piątek, 22 marca 2013

[142] Po polskiemu

Do napisania tego postu zainspirowała mnie Mamma Mia.

Niektórym z nas wstyd jest wyjechać za granicę. Obraz Polaka, pijaka, chama i ignoranta, szeroko na świecie rozpowszechniony jest. Nie wspomnę o Polaku - złodzieju, czy to samochodów, czy ręczników z hotelu. W związku z tym własnie obrazem, za każdym razem, kiedy jadę za granicę, mam nadzieje, że zostawię po sobie dobre wrażenie. A przynajmniej nie dołożę niczego do zbioru niechlubnych opinii.
Pamiętam jak odwiedziła nas znienacka rodzina, z Francji, o której nikt nie pamiętał, że ją ma, wszyscy myśleli, że pomarli, a tu niespodzianka. Okazało się, że seniorzy rodziny w odłamie francuskim, zrobili sobie polskie wakacje i przyjechali z przyjaciółką, która coś tam rozumiała, umiała i na migi tłumaczyła. Gdyż oni ani w ząb po polsku, a my po francusku. W każdym razie po ochach i achach, znaleźli nas poprzez instytucję państwową, w której moja mama pracowała, a całe miasto ją znało, więc podano nasz adres.
Spacer po mieście, próby dogadania się, bo oni po angielsku tez nie bardzo, pominę. Istotą są dwa fakty. Wujek najchętniej spacerowałby wokół swojego audi. Bo on słyszał, że tu kradną. Nie było to miłe. Przed oczami jako żywo stanął mi jeden gówniarz, z którym się wychowywałam i byłam dla niego jak starsza siostra, ale niestety, wpadł w towarzystwo i jeździł jumać. Był dumny jak paw, kiedy przyjeżdżał po kolejnej akcji w Niemczech. A mnie szlag trafiał.
Drugie było "przyjęcie" sklecone naprędce przez mojego dziadka, wujka wujka, z iście polskim rozmachem. Wujek i ciocia, wiekowe państwo, no dobra, może nie wiekowe, po 50-ce, ograniczyło się do ogórków kiszonych, tłumacząc, że już jedli i że wujek prowadzi. Wcale mu się nie dziwię, sama nie tknęłabym dziadkowego bigosu i innych tłustych rzeczy, które serwował. Reszta rodziny obecna, gdyż zwołana w trybie pilnym, urżnęła się porządnie i impreza trwała nadal, mimo, że my ewakuowaliśmy się wymawiając się samochodem. Jaki obraz został w ich pamięci, nie wiem.
To były miejscowe występy naszych rodaków.
Natomiast nigdy nie zapomnę mojego pierwszego razu we Włoszech. Wstyd mi do dziś. I to wcale nie za siebie.
Mieliśmy w hotelu do obsługi gości Polkę. Miła, sympatyczna pani, wyjaśniła nam wiele rzeczy, pomogła się ogarnąć, w sensie tras zjazdowych i innych atrakcji. Ale oczywiście eks nie byłby sobą, gdyby nie pokazał pani kto jest mądrzejszy i ma prawo wymagać i żądać, oraz gdzie jest miejsce pani. Dodam tylko, że pani znielubiła nasz stolik, gdyż musicie wiedzieć, że poczucie humoru, bo to przecież na żarty było, eks miał bardzo specyficzne i gdyby nie wysiłki reszty znajomych, codziennie jedlibyśmy zimną jajecznicę i mielibyśmy naplute do wina.
Następnego dnia po incydencie w jadalni znaleźliśmy się na stoku w Marilevie. To jeszcze nie poezja, ten ośrodek, ale już niezły dwuwiersz. Może się podobać i mnie się podoba. W każdym razie po całym dniu śmigania siedzę sobie na dole, pod samym stokiem na ławce, piję jakiegoś grzańca, uśmiecham się do wszystkich, nie odzywam się, zjeżdża do mnie Kudłata, i nagle podskoczyłam z wrażenia. Tuż nad moim uchem, jakiś gość w kombinezonie pamiętającym Gierka, jak nie huknie: kurwa mać, co się przypierdalasz?? To byłą rozmowa ojca z synem. Przy czym syna słychać nie było, zaś ojciec grzmiał podobnie z pięć minut, myśląc, że nikt go nie rozumie, po czym ze śmiechem zakrzyknął do reszty towarzystwa: a co, niech się, kurwa, uczy!
Nie zdzierżyłam, powiem Wam, moje jestestwo nie wytrzymało i to był jeden z niewielu razy, kiedy szybko  zareagowałam. Rzekłam ściszonym głosem, ale tak, żeby mnie słyszeli tylko oni: Zajebiście, że wszędzie można, kurwa, spotkać rodaków. Wstyd!
Towarzystwo zamilkło. Wyrazy ich twarzy były bezcenne.
Było mi wstyd. Tym bardziej, że ludzi było dużo, Polaków jak mrówków, w tym dzieciaków, bo czas ferii, a i Włosi trochę rozumieją.
Cóż, pozostaje mieć nadzieję, że jednak nie wszystkich nas postrzegają jak te buraki, co tylko chleją i kradną. Przynajmniej ja mam taką nadzieję. Jeszcze.

