niedziela, 11 listopada 2012

[77] Różnica

Nie będzie dziś o świętach, bo o tym piszą wszyscy, którzy chcą. Ja nie chcę. Nie żebym nie była patriotką, bo w jakimś tam stopniu jestem. Nie uprawiam martyrologii i cieszę się, że nie mam tv. To tyle na temat świąt. Chociaż nie. Będzie o święcie...
Ale najpierw.
Wczoraj zapomniałam zupełnie o czym chciałam napisać. Gadałam z Sis. I tak sobie pomyślałam, że nie napiszę jej czegoś, a opiszę w poście, przeczyta wtedy i ona i cała reszta. I tak się zakręciłam, że po godzinie nie pamiętałam o co mi chodziło. Wiedziałam, że o Młodego chodziło i tyle. Przepadło w sieci neuronów. Zapowiedziałam, że będę myśleć intensywnie, bo musicie wiedzieć, że jestem w tym względzie upierdliwa, szczególnie dla siebie, bo...nie spocznę aż sobie nie przypomnę. Przy czym spocznę jest umowne, gdyż w tak zwanym międzyczasie spałam. A międzyczas może trwać. Nawet pół roku!
Tym razem poszło szybciej. I już wiem.
A przypomniałam sobie dzięki takiej scence:
wydrukowałam kolorowankę robota. Młody do mnie: - mamo, patrz! dymi mu się z zęba! (nie pytajcie) Pali się podkładka, gwint, śrubeczka!
To jest cały Młody - dociekliwy, dokładny, musi wiedzieć wszystko. I tak samo jest ze wszystkim innym. Ma to po mnie, bo ja też lubię wiedzieć. Prawda?
W czwartek odebrałam Młodego ze szkoły. Oczywiście standardowy zestaw pytań, jak poszło, jak tam dzisiaj i inne podobne.
No i wypowiedź Młodego brzmiała tak, mniej więcej:
a dzisiaj na zajęciach robiliśmy tipi. Ale pani kłóciła się ze mną, że to wigwam (tu narastała złość Młodego, twarz mu się skrzywiła do szlochu, brwi zmarszczone, jedna wielka mała rozpacz!). A przecież wigwam i tipi to nie to samo! A pani kazała mi przeczytać polecenie z książki i tam było napisane wigwam. Ale przecież to tipi!!!!!
Wiecie co, uśmiechnęłam się dumna i blada. Ale też zrobiło mi się smutno, bo będzie miał pod górkę. Jak mamusia.
Bo jeśli coś wiem, będę walczyć o to. Jeśli wiem, że jest inaczej, będę udowadniać. Dlatego jestem upierdliwa.
Bo tipi to co innego niż wigwam. Mimo, że to oba namioty.
Czy mam iść do pani i wyjaśnić sprawę? Nie lubię bardzo, kiedy coś jest nieprawidłowe. Nawet jeśli, a może w szczególności wypływa to z systemu edukacji? Dlaczego mam się zgadzać na niedopowiedzenia i nieprawidłowości? Może to tylko szczegół, ale ze szczegółów składa się całe życie i wiedza. Może jest nieistotny, ale jeśli będzie więcej takich "nieistotnych" i do pominięcia, to jak będzie wyglądała nasza wiedza?

A teraz o świętach.
W poniedziałek miałam rozprawę. Ex nie zamienił ze mną nawet słowa. Jak zwykle zresztą. I nie tęsknię za tym, żeby było jasne.
Wiadomo też, że dzisiaj jest święto. Nie tylko Niepodległości. W Poznaniu szaleje po ulicy św. Marcin, sam św. Marcin. Do tego są rogale marcińskie. Czy są pyszne, zostawiam do oceny każdemu z osobna. Jadłam różne, z różnych firm, są fajne, ale...dupy nie urywają, cytując klasykę. Nie o względy kulinarne jednak chodzi. Ale o to, że w czwartek, znienacka, Kudłata została wywołana z domu. Ten, który słowa ze mną nie zamienił przywiózł trzy rogale. I pojechał. Nie miał po drodze, to wiem. Paradoks polega na tym, że kłócił się, że utrudniam, że daleko ma, że to kosztuje. Alimentów nie ma. Rogale były.
Z całym zrozumieniem, dla mnie żenada. Śmiałam się pół godziny. Komu nie opowiedziałam, każdy pytał ze strachem: ale może chce się pogodzić / wkupić w łaski / przeprosić?
Czym???? ROGALAMI????
Hahahahaha!!!!!


