bo po co.</div><div style="text-align: left;">No to zaczęłam z hukiem! A raczej z kaszlem. Osłabieniem, No wiecie, zwyczajne przeziębienie.</div><div style="text-align: left;">1.01 spamowałam jak co roku, heheszki, dzień przy radiu na Topie. Wieczorem stwierdziłam, że nie chce mi się iść 2.01 do pracy. Chociaż biłam się z myślami.</div><div style="text-align: left;">W końcu koło 23 napisałam maila, że sorki Winnetou, ale na mnie nie liczcie, chora, przeziębiona, ale test negatywny.</div><div style="text-align: left;">Oczywiście to była ściema z tym testem.</div><div style="text-align: left;">A generalnie to było tak, że we wtorek byłam w pracy, w siedlisku antyszczepów i kretynów, niestety, w takim miejscu pracuję. W piątek natomiast przyszedł gościu wymienić mi skrzynkę prądowną, bo tamta to chyba pamiętała Rycerzy Okrągłego Stołu. A przynajmniej Robin Hooda.</div><div style="text-align: left;">I facio cały dzień miał otwarte drzwi na klatkę, bo tamoj rozłożył się ze sprzętem.</div><div style="text-align: left;">Ok, nie było zimno jakoś mocno, ale generalnie kiedy nie działa ogrzewanie a drzwi masz otwarte to raczej ciepło nie jest. Wpadła kumpela pofarbowała mnie. Facet włączył prąd, zmyłam łeb, ale wyłączył znów. I nie było jak wysuszyć. A po nogach ciągnęło.</div><div style="text-align: left;">W końcu ok, zrobione, więc szybkie zakupy i po powrocie do domu tak mi się spać zachciało. Tak jakby bateryjka się wyczerpała. Przzespałam się. W miarę ok, ale wieczorem już mnie zaczęło łapać gardło. No i ok, aspirynka, łóżko, luzik. Rano wstałam rześka i gotowa na spam. I tak z godziny na godzinę coraz gorzej. Ale ciągle przeziębienie. Smak i węch mam.</div><div style="text-align: left;">W niedzielę siedząc przy jakimś filmie stwierdziłam: a, pierdyknę se test, zobaczymy. I....niespodzianka.</div><div style="text-align: left;">No to pojechałam na test PCR. W poniedziałek wieczorem potwierdzenie. No trudno.</div><div style="text-align: left;">Siedzę więc w domu, Zaliczam drzemki bez wyrzutów. Oglądam filmy, seriale i cóż.</div><div style="text-align: left;">Przypuszczam, że gdyby nie dwie dawki, byłoby masakrycznie. </div><div style="text-align: left;">Musiałam niestety przesunąć trzecią. Ale co się odwlecze..</div><div style="text-align: left;">Bądźcie zdrowi!</div>Natthimlenhttp://www.blogger.com/profile/14072537944364842931noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6506081618940037528.post-60070906611356054472021-12-17T19:49:00.001+01:002021-12-17T19:49:07.186+01:00[482]. Tis Season<div style="text-align: left;">No to moi Państwo szanowni.</div><div style="text-align: left;">Egzaminy zdane, fizyka nawet na 90%. Jest się z czego cieszyć.</div><div style="text-align: left;">A łatwo nie było, momentami darłam szaty, zawodząc: po chuj mi to było???</div><div style="text-align: left;">Dobra, może nie szaty, ale szlag mnie trafiał trochę, że mogłam tak na spokojnie, bez stresów, żyć sobie w swojej wygodnej bańce i zarabiać pieniądzory.</div><div style="text-align: left;">Ale nie, przecież Komplikacja to moje drugie imię.</div><div style="text-align: left;">Jeśli zaś o finanse chodzi, to tu też zamieszanie straszne wynikło. Przyznane, nieprzyznane, zapłacone, odebrane, bo jednak jestem studentem z EU, a nie stąd, więc jednak. </div><div style="text-align: left;">Kontakt z finansami ograniczony, ale nie przeszkodziło mi to zjebać instytucji na fb i wypełnić ankiety pod tytułem co sądzisz o naszych usługach. </div><div style="text-align: left;">Czekam na kolejne rozpatrzenie, żeby nie było tak różowo! Bo przecież no. Ale i tak się cieszę, bo tak czy inaczej, z przebojami, stresem czy bez, nie jestem w tym sama i nie jest źle. </div><div style="text-align: left;">Teraz, kiedy już zaczerpnęłam byłam powietrza, mam do napisania ostatnią laborkę, co zrobię w weekend. Nie mam jakby wyjścia, bo od poniedziałku, tadam!!! Świąteczne wypieki!</div><div style="text-align: left;">Kierowana zeszłoroczną inbą, zamieszaniem i chaosem, w tym roku mam dwa razy więcej klientów i ciast. Dołożyłam sobie do tego jeszcze niech policzę, 10 kg pierogów, w tym 4 to uszka. No i orzeszki sobie dołożyłam. Wczoraj była próba generalna. I powiem Wam, że dobre toto. </div><div style="text-align: left;">Niestety, przez studia i nadrabianie, można by rzec tylko 3 tygodni, nie zdążyłam zagłębić się w mojej pracowni, nie ma więc żadnych prac niejadalnych. Ale udało mi się ją odgruzować i spędzam w niej czas. Oswajamy się na nowo.</div><div style="text-align: left;">No.</div><div style="text-align: left;">Więc w poniedziałek muszę kupić 70 kostek masła, 33 opakowania jajek po 12 sztuk każde, 8 kg cukru pudru, 5 kg cukru drobnego, 10 kg jabłek.</div><div style="text-align: left;">Bo 15 wiaderek twarogu, 16 puszek maku i pomniejsze drobiazgi to już mam :)</div><div style="text-align: left;">Jak dobrze, że mam samochód!</div><div style="text-align: left;"><br /></div><p><br /></p>Natthimlenhttp://www.blogger.com/profile/14072537944364842931noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-6506081618940037528.post-49140410334016540652021-11-20T00:38:00.005+01:002021-11-20T00:38:57.484+01:00[481]. Zamotanie z zamieszaniem<div style="text-align: left;">No bo dlaczego nie.</div><div style="text-align: left;">Pochłonęła mnie otchłań bezdenna. Zwana uniwersytetem. </div><div style="text-align: left;">Matma to pikuś, Fizyka to pikuś. Nawet laborki z elekrtoniki też.</div><div style="text-align: left;">Ale academic style śni mi się po nocach.</div><div style="text-align: left;">Poza tym jest ok.</div><div style="text-align: left;">Jak już stanę na nogi, po pierwszych egzaminach, które za dwa tygodnie, napiszę więcej.</div><div style="text-align: left;">Teraz nie mam głowy.</div><div style="text-align: left;">Ale jest ok. A przynajmniej mam taką nadzieję.</div>Natthimlenhttp://www.blogger.com/profile/14072537944364842931noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6506081618940037528.post-48219804517251719082021-10-29T01:52:00.001+02:002021-10-29T01:52:25.611+02:00[480]. Otóż tak!<div style="text-align: left;">Więc no.</div><div style="text-align: left;">Pierwszy tydzień zajęć za mną. Mam do nadrobienia, w sensie przypomnienia sobie tylko różniczki, całki, pochodne i w ogóle.</div><div style="text-align: left;">Co najlepsze, dostałam do ręki zadania i...jednak mózg to super urządzenie. Z drobnymi wskazaniami przypomniałam sobie co i jak. Muszę teraz poćwiczyć tylko i już będzie można za 6 tygodni stawać do egzaminu. Bo ja chcę w pierwszym terminie, znaczy z tymi co zaczęli studia normalnie. </div><div style="text-align: left;">Na elektryce natomiast rozpracowujemy prawo ohma.