piątek, 17 grudnia 2021

[482]. Tis Season

No to moi Państwo szanowni.
Egzaminy zdane, fizyka nawet na 90%. Jest się z czego cieszyć.
A łatwo nie było, momentami darłam szaty, zawodząc: po chuj mi to było???
Dobra, może nie szaty, ale szlag mnie trafiał trochę, że mogłam tak na spokojnie, bez stresów, żyć sobie w swojej wygodnej bańce i zarabiać pieniądzory.
Ale nie, przecież Komplikacja to moje drugie imię.
Jeśli zaś o finanse chodzi, to tu też zamieszanie straszne wynikło. Przyznane, nieprzyznane, zapłacone, odebrane, bo jednak jestem studentem z EU, a nie stąd, więc jednak. 
Kontakt z finansami ograniczony, ale nie przeszkodziło mi to zjebać instytucji na fb i wypełnić ankiety pod tytułem co sądzisz o naszych usługach. 
Czekam na kolejne rozpatrzenie, żeby nie było tak różowo! Bo przecież no. Ale i tak się cieszę, bo tak czy inaczej, z przebojami, stresem czy bez, nie jestem w tym sama i nie jest źle. 
Teraz, kiedy już zaczerpnęłam byłam powietrza, mam do napisania ostatnią laborkę, co zrobię w weekend. Nie mam jakby wyjścia, bo od poniedziałku, tadam!!! Świąteczne wypieki!
Kierowana zeszłoroczną inbą, zamieszaniem i chaosem, w tym roku mam dwa razy więcej klientów i ciast. Dołożyłam sobie do tego jeszcze niech policzę, 10 kg pierogów, w tym 4 to uszka. No i orzeszki sobie dołożyłam. Wczoraj była próba generalna. I powiem Wam, że dobre toto. 
Niestety, przez studia i nadrabianie, można by rzec tylko 3 tygodni, nie zdążyłam zagłębić się w mojej pracowni, nie ma więc żadnych prac niejadalnych. Ale udało mi się ją odgruzować i spędzam w niej czas. Oswajamy się na nowo.
No.
Więc w poniedziałek muszę kupić 70 kostek masła, 33 opakowania jajek po 12 sztuk każde, 8 kg cukru pudru, 5 kg cukru drobnego, 10 kg jabłek.
Bo 15 wiaderek twarogu, 16 puszek maku i pomniejsze drobiazgi to już mam :)
Jak dobrze, że mam samochód!