środa, 19 grudnia 2012

[96] Koniec świata!

To już pojutrze. Ale blado on wygląda w porównaniu z postanowieniem noworocznym Kudłatej.


Wszyscy pierniczą.
Właśnie Kudłata piecze swoje pierwsze pierniki w życiu, od A do Z wszystko robi sama. Moje, te o których było w poście poprzednim, zostały w 7/8 zeżarte. Tak, nie zjedzone, nie posmakowane, nie spróbowane. ZEŻARTE. Okropnie mieć dzieci, które - niewychowane jakieś -  wkładając do buzi ciacho pytają z pełną gębą: czy mogę ciastko? Tak jakby po fakcie. Chociaż może to, że pytają w ogóle to jednak jakiś ślad wychowania.
Ale nie ma tego złego. Kudłata złożyła deklarację, że od stycznia, raz w miesiącu piecze ciasto, albo ciasteczka, bo w końcu chce się nauczyć.Już się boję i koniec świata! Bo Kudłata w kuchni to kataklizm! Ale niech tam.
Poza tym końca świata nie może być. Mam za dobry horoskop na przyszły rok. Wobec tego nie życzę sobie żadnych takich. Chociaż jak donosi jeden ze szmatławców, w piątek Hel zostanie zatopiony przez falę tsunami. I jeszcze powiedział to jakiś profesor.
Skąd ludzie biorą takie autorytety i wiadomości?
Nic to, przeżyjemy ten koniec. A potem będzie początek.
Dzisiaj zrobiłam sobie prezent. Tak. W końcu zostałam zmuszona do tego. Stanęłam przed regałem z kremami nadzieńinoc. Mam dwie firmy, którym ufam. I które lubię. Ale nigdy jeszcze nie miałam kremu do twarzy. Takiego z prawdziwego zdarzenia. Zawsze używam minimum kosmetyków. A najlepiej, żeby nie pachniały. Nienawidzę też jak coś zostaje mi na skórze w postaci warstewki. Nie dotyczy to tylko moich przesuszonych dłoni.
Ale nie o tym chciałam. Stwierdziłam, walcząc ostatnio ze skórą, bo przesuszona, że potrzebuję już czegoś.
Stanęłam więc i oglądam regały. A ponieważ zatrzymałam się z postanowieniem nabycia przy regale 70+, zastanawiałam się chwilę dlaczego nie ma nic dla młodszych. Chwilę zajęło mi zaskoczenie trybiku, że to wiekowo podzielone i poszłam dalej. Stanęłam jedną nogą przy 30+ drugą przy 40+. I zaczęłam się wahać. Bo w sumie  co. Ciągle jeszcze (przez kilkanaście dni) będę miała 30+. Ale 40 to 30+10, więc też się zalicza, nie?
W końcu pani z obsługi chichrała się za mną, a Kudłata pomogła podjąć decyzję. No i mam na dzień i na noc, dwa, suma sumarum kosztowały razem tyle, co większość pojedynczych. No i oczywiście moje analityczne oko wyłapało kilka zabiegów marketingowych. Oglądałam pudełka dwóch firm. Jedno było ciężkie, drugie lżejsze ale większe. Od razu porównałam pojemność, uśmiechnęłam się pod nosem i wzięłam większe i lżejsze. Mimo, że tyle samo specyfiku w środku.
Dziś próba generalna. Jak mi do rana nie odpadnie twarz, będzie dobrze :)

Jeszcze tylko choinka....

Na dziś:
Sex Pistols - Jingle Bells



44 komentarze:

  1. Kupić dobry krem do twarzy graniczy z cudem w moim wypadku. No bo jak 40+, to nie wiedzieć czemu firmy ubzdurały sobie, że cera ma być normalna albo sucha. Ja mam mieszaną, nawet tłustą. I co? I nic. Muszę nawilżać, a i tak się świecę jak bułka z masłem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja wzięłam 30+, bo też mam sucho tłustą :) Jeszcze ze skłonnościami do wyprysków. Więc będę testować.

      Usuń
  2. Mhm. Jestem zdecydowanie 40+, ale - jako żywo! - żadnych kremów nie używam, a i najmniejszej potrzeby używania nie odczuwam.