</div><div style="text-align: left;">W grupie, w której jestem są ...trzy osoby włącznie ze mną. Jest zabawnie, bo najwięcej mówi chłopak, który nie umie wymawiać poprawnie wyrazów po angielsku, i tak, on jest Polakiem. Całkiem sympatycznym.</div><div style="text-align: left;">Drugi kolega, Marokańczyk, z kolei mówi poprawnie, umie mówić, ale.. nie umie w matematykę. I jest śmiesznie, bo kolega Polak liczy w głowie takie rzeczy, że pani profesor liczy na kalkulatorze. Dobraliśmy się.</div><div style="text-align: left;">Ale ważne jest to, że gadam też. Staram się dużo i staram się nie blokować. Wczoraj na teamsie Helen powiedziała, że mam mówić, nie bać się, mam mówić dużo, bo nabiorę płynności. I mam nie starać się być perfekcyjna. Hm. To tak się da?</div><div style="text-align: left;">Mam teraz trzy dni na matmę, elektrykę i na angielski akademicki. Jestem podekscytowana.</div><div style="text-align: left;">I mam nadzieję, że w poniedziałek już nie pomylę drogi! </div><div style="text-align: left;">Bo w poniedziałek zjechałam nie tam gdzie trzeba i obiecałam sobie, że we wtorek już tak nie zrobię, po czym we wtorek zrobiłam dokładnie to samo, a potem poprawiłam jeszcze w korku pod Birmingham i już w samym mieście uniwersyteckim, przez które musiałam przejechać, zamiast wjechać prosto i gładko, szybko i sprawnie. </div><div style="text-align: left;">Nic to. Mówią, że podróże kształcą.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><br /></div>Natthimlenhttp://www.blogger.com/profile/14072537944364842931noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-6506081618940037528.post-83152370881533834872021-10-21T12:25:00.000+02:002021-10-21T12:25:54.147+02:00[479]. InbaOdpycham od siebie to, o czym chcę napisać. A są to dwie sprawy.<div><br /></div><div>Pierwsza najważniejsza.</div><div>Sytuacja na wschodniej granicy, zasieki, mury, stan wyjątkowy. I ludzie.</div><div>Z przerażeniem czytam o tym co się dzieje, jakiej ekwilibrystyki muszą używać wolontariusze, żeby pomóc, zawieźć wodę, ciuchy, czy sprawdzić stan. Dlaczego to się dzieje? Dlaczego nie można zwyczajnie zrobić tego po ludzku? Aż tak się boimy?</div><div>Jestem w szoku. Jak bardzo brnie ta władza w coraz głębsze gówno, które wymyśliła i które tworzy każdego dnia. Jak bardzo to jest nieludzkie i jak dużo bardziej komunistyczne niż sam komunizm. </div><div>Ale najbardziej męczy mnie jedno: gdzie ta pierdolona opozycja??</div><div>Gdzie jest zjednoczenie i rozwiązanie problemu raz na zawsze??</div><div>Dlaczego nie słychać żadnego konkretnego sprzeciwu, nie ma protestu, nikt nie ruszy do obalenia tego ustrojstwa??</div><div>Protesty? Marsze? W dupę se to można wsadzić. Tak jak nie pomogło wcześniej, tak nie pomoże i teraz. Pewnie, to piękny pokaz - nie zgadzamy się! Ale nic więcej.</div><div>Tu potrzeba silnego zjednoczenia PONAD całym politycznym szajsem, słupkami wyborczymi, profitami, benefitami i programami partyjnymi! I to tak silnego, żeby pis i ich przydupasy z konfy, kukiza (tfu!) i innych skurwieli zesrały się ze strachu.</div><div>Nie mogę pojąć tego mechanizmu strefy komfortu w tym przypadku. Nie trzeba być ekonomistą, wróżką, czy profesorem z Harvardu, żeby widzieć przyszłość. A ona nie jest piękna i obiecująca. Jest straszna. Bo ten kraj nie podniesie się z tego bagna, a jeszcze właśnie ucina sobie gałąź na której siedzi.</div><div>Do tego dochodzi sprawa granicy. </div><div>Staram się nie wdawać w dyskusje z ludźmi w komentarzach. Ale ostatnio mi się zdarzyło.</div><div>Bo facet napisał, że on płaci podatki i się nie zgadza na wpuszczenie nikogo do Pl. Bo my, jak jeździliśmy na saksy, to uczciwie pracowaliśmy i inne pierdy. </div><div>Tylko nikt nie budował nam muru i zasieków, kiedy spierdalaliśmy przez zieloną granicę, tylko brali nas do ośrodków i zapewniano podstawowe środki do życia. Ciepło, ciuchy, żarcie, a potem azyl, przerzutkę do USA, czy innych Niemiec. Nie mogę tego pojąć. Nie umiem zrozumieć tego działania. </div><div>A potem widzę konferencję ministra nauki i szkolnictwa, czy jak się on tam zwie, i czytam, że Labolatoria. Na ministerialnym pokazie i konferencji. Kurwa! Dokąd zmierzamy??</div><div>A potem czytam o inbie, bo Mata odważył się wziąć udział w reklamie sieciowego fast fooda. I nagle setki pogardliwych wpisów, że Mata, że Maty Tata, że kasa, że nie wypada, że ja pierdolę! Bo teraz to miliony nastolatków pójdzie za swoim idolem żreć gówno, bo on tak mówi w reklamie.</div><div>SERIO??? To Maka wybudowali wczoraj?? Nie było wcześniej? I nie chodzili tam nastolatkowie? to kto, ja się zapytam, bo nie wiem. Kto nabijał kasę dotychczas? Ale nie, Żebrowski (którego kocham) i Szyc (którego też) nie, oni mieli przekaz do starszych. SERIO???</div><div>Nie wiem kto stanął na głowie i kto nie czyta już ze zrozumieniem, kto literalnie traktuje słowo pisane i teksty piosenek, kto nie umie wyciągać wniosków i łapać sensu, ale nie jestem to ja.</div><div>Mnie boli strasznie głupota innych. Jestem uczulona na machanie ręką na błędy, naukę i szerzenie głupot.</div><div>A i tak pójdę do pracy w sobotę i usłyszę ironiczne: bo ty to wiesz wszystko.</div><div>Nie wrócę do kraju. Nawet nie mam ochoty go odwiedzać.</div><div>Ja pierdolę. Kurwa.</div>Natthimlenhttp://www.blogger.com/profile/14072537944364842931noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6506081618940037528.post-29377388010957698322021-10-21T11:57:00.000+02:002021-10-21T11:57:08.451+02:00[478]. JUŻ!<div style="text-align: left;">Wczoraj wieczorem plan znalazł się na moim studenckim mailu.</div><div style="text-align: left;">Także od poniedziałku się zaczyna.</div><div style="text-align: left;">Nie powiem, jestem - kolokwialnie rzecz ujmując - osrana ze strachu i szczęśliwa z radości.</div><div style="text-align: left;">Teraz dostaję mnóstwo maili z pytaniami, czy wysłałam wszystkie dokumenty o statusie i takie tam. Nie, wcale, te ostatnie 10 razy, to mi się przyśniły. Ale jestem grzeczna, bo przecież nie mogę tak od razu z ryjem.</div><div style="text-align: left;">Także no. </div><div style="text-align: left;">Do studenckich benefitów można zliczyć:</div><div style="text-align: left;">- zniesienie council tax (czyli comiesięcznej opłaty za mieszkanie w danym rejonie - taki podatek co idzie lokalnie na wszystkie służby, wywóz śmieci i inne)</div><div style="text-align: left;">- zniżki, np. w amazonie. Teraz mój prime to 6 miesięcy za darmo, potem za połowę ceny</div><div style="text-align: left;">- zniżki w różnych sklepach, ciuchowych, komputerowych, itd. </div><div style="text-align: left;">Podoba mi się to.