Nie ma już tych miejsc, nie ma już ludzi, którzy mi towarzyszyli.
Nie ma podwórka, po którym ganiały kury. Nie ma wozu do zwożenia siana. Ani kurnika, w którym wylegiwałam się z ówczesną przyjaciółką.
Nie ma poddasza z piecami i spadzistym dachem. Nie ma piwnicy pachnącej jabłkami, z pajęczynami, wiekową stęchlizną i zwisającymi z sufitu, zimującymi tam nietoperzami. Nie ma beczek z obłędnie pachnącą kapustą i ogórkami. Ani kopczyka ziemniaków pod ścianą.
Nie ma warsztatu, w którym pachniało smarem. Ani ogródka z grządkami, miejscem na namiot, piaskownicą i stołem roboczym z wielkim imadłem. Nie ma pieśni, śpiewanych przez babcię, białego rondelka z czerwonym serduszkiem, który kojarzy mi się i zawsze będzie kojarzył ze słowami: "(...)bagnet mnie ukłuje, śmierć mnie pocałuje (...)".
Nie ma pól, po których ganiałam z koleżanką, wierzb nad rowem melioracyjnym, takich prawdziwych płaczących, rosochatych.
Nie ma jabłoni rozłożystej tak bardzo, że gałęzie podtrzymywane były drągami, a która dawała przepyszne papierówki.
Ani drogi, która służyła mi za górę do zjeżdżania na sankach i nartach od początku do końca zrobionych przez dziadka.
Nie ma.
Ale to kawałek mojego życia. Kto wie, czy nie najważniejszego. Tam nauczyłam się pisać i czytać. Tam nauczyłam się samodzielności. Tam było moje dzieciństwo.
Na dziś:
To tam śpiewałam do szczotki ten przebój, stojąc przy toaletce z trzema lustrami, pachnącej babcią, jej perfumami, z szafkami i szufladkami. To była najulubieńsza moja piosenka. Pierwsza, którą pamiętam. A toaletka nauczyła mnie patrzeć perspektywicznie i myśleć analitycznie. I klonować się też :)
A więc Panie i Panowie, Ladies and Gentlemen, Damen und Herren oraz Damer och Herrar
George Baker - Una Paloma Blanca
Mesdames et messieurs też :D Do tego, o czym mówiłam u Be, dołożę dom mojej Babci, sad, przydomowe pólko, gdzie chodziło się z koszykiem i motyczką po ziemniaki na obiad, owieczkę, korowód idący od udoju: babcia z wiadrem mleka, potem my, dzieci, na końcu kocica... I horror, jaki zgotowaliśmy Babci, kiedy z bratem bawiliśmy się w dom i postanowiliśmy rozpalić ognisko w pokoju pod biurkiem... Na szczęście wróciła w porę. Na przeprosiny oberwaliśmy Jej wszystkie kwiatki z ogródka :D Nie ma już tego, a to był tak beztroski, szczęśliwy świat...
OdpowiedzUsuńO tak, nie ma..Ale nowe pokolenia mają swoje wspomnienia:) Każdy zupełnie inne :)
UsuńTeż kiedyś tego słuchałem. Nie dało się nie słuchać ;o((
OdpowiedzUsuńAle czemu taka mina? Każdy czas ma swoje....przeboje:)
UsuńKurka, miałam 4-5 lat!!! :D
Najfajniejsze są wspomnienia z dzieciństwa... Ludzie, miejsca, przeżycia... Ludzi w większości już nie ma... Miejsca niszczeją, lub całkowicie przestały istnieć, a przeżycia na zawsze zachowają się w mojej pamięci...
OdpowiedzUsuńKształtowało nas to w końcu...
Usuńa kiedy ja miałam 5 lat, to kochałam się w Karelu Gocie. Nawet nie pamiętam teraz jak się pisze :))))
OdpowiedzUsuńPol: Karel Gott...o K. Gotcie.... Cz: K. Gott... o Karelovi Gottovi...
UsuńNa szczęście mamy wspomnienia. Kiedy już nic nie pozostaje z dawnych lat, to przynajmniej są one.Zniknęła moja ulubiona lodziarnia, nie ma już kina i drzew w parku.Smutne to.Serdeczności
OdpowiedzUsuńdobrze mówi Hanna: na całe szczęście nosimy w sobie wspomnienia.
OdpowiedzUsuńAni mleka prosto od krowy i chleba z dżemem na śniadanie... tego już nie ma tu- na ziemi, ale na szczęście to wciąż jest w naszych sercach..
OdpowiedzUsuńLambada- to moja "pierwsza" piosenka;)