poniedziałek, 26 listopada 2012

[86] Do Dyrekcji, do Nauczycieli, do Uczniów...

Nabiegałam się dzisiaj do szkoły. Chyba wyrobiłam normę za wszystkie swoje wagary. A jeszcze się mocno zastanawiam, czy nie udać się na zumbę kochaną moją. Tylko plecy bolą jeszcze. Nie wiem, czy moje korzonki to zniosą.
A było tak.
Kudłata parsknęła mi któregoś dnia zdegustowana, chyba w piątek, że znów nie ma nauczycielki od angielskiego. Zaczęłyśmy dyskusję, ona, że fajnie, zastępstwa, a to wychowawcza, a to matematyka, a to muzyka. Ja, że źle, za rok egzamin, potem średnia i co? Z jakim poziomem języka? Nie żebym się o nią martwiła, bo idzie indywidualnym tokiem, tylko co z tego, kiedy pani nie ma. To i ten tok do niczego.
Powiedziałam jej, że pójdę do wychowawczyni. Na co ona, że nie, że będzie miała przerąbane w klasie, że po co. Oczywiście wyjaśniłam jej, gdzie mam jej przerąbane, i że kiedyś mi podziękuje. Oczywiście zastanowiłam się i nawet trochę mój zapał ostygł.
Za to dzisiaj rano telefon: przyjdź natychmiast do wychowawczyni, za 5 minut zaczynamy lekcję, załatw ten angielski, bo mam za sobą część ludzi z mojej i innej klasy.
Ok. Wielka Pardubicka moja. Zdążyłam!
Zamieniłam z panią dwa słowa, powiedziała, że wie, że była u dyrektorki, ale jej nie ma, więc za dwie godziny. Więc za dwie godziny wystąpiłam w drugim biegu, dotarłam do dyrektora i porozmawiałam sobie z tym.......człowiekiem. Tak jak przy stołówce wyrobiłam sobie zdanie, tak potwierdziło się dzisiaj.
Na moje, że na trzy miesiące nauki pani w szkole była może przez miesiąc, a kolejne tygodnie to mnóstwo zaległości, usłyszałam, że każdy ma prawo chorować. Oczywiście! Ale mnie nie chodzi o to, że pani choruje, tylko o to, że nie ma języka angielskiego! I wierzcie mi, nie mówię po chińsku.
Czy ja mam za duże wymagania? Żeby za angielski był angielski? Czy może strata - niech policzę dwa miesiące, czyli osiem tygodni, po 3 lekcje na tydzień - 24 lekcji języka angielskiego to pikuś? Może się mylę?
Ale pana dyrektora przycisnę. Nie ma lekko.
Dla odprężenia poszłam poplotkować z fryzjerką, Młody ma irokeza, ja skrócona i świat jest piękny.

Wczoraj drę się na Kudłatą, bo nie sprzątnęła talerzyków i kubków, które narastają ilościowo w postępie geometrycznym w miejscach jej bytności. I mimo, że to pora spania była, ciśnienie mi się podniosło. Przychodzi z tym całym majdanem i mówi:
- zobacz, przyniosłam, czy jesteś usatysfakcjonowana?

A dzisiaj, drę się również, gdyż pełnia się zbliża i nie tylko, żeby sprawdziła czy ma w pokoju naczynia. Drę się w sumie też dlatego, że jak leci woda, to nie bardzo się słyszymy.
Przynosi dwa kubki. Komentuję, że ten stoi już ze dwa dni w pokoju, na co ona stanowcze nie!
Zerknęłam w kubek i mówię:
- z fusów wywróżyłam, że tak, co najmniej od soboty tam stał.
- Mamo....tu NIE MA fusów.
- Córko, dobrej wiedźmie fusy niepotrzebne!

Na dziś:
Bank - Ciągle ktoś mówi coś
Pierwszy utwór, który skojarzyłam ze śmiercią, przemijaniem, bólem istnienia...Miałam 9 lat...




28 komentarzy:

  1. Oj, Ty wiedźmo kochana... ;):):*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też czuję, że się pełnia zbliża... :/ Oraz masz rację z tym angielskim, bo nie chodzi o to, żeby chorej nauczycielce dokopać, tylko, żeby zastępstwo stosowne załatwić. A potem jest problem, bo dzieci na egzaminach nie wyrabiają, nie umieją, nie wiedzą. A ja się pytam: gdzie systematyczność? Też to w budzie przerabiałam... :) Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pełnia za dwa dni :)
      A angielskiego mi szkoda jak diabli.

      Usuń
  3. Albo kiedyś nauczyciele mniej chorowali, albo ludzie zarządzający szkołami byli bardziej zorientowani w tym, co robią, za co i za kogo odpowiadają. Mój Młody też zostawia kubki i talerze gdzie popadnie i czasem trzeba zdrowo się nagadać, żeby pozbierał. Do bycia wiedźmą chyba mi daleko [choć zważywszy haczykowaty nos, kaprawe oczki i druciane okulary sznurkiem wiązane :D nie tak znowu], ale Młody jak czegoś szuka, to zaraz jest: Mama! Ty bez patrzenia wiesz, gdzie to jest! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dokładnie tak! Wszystko wiem gdzie co i jak. Więc wiedźma to nie haczykowaty nosi inne ustrojstwa,tylko kobieta wiedząca :)))

      Usuń
  4. oczywiście, że każdy ma prawo chorowac, ale jak mnie tydzień raz na ruski rok nie ma to już mam wyrzuty sumienia, że dzieci mają zaległości ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz. A tu pani zjawia się na dwa dni(zeszły tydzień) po czym idzie dalej na zwolnienie. Jeśli musi, niech choruje, ale dyrekcja coś powinna z tym zrobić. Znaczy dać zastępstwo język to język...