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;">A za chwilę dalsza część programu, bo już nie zniosę dłużej.</div><div style="text-align: left;"><br /></div>Natthimlenhttp://www.blogger.com/profile/14072537944364842931noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6506081618940037528.post-61265937115895545112021-10-20T12:01:00.002+02:002021-10-20T12:01:45.932+02:00[477]. Prawie<div style="text-align: left;">Dawno mnie tu nie było, ale byłam na wojnie.</div><div style="text-align: left;">Żeby nie było, że tu jest tak cudownie i idealnie, chociaż w wielu punktach jest, to opowiem Wam moją drogę do.. no właśnie. Jeszcze nie wiadomo, ale zaraz wyjaśnię.</div><div style="text-align: left;">Otóż zajęcia, teoretycznie, zaczynały się 4.10.</div><div style="text-align: left;">Teoretycznie wszystko, co trzeba, zrobiłam do tego czasu. Czyli rejestracja, po przejściach oczywiście, wszelkie zawirowania przeszłam i w swej ogromnej naiwności myślałam, że teraz to już prosta droga do świetlanej przyszłości, nauka, wiedza akademicka, zajęcia, studenci, no full-wypas będzie, a może nawet jeszcze lepiej.</div><div style="text-align: left;">Otóż się bardzo zdziwiłam byłam.</div><div style="text-align: left;">Wszystko niby cacy, ale nie mogłam się dostać do aplikacji. W której wszystko, powtarzam WSZYSTKO jest. Od danych, przez konto bankowe, życie studenckie, zdrowie, bibliotekę, plan zajęć, mail, blackboard (aplikacja z zapisanymi zajęciami), wynikami, obecnościami itd.</div><div style="text-align: left;">Wiedząc, że muszę rękę na pulsie trzymać, zaczęłam, po chwili niepokoju, pisać. Maile pisać. Wszędzie.</div><div style="text-align: left;">No to było tak - informacje z różnych źródeł:</div><div style="text-align: left;">- nie zarejestrowałaś się do końca (przyznaję, zignorowałam rejestrację do spotkania wideo w celu identyfikacji, ale o tym za moment) </div><div style="text-align: left;">- zaloguj się do aplikacji, tam jest email z informacją co dalej z rejestracją</div><div style="text-align: left;">- nie możesz się zalogować do aplikacji, bo nie skończyłaś rejestracji</div><div style="text-align: left;">- skończ rejestrację</div><div style="text-align: left;">W końcu pojawiła się wiadomość na whatsapp w grupie studentów polskich, gdzie dziewczyna opisała podobny przypadek i odezwał się człowiek od mojego interwiev. Podał nieopacznie maila...No to napisałam z czym mam problem, nie wiem o co chodzi, zegar tyka, kasa w drodze, ratuj człowieku, bo ja do końca osiwieję.</div><div style="text-align: left;">W końcu skierował mnie do ostatniego maila ratunku. Napisałam. Opisałam problem. I Gemma (chyba ją na rękach będę nosić) napisała, że jeśli mnie nie dotyczy ta wideorejestracja, bo nie mam przecież wizy, ani nie jestem z zagranicy, to ona zarejestruje mnie pomijając ten punkt.</div><div style="text-align: left;">I tadam!</div><div style="text-align: left;">Dzisiaj aplikacja jest, działa, wszystko pięknie.</div><div style="text-align: left;">Ale nie mam planu zajęć...</div><div style="text-align: left;">Rozumiecie...</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;">Nie jest pocieszające, że to nie tylko ja tak miałam. Ani to, że to się dzieje co roku. Że wysyła się te same dokumenty po sto razy, mimo, że wszystko tak ładnie ze sobą działa jak naczynia połączone i wszyscy mają wgląd w twoje papiery. </div><div style="text-align: left;">I tak twierdzę, że tu jest lepiej i prościej. Mimo wszystko.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><br /></div>Natthimlenhttp://www.blogger.com/profile/14072537944364842931noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6506081618940037528.post-54685052053566999632021-09-28T18:20:00.003+02:002021-09-28T21:32:52.815+02:00[476]. Stany<div style="text-align: left;">Kto jak kto, ale Wy zasługujecie na gorącą relację z induction. Z wejścia. Wstępu. Zajawki.</div><div style="text-align: left;">Bo oczywiście wiadomo...</div><div style="text-align: left;">No więc tak.</div><div style="text-align: left;">Najpierw próbowałam rozkminić plan. Udało się. Intuicja mi podpowiedziała. I trochę kolega, o którym będzie osoby post, bo musi.</div><div style="text-align: left;">W każdym razie, wyszło mi, że to dzisiaj. Pierwszy stan przedzawałowy. Bo czy ja sobie poradzę?</div><div style="text-align: left;">No to wiadomo, trzeba się wyspać, bo przecież wycieczka długa mnie czeka (godzina), a że trasę znam tak ciut, bo raz jechałam obok, to jednak wiadomo. </div><div style="text-align: left;">Wstałam rano, pakuję się i wyjeżdżam. Droga spoko, zjazdy, przejazdy i w ogóle luzik, wszystko super. Dojeżdżam na miejsce, szukam parkingu, bo przecież tam wszystkie płatne, negocjuję stawkę, a właściwie pytam o nią, ustawiam się i...okazuje się, że nie zabrałam portfela..</div><div style="text-align: left;">No to wyjazd z parkingu, bo co zrobię, facet się ze mnie śmieje, ja sama z siebie też, ale bardziej rozpaczliwie, bo jak teraz zaparkować. No i że ja jak zwykle lubię wcześniej, to mam godzinę do wykładu. To sobie pojeździłam po okolicy. I tak jadę, jadę i..wpadłam na pomysł, że przecież Lidl był po drodze! No to geniusz ja, zdesperowany (najwyżej dostanę mandat), pojechałam, stanęłam i popędziłam na uczelnię.</div><div style="text-align: left;">No i wchodzę do budynku (obejrzałam sobie cały kampus wcześniej, więc wiedziałam co i gdzie i jak i jak wygląda) i szukam sali. I szukam. I szukam. Stan przedzawałowy numer dwa. Najpierw miałam okulary samochodowe, czyli właściwie takie co już noszę, bo muszę mieć w aucie jakieś. I tak se numer przeinaczyłam. Ale pytam pani security. To tu, za rogiem. Żeby nie było pokazałam jej kartkę. Też skierowała mnie do 45.</div><div style="text-align: left;">Pusto, cicho, dziwnie. No to zmieniłam oksy i olśnienie. 05. No to dawaj szukać, jest. Zamknięte na głucho. Za mną inny gościu chodzi, bo szuka tej samej sali. No nie wiem. Znów do pani. A ona do mnie, że może to nie 05. Tylko 005. I zaprowadziła nas tam. Bingo! Pan Bukiet stropił się z powodu błędu, bo było nas w sumie 3 osoby na sali (z czego jeden przez taką samą pomyłkę, bo on miał nie na 12 a na 14 swoje spotkanie. I ten pomylony to był rodak.), 2 online.</div><div style="text-align: left;">Spotkanie, na które jechałam godzinę około trwało może 20 minut i było wyjaśnieniem jak to działa: obecności, oceny, egzaminy, kariera. Ale polubiłam Pana Bukieta od pierwszego zdania. </div><div style="text-align: left;">Tak więc zaliczona uczelnia, toaleta, parking w Lidlu, od poniedziałku zajęcia. Zobaczymy, bo paliwo to tak jest i nie ma. Wszędzie kolejki, ale ja podjechałam, zatankowałam i tyle. W niedzielę. Albo mam tyle szczęścia, albo nie wiem co.