Na dziś:
Eminem - Not Afraid






44 komentarze:

  1. Różnica między tipi a wigwamem - ewidentna. Nie lubię niedouczonych, którzy na domiar złego swoje wątpliwe "racje" wmawiają innym. Też mam pod górkę.
    A facet... Cóż. Rogalami??? Chyba czuje, że mu się koło tyłka pali.
    Trzymaj się! Buziaki! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie? A już myślałam, że się czepiam. To jednak nie tylko ja widzę mam te swoje Himalaje :)
      Raczej czuć już tylko swąd :)
      Staram się trzymać. Czasem to śmiech przez łzy... :)

      Usuń
    2. Ja też się czepiam, bo nie lubię, jak mi się ciemnotę i kity pociska.
      I dobrze mu tak. Niech spada na drzewo. :)
      Przytulam ;) i oczywiście trzymam kciuki za pozytywne ułożenie się Twoich spraw :)))

      Usuń
    3. Koj z nim. Ja już mam go daleko z tyłu :)
      Dziękuję :)

      Usuń
  2. W życiu nie jadłam żadnych rogali Marcińskich ani Świętomarcińskich. Podejrzewam, że jakiś syf :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale dlaczego syf? Rogale z ciasta półfrancuskiego, z nadzieniem z białego maku z bakaliami. Nie każdy musi lubić:) Ale żeby od razu syf...

      Usuń
    2. Nie no, jak półfrancuskie, to ujdzie... Ale drugie pół to jakie?
      Podchodzę nieufnie, jak pies do jeża, bo nie cierpię wszelkich ciast z wyjątkiem francuskiego. A już najgorsze to drożdżowe! No i pomyślałam, że te rogaliki to pewnie jakaś odmiana drożdżówek, a więc... błeeeeeeee!

      Usuń
    3. hihiihi, nie, drożdżówki to nie to :)

      Usuń
    4. No to pewnie, gdybym mieszkała na tych dalekich a dzikich terenach, skosztowałabym. Ostrożnie, rzecz jasna :)

      Usuń
    5. Widzisz, to w przyszłym roku upomnij się, to wyślę Tobie i Tygrysowi :) Spróbujecie oryginałów :D

      Usuń
    6. Jasne. Oryginalnie przeterminowane przez Pocztę Polską rogale :)))

      Usuń
    7. Są jeszcze firmy kurierskie:)

      Usuń
    8. Są. Ale ja i tak z zasady nie ufam nikomu :)

      Usuń
  3. Wigwamu od tipi nie odróżnia??? Szklarskiego nie czytała??? Co za pani, jakaś jedna!!! Ale że Ty w tym mieście, gdzie świętny Marcin gania? To ja Ci moją Młodą podrzucam w przyszłym roku ;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie nie, w lipcu się wyprowadziłam stamtąd :)Miasto piękne, kocham je bardzo, uwielbiam i w ogóle, ale już nie dal mnie do życia. Przynajmniej na razie :D
      A pani trzyma się wytycznych i tak napisane było w książce...
      A Młody właśnie ze Szklarskiego :)))))

      Usuń
  4. robiąc swoje i kontynuując założenia, można z uśmiechem kulturalnym na twarzy przyjąć rogale, uznając z wyższoscią, że jestem ponad to i nic mnie już nie rusza. W końcu grzeczność za grzeczność. Tak jak Ty - z pobłażliwą obojętnością :))
    Trudna sprawa z tym wigwamem...z jednej strony Młody powinien wiedzieć, ze należy walczyć o swoją wiedzę, poglądy, powinien umieć udowodnić swoje racje, z drugiej nauczycielka i jej potem fochy... jeśli mądra, to zrozumie i zaimponuje Młody, jeśli nie, po co potem ma udowadniać że jednak ona jest od niego mądrzejsza...
    życzę mądrych decyzji i rozwiązań :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałam okazji pokazać mu mojej wyższości w tym względzie. On ze mną nie rozmawia od ponad roku.
      Z Młodym problem jest taki, że jak coś wie od nas, to dla niego jest pewnik. A że jest dociekliwy, lubi wiedzieć i widzieć, to i efekt taki jest.
      A z panią porozmawiam. Nie będę jej atakować. Ale porozmawiam. Wydaje się być normalną osobą :)

