środa, 6 marca 2013

[132] Strach się bać

Idzie. Nowe. Oswajam od soboty, a właściwie od poniedziałku. I niesamowicie się z tym czuję. Powiem Wam, że ta wiosna będzie miała zupełnie inne znaczenie niż dotychczas.
Wszędzie wiosna. Gdzie nie spojrzę. Czy przez okno, czy w niebo, do skrzynki, w maile, smsy, na inne blogi. Wszędzie. Normalnie się boję. Bo wszędzie sugestia, że idzie nowe.
Sąsiedzi od rana odkurzali te swoje dwa pokoje nade mną i nie wiem czemu trwało to kilka godzin. Rozumiem, że można wyjść z domu i zapomnieć wyłączyć żelazko, ale taki odkurzacz?
Tak, wiem, okna wołają o pomstę, ale w sumie jakby się zastanowić, to może zostawić taką naturalną blokadę przed promieniami słonecznymi, które bezczelnie i nieodwołalnie świecą mi prosto w twarz od rana i nie dają spać, jak tylko słońce wzniesie się nad horyzont i doczłapie do drugiego piętra. Dlatego lubię jak od rana się chmurzy, a od 11 jest słońce. Taka mała prywata.
Młody dzisiaj robił inspekcję zakamarków. Dorwał latarkę i świecił wszędzie, gdzie czasem dostępu nie ma. Żmija. Podlec. Inspektor zakichany. I jeszcze mnie poucza!
Teraz nie mam wymówki, skoro już wiem, że mam koty, to muszę coś z nimi zrobić. Wspiąć się na drabinę i pościerać na wyżynach też. A miałam nadzieję, że jeszcze trochę odwlekę. Niestety.
Odwiedziłam dzisiaj bibliotekę w ramach tematów zastępczych. Oddałam książki, wzięłam nowe. Jedną już przeczytałam. Zaczęłam drugą. Nie sądzicie, że to kolejne działania prewencyjne w kierunku odwlekania wiosennych porządków? Bo mam takie nieodparte wrażenie.
Boję się wchodzić do Was i komentować. Co bym nie przeczytała to mi wychodzi impreza. Najpierw byłam u Niki, potem u Dreamu i stwierdziłam, że chyba coś jest na rzeczy, ciągle wychodzi spod warstwy powinności i obowiązków. Ale taka impreza to mi się marzy...Tym bardziej, że dzisiaj rządzi u nas w głośnikach KSU, a niejedną imprezę na tym spędziłam. W ogóle wiosna jakoś zainicjowała wspomnienia. Kudłata pytała po raz kolejny o moich znajomych, kiedy jak z kim się poznałam. Przy niektórych opowiadaniach wytknęła mi niekompetencję, naiwność i głupotę, po czym zreflektowała się, gdyż gdyby nie to, nie miałby mnie kto pytać o to wszystko. Opowiadałam, zapaliłam się do wspomnień. Już prawie rwałam się do albumów pokazać, wyjaśnić, ale jedynie odpaliłyśmy KSU i sobie leci. Pomyślałam, że tyle nieistotnych szczegółów się przypomina. Ale tak naprawdę one są bardzo istotne. Budują mnie od podstaw. Składam się z samych takich szczegółów.
Najfajniejsze jest to, że dochodzą ciągle kolejne. Że to nie koniec. Że może właśnie do teraz było trzęsienie ziemi, a teraz dopiero napięcie będzie rosło. Tyle, że w tym dobrym kierunku. Mam wrażenie, że poprzednie życie zostało za przepaścią powstałą w wyniku tego trzęsienia. Nie ma do niego powrotu. Wręcz przeciwnie, oddalam się od tego coraz bardziej. Ta strona jest ciekawsza.


Na dziś:
KSU - WRB
Odwiedzę w tym roku.