</div><div style="text-align: left;">Ok.</div><div style="text-align: left;">Idę odreagować. Znaczy zdrzemnąć się trochę. Padać zaczęło strasznie. </div>Natthimlenhttp://www.blogger.com/profile/14072537944364842931noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6506081618940037528.post-72587985072106404812021-09-23T19:02:00.000+02:002021-09-23T19:02:02.980+02:00[475]. Pouczanie.<p> Staram się nie wypowiadać. Nie szukać, nie czytać, nie cierpieć. Wszystko najważniejsze mam tutaj. No dobra, brakuje mi tu mojej Sis i kotów, ale z różnych przyczyn nie mogę ich tu mieć.</p><p>Ale czasem, gdzieś, w przelocie, u Was, przeczytam to i owo. Czasem pojawią mi się na fb różne posty i riposty. I wtedy siedzę i myślę. </p><div style="text-align: left;">Co, do chuja, dzieje się z ludźmi?</div><div style="text-align: left;">Wojenki, podchody, brak rozmowy, ujadanie, szczucie, moje jest mojsze, ja wiem lepiej co chciałeś napisać/powiedzieć/myślisz/czujesz, niż ty! Kiedyś to było, a teraz już nie ma!</div><div style="text-align: left;">I nie będzie o sytuacji katastrofalnej tamtejszego państwa, co go już nie mogę nazwać ojczyzną.</div><div style="text-align: left;">Będzie o..</div><div style="text-align: left;">No właśnie.</div><div style="text-align: left;">Nie wiem czy powinnam się wypowiedzieć, bo nie czytałam jeszcze książki Taty Maty.</div><div style="text-align: left;">Z twórczością samego Maty zetknęłam się gdzieś w okolicach 16 challenge. Czy mi się podoba? </div><div style="text-align: left;">Tu właśnie zaczyna się moje zdziwienie.</div><div style="text-align: left;">Poszło oczywiście o felieton niejakiego Podsiadły. Nie znam gościa, przyznaję, nie mam zamiaru poznać, bo zwyczajnie liryka mi nie podchodzi, no chyba, że to Gałczyński, albo Szymborska. </div><div style="text-align: left;">Tego gościa nie znam. Ale najpierw zobaczyłam twarz. Taki podstarzały pancur, anarchista, coś z klasy no future. Tak, to tylko moja ocena. Ale to, co napisał poeta (z tego co przeczytałam o nim) o innym tekście (tekście Maty), traktując literalnie słowo i przekaz (nie wnikam w wyjaśnienia Profesora Matczaka), zaskoczyło mnie, zniesmaczyło i zaczęło telepać się w głowie jedno pytanie: </div><div style="text-align: left;">QUO VADIS literaturo! Umyśle literacki! Gdzież teraz będzie miejsce na co autor miał na myśli? Gdzie aluzje, sarkazm, symbolika, gdzie podteksty?? </div><div style="text-align: left;">Podsiadło wpadł w, przepraszam za wyrażenie, gówniane poczucie utraty pozycji i bycia wyrocznią (nie wiem czy nią był, ale takie wrażenie odniosłam z jego słów. Chociaż może nie powinnam szukać tam drugiego dna i przyjąć do wiadomości słowo, a brzmi ono: jak śmiesz gówniarzu!). Młody gówniarz umie, w sposób bardzo niewygodny dla staruchów (to przenośnia, jakby co) pokazać o co chodzi. A że tekst boli? Chyba właśnie ma boleć. Ma pokazać, wstrząsnąć i spowodować, że neurony będą znów przewodzić. A że nie truje dupy o wojence? O bohaterach? O polityce? </div><div style="text-align: left;">Truje o czymś ważniejszym. O życiu. O tym co się dzieje niżej. O tym co nas czeka i gdzie jesteśmy.</div><div style="text-align: left;">Czy mi się podoba? Odwaga mi się podoba. Reszta po prostu daje do myślenia. Bo może właśnie to młodych trzeba posłuchać? Ba! Jestem przekonana, że bardzo trzeba! </div><div style="text-align: left;">I tylko przerażające jest to, że coraz więcej ludzi czyta bez zrozumienia. Wtórny analfabetyzm boli mnie najbardziej. Ale szczerze przyznam, że nie spodziewałam się go w sferze literackiej, od gościa, który uzurpuje sobie prawo do publikacji gniota-felietonu w Tygodniku Powszechnym. </div><div style="text-align: left;">I tenże rzeczony Tygodnik właśnie spadł z mojej listy tekstów czytanych.</div><div style="text-align: left;"><br /></div>Natthimlenhttp://www.blogger.com/profile/14072537944364842931noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-6506081618940037528.post-42500239577366759802021-09-21T23:58:00.002+02:002021-09-21T23:58:28.609+02:00[474]. Będzie zabawa, będzie się działo...<p> No cóż. </p><div style="text-align: left;">Potwierdzony covid-19 u Młodego, ja negatywnie. Czyli szczepienie coś dało.</div><div style="text-align: left;">W sumie mamy to szczęście, przynajmniej z moich obserwacji wynika, że nie jest źle. Gorączka taka sobie, prawie wcale, kaszel umiarkowany, czasami, generalnie mocniejsze przeziębienie, albo coś jak lżejsza grypa. </div><div style="text-align: left;">Dzisiaj rozmowa z NHS, ze szkołą, wszystko luzik. </div><div style="text-align: left;">Nie chodzę do pracy, bo w razie czego potrzebna jestem tutaj. I całkiem luz. Bo dzięki temu mam czas na załatwianie szkolnych spraw. Studenckich właściwie.</div><div style="text-align: left;">I tak oto odkryłam, że w mojej uniwersyteckiej aplikacji pojawiają się nowe rzeczy! Na przykład listy potwierdzające mój studencki status. Zwalniające z płacenia podatku na przykład. </div><div style="text-align: left;">Teraz, wieczorem, odkryłam już listę przedmiotów, czy raczej zajęć, które w pierwszym semestrze będą mnie obowiązywać. Próbuję rozkminić co oznaczają niektóre oznaczenia, ale z pomocą Kudłatej, która to już ma za sobą pierwsze zajęcia, udało się domyślić co i jak.</div><div style="text-align: left;">Dzisiaj też dowiedziałam się, że kumpel, którego pociągnęłam za sobą na studia, chociaż zupełnie w innym kierunku, na innym uniwerku i innym mieście, po długim czasie czekania, kopania go w dupę, żeby pytał, wysyłał, drążył, właśnie miał pierwsze zajęcia. Dowiedział się nagle, tuż przed wylotem na urlopik do Polski i praktycznie prosto z lotniska na uczelnię by pojechał, ale samolot miał opóźnienie, więc dopiero dzisiaj poszedł na zajęcia.</div><div style="text-align: left;">Ja natomiast, jak ten kopciuszek, mój wstęp do nauki mam dopiero w przyszłym tygodniu. A zajęcia dopiero od 4.10. Ale już czuję, że to będzie zabawny rok. Po przeczytaniu po angielsku o prawie Kirchoffa, Newtona, Ohma ogarnął mnie śmiech. Może, tak się łudzę, fizyka po angielsku wejdzie mi lepiej?</div><div style="text-align: left;">Oby.</div><div style="text-align: left;">Ale szczerze?</div><div style="text-align: left;">Już się nie mogę doczekać.</div><div style="text-align: left;"><br /></div>Natthimlenhttp://www.blogger.com/profile/14072537944364842931noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6506081618940037528.post-53195920863860897222021-09-20T17:23:00.004+02:002021-09-20T17:23:59.261+02:00[473]. No i, kurna, zdał.<div style="text-align: left;">Niestety.</div><div style="text-align: left;">Test zaliczony.