Z powodów następujących:
- musiałam wstać o świcie. a to dzisiaj szczególnie dla mnie katorga była.
- oporządzić młodzież mniejszą, tak, żeby nie doznać podniesionego ciśnienia przy kolejnej opowieści o konstrukcji, do wyboru, Planety Śmierci, robota, który wszystko umie zrobić, ochronie środowiska, rysunku sprzed dwóch tygodni, zaginionych klockach, oraz innych, których nawet ja nie umiem wymyślić. A propos, mam rozrysowaną linię produkującą kolorowe lizaki, więc jak ktoś chce, mogę podsunąć biznes plan. Łącznie z opisem poczynionym przez Młodego, niekoniecznie czytelnym, ale on służy wyjaśnieniami. Wypożyczę go czasem. A oporządzanie odbywa się poprzez gromkie wstawaj, już poniedziałek, oraz: chodź, poprzytulamy się na miły początek dnia, żeby cały był sympatyczny. Działa. Po wstępnym stęknięciu następuje szeroki uśmiech i ta mała glizda przypełza wyściskać się ze mną, dać się pogłaskać i , powiedzmy, że ochoczo, idzie się umyć i przebrać. Wtedy mogę zająć się szykowaniem śniadania, kanapek i picia do szkoły. Młody, o dziwo, rewelacyjnie dał się przekonać do rezygnacji, najpierw z wszelkich płatków kukurydzianych, kulek, poduszeczek i innych zapychaczy. Przestawił się w sekundę na mleko z płatkami owsianymi, do których dodajemy wiórki oczywiście kokosowe, jak słusznie zauważyła Frau Be, rodzynki, morele, siemię lniane, sezam, słonecznik, w różnych konfiguracjach. Jeszcze miałam zamiar zawalczyć o jogurty, ale nie miałam pomysłu. A ponieważ czasem jogurty się kończyły i słyszałam: znów nie ma jogurtuuuuu, wymyśliłam raz zastępstwo. Bo jogurt naturalny mam, ale nie wpadłam na to w swej przebiegłości wcześniej. No i daję mu wszystkie dodatki co wyżej ale z jogurtem naturalnym. Złote dziecko rzekło: nigdy więcej nie kupujemy jogurtów oprócz naturalnego. Ile problemów z głowy! A ile możliwości jak się owoce pojawią.
- brnąć w śniegu, może nie po kostki, bo się topił, ale oddychać nie było czym i co chwile wciągałam nosem to białe coś wielkości pięciozłotówki. Śmiać mi się chciało tylko, bo wszyscy mieli markotne miny. A ja, jako że śmiać mi się chciało, szłam z tym uśmiechem jak ze sztandarem. Tyle, że to raczej uśmiech politowania dla tej wiosny był. Bo taka jakaś mało asertywna jest. Niby tu słońce, niby ptaszki drą dzióbki, niby cieplej, niby dzieciaki z piłką ganiają i bez czapek (!!!), to ona mi tak:
Przy okazji odkryłam, że obiektyw jeszcze dycha.
No i tak się zbieram właśnie... Trzeba się ogarnąć, wziąć w garść, nastawić, że ta wiosna jednak idzie, zrobić listę zakupów i ugotować ruskie, bo taką mamy na nie ochotę, że ech.
Na dziś:
Charlie Haden & Pat Metheny - Spiritual
Wielkie ukłony w stronę Alcydła i jej muzyczno-literackiej impresji (ZAPRASZAM DO ZABAWY!!!), gdyż wywołała w mej duszy to, co ta muzyka za sobą niesie.
wiosna, tylko się przebiera skubana, ukrywa, i gra nam na nosie.. u mnie słońce, ale zimno brrr i ehhh
OdpowiedzUsuńNo ja nie wiem co z nią. Ale przyjdzie, da radę :)
Usuńmnie wiosna przywitała pięknym słońcem i .... skrobaniem szyb, he he he, tak dla równowagi psychicznej chyba, żeby mi ze szczęścia na widok słońca nie odwaliło... a poza tym wraz z przybyciem bocianów rodzina mi się "czasowo" powiększyła, mam druga córkę, odchowaną już :) buziaki ...
OdpowiedzUsuńZnaczy synową? :D
Usuńznaczy nie :)
Usuńhmmmm :)
Usuńu nas tez słońca ale na polu wiatrzycho zimne, że hej.
