A nie, nie mogę alkoholu. Ani kropli. No cóż. To herbata zamiast. Mówiłam już, że jestem ogromną wielbicielką herbaty? Ogromną w sensie, że bardzo lubię, a nie że jestem ogromna.
Mam herbaty całą szafkę. Różne mieszanki, i torebki, ale żadnych aromatyzowanych. Nie lubię aromatyzowanych. Najlepsza jest dla mnie yunnan, ale tylko taka jedna, w brązowym pudełku. Liściasta.
Nie znajdziesz u mnie za to, Czytelniku, ani ziarenka kawy. Ani łyżeczki rozpuszczalnych granulek. Dlaczego? Bo nie lubię kawy. Chociaż to nie tak. Piję, owszem, ale taką pół na pół z mlekiem. Od czasu do czasu, jak jestem u kogoś. W domu pijam inkę. Ale to nie kawa w pojęciu kawa :) Zwykła kawa nie jest mi potrzebna do szczęścia, nie miewam kiepskich startów, nie muszę się pobudzać kawą, nie potrzebuję tego rodzaju kopa. Kawa na mnie nie działa. Nie uzależniłam się też od niej, bo był czas, że piłam ją codziennie, dla towarzystwa w pracy. Parzyliśmy ją w takim włoskim ekspresie kuchenkowym.
Tak więc herbat mamy milion rodzajów. Zastanawiałyśmy się z Kudłatą, kiedy uda nam się to wypić. Nawet był plan, że nie kupujemy nowej żadnej, dopóki te nie znikną. Ale zawsze, kiedy jesteśmy w sklepie i widzimy jakąś ciekawą herbatkę, zgodnie twierdzimy, że herbata się kończy, skończyła, albo, że ciekawe jak ta smakuje. Dodatkowo Kudłata oznajmiła, że na każdą okazję - urodziny, imieniny - dostanę puszkę herbaty, za każdym razem inną. I to jest bardzo fajny prezent.
Tak przeczytałam co napisałam i muszę się przyznać do kłamstwa. Pomniejszego i właściwie nieistotnego. Bo mam ziarenka kawy. A jakże. Zrobiłam sobie kiedyś, jak byłam w liceum, korale z kawy. Uchowało się to i nosi je Kudłata. Trochę ich obgryzła, Trochę się wykruszyło, ale są.
Z kawy to ja lubię jedynie zapach takiej świeżo mielonej. Ciepły zapach. Uwielbiałam mielić kawę moim rodzicom. Nawet mam po tym blizny. Tak tak. Załatwiłam się młynkiem.
Młynek była to samoróbka. Z kubka do mycia zębów, silniczka od golarki, i słoiczka z przykrywką. nawet śmigiełka były własnoręcznie zrobione. W kubeczku mieścił się silniczek, do kubka przyklejona plastrem była przykrywka z zamontowanymi śmigiełkami, do tego przykręcało się słoiczek z kawą. Jedynym mankamentem było to, że na przewodzie nie było włącznika. Działał od razu jak się podłączyło do prądu. Trzeba było więc najpierw zamontować słoiczek z kawą. I ja to wszystko wiedziałam, bo robiłam to tysiące razy.
Ale pewnego dnia, miałam może z 8-9 lat, zostałam wywołana z podwórka. Sąsiad (bo młynków za dużo nie było) poprosił, żebym zmieliła mu kawę. Rodziców nie było, więc zawołał mnie. Rozkojarzona wróciłam do domu, wszystko przygotowałam, tyle, że pomyliłam kolejność. Włączyłam ustrojstwo przez przykręceniem słoiczka. Z racji lekkości zaczęło toto się wić i...wkręciło mi się w koszulkę i w brzuch. Sąsiad uciekł zostawiając mnie z rozwalonym brzuchem.. A ja najbardziej się wkurzyłam, że zniszczyła mi się moja ukochana koszulka, taka sama jaką miał mój kumpel z podwórka. Oczywiście nawet nie zmieniłam koszulki tylko poleciałam się bawić dalej. Nikomu nic nie powiedziałam, ale blizny mam do dzisiaj.
To ja idę zrobić sobie herbatę.
A jeszcze z mądrości mojego syna:
- Mamo, ta grawitacja jest okrutna!
- Czemu?
- Bo najpierw stłukła talerz, a teraz twoją ulubioną miseczkę.
Poległam. A dobiła mnie Kudłata, która chyba na drugie ma Grawitacja, gdyż stłukła wieczorem mój ulubiony szklany wazon....
