czwartek, 7 marca 2013

[133] Literaturka

Czytam książki.
Tak się zastanawiam, czy to aby nie odruch obronny. Zatapiam się w tym, może po to, żeby nie myśleć. A mam o czym ostatnio. Robię to chyba ze strachu. Zajmuję umysł i wyobraźnię słowami napisanymi przez innych, żeby moje własne myśli nie wchodziły na zbyt wysokie obroty.
Mam taki nienazwany rytuał. Kiedy jakiś autor zauroczy mnie słowami, wyczytuję wszystko, co napisał. Tak wpadłam po uszy z Jodi Picoult. Z Pattersonem. Z Lackberg. Ze spółką Preston/Child. I z wieloma innymi. Lubię się zaczytać, do bólu. Niestety, za szybko czytam. a może oni za wolno piszą. Potem z tęsknotą, godną miłości do tego jedynego, czekam na następną książkę.
Czasem w bibliotece czuję się jak łowca. Naprawdę, wchodzę tam i nie wiem, co upoluję. Przechodzę po alfabecie i patrzę. Zwykle w takim momencie nie pamiętam, co ktoś mi polecał. To musi być impuls. Sięgam po książkę i zaczynam żyć jej życiem.

Często zastanawiałam się, czy dałabym radę napisać książkę. Pamiętam jak w liceum mój kolega z klasy pisał. Nie było wtedy komputerów, więc pisał ręcznie, a pismo miał okropne, bo zmusili go, żeby nie pisał lewą ręką. Nauczył się prawą, ale to było straszne dla wszystkich. I ja ten jego rękopis, w dosłownym znaczeniu tego słowa, musiałam czytać. Chciałam, nie musiałam. Zazdrościłam mu, że umiał uknuć intrygę, zagmatwać wątki i ułożyć je w sensowną całość. Później napisał kilka książek, zostały wydane, ale nie czytałam ich, bo to raczej pozycje polityczno-historyczne, a mnie to jakoś nie ciągnie.
Kilka lat temu powiedziałam mu, że kiedyś napiszę książkę. Zapytałam, czy będzie moim recenzentem. Zgodził się i powiedział, że bardzo na nią czeka. Znamy się jak łyse konie i wiem, że rzetelnie mnie zjedzie, jeśli przyjdzie mi kiedyś dać mu do przeczytania coś, co napisałam. Nawet dyskutowaliśmy nad pseudonimem artystycznym i w sumie na niczym nie stanęło. On chciał moje panieńskie nazwisko, ja nie bardzo, obecne też się nie nadaje, więc był impas.
Myśl jednak pozostała. Skoro inni mogą, dlaczego mam nie spróbować?
Tylko jak zaczynam myśleć o tym co mi kiedyś wpadło do głowy, to boję się ruszyć z miejsca.
Ale może warto?

Na dziś:
Coma - Daleka droga do domu
Tekst jak najbardziej na czasie



29 komentarzy:

  1. pięknie piszesz o swojej pasji! podzielam:)
    znam to uczucie w bibliotece dokładnie:)
    powinnaś pisać zdecydowanie, jeśli tylko czujesz taką potrzebę:) pseudonim sam się pojawi w odpowiednim czasie;-)
    ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam raczej sporo :D, ale do pisarstwa to mam zdecydowanie dwie lewe ręce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To niech ktoś pisze. Ty tylko wymyśl :)))

      Usuń
    2. A jest to jakiś pomysł... :D

      Usuń
  3. E tam, bez przesady. W tamtych czasach wszystkich leworęcznych przestawiali na prawo, mnie też przestawili i wcale z tego powodu nie bazgrzę.
    Za to zostałam w wielu czynnościach oburęczna i to jest bardzo wygodne. Czysty zysk! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jemu pisanie prawa ręką sprawiało ogromny problem. I nie ma w tym przesady.

      Usuń
    2. Ależ oczywiście. Każdemu na początku wszystko sprawia trudność.

      Usuń
    3. W liceum to już nie było na początku.

      Usuń
    4. No to wybacz, ale bardzo trudno jakoś mi uwierzyć w tę trudność.

      Usuń
    5. Cóż, nie musisz, ja widziałam. do dzisiaj pisze okropnie.