Na dziś:
Kabanos - Buraki
Trochę na temat, ale Kudłata mówi, że ta piosenka kojarzy jej się z ojcem... ciekawe, mam podobne odczucie...



36 komentarzy:

  1. Niestety, jestem tylko małą myszką, która za granicą była jeno raz i krótko, ale pamiętam, że na tej wycieczce byliśmy grzeczni :))) A policja podjechała pod nasze auto, bo zatrzymaliśmy się przed 22 w wioseczce, w której już chyba wszyscy spali. Pomogli nam znaleźć nocleg (nie na komisariacie, tylko u sympatycznej babeczki). Mam nadzieję, że kiedy pojedziemy gdzieś następnym razem, nie będziemy mieli okazji spotkać takich indywiduów, jakie opisujesz :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam kilka razy. I za każdym prawie znalazłabym takie kwiatki.
      Obyś nie spotkała takich :)

      Usuń
  2. Nat, łańcuszek inspiracyjny...mnie zainspirowała Azalia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))) Chciałam o tym napisać kiedyś, ale zwykle z tematami jest tak, że wymyślam przed snem i...zapominam :) Dopiero później gdzieś coś mi przypomni:) W każdym razie dziękuję za inspirację :)

      Usuń
  3. W tym temacie mogłabym dużo powiedzieć...Spotkałam się z wieloma rodakami za granicą,poznałam dużo ludzi,uczestniczyłam lub byłam świadkiem różnych sytuacji...Bywało,tak,że chciałam się pod ziemie zapaść ze wstydu,ale na szczęście więcej razy rosłam z dumy,że jestem Polką :) U tutejszych mamy bardzo dobrą opinie...jedyne złe,co zauważalne,to tendencja do alkoholu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, że taki obraz jak go przedstawiłam to stereotyp. Ale najbardziej razi własnie takie zachowanie. Kwestię alkoholu pomijam, nie usprawiedliwiam! ale na trzeźwo chamstwo wychodzi czasem.

      Usuń
  4. Nie zapomnę, jak szukałyśmy w Rimini sklepu spożywczego :)) Usłyszawszy soczyste "kurwa mać", udałyśmy się w tym kierunku. Dopytać o sklep to już była pesteczka :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurwa jako drogowskaz ;)

      Usuń
    2. ...drogowskaz do Polaków, którzy zamieszkali ta wcześniej i już znali okolicę :)

      Usuń
  5. Wiesz... Natthi..nie wszystkie ludzie wią..że KURWA to jest przekleństwo, którego znaczenie jest powszechnie znane. Nie mówiąc już o tym,że w kilku krajach znaczy to samo co u nas. Na przykład w Chorwacji, Słowacji,Czechach.
    Zresztą, z przekleństwami już tak jest,że nie trzeba znać języka by wiedzieć, że ktoś rzuca mięsem. Nie potrzeba znajomości angielskiego by wiedzieć co znaczy "fuck you".

    A a propos wstydu za krajan Natthi. Nie tylko my miewamy powody do wstydu za swoich za granicą. Spotykałam za granicą Niemców i Anglików, Rosjan którzy zachowywali się znacznie gorzej niż Polacy.Są ludzie i ludziopodobne stwory i to jakiej są nacji często nie mam znaczenia. Kwestia kultury:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i ..no wiesz "wiekowe Państwo" na pięćdziesięciolatków? Pogło Cię? Jeśli już to półwiekowe... no i jestem zniesmaczona w związku z powyższym:)

      Usuń
    2. Oj no. Przejęzyczenie. :) Wybacz mi!

      Usuń
    3. Oraz oczywiście, że to stereotyp i że wszędzie jest podobnie. Co nie oznacza, że mnie "nasza polskość" zagraniczna nie razi.

      Usuń
    4. Oraz chciałabym usłyszeć wiązankę po węgiersku,fińsku i niemiecku :)

      Usuń
  6. Ja też mam taką nadzieję,że Polaków portret własny poza granicami kraju nie jest aż tak fatalny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już Nika napisała, każda nacja ma swoje za uszami. Tyle, że to mnie nie pociesza.

      Usuń
  7. Nati! Z tym wiekiem to przegięłaś:))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aleście się uwzięły. Przecież Ty masz 28, to co się odzywasz ;)

      Usuń
    2. aaa, no popatrz...zapomniałam;)))
      wszystko przez ten śnieg;)

      Usuń
  8. Dawno temu, moja przyjaciółka opowiadała, a studiowała wtedy na Węgrzech, w Budapeszcie, jak milczała w autobusie za nic nie chcąc przyznać się, że jest Polką. Już wtedy się zaczynało...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to zawsze było i nie tylko z nami..

