Zauważyłam, już kiedyś dawniej, ale nie zdawałam sobie sprawy z tego co czuję, że mam pewne etapy słuchania muzyki. Teraz już umiem je nazwać. Eforia - kiedy łapczywie łapię każde słowo i nutę, miłość - kiedy cała jest dla mnie, tęsknota - kiedy jej nie słyszę i dołowanie - kiedy przesyt sprawia, że muszę włączyć, ale nie mam z tego żadnej przyjemności. Zupełnie jak z miłością. Wybucha i gaśnie. Może nie tak szybko, ale jednak. O ile muzyki mogę tylko słuchać i wracać do niej kiedy mam ochotę, o tyle z człowiekiem łączy więcej i dzieli więcej.
Chociaż czy ja wiem? Człowieka poznaje się dłużej niż ukochane dźwięki. Dłużej smakuje się uczucie. Jest takie nieprzewidywalne. Muzykę lubi się lub nie, kocha lub nienawidzi. Dźwięki podnoszą ciśnienie pozytywnie, albo całkiem odwrotnie. Muzykę można odłożyć na lata i wrócić do niej kiedyś tam. Z człowiekiem jest inaczej. Muzyce mogę oddać duszę. Człowiekowi oddaję wszystko. Muzyka odwdzięcza się swym pięknem, człowiek rani.
Jestem na etapie dołowania. Słucham już w tym momencie z bólem. Ale nie umiem przestać. Nie umiem żyć bez muzyki, nawet tej, która rani.
A bez człowieka umiem. Człowieka odrzuciłam z ulgą. Odeszłam zanim dałam się zabić psychicznie.
Uciekam. Paradoksalnie. W muzykę.
Ale najpierw wycisk.
Na dziś:
Bracia - Jej portret
Uwielbiam oryginał. I uwielbiam tę wersję.
W to nie wątpię. Bez człowieka spokoooojnie da się żyć!
OdpowiedzUsuńDa się. Wiem :) Szczególnie bez tego człowieka. Ale jednak innych mi trza. Takich w realu. Do różnych celów. O rozmowy zacząwszy. A na czym skończywszy to nie wiem. Zależnie od sytuacji. :>
UsuńE, tego kwiatu to nie zabraknie...
UsuńMam nadzieję. Jeszcze tylko musi się znaleźć odpowiedni. Co nie będzie kłuć. AAAAA wlazłam w przybornik do szycia....Co za cholera postawiła mi to na drodze??
UsuńJakiś wrzód!
UsuńNiechybnie!
Usuń