</div><div style="text-align: left;">Nie polecam. Widzę jak się męczy.</div><div style="text-align: left;">Czekamy na oficjalne potwierdzenie.</div><div style="text-align: left;">Ja negatywnie, po dwóch dawkach kwarantanny nie mam. Ale dzisiaj i tak czekam na wynik, nie poszłam do pracy. Jutro się zobaczy, bo muszę mieć potwierdzenie.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;">No.</div><div style="text-align: left;">To trzymajcie kciuki.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><br /></div>Natthimlenhttp://www.blogger.com/profile/14072537944364842931noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6506081618940037528.post-47790055597097553492021-09-18T01:17:00.002+02:002021-09-18T01:20:02.150+02:00[472]. Co to się...<div style="text-align: left;">Pajęczyny won! Te w realu z klatki schodowej i te tutaj.</div><div style="text-align: left;">Na klatce to one jakby nieuniknione, drzwi pootwierane, robactwo lata i włazi i łazi, więc nie dziwi nic. A że tutaj pełno tego, to co poradzić. Ale ze ludzie do mnie przychodzą po chleb i po ciasta, to nie zdzierżyłam i pozamiatałam. </div><div style="text-align: left;">No to jedziemy z tym koksem, bo się ciut ziało, a tu już zaraz szkołę czas zacząć.</div><div style="text-align: left;">Ale oczywiście zdajecie sobie sprawę, że normalnie to nie u mnie?</div><div style="text-align: left;">No to czekałam na maila z linkiem do rejestracji, żeby dostać uczelniane ID itd. Czekałam i czekałam. I czekałam. Ponieważ 23.08 minął szybko i następny tydzień, dwa, to ja już stwierdziłam, że no dosyć. Napisałam zatem delikatnie z pytaniem kiedy, co jak. Odpowiedź: dużo pracy, trzeba czekać. Ok. W międzyczasie napisał do mnie Speedy Gonzales, że czy może ja już się zarejestrowałam, bo jak nie to rób to szybciuteńko! Że to kierownik regionu europejskiego od studentów, czy jakoś tak. No to mu piszę: nie, nie dostałam maila, czekam. Odpisał, że aaaaaa no tak, busy, ale maaaaaamy czas.</div><div style="text-align: left;">Tylko że mnie się ten czas kurczył i jakoś tak zakrzywiał, że z zza rogu tej czasoprzestrzeni wyglądał już październik, a tu nic. Zero. Nul.</div><div style="text-align: left;">No to napisałam znów. I dostałam w końcu upragniony mail, ale..taki uebany w połowie. Znaczy skończył się zanim się na dobre zaczął, linku nie było, no rozpacz. Piszę więc. Jeden mail. Drugi. Speedy. IT. Rekrutacja. Każde to osobny mail. W końcu Gienia się zlitowała i wysłała mi tego maila jako przekaż dalej, a tam było wszystko! No cud Panie! No to co, Natt siada do kompa, za nic ma płacze pustych żołądków, swojego i synowego, i zaczyna. Z namszczeniem. </div><div style="text-align: left;">I tu mogłaby się cała historia skończyć, gdyby nie fakt, że.. nie mogła się zarejestrować jednak, gdyż ktoś był tak bardzo przekonany o ogromie mądrości Natt i jej wiedzy, że udostępnił rejestrację, ale na rok 2022/2023. Także tak zwana kupa.</div><div style="text-align: left;">Ale oczywiście Natt, nie w kij dmuchał technik i drążyciel, szukacz i rozkminiacz oraz utrudniacz życia innym napisała co? Znów wszędzie gdzie mogła, z odstępem 5 minutowym, ale z braku reakcji brnęła dalej. W końcu nagle wszyscy zaczęli odpisywać, więc wysłałam do każdego screeny tego kafelka z rekrutacją itd. W końcu dział IT się zlitował i dodał mi mój rok. No to już nie ma dużo czasu, więc trzeba było się sprężać. No to wypełniam, wpisuję, a nawet zrobiłam se zdjęcie do ID ( "wyglądasz jak ziemniak" - to ta żmija, co ją wyhodowałam samodzielnie). Wsio ok. Potwierdzenie. Poszło!</div><div style="text-align: left;">To oczywiście nie koniec, ale teraz jestem jakby w toku odbierania miliona maili z oprowadzaniem po kampusie, bibliotece, uniwerku, poznawania działów kontaktów i innych, więc już nuda. </div><div style="text-align: left;">W międzyczasie pracuję, piekę, a żeby było mało to zabieram się za ubera, będę robić dostawy żarcia wygłodniałemu ludowi. </div><div style="text-align: left;">No to tyle, idę spać, bo jutro do pracy. I pieczenie. I wogle.</div><div style="text-align: left;"><br /></div>Natthimlenhttp://www.blogger.com/profile/14072537944364842931noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-6506081618940037528.post-22190092989226243752021-08-10T13:34:00.004+02:002021-08-10T13:38:57.985+02:00[471]. Biorę, bo mogę.Emocje minimalnie opadły. Przestałam się mazgaić i reagować atakiem serca na myśl o nauce w języku Szekspira. Mogę zatem trochę więcej opowiedzieć, jak to się stało i co mnie popycha, żeby robić takie niestworzone rzeczy.<div>Może pisałam, a może nie, nie chce mi się grzebać w postach z grudnia, ale spotkałam człowieka, starszego ode mnie o 6 lat, który był zakomunikował mi, że poszedł na studia i jest na tak zwanym roku zerowym. Bo mimo pobytu w UK od 20 lat, język musi podszkolić do bardziej formalnego, ma stareńką maturę, a fizyka i matma też wymagają odpajęczynienia w zakamarkach umysłu. Myśl ta mnie zajęła bardzo i już nie mogłam myśleć o niczym innym, tylko o tym jak to zrobić, żeby też się znowu uczyć.</div><div>Napomknął o kredycie studenckim na czesne, o kredycie na utrzymanie i na tym się skończyło, bo ja wróciłam do mojej firmy i tyle. Ale jak wiadomo, ziarno co padnie na żyzną glebę, kiełkować zaczyna.</div><div>I wyrósł mi taki najpierw mały chwast, potem rozrósł się do krzaka, żeby w ostateczności stać się sensownym drzewem. (Ale napisałam, no niech będzie. Ten chwast, tak dla zobrazowania to w takiej porządnęj głębokiej dżungli amazońskiej rósł. Że niby moje myśli i ich toki to nie takie znów proste są).</div><div>No i ja tak sobie tkwiłam w tym gąszczu. Najpierw postanowiłam, że język. I że wystartuję za rok, czyli w 22. Ale wiadomo jak jest. Aaaaaa, mam czaaaas... W między tak zwanym czasie zaczęłam mocno odwodzić Kudłatą od chęci podjęcia studiów w dawnej ojczyźnie. Choćby z tego względu, że koszty zbyt wysokie, brexit i inne kłody. Nie wspominając o rozłące z Zięciuniem. Wspomniałam o moim planie też. Gdzieś w okolicy maja, Kudłata zakomunikowała, że idzie na studia tutaj. To ja przypomniałam, że ja też, ale że ja za rok, na co dostałam w łeb rozkazem, że nie, mam iść teraz i koniec. Posłusznie złożyłam aplikację i potem już poszło. Zostałam przyjęta wstępnie, po czym interview miało określić, czy będą ze mnie ludzie i rozstrzygnąć o ostatecznym przyjęciu. Tuż po interview złożyłam aplikację o kredyt studencki na czesne, bo mnie straszyli wszyscy, i na stronie widnieje informacja, że rozpatrywanie aplikacji trwa 6-8 tygodni. Dostałam ten kredyt w 24 godziny. Oczywiście, gdyby mnie nie przyjęli, zostałby anulowany, ale tak naprawdę od niego uzależniałam pójście na studia. Bo jednak na czesne z własnej kieszeni, to mnie nie stać. </div><div>Interview skończyło się słowami: "do zobaczenia na kampusie", więc nadzieję miałam. </div><div>Kiedy przyszedł mail z informacją, że moje konto aplikacyjne zostanie usunięte, bo mam miejsce na uniwersytecie, popłakałam się. Przez cały dzień czułam ogromną euforię, radochę i siłę. To nie minęło, ale nabrało raczej kształtu. Teraz skupiam się na angielskim, bo nie będzie przeproś. </div><div>No i najważniejsze w tej chwili. Odchodzę z mojej pracy. W środę będę dzwonić w sprawie nowej/starej, bo idę, a raczej chcę iść do tej, w której wszystko się zaczęło. Z tego względu, że tam będę mogła, o ile nic się nie zmieniło, pracować w trakcie studiów, czyli wyrabiać moje part-time.