      Usuń
  5. Nie wiem co z tą pełnią ale i na mnie działa. Masakra. Nie dziwię się, że cię ruszyło w sprawie tych nieodbytych lekcji.To nie problem rodziców i dzieci, to problem dyrekcji a ta sobie nie radzi po prostu. Takie pójście na łatwiznę a potem będzie szał nadrabiania.Kudłata ma przechlapane z taką matką wiedźmą. Litości nie masz dla progenitury, ot co. Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie mam. Ale mi dzisiaj powiedziała,że z nią to się nie rozwiodę, bo nie ma szans.....

      Usuń
  6. Jestem po szpitalu i nie będzie mnie w szkole z 2 miesiące. Szpital był planowany, dyrekcja o tym poinformowana, tak że mogła załatwić za mnie zastępstwo. Gorzej, gdy nauczyciel rozchoruje się na parę tygodni, potem wraca, później znów choruje. Albo jak choruje mu dziecko, co zdarza się nierzadko. Ciężko załatwić wtedy zastępstwo. Bo nikt nie szuka pracy na zasadzie wpadnij, gdy inny nauczyciel będzie chory, lub chore będzie jego małe dziecko. Ciężka sprawa, bo dzieci i rodzice mają swoje racje z zaległościami, ale co ma zrobić chory nauczyciel? Ze sobą, lub zdrowy z dzieckiem, gdy nie ma go z kim zostawić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to wszystko rozumiem. Dlatego nie mam pretensji do nauczycielki. Ale z tego co wiem,w zeszłym roku było podobnie,pani nie było bardzo długo. Więc wnioski są takie, że dyrekcja powinna umieć sobie poradzić.
      Kilka tygodni to masa materiału. Teraz to są już dwa miesiące. A w przyszłym roku szkolnym egzamin gimnazjalny,szkołą średnia. Nie stać mnie na korepetycje. Szczególnie,gdy to jest w programie nauczania i powinno być zapewnione przez szkołę.
      I chodzi mi jedynie o to,żeby dyrektor zatroszczył się o coś więcej niż własny tyłek. Bo tych uczniów jest kilka klas....

      Usuń
  7. Nie masz za dużych wymagań, gdyż dyrektor powinien być przygotowany na zastąpienie jednego nauczyciela innym wykładającym ten sam przedmiot, bo zdarzają się i choroby i wypadki losowe. Pospisuję się więc wszystkimi kończynami pod tym, że za angielski powinien być angielski jeżeli to nie jest kwestia jednej, czy dwóch lekcji. Cisnęłabym dyrektora, wszak chyba sprawa nie należy do kategorii niezałatwialnych, a właśnie on poległ logistycznie na całej linii.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż obawiam się,że sprawa przekracza możliwości ogarnięcia przez dyrektora,więc jutro pomonitoruję sprawę u dyrektorki.
      Nie odpuszczę i koniec.
      Pozdrawiam równie serdecznie,a może i bardziej :))

      Usuń
  8. Ciekawa jestem , jak się potem rozliczą z realizacji podstawy programowej ( godzinowo, przy 2 godz. tygodniowo powinno być zrealizowanych minimum 64 godziny).
    A może to tylko u nas się tego tak pilnuje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem jak się rozliczą. Angielskiego córa nie ma od 3 tygodni...

      Usuń
  9. Sam pamiętam jak cieszyłem się z nieobecności "chemicy" w szkole średniej. Ale dziś chemia to moja pięta achillesowa. A przydałaby się na lepszym poziomie. Walcz o ten angielski.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale chemia,jeśli nie szedłeś w tym kierunku,nie jest tak wielkim brakiem. Angielski jest potrzebny.I kropka.
      Poza tym,wiem, że dzieciaki się cieszą. Ale ja wiem jaka to potem strata..i nerwy, bo są braki. Niestety.

      Usuń
  10. Z tym angielskim to naprawdę niebłaha sprawa. Już dawno powinni załatwić zastępstwo!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastępstwo jest! Matematyka, muzyka, polski....
      No to się wkurzyłam :)

      Usuń
  11. ależ słońce, rąsia rąsie.. itd.. braki anglika w szkole to później zapotrzebowanie na korki.. i tym oto sposobem biznes się kręci;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem, wiem, ale mnie nie stać na korki. I jeszcze pewnie długo stać nie będzie. Dlatego mam zamiar walczyć.

      Usuń
    2. no ja myślę, mnie nawet gdyby było, też bym walczyła, o zasadę przede wszytkim ooooo, i jak słyszę co koleżanki opowiadają o tych tzw. pseudo lekcjach to normalnie nóż się w kieszeni otwiera.. ps. syn mojej sąsiadki jest teraz w 1 klasie gimnazjum, dziecko niestety ma problemy z nauką..no są bystrzaki, i są przeciętniaki, a tu od września, angielski, niemiecki, francuski.. nadmienię, że rodzice nie językowi, i nie kasiaści.. no masakra jakaś..

      Usuń
  12. W mordę dyrekcję...! W mordę nauczycieli...! W mordę uczniów...! A co!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak, lejcie po mordach, to będziemy mieć jedną wielką Prawo i Sprawiedliwość...
    ;-)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.