czwartek, 23 sierpnia 2012

[26] Ciało i dusza

Dzisiaj popchnę kijem temat, który od dawna mnie gniecie.
W ogóle to skaczę po Waszych blogach i jestem jak dziecko w sklepie z zabawkami. To chcę, tamto! To też, o tym napiszę!
A że nic nie jest dziełem przypadku, tylko tak musi być, przeczytałam u Tygrysa post pod tytułem: "Kult ciała".
Najpierw jaka jest moja postawa.
Chcę być lżejsza i szczuplejsza, więc ćwiczę, zmieniłam kilka rzeczy w swojej diecie (tu nadmienię, że dieta to ogólnie sposób odżywiania, a nie ograniczenia na dwa tygodnie, po których mam wyglądać jak gwiazda) i uczę się systematyczności. Kiedyś, nie tak dawno, zadziałało, więc zadziała i teraz. Cierpliwość przede wszystkim, wiem, że to potrwa. Wygląd? No cóż. Mam garbiątko na nosie, bo dostałam śnieżką ze specjalną przesyłką, od jakiegoś palanta z innej szkoły, i kto wie, czy nie był to wrzód! Prezentem był kamień. Lubię swojego garba i nawet gdybym miała fortunę, nie zmieniłabym go.
Osiwiałam, ale kto by nie osiwiał! Farbuję włosy, bo lubię, na czarno, a jakże, ale od jakiegoś czasu zastanawiam się po co.
Mam celulit, ale kto go nie ma z taką wagą! Tylko, co z tego? Celulitu nie mam na mózgu, ale na innych częściach ciała, więc mi nie przeszkadza w myśleniu.
Ubieram się na sportowo, wygodnie, nie znoszę wbijania się w ciuchy, które mi nie odpowiadają (post Devy o gestach i kompatybilności charakteru z ubiorem), dlatego nie zobaczycie mnie w garsonce i na obcasach. O rajstopach nie wspomnę nawet.
A teraz do rzeczy.
Obserwując swego czasu w komunikacji miejskiej i w mieście ludzi, zastanawiałam się jacy są.
Obserwowałam w szczególności starsze osoby, które hurtowo wsypywały się i wysypywały w okolicach targowisk. I niestety, najczęściej panie były ubrane na szaro/czarno/ciemno, bez żadnego polotu, tak, jakby nie wypadało. Zwykła spódnica, bez fasonu,  bluzka, kurtka, czapka, płaszcz i buty. Szara masa. Do tego bardzo nieżyczliwa twarz. Burczenie. I pretensje do świata o wszystko. To uogólnienie, ale to była przewaga.
I nagle, któregoś dnia, zobaczyłam zjawisko.
Pani około 70-80 lat. W kurtce w kratę, Jasne kolory, odcienie brązów, biel i czerń. Do tego świetny, czerwony kapelusz, czerwone rękawiczki i jasny parasol. Spodnie brązowe, buty zwyczajne, wszystko dobrane do siebie, ale nie żeby jakieś markowe.
I ten szeroki, jasny, promieniujący na pół tramwaju uśmiech.
Pani miała zmarszczki. Była chuda i lekko przygarbiona. Musiałam mocno się przyjrzeć i patrzeć inaczej na nią, żeby to zauważyć.  Ale weszła do tramwaju i świat się zatrzymał. Do dzisiaj widzę, jak pani uśmiecha się do wszystkich, jak siada, przekłada parasol. A deszcz za oknem znika.
Postanowiłam sobie, że nigdy w życiu nie sprzeciwię się swojemu wizerunkowi. Bo kiedy ja będę ze sobą szczęśliwa, to i innym się udzieli.
Często słyszę od koleżanek Kudłatej: ale masz fajną mamę, ale ci zazdroszczę i dostaję od nich pozdrowienia. Kiedyś Kudłata była zbuntowana na to, ale dzisiaj już docenia. I chwali się mną.
Nie będę nigdy dążyła do wizerunku jaki leje się na nas z tv, gazet, artykułów w necie. Nie, bo jestem sobą. Urodziłam się taka, i taka umrę. A to jak mnie zapamiętają zależy tylko od stanu mojego ducha.
W książce o Kopciuszku, Jeremiego Przybory, którą czytam młodemu co jakiś czas, jest zdanie, które jak nic pasuje do tematu: "Były to brzydkie dziewczyny. Mogłyby być ładne, gdyby nie złe serca i paskudne charaktery. Zło wypełzło z ich serc na buzie. Nadało nosom kształt kartofli, zmniejszyło oczy i uczyniło ich spojrzenie złośliwym, a usta wykrzywiło w grymas nienawiści."
Oby nigdy nie dane mi było stać się Paskudą. Z serca i duszy.