24 komentarze:

  1. To ciocia Frau Be ma dla Ciebie trochę dobrych rad. Postaraj się może spać z zamkniętymi oczami, wtedy słońce nie będzie Cię raziło - ja tak zawsze robię i to bardzo dobrze zdaje egzamin ;)) Ponadto wpadaj do mnie - na moim blogu nie ma ani o imprezach, ani o wiośnie, ani o zmianach, więc nie ma czego się bać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kofana, gdybym rzucała się do sprzątania na widok kotów, kurzu nie tych miauczastych to bym nie wypuszczała ściery i mopa z ręki.Luzik więc. Oraz a propos mycia okien to słabo mi się robi jako dreamu jak spojrzę na szyby okienne. Szczególnie jak słońce je podświetli. Toż to szok.Ale sobie daję na wstrzymanie. Jeszcze troszeczkę poczekam z ich pucowaniem choć w oczy ich ufaflunienie kłuje. Tydzień powinnam wytrzymać i ruszę do ich glansowania. Nie wcześniej. Żebym nie musiała ich przed świętami jeszcze raz myć.

    A tak a propos postów Dreamu i mego. Gdzie Ty imprezę uwidziała hę?

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja moje podszafowe i podłóżkowe koty staram się oswoić, bo jakieś dzikie chyba są, latają z kąta w kąt :)
    pozdrówka

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyli usuwanie kotów z kątków i wyżek to tak naprawdę odkurzanie przeszłości. Refleksyjną mamy wiosnę....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też. Refleksyjną. Wiosnę zmian. Nowości. Szukania i oczekiwania :)

      Usuń
  5. a ja do wspomnień lubię wracać:) czasem:)
    oby było piękniej i jeszcze piękniej tą wiosną i po tym trzęsieniu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzęsienie mamy za sobą. Teraz już tylko prosta. Uwielbiam wspomnienia. To w końcu kawał mojego życia.

      Usuń
  6. Taaaaa....aż strach napisać, czym u mnie skończyły się wiosenne porządki. A miało być tak raz, dwa, trzy i po sprawie, eh.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie w tym kontekście się boję. Co prawda dachu przekładać nie muszę, płotu malować, ani innych podobnych, ale jednak. Ja się chyba i tak zatrzymam na dziesięciu...ehhhh

      Usuń
  7. Śmiało możesz zaglądać do mnie. Nie ma nic o imprezie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już byłam. Ale o wiosnie jest, więc skojarzenia i tak ida własną drogą:)

      Usuń
    2. Poprawię się tematycznie :-)

      Usuń
    3. Jakiś łomot by się przydał, mrok i w ogóle :D

      Usuń
  8. Jest pięknie, a będzie jeszcze piękniej...

    OdpowiedzUsuń
  9. U mnie nie ma sensu robić wiosennych porządów...bo niestety mam tyle wolnego czasu,że na bieżąco wszystko ogarniam.A jak wiadomo przy sprzątaniu można się wyładować( pozbyc sie pewnych rzeczy,sprzetów a tym samym wspomnień z nimi związanych),pośpiewać ( mam głośny odkurzacz) i wyciszyć ( ostatnie stadium porządkowania,rozpylania zapachów i dopieszczanie szczegółów)
    Wiosna u mnie była całą zimę,więc zmiany pogodowe niezauważalne,imprezowanie...co to znaczy?Może przekonam się w sobote :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Słońce świeci ostro i pokazuje palcem wszystkie zacieki na szybach i brud na płytkach balkonowych. Ale jednak (przynajmniej mnie) dodaje energii. Idzie nowe, nie wiadomo jeszcze jakie, pozostaje mieć nadzieję, że lepsze niż stare.

    Odgrzebałam się jako tako z zaległości i poczytałam kilka wcześniejszych notek. Hm... Sprawdza się jednak stara ludowa mądrość, że raz na jakiś czas musi się coś spieprzyć. Tak na całego, tak porządnie, żeby człowiek sobie przypomniał, że żyje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jak się nie spieprzy to się nie polepszy. Znam to, na własnej skórze doświadczam. Jeszcze takie jest nie chwal dnia przed zachodem słońca, nie dziel skóry na niedźwiedziu i to o jaskółkach. Ja jak zawsze pod prąd i na przekór, a potem mam.
      Ale nic to! Nie byłabym sobą, gdybym się poddała.
      umyję te okna.
      kiedyś.. ;)

      Usuń
  11. no sorry Cię bardzo, zaprosiłabym Cię do siebie ale... u mnie też o imprezie :))))) może jednak wpadniesz, co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja się od imprezy nie wymiguję! tylko nie chcę wyjść na taką co by ciągle tylko balowała :>

      Usuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.