    OdpowiedzUsuń
  3. A co do końców świata, przeżyłam ich w swoim życiu już kilka, z czego wnioskuję, że jestem nieśmiertelna, więc pierdzielę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. nie wyobrażam sobie swojej skóry bez kremu. Pomimo tego, że też mam mieszaną, po umyciu jest sucha i ściagnięta, muszę nawilżac i odmładzać :)))
    widzę, że piernikowego ludka Twoja córka zrobiła :))) Będziecie je lukrować?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja baaaardzo sporadycznie używałam. Najczęściej balsamu cetaphil, z apteki. Postanowiłam spróbować kremu :) Zobaczymy jak szybko mi przejdzie :)))
      Tak, będziemy lukrować, o ile zdążę :). Zrobiła też kilka innych rzeczy, np. swoją dłoń :)

      Usuń
    2. moja Juniorka upiekła ciasteczka kruche i jutro ma zamiar je lukrować, muszę więc wszystko w kuchni załatwić przed południem, żebysmy sobie w drogę nie wchodziły

      Usuń
    3. No Kudłata zwykle ma chęci, ale szybko jej przechodzi. Teraz zrobiła sama ciasto i sama upiekła. Dumna jestem :)))

      Usuń
  5. A, jeszcze jedno. Nie wszyscy pierniczą. Na przykład ja nie! :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Statystycznie rzecz biorąc, ponieważ ja pierniczę zwykle dwa razy, to Ty też pierniczysz :)))) Nie ma, że nie.

      Usuń
    2. A... w sumie wszystko mi jedno. Jestem zrąbana jak koń po westernie i nawet nie mam siły się kłócić...
      Ale i tak nie pierniczę :)))
      Wyłącznie pieprzę!!!
      :))

      Usuń
  6. Nie bój żaby, uda się jej na pewno. Moje pierwsze rogaliki drożdżowe bardziej przypominały bumerangi niż rogaliki, nie mówiąc już o tym, że z porcji na circa 30 wyszło 8. Ciastem podstawowym był topielec. Pierników jeszcze w życiu nie piekłam, natomiast pierniczyć potrafię doskonale :) Co zaś do kremów, cóż, zaliczam się do 50+, ale często ze względu na ceny kupuję duuuży krem Nivea nawilżający i mam go na dzień, a na noc już stosowny (tani!) "nocny" krem. Na razie zdaje to egzamin. A, i stosowny kremik pod oczy, ale też szukam większych opakowań, co by na dłużej było. Kłaniam się z kremowo - pierniczym pozdrowieniem... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja się obawiam, bo wszelkie mazidła powodują zatykanie porów, krosty i ogólnie źle mi z tym, ale muszę.
      Pierniczki piekę, proste i uwielbiam :)
      Za to topielec mnie interesuje bardzo :))))

      Usuń
    2. To zajrzyj do poczty.

      Usuń
    3. Dziękuję! Spróbuję :)

      Usuń
  7. Kremy... zgodnie z podpowiedzią pani dermatolog kupuję zawsze dla...trochę starszych;-))) choć prawda taka, że poza chyba jedną firmą (mówię o średniej półce cenowej, bo co tam na tej wysokiej to nie mam pojęcia)określenie wieku leci co 10 lat, więc trudno dobrać "trochę".
    A w eksperymentach kulinarnych Kudłatej to co Cię najbardziej przeraża?
    Bo mnie, po takowych Latorośli, totalny burdel, który zostaje już po sprzątaniu przez rzeczoną Latorośl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie o ten burdel na kółkach po działalności kuchennej chodzi :))))

      Usuń
    2. Tak myślałam. No po prostu jakoś różnie jest rozumiane pojęcie "poprzątana kuchnia"

      Usuń
    3. Ogólnie mam wrażenie, że to ma kilka znaczeń. Gdybyś zobaczyła pokój po posprzątaniu, dziewuchy pokój, na moje: miałaś posprzątać wzrusza ramionami i mówi: przecież posprzątałam. Przy czym co najwyżej kupa rzeczy spod biurka przesunęła się pod szafę.

