Co zrobić z nierealnymi marzeniami? Nierealnymi, bo żeby je zrealizować trzeba ruszyć z miejsca.
A może przez to właśnie nie umiem wyrwać się z błędnego koła? Że nie mogę zrobić kroku do przodu.
Co zrobić jeśli każdy zna mnie jako optymistkę, dla której zawsze świeci słońce, nawet w najgorszą ulewę i zamieć? Co zrobić, kiedy nie umiem już schować się za uśmiech i jest to co najwyżej grymas zażenowania? Co zrobić kiedy wiem, że czas przecieka mi przez palce, a ja nie umiem zmusić się do działania? Co mam zrobić, kiedy wymaga się ode mnie racjonalnego stania na ziemi, a ja chciałabym rozkleić się i wykrzyczeć cały swój ból? Bo nie zrobiłam tego od roku. Bo zbierało się przez długi czas, wiele lat, a nic nie daje ulgi. Jestem z tym sama. I wiem, że sama muszę dać sobie z tym radę. I wiem, że nie potrafię płakać. I wiem, że trudno będzie cokolwiek zrobić.
Muszę ruszyć z miejsca.
Stagnacja mnie zabija.
Rozczarowuję siebie na każdym kroku.
I nie ważne, że za chwilę będę śmiać się do rozpuku. Nie ważne, że za chwilę będę powtarzać, że we wszystkim są plusy. Nie ważne, że mam chwilami dosyć. I że nic nie jest w stanie mnie podnieść z klęczek, kiedy zwijam się z bólu emocjonalnego. Co z tego, że podniosę twarz i będę się uśmiechać i wygłupiać.
Nie umiem rozmawiać o tym co boli. Mam pustkę w głowie, kiedy słyszę proste pytanie. Nie wiem jak mam zareagować, uśmiecham się tylko i znajduję temat zastępczy. Wstydzę się swojej niemocy. Tego, że nie umiem sobie poradzić sama ze sobą. Dla innych mam milion rad. Każdemu służę pomocą. Sobie pomóc nie potrafię. Mimo, że mam świadomość tego co się dzieje.
Czasem dopada mnie taki stan. Czuję się wtedy jak w wirówce. Chcę się zatrzymać i nie potrafię. Albo może chcę ruszyć z miejsca a nie umiem. Uciekam wtedy w siebie. Staję w punkcie, w którym jest już tylko przepaść.
Całe szczęście - wracam na czas.
Nie wszystkie marzenia da się urzeczywistnić, nawet żeby skały srały. Nie obwiniaj o to siebie, swojej niemocy.
OdpowiedzUsuńMarzenia to jedno. Życie to drugie. Jest mi chwilami tak, jakbym to ja te skały miała wysrać. Ale zbieram się, udaje się za każdym razem :) I oby zawsze. Wiem, ze życie to nie je bajka, w końcu ziemia nosi mnie już jakiś czas, ale chciałoby się spokoju ducha, przede wszystkim.
UsuńO, to ja mam stanowczo luźniejszy stolec :))))
UsuńHa ha ha! No cóż, może większy stres:)
UsuńCzyj? Zresztą, głupie pytanie. Nie miewam stresów.
UsuńJa staram się też nie mieć. Ale jeszcze wszystko siedzi gdzieś i jest chwilami..gówniano :) Ale przejdzie. Wiem to. ;)
UsuńJak te Wasze fekalne komentarze czytam to tylko mi jedno pasuje:
Usuńhttp://www.youtube.com/watch?v=lXG27qARoEk
Pozdrawiam
Adekwatnie :)
UsuńPozdrawiam. Dzięki za kolejny uśmiech tego dnia:)
Wierzę, że przechodzisz ciężkie chwile, ale myślę, że w każdej sytuacji trzeba być sobą. Nie uśmiechaj się, kiedy jest Ci źle, wypłacz się przyjaciółce, albo skorzystaj z pomocy psychologa. Robisz następny krok po to, żeby zmienić życie na lepsze. Ważne, że jesteś zdrowa, więc możesz żyć normalnie, są ludzie, którzy mają większe problemy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWiem, że inni mają problemy. I że mają większe. Ale wiesz co? Od urodzenia wciskano mi kit, że inni mają gorzej i że ja mam być za wszystko wdzięczna losowi. Tylko jakoś zapomnieli nauczyć mnie jak mam sobie radzić, kiedy to mnie los pokarze. Kiedy to mi ktoś podcina skrzydła i kopie w kolana, żebym nie mogła się podnieść, kiedy za miłość dostajesz emocjonalny wpierdol. Może to są przenośnie, ale wierz mi, samo zdrowie nie wystarcza, żeby móc się cieszyć. Ja oczywiście znajduję w sobie tyle siły, żeby dążyć do samego źródła mojego stanu i walczyć. Znajduję siły na uśmiech i pozbieranie się do kupy, bo całe szczęście spotykam na swojej drodze ludzi, którzy nie dość, że mnie rozumieją, to jeszcze umieją tak pomóc, że nie muszę czuć się z tym źle. Ale bycie sobą to też umiejętność nazywania rzeczy po imieniu. Ja czuję się podle. I żeby to zmienić, muszę się wyczuć do końca. Muszę to przepracować i w ten sposób uwolnić się od tego gówna. Jestem sobą, Devo. Od kilku lat jestem sobą i walczę, żeby to się nie zmieniło nigdy więcej. Również pozdrawiam.