OdpowiedzUsuńmam już dość takich widoków i tego, że mi doopsko marznie.
a Młody fajny jest
))
teatralna
Dobra, dobra! Ty się biznesplanem nie zasłaniaj, bo Twoja intencja jest jasna. W słowach: "on służy wyjaśnieniami. Wypożyczę go czasem" kryje się drugie dno - chcesz się pozbyć progenitury bodaj na chwilę! A taka ja na ten przykład, to za żadne lizaki świata nie tknę dobrowolnie żadnego małolata! Nawet za te najbardziej kolorowe :))
OdpowiedzUsuńPrzejrzałaś mój zamiar :> Ale tylko do opowiadania oddaję. Poza tym za żadne lizaki nie ma mowy :)
UsuńUffff! Już się zdążyłam przerazić!
UsuńNie no, nikomu na siłę bym nie wcisnęła dziecka, przeciwna jestem wszelkim, no może niektórym, sabotażom :)
UsuńA tak w ogóle, to te wiórki są kukurydziane czy może kokosowe? Przyznam, że o kukurydzianych pierwszy raz w życiu czytam.
OdpowiedzUsuńAhahaha! kokosowe, oczywiście. Już poprawiam :) Czujność to podstawa:>
UsuńA u nas straszą, że weekend ma być BARDZO CIEPŁY I SŁONECZNY. Po ostatnich, dzisiejszych zresztą, doświadczeniach śniegoopadowych twierdzę, że prędzej zobaczę własne ucho bez lusterka zanim ta wiosna przyjdzie i będzie ciepło, i bedzie można pojechać nad jezioro... :(
OdpowiedzUsuńOraz , zdolne dziecię masz.
Oj, żebyś nie zobaczyła. Tylko jestem ciekawa jak :) Oczy na szypułkach, albo długie ucho, albo ingerencja pseudochirurgiczna, albo nie wiem jak :D
UsuńTak, dziecko mam zdolne:> Potwierdzam, w pełni świadoma chwalipięstwa (??) swego:D
Wiem! Jako kierowca prawie doskonały mam dookoła głowy gały!
UsuńA chyba, że tak:) I zdolności poetyckie też:)
UsuńWiesz Natthi..Ty to chyba w doła wpadniesz jak wiosna przyjdzie i śniegu zabraknie. Nazbieraj trochę do słoika i do zamrażalki schowaj...w razie cóś:)
OdpowiedzUsuńO kochana, muszę Cię rozczarować, gdyz pomysł z zamrażalnikiem opanował Młody :))) W doła wpadnę dopiero latem, jak będzie powyżej 20. To wtedy tak :)
UsuńGranolę zrób Mlodemu, pisałam kiedyś o tym u siebie. U mnie nie ma już innych niz naturalne, a jak Młoda ma chęć na owocowy, wrzuca łyżkę konfitur do kubeczka :o)
OdpowiedzUsuńNo my tak samo, łyżeczkę konfitur. A granolę to poszukam,
Usuńpolecam, pyszna jest :))))
Usuńa wiosna przyszła już, i wchodzi coraz śmielej :)))
Ano przyszła :) Dzisiaj już porządnie. Mam tylko nadzieję, że głowy mi nie urwie ...tak wieje..:)
UsuńA skąd Ty śnieg wzięłaś?Chyba sąsiadce poszła pierzyna;))
OdpowiedzUsuńU nas pięknie słonecznie, pylnie;/
Tak wczoraj padało. Moje osobiście przeze mnie zrobione zdjęcie z mojego okna z widokiem, hmmm, na miasto w oddali :)
UsuńDzisiaj słonecznie, zimno i całe szczęście wieje, bo dzięki temu to co się topi, znika ekspresowo i nie ma kałuż:)
Natt, dzieki za Spiritual, chyba pierwszy raz slyszalam.
OdpowiedzUsuńTak latwo moglas przekazac muzyke, niestety nie da rady nawet jednego pieroga ruskiego przeslac, moje ulubione, dla mnie wyzsza szkola jazdy zeby zrobic, ale juz sie umowilam ze znajoma do polskiej restauracji w czwartek. Teresa
No szkoda, bo wysłałabym Tobie całą kopę pierogów. Uwielbiam je i uwielbiam robić :)
Usuń