Pozbierawszy się do boju, zrobiłam spotkanie, miała być parapetówa, z niech sąsiedzi walą, walą, walą do drzwi, ale wyszło tak, że ubzdryngoliła się sztuk jedna, reszta grzecznie rączki na kolankach. Nie no, bez przesady, było fajnie. Mnie szumiało letko, ale cóż.
Dostałam w prezencie Stefana. Stefan nie należy do moich ulubieńców, gdyż azaliż kwitnie na biało. A ja nie lubię kwitnących kwiatów w domu. Chociaż obalenie tej teorii, ubzduranej przeze mnie, jest bardzo proste. Byłam posiadaczką ponad 100 jednocześnie (!) doniczek i doniczuniek fiołków afrykańskich, różnych barw i kształtów, a przecież to kwitnie długo i namiętnie, nawet w różu, którego nie znoszę! (Chyba najbardziej rajcowało mnie rozsadzanie i robienie szczepek). Teoria obalona więc i będę musiała znieść białe kwiatki Stefana.
Dla wszystkich niewiedzących, Stefan wygląda tak:
zdjęcie z google.com
Wchodzimy z Młodym do domu, wszedł do kuchni (chociaż wszedł do kuchni to pojęcie względne, gdyż kuchnia jest połączona z moim pokojem) i pyta (mała dygresja, zna dawczynię, to ta od kota i mleka, rozmawiał z nią niedawno na jednym z naszych spotkań, oraz -nazwijmy ją Zocha- ma specyficzne teksty, poczucie humoru i trójkę dzieci):
- skąd masz kwiata?
- od Zośki
Młody po krótkim namyśle, z pełną powagą:
- powiedziała mi, że jest złą matką. Ale gust do kwiatków ma świetny.
Możecie sobie wyobrazić resztę....
Sama zainteresowana twierdzi, że się posikała ze śmiechu, aczkolwiek myślę, że zdążyła.
Za chwilę biorę się za pierniczki. Wszystko gotowe i choćbym chciała się wymigać, nie mogę, Młody pilnuje.
***
A teraz chciałam bardzo podziękować za nagrodę. Nie wiem czym zasłużyłam, ale miło mi się zrobiło.
Bardzo dziękuję Thunderowi, Infatuation i Babie.
Tak więc nie typuję osobiście. Bierzcie i się dzielcie :)
Na dziś:
Awaria - Wśród nocnej ciszy
Kolejna z serii kolęd niestandardowych
przez serial Ally McBeal imię Stefan zawsze będzie mi się kojarzyło z żabą, i już wyobraźnia podpowiadała mi, że własnie stałaś się posiadaczką małego zielonego Stefana;-)
OdpowiedzUsuńZielonego, a jakże, stefanotisa jakiegośtam :)
Usuńno ale raczej Ci nie podskoczy, i nie zakumka;-)
Usuńkto tam wie :> wszystko jest możliwe :)
Usuńno jak Ci ten Stefan będzie kumkał w podskokach, to ja też chce;-)
UsuńTo jakby co szczepka zrobię :)
Usuńoki;-)
UsuńJa lubię kwitnące kwiaty w domu, chociaż może to stwierdzenie na wyrost nieco, gdyż takowe posiadam dwa, oba kaktusy;-)Poprzestanę więc na tym, że mi nie przeszkadzają, a jak kwitną to się cieszę.
OdpowiedzUsuńOraz kocham inteligentne riposty dzieci, po kimś muszą mieć tę umiejętność. Nie, żebym się usiłowała w łąski wkraść, ale ...no czyż tak nie jest?!
A kolęda robi wrażenie, mię do gustu przypadła nad wyraz;-)
No ja też myślę, że te zdolności to nie z powietrza :)
UsuńJa zawsze twierdziłam, że nie lubię. I dalej twierdzę, chociaż przez dwa, a może nawet trzy lata prowadziłam hodowlę rozrodową fiołków, miałam ich serio serio ponad setkę. Zostawiłam wszystkie exowi, bo nie chciało mi się ich taszczyć, a i parapetów mniej posiadałam. Teraz zaczynam powoli tęsknić, za kwiatami oczywiście, nie za exem.
A kolęda piękna jest. Oraz w moim stylu :)
Przeprowadziłaś się?
OdpowiedzUsuńZaległa parapetówka :)
UsuńNo, no, no... to chyba mocno zaległa :)
UsuńNo tak pół roku.
UsuńPojęcia nie mam kim jest Stefan...nie znam się na kwiatach i roślinach doniczkowych :-)
OdpowiedzUsuńZaktualizowałam post:) Obejrzyj Stefana, a raczej jego krewnego, gdyż Stefan jeszcze nie kwitnie :D
UsuńStefan jest najwyraźniej hoją, czyż nie?
UsuńChociaż nie. Listki niby hojowate, ale kwiatki nie. To ja nie wiem.
UsuńStefan to Stefanotis. Stąd jego imię.
UsuńPrzepiękne! :))
UsuńMoje gratulacje!
