piątek, 15 marca 2013

[136] Duchy

Jak pięknie jest dzisiaj na dworze! Słońce, zimno, mróz, poprószyło. Chmury i błękit.
Ale mi nie do śmiechu. To znaczy nie tak. Jak najbardziej do śmiechu. Do uśmiechu rzekłabym nawet. Śmiechy to ja odstawiam z Kudłatą wieczorami. Że też można z takich bzdur mieć ubaw. Ale nic to. Na razie wydaje się, że to stan constans.
Ten rodzaj głupawki to mam po moim tacie. Przypomina mi się jak lubił żartować. Może na połowę naszych tekstów obraziłby się, bo jednak był dość zasadniczy, ale myślę, że dałby radę. Szkoda, że moje dzieciaki go nie poznały. Szkoda, że go nie ma. Czasu cofnąć się nie da, niestety.
Dzisiaj zaczęło się tak sobie. Po nieprzespanej, tylko trochę przedrzemanej nocy, wstałam nie bardzo wiedząc czy mam się ustawić do pionu, cy tez zagrzebać w pościel jeszcze na pięć minut. Usiadłam jednak i coś burczałam, bo Młody do mnie w te słowa:
- co, kiepsko zaczyna się ten dzień, nie? Widzę, że masz humor jak ja wczoraj.
Taaaa... minęło mi burczenie, chociaż jeszcze obijałam się bezładnie i łaziłam z kąta w kąt.
Teraz jednak mobilizuję siły do ogarnięcia mojego warsztatu. Bo zajmuje on sporą część pokoju, a jutro będzie potrzebny. Mam zlot czarownic i będziemy działać. Może. Bo może się okazać, że będziemy tylko plotkować.
Tak więc za chwilę się zabiorę. Tak myślę. Wypije tylko inkę do końca.
Przed chwilką skończyłam rozmawiać z duchem z zaświatów. Z poprzedniego życia mojego. Uradowała mnie ta rozmowa. Od razu humor mam lepszy. Oby więcej takich rozmów. Życzę sobie. Bo i nadzieja jest większa. I miło, że ktoś pamięta o mnie jeszcze. Telefonicznie rozmawiałam, żeby nie było. Nie wywołuję duchów. Już nie wywołuję. Bo kiedyś jak miałam sześć lat to tak.
Miałam na podwórku starsze koleżanki. Jak się z nimi trzymałam, bo wolałam chłopaków, to dowiadywałam się różnych rzeczy. One w większości były starsze o dwa-trzy lata. Więc wolałam z chłopakami, bo wiek nie grał roli, a po drzewach łaziło się tak samo, grało w kapsle i nikt nie patrzył na mnie krzywo jak byłam podrapana, czy też umorusana po kokardy. Bo tak, miałam wtedy jeszcze kokardy i włosy do pasa. I wodziłam rej w bandzie. Rozumiecie, czterej pancerni, Kloss i inne Tolki Banany.
Więc kiedy się przyczepiałam do dziewczyn, żeby za chwilę się odczepić, bywały takie zabawy jak wywoływanie duchów, przepowiadanie końca świata i inne podobne. Tam zabawy! One wszystkie poważnie do tego podchodziły. No i raz rąbnęłam z domu książeczkę do nabożeństwa, bo takie mi przydzielono zadanie. Poszłyśmy do piwnicy, gdzie stało lusterko, inna miała klucz. I się zaczęło. W pewnym momencie z drugiej części piwnicy wylecieli z wrzaskiem chłopacy, bo oczywiście wielka tajemnica nie została zachowana i dowiedzieli się o naszych zamiarach. I tak skończyło się podwórkowe wywoływanie, aczkolwiek wszystkie oprócz mnie twierdziły, że lustro się zamgliło i już już przyszedłby czyjś dziadek. W każdym razie wieczorem słońce zachodziło krwawo, chmury wyglądały jak opalone na brzegach i jedna z dziewczyn wieszczyła koniec świata, bo otworzyłyśmy piekło. Całą noc spałam z rodzicami. Bo wydawało mi się, że zaraz przyjdzie dziadek Antoś i zastanawiałam się czy zdążę się obudzić przed końcem świata.
Minęły dwa lata. Pojechałam po mojej pierwszej klasie na kolonię w góry, do Bystrej Podhalańskiej. Było cudnie. Ale. Nikt nie chciał mnie czesać. Moje długie blond włosy były skołtunione i w ogóle tamta kolonia nie przeszłaby żadnych testów i nie miałaby żadnych certyfikatów. Opiekunom zabrano by wszelkie uprawnienia. Ale to i tak najfajniejsza kolonia na jakiej byłam. Bo byłam tylko na tej jednej.
W każdym razie, poza tym, że wszyscy olewali takiego szczyla jak ja, bo ja miałam 7 lat a reszta od 10 do 15 - tu, nudziło mi się któregoś wieczoru. Przyszły do nas dziewczyny z innych domów i wpadłam na pomysł, że wywołujemy duchy, do czego zapaliły się wszystkie. Powiem Wam, że takiej paniki to nie znałam. Laski spały po dwie w łóżku, o powrocie na kwaterę przez sad nie było mowy. Ale zyskałam szacun. I ktoś mnie jednak rozczesał po tym.
Tak więc moje kontakty z zaświatami miały szerszy zakres.
A teraz jednak posprzątam. Bo żadne duchy za mnie tego nie zrobią.