</div><div>A co mnie popycha? To, że nie będę młodsza. To, że jak nie spróbuję, to się nie przekonam. To, że inni mogą, a ja nie? To, że może zasłużyłam na trochę normalności. To, że nie chcę kiedyś powiedzieć, że przegrałam własne życie. To, że mimo starty najlepszych lat mam jeszcze szansę. To, że jak sobie sama nie wezmę, to nikt mi nic nie da. I dlaczego ciągle mam żyć na skraju i myśleć, że nic nie jest warte to moje życie, a ja już jestem stara? Stara to jest dupa! Bo zębów nie ma!</div><div>No i to by było na tyle w tym momencie. Ale jestem pewna, że będę zanudzać tym tematem jeszcze długo :)</div><div><br /></div><div><br /></div>Natthimlenhttp://www.blogger.com/profile/14072537944364842931noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-6506081618940037528.post-26441314927741794802021-08-04T14:31:00.002+02:002021-08-04T14:31:19.896+02:00[470]. Tadaaaammmmm!!!!<div style="text-align: left;">[Werble]</div><div style="text-align: left;">[Wchodzę cała na czarno] </div><div style="text-align: left;">[oklaski]</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;">Dostałam się na studia.</div><div style="text-align: left;">Dostałam kredyt na czesne w ciągu jednego dnia, mimo że trwa to zwykle 6-8 tygodni.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;">I już nie wiem, czy jestem bardziej szczęśliwa, czy bardziej przerażona, bo teraz to ja muszę i angielski i matmę i fizykę. </div><div style="text-align: left;">I nie wiem, czy będę dobrym inżynierem.</div><div style="text-align: left;">I nie wiem, nie wiem nic.</div><div style="text-align: left;">Ale cieszę się bardzo. Popłakałam się, jak dostałam maila.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;">Teraz muszę zmienić pracę. Obczaić drogę na uniwerek. </div><div style="text-align: left;">I w ogóle się ogarnąć.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;">Żeby całość nakreślić, to powiem jeszcze, że na studia dostała się też Kudłata. W zupełnie innym mieście, zupełnie inny kierunek i będzie mieszkać w akademiku.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;">Jak skończę licencjat, to na studia pójdzie Młody. </div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;">Circle of life.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;">Wszystko znalazło swoje miejsce.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><br /></div>Natthimlenhttp://www.blogger.com/profile/14072537944364842931noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-6506081618940037528.post-62759767881582782632021-07-25T19:02:00.001+02:002021-07-25T19:02:11.257+02:00[469]. Flaki z olejem<div style="text-align: left;">Na razie jeszcze nic nie zakomunikuję.</div><div style="text-align: left;">Kto ciekawy - musi poczekać.</div><div style="text-align: left;">Upały odeszły sobie stąd, co mnie niezmiernie cieszy, bo już się żyć nie dało z 33 stopniami w cieniu. Teraz za oknem pochmurno, ale ciepło, w domu dalej 26. W sumie nie ma na co narzekać w tej chwili, bo nie napiernicza gołym słońcem i nie muszę się kryć.</div><div style="text-align: left;">Samochód mój przyciąga mewy. Serio. Jest osrany po dach. No dobra, najpierw stał pod drzewem, bo miejsca zajęte. Ale teraz stawiałam go już na parkingu. No ok, drzewo jeszcze swymi mackami obejmowało to miejsce, ale bez przesady, na witkach nic nie usiądzie, tym bardziej mewiszcze. No i jednak uj. Szyba osrana koncertowo.</div><div style="text-align: left;">No to w końcu przestawiłam się dalej, patrzyłam tylko czy gałęzie sięgają. Się okaże.</div><div style="text-align: left;">A skąd mewy? Czy inne albatrosy? Nie mam bladego pojęcia, ale teraz jak idę i słyszę ten wrzask, to patrzę, czy nie nadlatują. A mieszkam przecież w Midlands!!! Sam środek mapy prawie! </div><div style="text-align: left;">Wolne mam. Do 25.08. Niby urlop, a trochę jakby nie. I furlough i urlop i bezpłatne w jednym, ale w sumie dobrze jest. Tylko się mocno zastanawiam co dalej. Rozstrzygnie się to ostatecznie niebawem, może w połowie tygodnia, ale prędzej we wrześniu. Ostatecznie.</div><div style="text-align: left;">Na razie jestem przeszczęśliwa i cieszę się chwilą. </div><div style="text-align: left;">A co do wolnego, to wczoraj wykupiłam sobie członkostwo w National Trust i będę zwiedzać za darmo. Za tydzień jedziemy gdzieś, jeszcze nie zdecydowałam gdzie. W tym przyjeżdża córa i będziemy się znów bić. Znaczy grać w gry.</div><div style="text-align: left;">Pieczenie trwa, właśnie wyjęłam kajzerki z piekarnika. Dla nas. Ludzie to raczej ciasta i chleby.</div><div style="text-align: left;">No i cieszę się bardzo, bo lubię piec. Wczoraj zmierzyłam się z galaretką :) Cudowność. </div><div style="text-align: left;">A najbardziej z tego wszystkiego cieszy mnie, kiedy czytam peany o smaku moich wytworów. Serce rośnie!</div><div style="text-align: left;">Na jutro ledwie pavlova. Beza przestała na mnie robić jakiekolwiek wrażenie.</div><div style="text-align: left;">Następne będą makaroniki. </div><div style="text-align: left;"><br /></div>Natthimlenhttp://www.blogger.com/profile/14072537944364842931noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6506081618940037528.post-58303872113592841102021-07-02T21:45:00.000+02:002021-07-02T21:45:15.148+02:00[468]. Aktualizacja systemu<div style="text-align: left;">Dzisiaj przyjęłam bateryjkę do chipa, którego mi wstrzyknęli w kwietniu. Mam nadzieję, że już będę robić zdjęcia mrugając i płacić ręką. Nie dawali jednak lizaków tym razem, więc jutro kupię sobie sama. </div><div style="text-align: left;">Pojechałam na to szczepionko samodzielnie swoją bryką wypasioną. Dumnam i bladam z tego powodu, oraz z całej wycieczki dzisiejszej, bo potem podążyłam do mechanika umówić serwisowy przeglądzik, potem chciałam wrócić do domu, ale jakoś mi się omskło i już nie chciałam robić wiochy i zmieniać pasa przed rondem, bo już była ciągła i se pojechałam do domu na około. A co, kto mi zabroni?