      Usuń
  4. Dokladnie, czytam zeby nie myslec o mojej tragedii, uciekam do ksiazek, koncze jedna zaczynam nastepna, czasami dwie jednoczesnie, jak mnie jedna nie wciaga mam obok druga, ksiazki sa wszedzie, na szafce przy lozku,ale i w lozku, kupuje w op-shopach. Ostatnio, przez przypadek juz czwarta ksiazka o Ireland, wlasnie skonczylam "Angela's Ashes"
    Co do pisania to nie, chociaz byly juz osoby co mnie namawialy i chcialy pomagac pisac; osobiscie lubie czytac to co piszesz, czyli umiesz pisac, wiec jak masz taki pomysl zaczynaj...Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi książki właśnie dały koło ratunkowe w najgorszym momencie. Odreagowuję stres czytając. I bardzo podoba mi się taki nałóg. Książek w kolejce mam mnóstwo, czekają na swoją kolejkę. Na dzień dzisiejszy czekających jest z 50 sztuk. Plus te z biblioteki.
      A z pisaniem zobaczymy :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Moja miłość do książek jest równie wielka jak Twoja. Też kiedyś myślałam o pisaniu, ale skończyło się na kilku akapitach... Zdecydowanie wolę czytać to co napiszą inni, ale sława na miarę J.K. Rowling marzyła mi się, nie powiem :). A propo, wiesz, że ona napisała pierwszą książkę dla dorosłych.... "Trafny wybór" ...świetnie się czyta, polecam!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem. Ale nie czytałam ani jednej książki tej pani i usilnie tkwię w przekonaniu, że chcę Mugolem być. Tak mnie zresztą nazywa moja przyjaciółka, miłośniczka Pottera, oraz moja córa, która obudzona w środku nocy wyrecytuje z pamięci dowolna otwartą stronę, w którejkolwiek części. Ale może kiedyś, za kilka lat minie mi organiczna niechęć do Rowling. I nie proś mnie, żeby,m wytłumaczyła dlaczego. Tak po prostu mam :)

      Usuń
    2. Ale jedyna książka autorstwa tej Pani jaką przeczytałam jest właśnie Trafny wybór - nie ma NIC wspólnego z jej twórczością pt Harry Potter i jakieś tam :). Jest po prostu fajnie napisana, czyta się ją jednym tchem, nie ma czarodziejów i latających mioteł, a życie i problemy zwykłych śmiertelników.

      Usuń
    3. Może kiedyś sięgnę. Już kiedyś pisałam o mojej awersji chronicznej do bestsellerów :)

      Usuń
  6. Odkąd pamiętam kocham czytać książki. Słuchać też, jeżeli przez dobrego lektora jest czytana. Szczerze mówiąc bez książki nie wyobrażam sobie ani jednego dnia!
    Od czasu do czasu ktoś mnie namawia do napisania własnej, ale nie sądzę bym dała radę większej formie niż post na blogu. Chociaż nigdy nie należy mówić- nigdy, więc kto wie?
    Oraz mam podobny zwyczaj do Twojego. Jeżeli książka autora, którego do tej pory nie znałam, spodoba mi się, czytam wszystko co napisał. I zdarza się, że mam żal do autora (np do Lackberg), że za wolno pisze ;-)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No własnie! Dzień bez książki to dzień stracony!
      A Lackberg stanowczo powinna porzucić wszelkie inne zajęcia i pisać, pisać, pisać...

      Usuń
    2. witam, też tak uważam,ale do niej jakoś nie mam śmiałości pisać a Was czytam stale wręcz nałogowo ale po cichutku nie komentuję choć Was uwielbiam i uważam że Wy Tez piszecie za mało
      pozdrawiam
      joguzia vel mol książkowy

      Usuń
    3. Ojej, i cóż ja mogę na takie dictum. Nic tylko pisać :D
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  7. Moja jest w 1/3 napisana. Notatki poczynione, reszta w głowie. Druga cała w notatkach. Obie obiecane Komuś, dwum Komusiom i tylko czasu brak...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio coraz częściej chodzi mi po głowie pomysł, żeby coś napisać. Ale chyba odwagi i motywacji brak...

      Usuń
  8. No chyba żartujesz :))) Pisz kobieto, bo Ci życia braknie! Nie rozmieniaj się na drobne :) Ja obiecuję zakupić - nie wypożyczyć - wydany egzemplarz Twojej książki :)
    Trzymam kciuki :)
    Odwagi!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihihi:) Byłabym szczęśliwa, gdyby, o ile kiedyś napiszę i wydam, ktoś chciał to czytać. Ale skoro deklarujesz, że kupisz to cóż, trzeba pomyśleć :>

      Usuń
    2. No, ja mam nadzieję :) Jeden egzemplarz już sprzedałaś, a skoro się zdeklarowałam, to jeszcze pewnie specjalną dedykację od Ciebie wyłudzę :))))

      Usuń
    3. No ba! A kiedyś będziesz dzięki temu strasznie bogata, jak sprzedasz:>

      Usuń
    4. Może tak :) Któż to wie :))) Siadaj i pisz.

      Usuń
    5. Żeby to było takie proste...:)

      Usuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.