wtorek, 21 sierpnia 2012

[24] DDA

Czas najwyższy to powiedzieć. Tak, jestem DDA. Dorosłym Dzieckiem Alkoholika. I DDD. Dorosłym Dzieckiem z rodziny Dysfunkcyjnej. Choć pewnie jedno z drugiego wypływa, to jednak DDA odnoszę do ojca, a DDD do matki. Czy prawidłowo, dowiem się pewnie za jakiś czas. Mimo, że bardzo dużo zrobiłam już ze sobą i swoim życiem, przerobiłam problemy i umiem to nazwać, to jednak potrzebuję fachowca.
Szukam. Terapii. Pomocy. Siebie. Kogoś, kto zada odpowiednie pytania, na które odpowiem, albo pokieruje rozmową tak, żeby wydobyć wszystko na światło dzienne.
Miałam napisać zupełnie o czym innym. Z tym, że kiedy zaczęłam drążyć, czytać i szukać wyszło, że wszystko o czym chciałam napisać, to efekt DDA i DDD.
I tak pierwsza część postu była o tym:
Często zastanawiam się nad tym, czy nie za prostej muzyki słucham, czytam za mało skomplikowane książki, mam za mało odjechane pasje. Patrzę na niektórych ludzi i zastanawiam się, czy jak powiem, że lubię, pomiędzy innymi gatunkami, pudel - rock, czasem słucham popu i z jazzu to kocham smooth, to nie wyjdę na ignorantkę. A jak przyznam się, że pasjami czytam skandynawskie kryminały i uwielbiam Chmielewską, wszystkie przygody Tomka - Szklarskiego i jedyny serial, który mogę oglądać non stop to Stawka większa niż życie, to czy nie pomyślą, że nie można ze mną pogadać o uczuciach, przekonaniach i wielkim świecie.
Poszukuję potwierdzenia i uznania mojej wartości. I za każdym razem boję się, że może jednak nie mam czym się pochwalić. Że tak naprawdę nie reprezentuję sobą nic, bo nie zacytuję Freuda ani nie wypowiem się krytycznie o kinie niezależnym. Czytuję też i inne książki. Słucham innej muzyki. Nie powiem, że dobrej, bo to pojęcie względne dla każdego.

Potem napisałam o tym

Staram się szanować innych. Mogę się nie zgadzać i mam prawo wyrazić swoją opinię, ale nie muszę nikomu jej narzucać.
Kiedy jedna z przyjaciółek spodziewała się dziecka, zapytała mnie o to co warto kupić, mieć, jak postępować w różnych przypadkach. Napisałam do niej list z nagłówkiem, że to są moje doświadczenia, ale sądzę, że ona powinna robić wszystko tak,  jak ona uważa za stosowne. I odpowiedziałam na jej pytania. Wtedy bardzo mi dziękowała, chwaliła, że nie narzucam jej swoich doświadczeń i że napisałam to zabawnie i rzeczowo.

Zawsze staram się nie narzucać swojego zdania. wycofuję się wręcz czasem, kiedy ktoś jest silniejszy w argumentach. Może to błąd, że nie walczę o swoje. Nie rozpycham się łokciami i nie wprowadzam swojej prawdy mieczem, ogniem i torturami.
Ale zauważyłam, że zaczynam walczyć. Najpierw walczyłam ze sobą o możliwość posiadania własnego zdania, potem o to samo w związku. Nigdy przyzwolenia w tym drugim nie dostałam. Ale nieśmiało zaczynam też walczyć o swoje zdanie wśród ludzi. Zwykle przytakiwałam i już. Gryzłam się później, że przecież myślę, mam swoje poglądy, więc dlaczego ich nie wyrażę?
I z tą przyjaciółką miałam ostatnio wymianę zdań.