</div><div style="text-align: left;">Ogólnie wrażenia i przemyślenia mam takie.</div><div style="text-align: left;">Bałam się tej lewej strony zupełnie niepotrzebnie. Pisałam kiedyś, że nie umiem skręcać w prawo na nartach. Znaczy mam z tym problem. Samochodem to inaczej, ale jednak. I nie mam problemu z rondami, o ile ustawię się na właściwym pasie, jakoś to mi tak naturalnie wchodzi. Nie boję się też już lewego krawężnika :)</div><div style="text-align: left;">Dodatkowo przestałam się kłócić z nawigacją! Jak mówi skręć to skręcam! Złagodniałam na starość, czy co? Bo z nawigacją jeździ się tu rewelacyjnie. Serio. </div><div style="text-align: left;">Także, o ile mi pozwoli lista niepożądanych, można spodziewać się małej wycieczki, albo całkiem dużej. Zobaczymy. </div><div style="text-align: left;">No i muszę jutro rozmontować radio i podłączyć sobie kabelek, żeby mieć swoją, prawilną muzę. </div><div style="text-align: left;">Także no.</div><div style="text-align: left;">Poza tym co jeszcze. W pracy jak w pracy. Tak szczerze, to chyba rozejrzę się za nową, chociaż ta nie jest zła. Raz, że jeśli dostanę się na studia to będę musiała zmienić pracę, a dwa, zaczyna mnie męczyć ignorancja, indolencja i olewactwo. A jak coś męczy, to trzeba to naprawić, zmienić, wygonić. No i tak też zapewne zrobię niebawem.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"> </div>Natthimlenhttp://www.blogger.com/profile/14072537944364842931noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6506081618940037528.post-29218879467802471592021-06-28T00:32:00.001+02:002021-06-28T00:32:39.184+02:00[467]. Odwagi, Mała!<div style="text-align: left;">Tak sobie mówiłam w myślach.</div><div style="text-align: left;">Ale po kolei.</div><div style="text-align: left;">Pojechałam do konsulatu, bo przecież paszport. Tak, ciągle nie mam zgody. Ale status mus wyrobić, więc jak zwykle na ostatnią chwilę. Bo przecież termin mija 30.06. Ja nie dam rady?</div><div style="text-align: left;">Wizytę w konsulacie załatwiła mi szybko pani wice-konsul z Lądka, po krótkiej mailowej korespondencji.</div><div style="text-align: left;">Na szybko. Zrobiłam co trzeba, dostałam pismo, że nie mogę wyrobić dokumentu i wróciłam do domu.</div><div style="text-align: left;">Mój tłumacz ekspresowo przetłumaczył pismo i w sobotę już miałam je u siebie z pieczęciami jak należy.</div><div style="text-align: left;">Jutro wysyłam papiery. </div><div style="text-align: left;">Ja nie dałam rady? No proszę..</div><div style="text-align: left;">Wróciłam z Birmingham i z nerw położyłam się spać, bo Młody dał mi do wiwatu, uzewnętrzniając wszystkie geny, które niestety odziedziczył. Nie moje. Moment sobie znalazł.</div><div style="text-align: left;">Wstałam i napisałam do kumpla, że jadziem. Bo on miał mnie tam zawieźć, po czym ja miałam za nim się kulać do domu. No i pojechalim. </div><div style="text-align: left;">Odebrałam samochód, wykupiłam na kolanie w samochodzie ubezpieczenie i wróciłam do domu. Za kumplem. Jadę se obwodnicą i tak sama do siebie (przepraszam za słowa): Chuj, i tak nie wiem gdzie jestem. Ale dojechałam. Przytarłam co prawda cacko o krawężnik z lewej strony, ale kij tam. </div><div style="text-align: left;">Samochód pięknie jedzie, w dobrym stanie, co prawda ptaki mi go naznaczyły, ale musi chwilę na myjnię poczekać. Nie jestem gotowa psychicznie na to. Wystarczy, że dzisiaj zatankowałam i wybrałam się w podróż po okolicy.</div><div style="text-align: left;">Jak tu jest pięknie! Tuż za granicą miasta! Tylko wiedziałam, że fiesta by stykła, bo trafiliśmy na dróżkę, na zasadzie kij, jedziemy prosto, gdzie mijać się z czymś jeszcze to bym się nie odważyła. Tak szczerze to modliłam się, żeby nic nie jechało z naprzeciwka. I przejeżdżam pod mostem a tam BMW... Pan wycofał ładnie, bo jeszcze nie wjechał do tunelu, ale powiem Wam, że ciepło mi się zrobiło, chociaż nie jechałam szybko. A potem przypomniałam sobie, że tu nie Polska. No i wróciłam do domu. Nawigacja wchrzaniła mnie na te obwodnice, których chciałam uniknąć i myślałam, że mnie poprowadzi tak jak w drugą stronę, ale radość była wielka, jak w końcu mogłam krzyknąć: wiem gdzie jestem! Bez chuja, bo Młody siedział obok.</div><div style="text-align: left;">Auto dostało nowe dywaniki, zapach, holder do telefonu, wtyk do ładowania do zapalniczki, jutro przyjdzie kabelek do aux i chyba będę musiała...wymontować radio, żeby dostać się do złącza. </div><div style="text-align: left;">No więc następna podróż do odkurzacza, bo pod dziurawym dywanikiem była piaskownica i liście, i na myjnię.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;">A dzisiaj zrobiłam drugi obiad z boksa. Prosty, ale jaki pyszny! W szoku był nwet ten malkontent, Młody, i powiedział, że te boksy to coś super jest. </div><div style="text-align: left;">Jutro będzie linguini pieczoną papryką i bakłażanem. </div><div style="text-align: left;">Jestem zachwycona.</div><div style="text-align: left;">A kuchenka śmiga jak nie wiem. Już się uwielbiamy. To znaczy ja ją, a czy ona mnie, to nie wiem. </div><div style="text-align: left;"><br /></div>Natthimlenhttp://www.blogger.com/profile/14072537944364842931noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-6506081618940037528.post-68090995481695252392021-06-24T15:40:00.002+02:002021-06-24T15:40:11.675+02:00[466]. A żeby...<div style="text-align: left;"> ..nie było nudno, to opowiem Wam co u mnie.</div><div style="text-align: left;">Samochodu nie ma. Jeszcze. I będzie nie ten. Może już jutro. Jak zdążę wrócić z konsulatu. Zobaczymy.</div><div style="text-align: left;">Ale to akurat mój najmniejszy problem. Chociaż w sumie nie wiem, bo jak go znalazłam poprzez Kudłatą, to, no trochę, się zdziwiłam. Bo najpierw mi pokazała szybko na telefonie, potem dokonałam zaklepania, a potem wyszukałam se po tym co gdzieś mi mignęło i wyszło mi, że fiesta. Co, dodam, potwierdziła Młoda! No to akurat na zakupy, wszędzie się zmieści... Taaa. Pojechałam na miejsce obejrzeć na żywo i się rozglądam za tą fiestą, co mi Młoda przytaknęła. No i znalazłam. Focusa. C-max. Czyli duże toto. Ale spoko. Lubię duże auta.</div><div style="text-align: left;">Ale to to tylko przygrywka.</div><div style="text-align: left;">Bo w zeszłą sobotę stała się tragedia. </div><div style="text-align: left;">Wróciłam ze sklepu, nastawione chleby wyrosły pięknie, nic, tylko wstawić do piekarnika.</div><div style="text-align: left;">No to ciach, włączyłam i wychodzę z kuchni. Ale tak siódmym zmysłem i kątem oka zauważam coś dziwnego, odwracam głowę i myśl mnie przebiegła po zwojach: "o! mam światełko w piekarniku!"