środa, 30 września 2020

[448]. Kartonada

No to już po przeprowadzce.
Żyję na kartonach. 
Pewnie jeszcze chwilę to potrwa, bo oczywiście musiało się coś namotać.
Namotało się to, że zablokowała mi się w ostateczności karta bankomatowa, a bez tego, jak bez ręki.
A zablokowała się, z moją i bankową pomocą, bo stałam się obiektem, a raczej moje konto, ataku złodziei. I znalazłam płatność w nadchodzących na jednego pensa.
Ale najpierw był telefon z banku, którego nie odebrałam, gdyż byłam w pracy. 
Zdziwiło mnie ta płatność, zaczęłam najpierw grzebać w głowie, czy aby ja nie mam jednak tego samochodu, co nim nie parkuję pod oknem, albo może czy jednak nie byłam w Lądku, żeby tam zaparkować, ale nie. Wyszło mi, że nie mam aż takiej sklerozy, i do tygodnia wstecz pamiętam.
No to co, Natt robi zamieszanie!
Napisałam, bo ciągle łatwiej mi pisać, do supportu banku. Że to nie moje, nie ja, nie wiem, nie znam się. I nie zapłacę! Na co support mi odpisał, że nie może zablokować, ale jak coś, to oni mi oddadzą.
Wiedziona instynktem, przerzuciłam całą moją kasę na konto oszczędnościowe, bo stamtąd nie ma bata, żeby mi ktoś coś.
Ale na supporcie banku się nie skończyło. Napisałam do tej firmy z Lądka.
Okazało się, że oni nie mają na mnie żadnej płatności, a miły pan, tak mniemam z imienia, napisał mi, że taka płatność to płatność kontrolna, jak się zakłada konto, potem zwracana. No ale nie ma, więc mam zablokować kartę, bo to może być kradzież, No to zablokowałam.
W międzyczasie telefon z banku i sms tym razem, że pilne i że mam się odezwać, to zadzwoniłam. I podałam numer karty ze zdenerwowania. Po czym połączenie przerwane zostało. Ale od razu zablokowałam kartę z aplikacji. Potem się okazało, że dział defraudacji jak najbardziej może prosić o numer karty, więc mi ulżyło. Ale kartę zablokowali już oni i gdyby nie kumpela, zostałabym z koszem zakupów przy kasie, z głupią miną. 
Okazało się, po rozmowie z bankiem, że mam tam próby płacenia kartą za rzeczy, o których nie mam pojęcia.
No akurat mnie musiało trafić, kiedy wybierałam pralko-suszarkę i lodówkę!
A inaczej jak kartą za nie nie zapłacę...
I tak jedziemy na chlebku, z masełkiem, sałacie, pomidorach i serku..
A nie, dzisiaj już został serek i masełko.
Dobrze, że zaczęłam znów piec, to przynajmniej pożywny chleb jest.
A o całej reszcie napiszę później.

sobota, 5 września 2020

[447]. Krzaki

Pamiętacie jak pisałam, że ludzie wyłażą z krzaków. 
No to ten.
Ja też będę. Z i w.
Bo właśnie się stało i się przeprowadzamy.
A to było tak.
Ponieważ tutaj to z dziećmi nie można, a ja nie lubię robić, że można, kiedy nie można, to postanowiłam, że się wyniesiemy. Żeby na legalu, bez stresu, ze spokojną głową.
I tak se oglądałam ogłoszenia, szukałam. Nawet znalazłam coś fajnego, ale zniknęło wzięło. 
I tak sobie siedzę w środę na przerwie i cyk. Ogłoszenie. Szybkie rzuceniem okiem w telefon, nawet spoko. Napisałam słów parę i umówiliśmy się na telefon rano.
Rano, po słabo przespanej nocy, bo Kudłata wzięła i przyjechała i mnie wkurzyła, bo ledwie usnęłam to się wtarabanili do chaty, jak do siebie i gotuj pierogi, to jeszcze rano telefon od młodego taty, co mu się córka urodziła wieczorem (ta, dla której do IKEA była wyprawa) i opowiadał. No więc na to wszystko przypomniało mi się, że miałam rano dzwonić. 
Zadzwoniłam.
Była 9.23. Wiem, bo sprawdziłam.
Usłyszałam, że ok, ale na 10 ma kogoś. Do oglądania.
To ja, że będę za 15 minut.
Rekordu w ubieraniu, myciu i dobiegnięciu nie było, bo ten ustanowiłam kiedyś w drodze do pracy, kiedy to zaspałam i obudziłam się 5 minut przed autobusem i zdążyłam. Ale i tak poszło mi szybko.
Poleciałam, bo to gdzieś tu blisko, więc nogami.
Znalazłam w gąszczu uliczek (to osobny temat zupełnie) numer pożądany i patrzę, parkuje gościu. Pomyślałam, że to pewnie ten z 10-tej, więc biegiem do bloku, wpadłam na schody, w drzwiach właściciel i mówi: -a, to pani. To oni poczekają. 
I tak stałam się posiadaczką mieszkania, bo obejrzałam i powiedziałam: biorę!
Co prawda czeka mnie malowanie, wymiana wykładzin na panele i ogólnie czyszczenie całości, ale mogę za to ściągnąć koty do siebie i mam trzy pokoje na polskie standardy, a na tutejsze two bedroom. I to praktycznie w cenie tego, co mam teraz.
I potwierdza się w moim przypadku, że zwykle to impuls i jest.
Dzięki temu będę mieć do pracy 3 minuty. 2 minuty do przystanku. Za oknem stawik, który jest pozostałością starożytnej, rzymiańskiej fosy, z ptaszyskami i zielenią. I mimo tego, że klatka schodowa jest okropna, to powiem Wam, już się nie mogę doczekać, a to jeszcze 2 tygodnie.

In touch.