Staram się patrzeć na ludzi jak na ludzi. Całość. Z czego powierzchowność to najmniej ważna sprawa. I polubiłam jedną z takich osób na facebook'u. Osoba znana, modelka, ale ostatnio nie ma dobrej prasy. Tak to ujmę. Potknęła się na jednym z życiowych zakrętów. Pokutuje do dziś. Ostatnio trochę zmieszana z błotem. I czasem pod sesjami, które wstawia, piszę: super zdjęcia. Lubię, kiedy się Pani uśmiecha. Pod jednym z wywiadów napisałam: mądre i prawdziwe.
I tu zaczyna się sprawa, która mnie bardzo wkurzyła. Moja przyjaciółka, ta od listu, która już kilkukrotnie mi podpadła narzucając nachalnie swoje zdanie, napisała mi w te słowa: 
Nie lubię jej. Jest fałszywa i wcale nie jest tak jak piszesz. Zasłania się dziećmi i udaje niewiniątko. Rzygam na jej widok. 
Poleciłam jej wyłączenie moich powiadomień, bo nie obchodzi mnie, że jej się nie podoba moje zdanie. Bo ja jej nie każę lubić tego i tych co ja. Dyskusja trwałaby jeszcze, ale ucięłam ją szybko.
Po raz kolejny ktoś nie zgadzał się z moim zdaniem i zaatakował mnie.

Poczułam się kolejny raz jakby ktoś mi wypluł w twarz, że jak śmiem mieć swoje zdanie. Ona nie chce i już. Zagotowałam się, ale za chwilkę dostałam odpowiedź, że ona nie chce się kłócić i tylko wyraziła swoje zdanie. W taki sposób? Dlaczego mam się na to godzić?

Z drugiej strony co pozwala ludziom oceniać myśli, wypowiedzi i uczucia innych ludzi? Dlaczego mówimy, że ktoś kłamie kiedy wyraża swoje uczucia? Dlaczego nie umiemy przyjąć do wiadomości, że ktoś może czuć, myśleć i wierzyć w co innego niż my?
A w szczególności, dlaczego inni nie potrafią dać mi takiego prawa?
Ja je sobie już dałam.

A terapeuty jak nie było, tak nie ma...
Szukajcie, aż znajdziecie :)

Na dziś:
Evanescence - Bring me to life













18 komentarzy:

  1. Znam ludzi z DDA, mój były pochodził z rodziny alkoholików i moja przyjaciółka. Tylko że ona była świadoma, że jest DDA i chciała to zmienić, wiedząc, że rzutuje to na całe jej życie, na związki, relacje z ludźmi itp. Dużo czytała psychologicznych książek, ale przede wszystkim poddała się terapiii grupowej i indywidualnej. Dziś jest jak twierdzi inną osobą, podkreślając, że zmiana nie była łatwa, ale się dokonała. Glównie dzięki niej samej, jej chęci i woli zmiany...Terapia dla DDA jest jak czytam i słyszałam od przyjaciółki naprawdę "zbawieniem", o czym nie przekonał się mój były, bo on nie widział w sobie problemu. A zachowanie miał nazwijmy je trudne, typowe dla faceta z DDA.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że nie jest to łatwe. Ale wiem też, że muszę to zrobić, dla dobra swojego i dzieci. Mój były, jest tak samo DDA i DDD. Ale nigdy nie dostrzeże problemu w sobie. Wręcz przeciwnie. I nawet jeśli pokazałabym mu palcem gdzie problem tkwi, jedyne co usłyszałabym w zamian to obelgi..

      Usuń
    2. Natthimlen, mam pytanie, przepraszam, jeśli zbyt prywatne. Czy to przypadek, że Ty i były mąż, oboje z rodzin alkoholików, związaliście się ze sobą, czy wiedzieliście o tym przed ślubem? Pytam, bo często zdarza się tak, że osoba będąca DDA wiąże się też z kimś, kto ma lub miał podobne problemy. Sorry za pytanie, ale to mnie nurtuje.

      Usuń
    3. Dobre pytanie. On niepijący, w jego domu spokój. W moim zawierucha. Skupiłam się na sobie, a on mi pomagał przetrwać. Uczepiłam się tego i tak naprawdę ignorowałam wszystkie sygnały, że jest źle i będzie jeszcze gorzej. Dzisiaj to widzę, ale wtedy nie miałam pojęcia co to. Nie miałam pojęcia, że ma problem, który kiedyś da mi tak popalić. Tak, wiedzieliśmy obydwoje z jakich rodzin jesteśmy, ale moja wiedza na temat alkoholizmu, współuzależnienia i innych była zerowa. Świetnie sobie dawałam radę w moim mniemaniu, a teraz wiem, że to schemat postępowania DDA.