Na dziś:
Farben Lehre - Spodnie z GS-u
Uwielbiam tą piosenkę. W ogóle to na nowo odkrywam punka. :)))




42 komentarze:

  1. I u nas zima w pełni i trza się zmobilizować, zwłaszcza,że goście jadą! A tak bym się zakopała w pościeli z dobrą książką;))Troszkę mnie choróbsko trzyma!
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, z książką, w pościeli...heh
      Buziaki:*

      Usuń
  2. Wy pościel i książki a niektórzy pracować muszą... no dobra, w pracy siedzieć muszą (a woleliby gdzie indziej, zdecydowanie)... miłego sprzątania bez duchów (i krasnoludków, bo to ta sama kategoria) :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. jak gorsze?... wystarczy tylko alkohole pochować, żeby nie wypijały to się wezmą do roboty ...:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale one takie małe wredne, że wszędzie znajdą! Wiem, bo jak byłam mała to też wszędzie wlazłam i wszystko wiedziałam, szczególnie gdzie kto coś schował :)))

      Usuń
  4. Też kiedyś wywoływaliśmy duchy na kolonii. Wszyscy się świetnie bawili dopóty, dopóki nie pojawiły się efekty specjalne. Ha! Ja byłam ten duch ( od efektów specjalnych). Wszyscy sie tak przestraszyli,że ten strach i mnie się udzielił....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hihihi:) mi wystarczyło odpowiednio intonować przemowę, oraz sprytnie obracać kluch :D

      Usuń
  5. Ja też chłopaczara byłam i miałam pod sobą kilku urwisów z podwórka :)
    Na duchy nie było czasu...woleliśmy bawić się w wojne,podchody i indian.A na kolonii nigdy nie byłam,więc i drugiej szansy na spotkania z zaświatów nie było..Ostro u Ciebie muzycznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, herszt - baba.
      Muzycznie tak, ostatnio ostro. :))

      Usuń
  6. Coś podobnego... My (dziewczyny z sąsiedztwa) bawiłyśmy się tylko w księżniczki albo "w panie na wysokich obcasach". Na kolonię pojechałam raz, ale zabawiłam na niej tylko trzy dni, gdyż wstrząśnięta i oburzona pomysłem, że mogłabym ganiać z jakimiś chłopalami po boisku, zażyczyłam sobie bezzwłocznego zabrania do domu. Przyjechali rodzice i ciotka - zwiastun dobrej nowiny, że w domu czekają na mnie kuzynki z sąsiedniego województwa i będziemy mogły statecznie łupać w karty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha! No nie wiem, nie wyobrażam sobie Ciebie jako księżniczki:)))) Już te karty bardziej pasują:))))

      Usuń
    2. W karty uwielbiam grać do dzisiaj. Będąc na studiach, zarywałam noce... z przyjaciółką. Siedząc w rozgrzebanym łóżku, rżnęłyśmy w karty do świtu.
      A jako księżniczka chadzałam w błękitnej, tiulowej sukni, moja droga :) Ciotka mojej innej przyjaciółki mianowicie przysyłała z Ameryki jej matce rozmaite sukienki balowe, a my to skrzętnie wykorzystywałyśmy. Nie wiedzieć, czemu, przysyłała różne kroje i wzory, ale zawsze niebieskie. Do dziś mam traumę - rzygam błękitem i wszystkimi odcieniami niebieskiego!