Na dziś:
Take That - Patience
Nie to, żebym była miłośniczką boysbandów, ale wczoraj miałyśmy wieczór głupawki (pomijając stłuczenie wazonu, kiedy to rzucałam...piorunami ), podczas której prezentowałam Kudłatej wszystkie, które mi się przypomniały, od New Kids On The Block po najnowsze, One Direction, które pokazała mi ona. Właściwie zaczęło się od tego ostatniego, przy którym zaczęłam tańczyć, a ona powiedziała, że mnie nagra i będę miała więcej wejść na youtube niż oni.
To już wiem...zdaję się ,ze i ja mam Grawitacja... na czwarte. Bo pierwsze , drugie i trzecie imię już mam:)
OdpowiedzUsuńTeż jestem herbaciarą:) I też liściastą. Też nie cierpię SZTUCZNIE aromatyzowanych herbat,i takich w torebkach, choć mam takowe dla gości. A moja ulubiona herbatka to LIŚCIASTA Earl Grey. Uwielbiam zapach bergamotki. Zaparzam w imbryczku i pijam tylko taką.Uwielbiam z cytrynkom:)
Ale kawę tez lubię. Tyle,że piję jedną rano.Z mlekiem i cynamonem. A herbatkę litrami:)
Ja to nawet bym mierzyła w hektolitrach :) Bergamotki? A jak, co, gdzie?? Proszę mi tu zaraz podać wszystkie istotne informacje. :)))
UsuńEarl greya nie znosiłam, ale ostatnio odkryłam, że bardzo lubię :) Się człowiek zmienia. I te jego nawyki razem z nim :)
Bergamotki właśnie, bo Earl Grey to czarna herbatka z dodatkiem olejku bergamotowego.Dla mnie pyszota i rokosz dla powonienia.
UsuńWięcje poczytaj sobie Natthi:
o bermamotce tu:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Pomara%C5%84cza_bergamota
a o Earl Grey herbacie tu:
http://www.naturaherbaty.pl/herbata/earl_grey-11.html
O proszę, człowiek uczy się cale życie, a o herbacie to mogę do upadłego :)))
UsuńDzięki :)
Też liściasta, też Earl Grey, też z cytrynką, ale też kawa, dobrze zmielona, z dodatkami typu cynamon, imbir, kardamon, wanilia, olejek pomarańczowy i trzcinowy cukier. Mleko raczej do rozpuszczalnej, ale rozpuszczalna to rzadko.
UsuńJa zwyczajnie wolę kawę wąchać niż pić. A cherbatę (z cytrynką:))) kiedyś tak sobie żartowałam z pisownią) to pasjami:)
UsuńMiałam kiedyś taki fajny dzbanek do herbaty, ale że też czasem w domu grawitacja objawia swój podstępny charakter, więc już dzbanka nie ma. Za to jest duży kubas w kwiatki do zaparzania herbatki. Z cytrynką albo ze sokiem, jak mawiają niektórzy u nas... :D
UsuńO tak, koniecznie herbata w kubku. Im większym, tym lepiej :)
UsuńZa herbatą nie przepadam. Za to kawa..., o każdej porze :))))
OdpowiedzUsuńKażdemu to, co lubi :))
UsuńA herbata wcale nie taka zdrowa :) ale pyszna - to fakt niezaprzeczalny :) a pozdrawiam Cię z łóżeczka - leniuchuję do końca tygodnia ;) jak chcesz, to wpadaj, napijemy się herbaty z cytryną
OdpowiedzUsuńZdrowa - niezdrowa, mało mnie to obchodzi :) Uwielbiam herbatę i nic tego nie zmieni :)
UsuńJakbyś leniuchowała w tym łóżku bliżej, to upiekłabym jakieś kruche ciasteczka i bym wpadła :)
ooooo, jakie Ty masz wspaniałe pomysły!!! jesteś wprost genialna!!!
UsuńPrawda? Tylko trochę dalekooooo...:)
UsuńOj tam daleko zaraz.... Aż na takim końcu świata nie mieszkam :) a z nas dwóch, to ja jestem uziemiona - grawitacja zusowska mnie przykuła do czterech ścian i niejako trzyma w niewoli :) Z drugiej strony - rencistki ciągać po całej Polsce też nie wypada... To nie wiem gdzie się spotkamy przy tych ciasteczkach, ale zaraz mi chyba język ucieknie, a ślina laptopa zaleje.
UsuńMam pomysł...
UsuńMarzy mi się szafka pełna różnych rodzajów herbat, ale u mnie to niemożliwe - zanim uzbierałabym kolekcję, wszystko bym wypiła ;)))
OdpowiedzUsuńNie znam tego kawałka. A NKOTB kojarzę z wczesnej podstawówki, choć chyba bardziej z plakatów w "Bravo" niż z samych piosenek.