      Usuń
    4. Tzn. nie wiem czy dobrze rozumiem: on udawał, że w jego domu nikt nie pije?

      Usuń
    5. Nie, wiedziałam o tym. Ale nie sądzę, żeby był świadomy tego, że sytuacja rodzinna ma wpływ na jego zachowanie i życie.

      Usuń
  2. Moje zdanie znasz, więc tylko podczepię się pod ostatnie :):)

    OdpowiedzUsuń
  3. W sumie nie wiem czy się kwalifikuje do DDA,bo mój ojciec pił zanim pojawiłam się na świecie i byłam maleńka, pijącego widziałam go zaledwie kilka razy....osobowośc mam cześciowo odpowiadającą.O DDD pierwsze słysze,ale moja mama z pewnością nie radziła sobie z sytuacją a nawet pogłębszała patologie.I tak się zastanawiam z jakim potencjałem chciałam stworzyć związek i rodzine...chyba Opatrzność jednak czuwa.Ale zboczyłam z tematu...Jako DDA masz super charakter i osobowość,szkoda,że to nie zaraźliwe i nie można przesłać takiego wirtualnego wiruska,bo chciałabym wiele z Ciebie mieć...ja to dopiero jestem przypadek beznadziejny!Jeśli czujesz,że potrzebujesz pomocy to szukaj i domagaj się jej,jesteś na dobrej drodze...dla mnie jest jeszcze za wcześnie,albo za późno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie jest za wcześnie, a tym bardziej za późno. Nie jesteś przypadkiem beznadziejnym, wręcz przeciwnie! Nadzieja umiera ostatnia. A może faktycznie poszukasz odpowiedzi na pytanie, czy problem nie leży gdzieś głębiej?
      Dziękuję za miłe słowa. Nawet nie wiesz jak wiele znaczą.

      Usuń
  4. No, ta problematyka jest mi kompletnie obca. Z DDA i DDD to znam tylko CCC - taki sklep z butami.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja Cię mogę wspierać duchowo. Ale do porad się nie biorę bo nie za bardzo wiem co mógłbym Ci doradzić...

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeszcze coś dorzucę. Nie bój się wyrażać swojego zdania i staraj się być asertywna. Każdy ma do niego prawo i powinno się tolerować inny punkt widzenia, ale nie narzucać własnego. Poza tym uważam, że po tym co przeszłaś w domu rodzinnym, a także z własnym mężem, i tak świetnie sobie radzisz, bo jesteś świadoma swojej sytuacji i próbujesz to zmienić. Jestem dobrej myśli i wydaje mi się, że uda Ci się. :) Ważne, żeby znaleźć dobrego terapeutę, który ma doświadczenie i potrafi pomóc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz już się boję mniej. Świadomość przyszła wraz z drążeniem tematu i szukaniem rozwiązania problemów. A terapeutę znajdę. Muszę dokończyć to co zaczęłam.

      Usuń
  7. Ludzie nie znoszą słyszec cudzego zdania, gdy tylko jest odmienne od ich punktu widzenia. Każdy ma prawo do własnego zdania i do wyrażania go głośno i nie daj się stłamsic osobom, które próbują Cię zgnieśc. Trudno znaleźc dobrego terapuetę, bo każdy z nas chciałby właśnie tego ideału, który zada trafiające w sedno pytania i wyciągnie z nas prawdę, którą potrzebujemy usłyszec by się wyleczyc. Trzeba pamiętac, że terapia jest procesem, na początku my musimy mówic, żeby terapeuta miał się do czego odnieśc, często o tym zapominamy i się szybko zniechęcamy.
    Nie jesteś nudniejsza, głupsza, mniej wartościowa tylko dlatego, że masz określony gust. No proszę Cię:) Prędzej można stwierdzic, że ktoś, kto twierdzi, że lubi wszystko i interesuję się każdym kinem, to może tak naprawdę nie interesuje się żadnym i tak nas zwodzi?

    Musimy nauczyc się lubic siebie Kochana;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko to wiem. Tylko sama wiesz jak jest:)

      Tak, najpierw lubić, potem kochać :)

      Usuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.