Z ojcem nie po drodze nam było, choć, jak się po latach okazało, całkiem nam blisko. Może to ja umiem teraz to docenić. Wtedy, w latach 80/90 on nienawidził mojej muzyki, ja nienawidziłam jego.
Tuż przed jego śmiercią dowiedziałam się, że miał swój zespół, podobny do czwórki z Liverpoolu. Nawet gajery mieli takie same. A ojciec grał na: pianinie, gitarze, saksofonie i perkusji. Oczywiście nie jednocześnie.
W każdym razie po ojcu i po jego rodzinie odziedziczyłam, o dzięki wszystkim siłom sprawczym!, słuch i umiłowanie muzyki. A że miałam rodziców, którzy nie mieli ambicji katować dzieci nauką gry na pianinie (strasznie żałuję!), grać zatem wiruozersko nie potrafię. Jest jednak jedno małe ale. Zapewne znacie to z autopsji: szkoła podstawowa, pianino gdzieś blisko auli, bądź w klasie do muzyki i wszyscy chcą grać. Tako i ja grałam. Najpierw palcem, potem jak należy. Oczywiście tylko i wyłącznie ze słuchu. I tylko jakieś prościzny.
Potem nastąpiły czasy harcerstwa i zaczęłam wzdychać do gitary. Nawet nabyłam taką drogą odkupienia od kolegi. Rozlatywało się to, ale grać można było. Tu również grałam ze słuchu. Tyle, ile miałam cierpliwości do ćwiczenia, tyle grałam . Ale grałam.
Śpiewałam tylko w chórze. Wtedy jeszcze odważałam się iść na przesłuchanie. Nawet wystąpiłam w konkursie piosenki radzieckiej lokalnie. Było nas dziewięć i śpiewałyśmy piękną pieśń. Nie nabijam się. Wspominam z łezką w oku.
Dzisiaj idąc ulicą i słuchając muzyki w słuchawkach, robię różne dziwne rzeczy, żeby tylko się nie zapomnieć i nie zacząć śpiewać. Zwykle żuję gumę. Stąd guma w mojej torebce. A jeśli nie mam, bo się skończyła, to zapierniczam biegiem do pierdonki, bądź pierwszego miejsca gdzie można nabyć takową. Dzisiaj tak leciałam. Mieląc głos w zębach, żeby tylko nie zaśpiewać razem z młodym Cugowskim.. Pomaga też głębokie oddychanie, bądź kasłanie, co czynię w środkach komunikacji miejskiej. Chociaż ludzie czasem dziwnie na mnie patrzą..
Potem moje drogi miłości muzycznej poprowadziły mnie do Rozgłośni Harcerskiej, czwórki i trójki. To były czasy alternatywy, punkrocka, rocka, metalu, bluesa. O radiu polskim mowa. Na czwórce nagrywałam całe płyty. Na trójce zdobywałam edukację muzyczną. Słuchałam Beksińskiego i Rogowieckiego. Do dzisiaj słucham trójki.
Moje gusta muzyczne poszerzyły się o jazz. Z mocnym naciskiem o poszerzyły. Niczego nie brakuje. Myślę, że to przyszło wraz z dojrzałością.
Kudłata słucha ze mną. Nie walczę z nią tak, jak walczył mój ojciec. Słuchamy prawie tego samego, bo ja nie trawię polskiego hip-hopu, a ona jazzu.
Mam kilka marzeń związanych z muzyką.
- chciałabym zagrać na gitarze elektrycznej
- chciałabym zagrać na saksofonie
- chciałabym zaśpiewać, może nawet na karaoke, byle zaśpiewać, tak jak mi w duszy gra, ale nie umiem się odważyć
Kto wie. Może spełnię te swoje marzenia. Te i mnóstwo innych, o których napiszę w innym poście.
Właśnie słucham listy na trójce.
Na teraz:
Artur Andrus (kocham tego pana) - Glanki i Pacyfki
Gitara jest, piecyk podłączony mikrofon też się znajdzie - zapraszam :)))
OdpowiedzUsuńOj. Oj. Nie kuśśśś :) Jakby co to się zgłoszę:)
UsuńJa właśnie spełniam swe marzenia ..... i śpiewam. Też śpiewałem w chórach (nawet w chłopięcym, ale nikt mnie nie molestował), potem w studenckim (zwiedziłem dużą część Europy), potem w folkowo jazzowym bandzie (animator zmarł i zespół się rozpadł, a miał sukcesy !!!!). Potem piłem ..... i nie śpiewałem. Teraz śpiewam w Obywatelu NIP, zespole +50 i sprawia nam to dużą frajdę, bo już nic nie musimy, tylko chcemy.
OdpowiedzUsuńWiem wiem, prześledziłam Twój blog. Podziwiam i utwierdzam się, że liczą się chęci. Ja tez teraz zaczynam żyć według dewizy: wszystko mogę, nic nie muszę. Myślę, że życie byłoby o niebo łatwiejsze gdybym to wiedziała te dwadzieścia lat temu. Ale - NIC STRACONEGO! Pozdrawiam.