      Usuń
  7. ja też raczej z chłopakami trzymałam:)
    łaziło się po drzewach, w wojnę bawiło i w piłkę kopało;-)
    fajne czasy:)
    coś z duchami też mi gdzieś w pamięci majaczy, ale niewyraźnie, musiałam być małym smykiem jeszcze;-)
    dobrej zabawy w towarzystwie gości:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z chłopakami najfajniejsze przygody :)

      Usuń
    2. Owszem, ale po dwudziestce :))))))

      Usuń
    3. Przed to ja byłam panienką z dobrego domu i się nie szlajałam :)))

      Usuń
    4. Taką panienką to się jest zawsze :P

      Usuń
  8. Ja też chłopczyca byłam:)Nawet wśród dziewuch za za herszta bandy robiłam:)Rany...ale było ze mnie "szkudne" dziecko i ruchliwe jak owsik:) Cud ,że dzieciństwo przeżyłam w jednym kawałku, zdrowa i żywa:).
    Ma się rozumieć, że duchy też wywoływałam i straszne historie o zaświatach opowiadałam.
    Otworzyłaś mi furtkę ze wspomnieniami, Natthi. No strach się bać:)

    Jeszcze raz udanego sabatu:)

    mła:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale czasem trzeba otworzyć, przewietrzyć i pobiegać w pamięci po tych wszystkich miejscach:))) Ja to uwielbiam :)
      Mam nadzieję, że będzie udany:)

      Usuń
  9. Za sąsiednim blokiem zbierało się mieszane towarzystwo i bawiło do upadłego. Razu pewnego skakałam przez płot z żelaznych prętów, a że miałam na sobie spódnicę to udało mi się zaczepić nią o górę płotu przy zeskoku i tak piżgnąć kością ognową o żelastwo, że jeszcze dziś zimno mi się robi na wspomnienie tego płotu. A ducha widziałam na własne oczy, widział mój ojciec, obydwoje byliśmy trzeźwi i nikt mi nie powie, że to był omam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opowiedz!!

      Usuń
    2. Mi się wydawało. Że widzę, ale nie jestem pewna. Natomiast wierzę w duchy i ich kontakty z nami.

      Usuń
    3. Ale ileś postów temu deklarowałaś, że wierzysz tylko w rozum ludzki i w siebie.

      Usuń
    4. Dawno to było, bo w 1986. Wracaliśmy z ojcem samochodem z Białegostoku, była piękna, lipcowa noc, żadnej mgły ani innych oparów bagiennych :) Przejeżdżaliśmy akurat przez wioskę Kamień, kiedy na granicy zasięgu reflektorów zauwazyliśmy na prawym poboczu coś na kształt postaci. Jak dojechaliśmy do tego miejsca postać obróciła się frontem do drogi i rozłozyła ramiona. Mowę nam odebrało. Postać nie miała kajdan, nie brzęczała łańcuchami, nie wołała "uuuuuuuuuuuuuu", ale BYŁA! Tak szybko, jak wtedy, tośmy do domu nie jechali. Dowiedziałam się potem, że w tej wiosce, w chałupie pod lasem kiedyś ktoś się obwiesił. I że od tamtej pory w tej okolicy straszy. A zajomi hinduiści mówią, że dusza przedwcześnie zmarłego pęta się po ziemi dopóki nie wypełni się przeznaczony jej czas, a potem odchodzi. Ile w tym prawdy tego nikt nie wie, tym niemniej widziałam, co widziałam.

      Usuń
    5. FrauBe - a czy to wyklucza jedno i drugie?
      Dzieweczko, mnie odwiedził dziadek. Stał w moim domu pod oknem:)
      O snach to już nawet nie wspomnę.

      Usuń
    6. Wyklucza, bo z Twojej wypowiedzi nie wynikało, że wierzysz w jakąkolwiek rzeczywistość nadrealną.

      Usuń
    7. Nie, nie wierzę w to, że stworzył nas Bóg, jakikolwiek. Boga nie odbieram jako jakiejś istoty nadrealnej, a jako energię, którą każdy z nas ma. No i Bóg nie równa się duch. Poza tym mogę wierzyć w co zechcę, kiedy zechcę i jak zechcę, prawda?

      Usuń
  10. chyba wszyscy kiedyś wywoływali duchy :))
    grzeczna nie byłam raczej, moja mama dość często wzywana do szkoły była... i nie wiem czemu tak, skoro ja wiecznie lalkami się bawilam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wszystko zależy co z tymi lalkami robiłaś :> Bo wiesz, wydłubywanie oczu, urywanie rączek itd...
      Ja się zamieniałam, mój kumpel brał lalki, a ja wozy strażackie :)

      Usuń
  11. jestem cykor, więc w tym temacie chyba nie pogadamy;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Luzik, możemy pogadać o zupełnie innych tematach :)))

      Usuń
    2. zwłaszcza po północy;-)

      Usuń
    3. O innych tematach to zawsze:))
      A ja lubię opowieści o duchach :D

      Usuń
  12. Dołączam do Jazz...też cykorzę :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wczoraj byłem na koncercie punkowym i "zachwycił" mnie jeden tekst. Śpiewała szczupła blondynka .... pankówa. A śpiewała : "jestem radosna jak ku.wa wiosna". Też przez chwilę byłem radosny ;o)) A duchów nie ma !!!!!

    OdpowiedzUsuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.