Na dziś:
Lenny Kravitz - I belong to you


30 komentarzy:

  1. Piękny post!Piękny i mądry!

    OdpowiedzUsuń
  2. Trafnie napisałaś - trzeba być sobą i wyglądać tak, żeby dobrze czuć się we własnej skórze, a rodzaj ubioru to kwestia gustu. Ja ubieram się zależnie od okazji - do pracy stonowana klasyka, za miastem sportowo, na wieczór elegancko i seksownie, ale nie wyzywająco. Lubię spódnice i buty na obcasie, bo w tym czuję się bardziej kobieco niż w spodniach, no i mam atut w postaci zgrabnych nóg. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie przeraża słowo elegancko. Kojarzy mi się z uniformem, którego nijak polubić nie potrafię i nawet nie chcę. Oraz z markami mi się kojarzy. A ja do marek mam awersję i namiętnie obcinam metki. Wolę w zamian schludnie i czysto. Bo przecież nie szata zdobi człowieka :)

      Usuń
    2. Mnie elegancja nie kojarzy się z uniformem, raczej z dobrym gustem i smakiem w dobieraniu stroju. To przede wszystkim prostota i umiar w dobieraniu ozdób i dodatków. Szata jednak trochę zdobi, bo lepiej się czuję, gdy jestem ładnie ubrana niż jak szara myszka.

      Usuń
    3. Ależ nikt nie mówi o szarych myszkach :) Ja po prostu uważam, że mój strój nie jest elegancki. Jest po prostu wygodny, czysty i czuję się w nim dobrze. Ozdoby i dodatki mają pasować oczywiście do całości. I tyle.

      Usuń
  3. A nie obawiasz się, że ktoś posądzi Cię o brak własnych pomysłów i kradzież cudzych, gdy tak latasz po tym sklepie z zabawkami...? Tak tylko pytam, niezobowiązująco...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się. Oczywiście, że tak. Mam nadzieję, że nikt nie poczuje się urażony, a i ja staram się raczej przedstawić temat z mojej strony, nie kopiując cudzych tekstów. Poza tym, wydaje mi się, ze napisałam trochę o czymś innym niż Tygrys. Może mi się tylko wydaje. Jeśli tak, proszę o naprostowanie.

      Usuń
    2. Pytałam - jak zaznaczyłam - li i jedynie niezobowiązująco, w związku z samym począteczkiem postu. Jeżeli ktokolwiek kiedykolwiek będzie miał jakiekolwiek pretensje, to przecież je wyartykułuje.

      Usuń
    3. Dlatego też do rzeczonych postów są linki :)

      Usuń
    4. A kto tę "modę" na linki wprowadził? No kto? :):):)

      Usuń
    5. Widzę, że powoli zaczynają nam się pojawiać blogerskie mody i dyktatorzy mody! :)

      Usuń
    6. W poprzednim moim blogu zawsze linkowałam. Tutaj raz nie pomyślałam, bo przecież Kariokę wszyscy znają :):) i dostałam reprymendę:) Słuszną, a jakże.

      Usuń
    7. Jaką reprymendę? ;) Grzeczna byłam... ;)

      Usuń
    8. :D Oj tam oj tam. Słusznie zauważyłaś i już :)

      Usuń
    9. Ejże... to Ty miałaś poprzedni blog? I Kariokę WSZYSCY znają? To dlaczego ja nic o tym nie wiem?!

      Usuń
    10. Miałam. Zginął w czeluściach onetu. A co, Karioki nie znają Ci, co tu zaglądają? Nie znasz jej? :D

      Usuń
    11. A ci, co tu zaglądają, to są wszyscy? :))

      Usuń
    12. Uogólniam, no. Się nie czepiaj. :D

      Usuń
    13. A mnie się Karioka nie przedstawiała, o! :)

      Usuń
    14. Raczej co ja na to! :)

      Usuń
  4. Kawałek Lenny'ego nie trafiony w mój dzisiejszy nastrój,bo za dużo przypomina,ale wybaczam,bo napisałaś świetny post!
    Tak,trzeba być sobą,w myśleniu,w mowie,zachowaniu i ubiorze :-) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobre podsumowanie za Jeremim Przyborą. A sam post ciekawy.
    Co mnie obchodzi czy ktoś ma parę kilo więcej czy mniej. Czy ma siwe czy zielone włosy. Jeśli nie robimy z tego wielkiej afery to niech tak zostanie. Po prostu.
    A to nadmuchiwanie atmosfery. Po ktoś tam pokazał centymetr kwadratowy celulitu. Bo komuś włos wystawał nie tam gdzie trzeba. Czy strój był trendy czy nie...
    Mam to gdzieś.
    Jeśli mam potrzebę (wewnętrzną) odstawię się w garnitur. A jak nie to chodzę jak mi się po prostu podoba. Bez względu na otoczenie. No, chyba, żśe muszę iść do pracy... Wtedy nie mam wyboru. Ale praca to praca.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Lubić siebie i nic przeciwko sobie nie robić. I będzie grało i trąbiło.
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. Miło mi, że wstawiłaś linka do mnie i że Ci się podobał post :) Jak najbardziej się zgadzam, że to, jakie mamy charaktery i usposobienia odbija się na naszym wyglądzie :) Jeśli będziemy się "czuć" ładnie, to będziemy przez innych tak odbierani :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No więc właśnie. I dlatego uważam, że JLo myśli o swoim tyłku pozytywnie. Bo mnie się on podoba :) Pozdrawiam:)

      Usuń
  7. Ah ile to razy ja już pisała o ciele, wyglądzie i ludzkiej obsesji na tym punkcie. Masz całkowitą rację:) I wiesz, widzę tę kobietę ok 70-letnią, jej uśmiech, wyjątkowy wygląd i że na pewno nie tylko zwraca uwaga na siebie ubiorem czy wyglądem, ale szczęściem wynikającym z zadowolenia z samej siebie. Nam też by się to przydało Olu Kochana:))

    OdpowiedzUsuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.