Usuń;o))
UsuńJeszcze coś, polecam gorąco najnowszą płytę Kapeli Ze Wsi Warszawa, bo od tego numeru (http://www.youtube.com/watch?v=JYD7_IWWl0s) nie mogę się uwolnić ;o))
OdpowiedzUsuńZa chwilę kończy się lista, wrzucę sobie do słuchania :)
UsuńA kto jest numero uno ? Bo ja słucha Tool'a , ale o tym za tydzień ;o))
UsuńUwielbiam !!!!!!
Usuńhttp://www.youtube.com/watch?v=EF_WKwbueG8
Pierwszy Dead Can Dance. Uwielbiam :)
UsuńA Tool'a słuchałam swego czasu też. Może nie za dużo, ale był :)
UsuńI coś mi się widzi, że wrócić muszę. I zasłuchać się znów.
UsuńJak czytam o Twoich przygodach z muzyką, o "zrozumieniu" ojca to jakbym o sobie czytał.
OdpowiedzUsuńWięc zagłębię się w Twojego bloga jakoś bardziej. Ot może będziesz bratnią duszą.
Zapraszam tez do siebie. Adres bloga:
leslie-warszawski.blog.pl
pozdrawiam i zapraszam
Już pozwoliłam sobie zapodać linka do ulubionych :) I dzięki za muzyczne inspiracje. Moje klimaty :)
UsuńJa pozwolę sobie na rewanż w swojej linkowni, ale dopiero jak dopadnę jakiś komputer. Na razie przeglądam internet przez komórkę a to najwygodniejsze nie jest.
UsuńA proszę bardzo. Będzie mi miło. :)
UsuńJa gram tylko na nerwach,ponoć ładnie śpiewam a jeszcze lepeij tańcze...a muzykę uwielbiam i bez niej żyć nie mogę!Nawet jestem skłonna przyznac,że jest jedna :)
OdpowiedzUsuńO, na nerwach to koncertowo! Na instrumentach chciałabym bardzo, aczkolwiek zapału nie starczało. Za to nic straconego, jak myślę. Tańczyć lubię, śpiewam jak jestem sama, albo na koncertach, gdzie nie słychać. A bez muzyki życia nie ma. Nie umiem sobie wyobrazić, że można nie słuchać muzyki.
UsuńPrzy muzyce się budze i zasypiam.W pracy tez delikatnie mi szumi,z tym,że od roku ta sama płyta i już mnie szlag na szefów bierze...tylko jak jestem w domu z onym to mam przerwe od jej dźwięków :)
UsuńTo ja tak miałam w domu...Były zapętlał kilka ulubionych utworów, o których wiedział, że ich nienawidzę..Jeden z elementów znęcania psychicznego. Ja byłego nie mogłam poprosić o zmianę. A Ty szefów nie możesz?
UsuńNo to i po drodze nam ze sobą, i nie po drodze. O harcerstwie nie ma co mówić. Podobnie nie cierpię gitary, w każdym razie klasycznej i pitolenia przy ognisku. Ale pochodzę z muzycznej rodziny i tu mogłabym dłuuuuugo...
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że na Ciebie można liczyć :D Klasyczną zaliczyłam w harcerstwie i mnie znudziło, ale lubię. Ale marzy mi się elektryczna, tak sobie zagrać, takiego czadu dać, kostkę połamać (wyjaśniam od razu, że tą do grania:))i zawyć do mikrofonu i sprawdzić, czy bliżej mi dzisiaj do Chylińskiej, czy do Whitney (żartowałam, takiej skali to ja nie mam, nawet nie wiem czy mam jakąkolwiek).
UsuńNo to ja jestem za, a nawet przeciw! Skali nie mam kompletnie w dół, w górę mam taką, że szklanki pękają, dlatego w chórze w niektórych partiach było słychać tylko mnie.
UsuńTo możemy duet, bo ja raczej w tych niskich. To by było ciekawe :)
UsuńAltem prawie nic nie zaśpiewam, będziesz musiała się sprężać!
UsuńDobrze. Ale chyba najpierw będę musiała się znieczulić na okoliczność ekshibicjonizmu wokalnego. Bo tak na trzeźwo to ja nie wiem...
UsuńPonieważ skończyłam szkołę muzyczną, gram na kilku instrumentach - fortepianie, akordeonie (którego nie lubię), trochę flecie prostym i gitarze - raczej ogniskowo. Śpiewałam także w chórze akademickim - niesamowite przeżycie i duża przyjemność, mam miłe wspomnienia...
OdpowiedzUsuńZazdroszczę tych instrumentów. Na akordeonie grał mój kuzyn..A potem na gitarze w zespole :)
UsuńMoi przodkowie też na czymś grali, ale amatorsko - dziadek na skrzypcach, ojciec na gitarze, więc coś zostało w genach. :)
UsuńJa jeszcze zagram.. Nie wiem na czym :) Ale zagram. Postanowiłam.
UsuńMożna brać prywatne lekcje gry, ale to kosztuje. Śpiewać możesz za darmo i nie bój się tego robić, rób to co lubisz i na co masz ochotę. :)
Usuń