Ja kojarzę z MTV, ale tego fajnego MTV, z Paulem Kingiem. :) I tak, to jakaś połowa podstawówki była. Szybko zresztą zadeklarowałam się w zupełnie innych klimatach:)
UsuńDobra herbatka nie jest zła...tylko za jaśminową nie przepadam;)
OdpowiedzUsuńJaśminowa mi nie podchodzi. Ale mam na stanie:)
UsuńA propos grawitacji:
OdpowiedzUsuńPiersi w pewnym wieku nie poddają się grawitacji, one po prostu się relaksują! - znalezione wczoraj gdzieś w sieci :)
A jakby co, to jest dobry sposób, aby trzymały się prostopadle do ciała: mycie podłogi na kolanach :)
UsuńAhahahaha!!! Bomba!!!
Usuń:D:D:D
UsuńPolecam :))
UsuńJeśli chodzi o grawitację, najsilniej działa w łóżku, o poranku.
OdpowiedzUsuńA herbaty nie wypiję, żeby to nie wiem, co. Tfuuuu!
Dobrze, że nie tłucze w tum łóżku, żeby wstawać.
UsuńNie musisz:) Ja wypijam jej dużo :)
Także jestem fanką herbat i mam ich domu sporo, głównie zielone i białe wszelkiej maści. A z kawą to mam od czasu operacji, czyli od ponad 4 miesięcy, dość dziwnie. Niedobrze mi na sam jej zapach i widok... Jak u kobiety w ciąży, którym takie wstręty te czasem długo lub na zawsze zostają. Dziwne to bardzo, może hormony po tej operacji ginekologicznej mnie odmieniły? Tak się głośno siebie i innych pytam ;-)
OdpowiedzUsuńWszystko możliwe. Uwielbiam zielone i białe. Czerwone i czarne też :)
Usuńa ja herbatę bardzo rzadko, nie znam się na rodzajach i smakach... a kawę pijam codziennie, zawsze rano a czasami po południu... a najwięcej to i tak piję wody mineralnej gazowanej, ooo :)))
OdpowiedzUsuńA ja gazowanej nie lubię. Z gazowanych to pepsi. :)
UsuńBo grawitacja to zła kobieta jest :o)
OdpowiedzUsuńOtóż to! Nawet bardzo!
UsuńIle mi grawitacja szkód wyrządziła...
OdpowiedzUsuńAle to nie moja córka..?
UsuńJa podobnie jak Nika. Kawę piję tylko jedną dziennie. Rano. Ale bez dodatków, czarną, gorzką i mocną ;-) I broń boże, żadnej sypanej.
OdpowiedzUsuńHerbatę lubię pasjami. Przywiązana jestem uczuciowo do earl gray'a liściastego, oraz hibiskusa i pijam je na przemian. Earl gray'a z cytryną (bez cukru), hibiskusa bez żadnych dodatków ;-) I żadnych aromatyzowanych herbat nie toleruję, więc ich nie posiadam i nie piję.
To już teraz wiem, co komu zaparzyć :)
UsuńJak to herbata bez cukru?? Oblecha!
UsuńDwie łyżeczki i ciut...na zwykłą szklankę
O boszzzzz...umarłabym:) Nie słodzę od kilku lat, jakichś sześciu :)
UsuńNiesłodzona herbata to jest dobra do przemywania oczu albo płukania rudych włosów. ;-))))
Usuńhahaha! Pyszna do picia :)
UsuńJa od czasu przejścia na dietę kawy też nie mogę - od roku opijam się zielonymi herbatami i je uwielbiam - zwłaszcza z miętą, pigwą lub imbirem. Kawa kiedyś dwa razy dziennie, zaparzana we włoskiej "kafetierce"... myślałam, że jestem uzależniona, ale jak odstawiłam to tylko przez jeden dzień mi kofeiny brakowało :).
OdpowiedzUsuńkiedyś kawa litrami...
OdpowiedzUsuńteraz zielona herbata z dodatkami, bo czysta wygląda nieciekawie... jak kilkudniowa woda po ciętych kwiatach w wazonie :))
Wygląda jak wygląda, ale jak smakuje! :))))
UsuńZabawy z herbatą i ortografią mi się też przypomniały:
OdpowiedzUsuńCherbata zawinięta w husteczkę chigieniczną.
Takie zdanka pisaliśmy na karteczka w liceum i podawaliśmy sobie między ławkami tak, by nie uszło to uwadze naszej fizyczce. Pani psor od fizyki strzelała straszne błędy ortograficzne co było przedmiotem wielu kpin. Więc czasem się tak zabawialiśmy wcześniej zakładając się czy zauważy i ile błędów.
hihihihi, tak kpić z psorki :)
Usuń