niedziela, 25 lipca 2021

[469]. Flaki z olejem

Na razie jeszcze nic nie zakomunikuję.
Kto ciekawy - musi poczekać.
Upały odeszły sobie stąd, co mnie niezmiernie cieszy, bo już się żyć nie dało z 33 stopniami w cieniu. Teraz za oknem pochmurno, ale ciepło, w domu dalej 26. W sumie nie ma na co narzekać w tej chwili, bo nie napiernicza gołym słońcem i nie muszę się kryć.
Samochód mój przyciąga mewy. Serio. Jest osrany po dach. No dobra, najpierw stał pod drzewem, bo miejsca zajęte. Ale teraz stawiałam go już na parkingu. No ok, drzewo jeszcze swymi mackami obejmowało to miejsce, ale bez przesady, na witkach nic nie usiądzie, tym bardziej mewiszcze. No i jednak uj. Szyba osrana koncertowo.
No to w końcu przestawiłam się dalej, patrzyłam tylko czy gałęzie sięgają. Się okaże.
A skąd mewy? Czy inne albatrosy? Nie mam bladego pojęcia, ale teraz jak idę i słyszę ten wrzask, to patrzę, czy nie nadlatują. A mieszkam przecież w Midlands!!! Sam środek mapy prawie! 
Wolne mam. Do 25.08. Niby urlop, a trochę jakby nie. I furlough i urlop i bezpłatne w jednym, ale w sumie dobrze jest. Tylko się mocno zastanawiam co dalej. Rozstrzygnie się to ostatecznie niebawem, może w połowie tygodnia, ale prędzej we wrześniu. Ostatecznie.
Na razie jestem przeszczęśliwa i cieszę się chwilą. 
A co do wolnego, to wczoraj wykupiłam sobie członkostwo w National Trust i będę zwiedzać za darmo. Za tydzień jedziemy gdzieś, jeszcze nie zdecydowałam gdzie. W tym przyjeżdża córa i będziemy się znów bić. Znaczy grać w gry.
Pieczenie trwa, właśnie wyjęłam kajzerki z piekarnika. Dla nas. Ludzie to raczej ciasta i chleby.
No i cieszę się bardzo, bo lubię piec. Wczoraj zmierzyłam się z galaretką :) Cudowność. 
A najbardziej z tego wszystkiego cieszy mnie, kiedy czytam peany o smaku moich wytworów. Serce rośnie!
Na jutro ledwie pavlova. Beza przestała na mnie robić jakiekolwiek wrażenie.
Następne będą makaroniki. 

piątek, 2 lipca 2021

[468]. Aktualizacja systemu

Dzisiaj przyjęłam bateryjkę do chipa, którego mi wstrzyknęli w kwietniu. Mam nadzieję, że już będę robić zdjęcia mrugając i płacić ręką. Nie dawali jednak lizaków tym razem, więc jutro kupię sobie sama. 
Pojechałam na to szczepionko samodzielnie swoją bryką wypasioną. Dumnam i bladam z tego powodu, oraz z całej wycieczki dzisiejszej, bo potem podążyłam do mechanika umówić serwisowy przeglądzik, potem chciałam wrócić do domu, ale jakoś mi się omskło i już nie chciałam robić wiochy i zmieniać pasa przed rondem, bo już była ciągła i se pojechałam do domu na około. A co, kto mi zabroni?
Ogólnie wrażenia i przemyślenia mam takie.
Bałam się tej lewej strony zupełnie niepotrzebnie. Pisałam kiedyś, że nie umiem skręcać w prawo na nartach. Znaczy mam z tym problem. Samochodem to inaczej, ale jednak. I nie mam problemu z rondami, o ile ustawię się na właściwym pasie, jakoś to mi tak naturalnie wchodzi. Nie boję się też już lewego krawężnika :)
Dodatkowo przestałam się kłócić z nawigacją! Jak mówi skręć to skręcam! Złagodniałam na starość, czy co? Bo z nawigacją jeździ się tu rewelacyjnie. Serio. 
Także, o ile mi pozwoli lista niepożądanych, można spodziewać się małej wycieczki, albo całkiem dużej. Zobaczymy. 
No i muszę jutro rozmontować radio i podłączyć sobie kabelek, żeby mieć swoją, prawilną muzę. 
Także no.
Poza tym co jeszcze. W pracy jak w pracy. Tak szczerze, to chyba rozejrzę się za nową, chociaż ta nie jest zła. Raz, że jeśli dostanę się na studia to będę musiała zmienić pracę, a dwa, zaczyna mnie męczyć ignorancja, indolencja i olewactwo. A jak coś męczy, to trzeba to naprawić, zmienić, wygonić. No i tak też zapewne zrobię niebawem.