</div><div style="text-align: left;">Pół kroku dalej przyszła riposta "krówa! ja NIE MAM ŚWIATEŁKA W PIEKARNIKU!!!!!".</div><div style="text-align: left;">W te pędy ratować co się da*, ale się nie dało. W sensie spaliła się żywym ogniem grzałka, coś tam odpadło, no i chooj. Chleb do wywalenia. A ja przez cały tydzień nie mam na czym se zrobić jedzenia, bo dopiero w sobotę będzie nowa. Ehhh...</div><div style="text-align: left;">A żeby było śmieszno bardziej, to dałam się namówić na box z produktami na obiady. Taka akcja, wybierasz konkretne przepisy, a oni przysyłają wszystko, co do zrobienia owych potrzebne. Warzywa, mięso, przyprawy, makarony itd. I tak, moja paczka już przyszła wczoraj. Musi poczekać do soboty. Kosztowo, jakby kto pytał, to pięć obiadów dla dwóch osób to niewielki koszt, bo tylko 4,5 funta z wysyłką za jeden obiad. Odpada mi targanie miliona rzeczy ze sklepów. A już zupełnie nie muszę się martwić, że o czymś zapomniałam.</div><div style="text-align: left;">No to idę. </div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;">*Tak szczerze, to marzyłam o tym, żeby się zepsuła. Bo to była jedna wielka porażka. Krzywa i nie grzała jak trzeba. Czekam na nową, będę testować i piec, piec, piec...</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><br /></div>Natthimlenhttp://www.blogger.com/profile/14072537944364842931noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6506081618940037528.post-86230262828770206262021-05-31T00:16:00.001+02:002021-05-31T00:16:29.386+02:00[465]. Tęsknię<div style="text-align: left;">Wieści chcecie?</div><div style="text-align: left;">No to tak.</div><div style="text-align: left;">Na studia mnie wstępnie przyjęli, teraz czeka mnie w sierpniu interview, które zdecyduje ostatecznie.</div><div style="text-align: left;">Dlatego siedzę i napierniczam zadania, sprawdzam, uczę się i odkrywam nowe.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;">Już prawie mam samochód. Muszę tylko dopiąć ostatnie guziczki. Czyli wykonać dwa telefony i być może pojechać odebrać żółtą panterę, żabę, kaczkę, albo pszczółkę. Jak kto woli. I nie, to nie jest multipla.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;">Jak będę mieć samochód, liczę, że już we wtorek, to przeprowadzę się do niego i będę wędrować. Bo muszę Wam powiedzieć, że mieszkam chyba w najbrzydszym mieście w UK. Serio. Wystarczy wyjechać na obrzeża, nie wspominając okolicznych wiosek i miasteczek i tam jest to, co widzimy myśląc UK. Normalnie zamieszkam w samochodzie i będę jeździć.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;">No bo najpierw park. Laso - park. Zadbany, ale bez przesady. Nie robiłam zdjęć, bo jakoś tak. Ale mnóstwo szałasów po drodze, cieknący strumyczek z bijącego gdzieś źródła (znajdziemy następnym razem), ogromne pola jagodowe, co prawda na stromych zboczach, ale co to dla mnie. Dodatkowo dowiedziałam się od rdzennego mieszkańca tego kraju, i jest to dla mnie wiążące, że można zbierać i jagody i grzyby, ale nie komercyjnie. I nie w parkach narodowych. Także no. Zachwyciłam się tym miejscem.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEkxtVkrMVTnvR_vtrqMLw2zV-Gcpx7W679WpGRVAHDpbZxc_UfAVlisXBakWnpRBZy-rgKhTIOwoKSacoPAADsZFLAK0eXSOLQoxS4fLY_PTH4AQm4ZBcTmSjprDOoDdnPTTzI95VfYI/s640/1622411780489.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="324" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEkxtVkrMVTnvR_vtrqMLw2zV-Gcpx7W679WpGRVAHDpbZxc_UfAVlisXBakWnpRBZy-rgKhTIOwoKSacoPAADsZFLAK0eXSOLQoxS4fLY_PTH4AQm4ZBcTmSjprDOoDdnPTTzI95VfYI/s320/1622411780489.jpg" /></a></div><br /><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: center;">Potem zostałam prawie panią na zamku, ale było zajęte.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKd0ds7echmUBan54SVtk03AUEfg7zM3rtNrRDCuWXDr9J5ru05SZXx3ANmiDJsMkAyoy8YssIPxlxkBDaJHAU6hkb_YMuOn7Do1NxqpNRx0yqBc-gmHxeV1_qt8NtDHkR97xYgsB0BbE/s640/1622411201501.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="360" data-original-width="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKd0ds7echmUBan54SVtk03AUEfg7zM3rtNrRDCuWXDr9J5ru05SZXx3ANmiDJsMkAyoy8YssIPxlxkBDaJHAU6hkb_YMuOn7Do1NxqpNRx0yqBc-gmHxeV1_qt8NtDHkR97xYgsB0BbE/s320/1622411201501.jpg" width="320" /></a></div><div><br /></div>No to w tył zwrot i tu usłyszałam, że Tolkien zainspirował się tą górą i umieścił w niej Smauga. Może kiedyś poszukam informacji o tym. Zresztą wybiorę się w Tolkienowskie strony.<div><br /></div><div style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkXWmvxxvy-JrknPoqdnzTheFfQ5boZaLB-ynQFknUTnC5EX7X5DfLPCkatS3SlYcwqUdrOLadzxuGfx2XvYxAvpQmSaLpK0S4OMWe3HGk0R-LZokH7U3UWT0CAPtil24bCOWnVDbCmwo/s640/1622411201521.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="360" data-original-width="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkXWmvxxvy-JrknPoqdnzTheFfQ5boZaLB-ynQFknUTnC5EX7X5DfLPCkatS3SlYcwqUdrOLadzxuGfx2XvYxAvpQmSaLpK0S4OMWe3HGk0R-LZokH7U3UWT0CAPtil24bCOWnVDbCmwo/s320/1622411201521.jpg" width="320" /></a><br /></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">A tu widok zza zamku. W dolinie kawałek Birmingham. A w krzakach pełno dzikich królików. </div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1PM4we_RQUbxZLWBrpwmkATCYQhsfBhaUZvY4NNTSPw2deCGDUGSeLPijfPtZxyJB6GtmPSTEUQSjInDHkREOOcY9FsbD5VLQSIDbCeH-h9hZo1r7JZZYvu3D0-75hshRpIuz9jPoe_8/s900/1622411201491.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="506" data-original-width="900" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1PM4we_RQUbxZLWBrpwmkATCYQhsfBhaUZvY4NNTSPw2deCGDUGSeLPijfPtZxyJB6GtmPSTEUQSjInDHkREOOcY9FsbD5VLQSIDbCeH-h9hZo1r7JZZYvu3D0-75hshRpIuz9jPoe_8/s320/1622411201491.jpg" width="320" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div></div>Tak. Bardzo tęsknię za wycieczkami. Za oglądaniem nowych miejsc. Za poznawaniem świata.<div>Tylko następnym razem muszę pamiętać o wodzie. Bo inaczej uschniemy.<br /><div><br /><div style="text-align: left;"><br /></div></div></div>Natthimlenhttp://www.blogger.com/profile/14072537944364842931noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6506081618940037528.post-25152466206173285232021-04-30T20:50:00.000+02:002021-04-30T20:50:14.883+02:00[464]. 69%<div style="text-align: left;">Znaczy coś tam kumam i nie jest źle, ale niewystarczająco.</div><div style="text-align: left;">Potrzebuję B2. Minimum.</div><div style="text-align: left;">Do września.</div><div style="text-align: left;">Bo idę na studia.</div><div style="text-align: left;">To ja się zabieram za angielski, a Wy się bawcie dobrze.</div><div style="text-align: left;">🙈</div>Natthimlenhttp://www.blogger.com/profile/14072537944364842931noreply@blogger.com5