      Usuń
  5. Moja Młoda ma podobnie, też z gruntu upierdliwa i dokładna, ma to i po mnie i po byłym, który nota bene też ze mną nie rozmawia, a alimenty uległy zmniejszeniu rok temu, bo podobno biedaczka nie stać, tjaaaa. Ale rogali nie przywozi! :)
    Śmiać się chce i cieszyć się warto, że te typy już nie stanowią części naszego życia. Szkoda tylko, że nasze dzieci muszą mieć takich ojców, z których nie bardzo mogą być dumne i że za to jeszcze swoje odcierpią ...
    Pozdrowienia! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Młody po mnie i po tatusiu, ale tatusia przemilczę.
      Cieszę się bardzo, że niebawem będę miała go z głowy zupełnie. A rogale to nie wiem po co. Chyba, żeby pokazać jaki dobry jest. Od zeszłego roku nie zamienił ze mną ani słowa. A dzieci cóż, zweryfikują wszystko. Młoda już dawno odkryła co i jak. Młody trochę za mały.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Lubię dociekliwe dzieci. A pani zapewne ni odróżnia tych obu namiotów.
    Skoro podają tak w książce - przyjmuje jako pewnik. A w dzisiejszych podręcznikach wiele błędów, np. fot. kaczki podpisano jako gęś. Dla mnie te dwa ptaki różnią się, więc kazałam dzieciom przekreślić błędną nazwę i podpisać kaczka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjaśniłam dzisiaj z panią sprawę, powiedziała, że wyjaśnili sobie wszystko, Młody wyjaśnił różnicę, a ona dała mu plus za wiedzę :)
      Z drugiej strony zastanawia mnie dlaczego są byki w książkach zatwierdzonych przez ministerstwo...
      Między kaczką a gęsią różnica zasadnicza! Jak można oba ptaki pomylić to ja nie wiem :) Chociaż znam takich ludzi, co nie rozróżniają :D

      Usuń
  7. Nie wiem, czy pani boi się o swój autorytet czy jakie licho? Skoro Młody wiedział, powinna raczej go posłuchać, dowiedzieć się skąd czerpał wiedzę na temat różnic między tipi a wigwamem. Trochę to wygląda jak niemoc ze strony nauczycielki lub strach przed utratą autorytetu właśnie, a w końcu to żaden wstyd, według mnie przynajmniej, czegoś nie wiedzieć. Gdyż ten brak zawsze można nadrobić, jeżeli człowiekowi zależy. A nauczycielka więcej by zapewne w oczach Młodego (i nie tylko) zyskała, gdyby poprosiła go o wytłumaczenie różnic. Takie jest moje zdanie, gdyż SŁUCHAJĄCYCH nauczycieli miałam niewielu i całe życie z takiego właśnie powodu pod górkę, więc wiem co to znaczy. Oraz jakie ma się wtedy zdanie o nauczycielach, którzy kończą dyskusję ponadczasowym - bo tak! Bo ja tak mówię! i tym podobne?
    Pozdrawiam serdecznie;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani okazało się wyjaśniła z Młodym sprawę i nagrodziła za wiedzę :) Powiedziałam jej jednak, że on, wiedząc coś, będzie dążył do udowodnienia swego:) Kobieta zyskuje w moich oczach coraz więcej, bo jednak słucha :)
      Oraz wiem co to górki :)
      Pozdrawiam. I całuję :*

      Usuń
  8. Fajny ten Młody :) a "prawdziwych" rogali nie jadłam, niestety, więc nie mogę się wypowiedzieć na temat walorów smakowych, ale korcą mnie - kiedyś muszę spróbować, poszukać, może jakaś cukiernia robi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oryginalne certyfikowane to tylko w Wielkopolsce. Ale wiem, że wszędzie bywają, ale pod różnymi nazwami. Warto spróbować, choćby dlatego, żeby wiedzieć, czy się je lubi :)

      Usuń
  9. Ja takich rogali nigdy nie jadłam....a tyle się o nich nasłuchałam :( Musze koniecznie Poznań zaliczyć.A o dociekliwośći wszystko zostało już wyżej napisane,nie będe papuga haha!