OdpowiedzUsuńZ kwiatków kwitnących mam cały parapet zastawiony kliwiami, jedną pelargonię, ze trzy fiołki afrykańskie, anturium i skrzydłokwiat. Reszta się zieleni tylko. Największa była dwumetrowa difenbachia, ale się była złamała mimo podpórki i teraz ma prawie metr. Ale rośnie, rośnie...
OdpowiedzUsuńDla równowagi w moim domu z roślin utrzymują się przy życiu tylko niektóre gatunki kaktusów - te z większymi kolcami. Te z mniejszymi przyjemnie łaskoczą podniebienia i gardziołka :)
UsuńMiałam jednego kaktusa... Nie chciał współpracować i usechł. Nie mam do nich ręki, w przeciwieństwie do mojej matki, pod której ręką rośnie wszystko jkwiaciaste, czego się tknie; wręcz twierdzę, że jeśli dać jej plastikowy kij od szczotki to też się zazieleni.
UsuńTo ja też mam dobrą rękę do kwiatów. Kiedyś miałam takie coś co się pnie, listki zielone z białymi plamami. Usilnie chciałam to ususzyć, bo to było takie cool. Się zgaga nie dała, trwał ze 3 miesiące bez wody. W końcu jak już padł okazało się, że....tak bardzo chciał przy mnie żyć, że nawet BRAK KORZENI temu nie przeszkadzał :))))
UsuńCiągle tak mam, że biorę szczepek i rośnie.
Ze mną rośliny w ogóle nie współpracują, mogę zbić fortunę na doniczkach z odzysku.
UsuńBiorę wszystkie. Brak mi doniczek bardzo :)
UsuńMoże to hoja, woskownica znaczy, była, a ona nadmiaru wody nie lubi, stąd tak się życia trzymała, mimo podsuszania... :)
OdpowiedzUsuńAż poszukałam, to było epipremnum złociste.
Usuńhttp://www.swiatkwiatow.pl/poradnik-ogrodniczy/epipremnum-zlociste-id231.html
:)))) Nie miał korzeni z liścia, który moja matka na żywca wsadziła do ziemi i zawiesiła toto na ścianie:)Trochę się dziwiłam, że tak słabo rosło, bo miało może ze 2 metry, a u innych szalało.
Ja to znam jako scindapsus. Było kiedyś u mnie, ale podobno jak to to w domu jest, to pieniądz do domu nie przychodzi. Wyrzuciłam, a pieniędzy jak nie było, tak nie ma... :D
OdpowiedzUsuńA ja nie wiem dlaczego go usychałam. Chyba usychanie kwiatków było cool :)
UsuńNagrody gratuluję!
OdpowiedzUsuńA kolęda zaj.. tzn. świetna. Wyobrażam sobie zagranie jej na pasterce :-)
Pozdrawiam
A powinna być pasterka punkowa :) I metalowa. I w ogóle.
UsuńI w ogóle! Zgadzam się :-)
UsuńA w temacie parapetówek... Swego czasu, kiedy koleżanka urządziła parapetówkę, na której było nas coś 8 dziewczyn na 1 butlę Sangrii, wracając do domu wyłożyłam się jak długa (styczeń był)na oblodzonym chodniku i, jak oprzytomniałam, miałam prawą rękę złamaną tuż pod stawem barkowym. Zaowocowało to gipsem od szyi do pasa na prawie dwa miesiące. Kto był zagipsowany kiedykolwiek, to wie, jak upiornie swędzi skóra pod nim...
OdpowiedzUsuńuuuuuupsssssss...ja całe szczęście nie musiałam wychodzić, a ta ubzdryngolona została odwieziona do domu :))))
UsuńKurcze, parapetówki i inne imprezy z sangrią.... to było to!
A było, było... To se ne vrati...
UsuńA tam zaraz! Nie musi! Nowe może przyjść :) Niekoniecznie zakończone gipsem. :D
UsuńOby... Spokojnej nocy :)
UsuńDla samego komentarza Młodego warto było przeczytać tego posta :)
OdpowiedzUsuńDzieci są jednak bezbłędne!!! :)
Nagrody gratuluję!
I gratuluję parapetówy udanej!
pozdrowienia
p.s. dobrze, że mnie nie było, bo bym Ci pewnie całą nową zastawę potłukła albo co...
Szkoda! A tam zaraz zastawę :D Liczy się dobra zabawa, a nie gary :)
UsuńA dzieciaki tak, potrafią mnie zaskoczyć. Cięta riposta, albo riposta natychmiastowa. Albo takie właśnie zdanka. I leżę. :)))
Ja tam Zochy nie znam, ale gust do kwiatków faktycznie ma:)
OdpowiedzUsuńA w kwestii opierniczania... to sobie obiecuję, obiecuję i do tej pory nie zdążyłam wypiec. Ciągle na przeszkodzie coś albo ktoś, w sensie goście.:)
ps. Gratuluję zasłużonej nagrody:)
Dziękuję :* Czuj się ode mnie nagrodzona również :)
Usuń