      Usuń
  9. No, cóż... Spotkałam się z tym zjawiskiem i powiem Ci na pocieszenie, że to nie tylko Polacy tak mają...
    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To w sumie marne pocieszenie.. mnie nie cieszy, że inni mają tak samo, albo gorzej.
      :*

      Usuń
  10. Ech, wstyd, wstyd i jeszcze raz wstyd. Do mojej kuzynki przyjechali na wesele Niemcy i swoje samochody łańcuchami połączyli, by nasi ich nie ruszyli. Mieszkałam z Niemcami w jednym domu około roku i stosunkowo długo musiałam im udowadniać, że nie jestem dzikuską, prostaczką, złodziejką itp. Trudne to było, ale dałam radę. Niestety, nie mamy dobrej opinii, ale musimy starać się ją zmieniać, nawet jeśli w tym czasie inni nam ją psują.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeszcze kilka lat temu dość intensywnie szlajałam się po Europie. I bywało, że będąc poza Italią, nie przyznawałam się do kraju swego pochodzenia. A, że przez zasiedzenie, dla tubylców uchodzę za południowca (z racji akcentu stolicowego), za granicą po prostu za Włoszkę, więc nie musiałam trzymać buzi na kłódkę. Jednak spotkałam też mnóstwo świetnych rodaków, którzy wracali mi wiarę w ludzi.
    Na koniec przyznam szczerze, że pierwszego czego nauczyłam się na emigracji, to trzymać się z dala od rodaków, gdyż najlepiej na tym wychodzę. Smutne, ale prawdziwe. I z zazdrością patrzę na nacje, które tutaj mimo, a może przede wszystkim, że w obcym kraju, trzymają się razem, tworząc skonsolidowane małe społeczności i zawsze mogą na siebie liczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a tak. Na emigracji trzeba trzymać się z daleka od Polaków. To wiem.

      Usuń
  12. Roznie jest z Polakami za granica, mysle ze tutaj gdzie jestem, w Australii nie jest najgorzej, chociaz zupelnie na poczatku, kiedy mieszkalismy w dzielnicy Melbourne gdzie bylo duzo Polakow i zupelnie po sasiedzku byly ciagle nocne pijackie imprezy mam te okropne wspomnienia. Smieszne jest bo pamietam jak skomentowala to starsza Australijka mowiac o nich mlodzi szczesliwi swietnie sie bawia, a ja bylam wsciekla ze spac nie moglam.
    Terez mieszkam bez zadnego sasiedzctwa Polakow i dobrze jest.
    Opinia tutaj o Polakach nie jest zla, moze czasami nawet za dobra. Teresa

    OdpowiedzUsuń
  13. I najgorszy smutek w tym wszystkim taki, że to właśnie "chamy i prostaki" wyruszają za granicę, by poszpanować, a porządni ludzie zostają w Polsce, by podziwiać rodzime piękno:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Baba, odpisuje tobie bo czuje sie dotknieta, wlasnie dokladnie pod moim komentarzem piszesz '.."chamy i prostaki" wyruszaja za granice..' rownie dobrze moglabym napisac, ze wyjechalam zeby wlasnie uciec od chamstwa i prostactwa. I nie szpanuje, ani w tym kraju, ani tutaj piszac, a dowod na to w poprzednim moim komentarzu, w ostatnim zdaniu piszac o opinii o Polakach napisalam '..moze czasami nawet za dobra' i nie dodalam ze to chodzilo o mnie bo kiedy tutaj studiowalam, bylam solidna studentka i wykladowcy nie raz stawiali mnie za wzor i jeszcze do tego bylam z Polski magister inzynier i oni to doceniali a ja bylam skromna i nie umialam przyjmowac komplementow, bo przeciez jestem z Polski. Teresa

      Usuń
    2. Ojej, mam nadzieje, że nie to miała na myśli. Ja opisałam takich wyjazdowców, nie tych co na stałe mieszkają na stałe. I to co napisałam to przypadki drastyczne,
      Teresko, nie bierz do siebie tego komentarza. Pozdrawiam Cię serdecznie.

      Usuń
    3. Wielkie dzieki Natt, jestes mila, wysylam Ci bardzo cieple pozdrowienia, bo tutaj goraco, sama chlodze sie zagladajac na zdjecia polskiej zimy. Teresa

      Usuń
  14. z racji tego, że uogólniać nie lubię, uważam, że wszędzie są Ludzie i ludzie. Niezależnie od kraju. Ja staram się być w porządku i w kraju i za granicą i mam nadzieję, ze takich jak ja jest wielu :))
    A czasem trafi się jakiś odmieniec....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety,tych odmieńców łatwiej zauważyć i na ich podstawie wydac sąd o całej reszcie. Stąd taka nie inna opinia. Tak jak o Anglilach,którzy do Polskiprzyjeżdżają chlać i rozrabiać w krakowskich knajpach. To pczywiście uogólnienia.

      Usuń
  15. Ja bywałem za granicą ... m.in. z chórem. Chyba zrobiliśmy dobre wrażenie. Na jednej Włoszce to na pewno ;o))

    OdpowiedzUsuń
  16. jak Cię widzą-słyszą tak Cie piszą.. więc ja o siebie się nie boję, ale.. masz rację w 100 a nawet 101%, żenua i tyle.. buźka

    OdpowiedzUsuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.