UsuńŚwietnie odpowiedziałaś sobie sama, nie mam nic do dodania. :)
UsuńJeszcze ciekawi mnie co miałaś na myśli mówiąc, że mogę żyć normalnie. W jakim sensie? Kiedy paraliżuje mnie moja własna psychika, ciężko zrobić cokolwiek. Nawet nie chce się wstać z łóżka. Normalne życie to pojęcie względne. Tak mi się przynajmniej wydaje.
UsuńWiem, że to pojęcie względne. Ale powiedz sobie, że jesteś kobietą, która ZASŁUGUJE na normalne życie jak każdy. Nie znam Twojej sytuacji, więc trudno mi coś doradzać, musisz przepracować to sama.
UsuńPowtarzam to sobie od roku codziennie. Tylko czasem jest bardzo ciężko.
UsuńTak bez podtekstów i krótko.
OdpowiedzUsuńNie myśl o tym czego nie chcesz a o tym co chcesz.
Nie myśl o tym co Cię spowalnia, a o tym co Cię nakręca.
Nie myśl negatywnie, myśl wyłącznie pozytywnie.
Wiem, łatwo pisać. Ale to się przełoży na życie. Jak staniesz przed lustrem i powiesz sobie "TAK, MOGĘ" to będziesz mogła. A jak powiesz, że "NIE MOŻESZ" to nie będziesz mogła.
Pozdrawiam
Wiem to wszystko. I gdybyś znał mnie lepiej, wiedziałbyś, że tak własnie jest. Ale po prostu zebrało mi się, niewypłakane łzy, niewykrzyczane emocje, niewypowiedziane słowa. Sama wszystkim powtarzam to co napisałeś. Bo wierzę, że to działa, bo wiem, że działa. Ale czasem trzeba spuścić ciśnienie, a nie umiem tego zrobić tak od razu, bo boję się, że się rozsypię. I czasem właśnie uchodzi co nieco. Ale to wciąż za mało.
UsuńJa przestaje prowadzić bloga...wszystko co chce powiedzieć Ty piszesz za mnie u siebie...
OdpowiedzUsuńTak,jest:
Wychowano nas na bajkach,że choćby nie wiadomo co to i tak koniec będzie dobry,że żyli długo i szcześliwie...
Wmawiano,że inni mają gorzej i powinniśmy byc wdzięcznie losowi za to co mamy...
Uczono,że dobro sprowadza dobro a jak uderzą w prawy policzek to nadstawić lewy.
I co się dziwić,że taki nas spotkał los...skoro dałyśmy się nabrać na te tanie opowiastki?
Żadne nie piszę bloga!
UsuńCo do reszty zgadzam się z tym. Była świetna audycja w trójce, akurat o tym, że po królewicz wziął ją za żonę, zaczyna się proza życia, a nikt o tym nie pisze...Prawdziwe i smutne zarazem. Nikt nie przygotował nas na to co potem..
Jeszcze dodam link do tych audycji. Zaczynają się o północy w niedzielę - Dobronocka - http://www.polskieradio.pl/9/Audycja/7407
Usuńwracam po przerwie nareszcie:) Przepraszam, że mnie nie było, gdy było źle:*
OdpowiedzUsuńHmmm jakbym czytała tekst o sobie;) Ty sama wiesz najlepiej, że to chyba mamy wspólne:)
Marudzące maskowe optymistki tkwiące we własnym sosie udręczenia? Coś w tym jest:)
Ważne, że jesteś w ogóle :)
UsuńHmm, raczej realna optymistka z chwilowym bałaganem w głowie. Staram się to poukładać. Czasem tylko te nieposprzątane śmieci powodują, że nie można myśleć prosto i jasno.
Jakże dobrze to znam...
OdpowiedzUsuńNiestety, zdaję sobie sprawę, że nie tylko ja tak mam..
UsuńA chciałoby się pomóc, no.