    OdpowiedzUsuń
  10. Post dwuczęściowy, więc komentarz też.
    Rozumiem jak nie wiem co. Też chodziłam do szkoły (Ty się zastanawiasz jeszcze)prostowałam, tłumaczyłam, prosiłam, by nie zostawiać dziecka w poczuciu niesprawiedliwości/krzywdy/niezrozumienia (niepotrzebne skreślić). Tak w początkach podstawówki było. Od 4 czy 5-tej klasy zaniechałam, na wyraźną prośbę Młodego. Nie było z tego żadnego efektu, nie zapobiegałam tym kolejnym, nazwijmy ogólnie niesprawiedliwościom, za to narażałam na dodatkowe kłopoty od nauczycielki, która nie była w stanie pokonać własnej pychy, by czasem przyznać rację małemu człowiekowi. Za to Młodego zaczęłam przygotowywać, że takie sytuację będą się zdarzały, a z czasem będą na porządku dziennym i musi się z tym nauczyć żyć. Sam będzie oceniał, czy w danej sytuacji warto walczyć o swoje czy lepiej wydąć wargi i wiedzieć swoje.
    Część druga: ;-)))))))))))))))))))))))))))))))) I tak facio kulturalnie się zachował, że nie podesłał tylko dwóch rogali, dla dzieci;-))))))))))))))))))
    Pozostaje Ci.....wydąć wargi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do pierwszej części: byłam dziś i rozmawiałam, a pani powiedziała, że sobie wyjaśnili wszystko i że dostał plus za wiedzę, bo mógł wyjaśnić różnice:) Plus dla pani.
      Mógł dwa przywieźć, też o tym pomyślałam. Oraz o tym, że nie ryzykowałby zatrucia jednego, albo wszystkich trzech, myśląc, że zeżrę je wszystkie i tylko mnie trafi szlag. Więc luz:)
      Oraz wydęłam wargi i śmiałam się długo.

      Usuń
    2. Znaczy Twój Młody ma mądrzejszą nauczycielką niż miał mój Młody;-)))
      Nie no! O zatruwaniu nie pomyślałam. Przecież wówczas musiałby sam zaopiekować się dziećmi, nie? ;-)))))))))))))))))

      Usuń
    3. Myślę, że by chciał. I muszę mu oddać, że umiałby też.

      Usuń
  11. Dobrze, że nauczycielka normalna, potrafiąca przychylić się do racji ucznia. Mój Młody takich nie miał i może dlatego wyszło, jak wyszło. Rogale marcińskie jadłam, dobre, tylko mak trzeba wydłubywać z zębów... :) I pierwszy raz słyszę, żeby alimenty płacić rogalami. Ciekawa waluta...
    Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, kochana! Nie tylko rogalami! Jeszcze można próbować odliczyć od alimentów koszty wyżywienia, kiedy dzieci są u ojca....:)

      Usuń
    2. Jak śpiewał nieodżałowanej pamięci Jan Kaczmarek, bilans musi wyjść na zero...

      Usuń
  12. Jak ktoś tipi od wigwamu nie odróżnia nie powinien uczyć!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to MINISTERSTWO zatwierdziło książkę! Tu jest ból. Bo pani uznała rację Młodego :)

      Usuń
    2. No dobra. Panią rozgrzeszam. Minister do dymisji.
      Może my dlatego musimy mieć wizy do stanów bo tak prostych rzeczy nie rozrozniamy...?

      Usuń
    3. O tym nie pomyślałam! Coś w tym jest! :)

      Usuń
    4. Bo te wszystkie tipi i wigwamy rdzennie amerykańskie są niestety

      Usuń
    5. To to akurat wiem :P I dlaczego niestety? Chyba tylko dlatego, że najechało tą piękną Amerykę stado Angoli i Francuzów i skolonizowało.

      Usuń
  13. No rzeczywiście, próba pogodzenia się za pomocą rogali jest dość..żenująca;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to nawet chyba nie była chęć pogodzenia. Tak naprawdę to nie wiem co to było. Demonstracja?

      Usuń
  14. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.