      Usuń
    4. No wiesz, gdy Synuś sprząta to polega to na tym, że podniesie ciuchy z podłogi i wyzbiera plastikowe butelki po napojach. Tym sposobem ciuchy są na meblach i zostaje dostawiony kolejny worek z butelkami.
      Za to Córcia sprzątała (gdy jeszcze była w domu) akcyjnie. Bałagan narastał, narastał aż do dnia, który stawał się dniem cudu: wszystko wysprzątane, poukładane od nowa w szafach i w biurku, nawet listwy przypodłogowe wyszorowane. Następnie bałagan narastał, narastał.... itd

      Usuń
    5. O proszę. Moja też ma takie dni przebłysku. I wtedy wszystko wysprzątane jest. A potem narasta...
      Zburzyłaś mój spokój, myślałam, że mam takie wyjątkowe dzieci :)
      Chociaż Młody sprząta, nie mogę powiedzieć, że nie. Nawet garnie się do pomocy. Ciekawe jak długo...

      Usuń
    6. No wiesz, jest szansa, że Mu tak zostanie i kiedyś dostaniesz koronę Boskiej Teściowej. A zostać Mu może zgodnie z zasadą, że mój Synuś w w/w sposób zawsze pojmował sprzątanie. I też Mu zostało

      Usuń
    7. Mówisz koronę..? To jeszcze go pourabiam, niech się bardziej stara:)))
      A tak serio, mam nadzieję, że się nie zmieni.

      Usuń
  8. Ja nienawidzę takich mazideł, ale jak mus... To mam jedną sprawdzoną firmę. :)
    Co do pierników... Z braku czasu skądś wykopałam przepis na pierniki błyskawiczne, takie co to nie muszą leżakować, więc będę je robić na ostatnią chwilę, co by nie zostały zeżarte :)))
    Koniec świata... To już parę razy przerabiałam... Nie zanosi się :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie czuję, żeby coś nadchodziło. Chyba, że mróz :)
      Co do pierników, ja nie mam takich co muszą leżeć. Zresztą, Kudłata opędzlowała kiedyś takie ozdobne, z Torunia... Nic się nie uchowa :)

      Usuń
    2. Ja pewnie też bym je zeżarła :))) Wybitnie słodkolubna jestem :)

      Usuń
    3. Ona wpędzlowała dwa. Obawiałam się o jej zęby, ale dała radę.
      Ja, niestety na swoją zgubę, też jestem słodkolubna. Ale walczę z tym, walczę. Uzależnienia są ZŁEEEEEE!!!!

      Usuń
  9. Pojutrze to będzie początek nowego świata. Tak myślę! U was pierniczą, a u mnie nie! W tym roku nie piekę pierniczków i tyle!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam, że mi się śliźnie jakoś, zapomną, zniechęcę...Gdzie tam! Normalnie gorzej niż przy certyfikacie ISO! Kiedy i kiedy.
      Koniec świata nam nie grozi. Skoro moja kuchnia przeżyła :)

      Usuń
    2. DD jestem z Tobą;-)))) Ja też nie.....znaczy ja w ubiegłym roku też nie piekłam i..... no dobra.... nigdy tego nie robiłam

      Usuń
    3. Hihihi:) Ale że pierniczków nie? Czy wogle nie?

      Usuń
    4. Pierniczków, pierniczków;-))))

      Usuń
    5. Ale zapewne masz coś pysznego w zamian :)

      Usuń
    6. Nieeeee. Nie umiem piec, wypiekać etc. Ale ciasto robi ciotka T., męża znaczy. Więc na pewno coś słodkiego będzie. Ale jak dla mnie to się nie upieram, żeby było.

      Usuń
    7. No i dobrze. Ja nie lubię na siłę czegoś robić. Szczególnie jak nie lubię. Na ten przykład golonki w żadnej postaci nie ugotuję/upiekę :)))

      Usuń
  10. W przyszłym roku będę pierniczyć;)Brawo dla Kudłatej:)
    Zainwestuj jeszcze w krem pod oczy;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy zniosę :)
      Mówisz, że tak strasznie wyglądałam? Zastanowię się :P
      Kudłata mnie zaskoczyła. Bardzo pozytywnie. Mimo, że jutro będę musiała ogarnąć kuchnię....

      Usuń
  11. No właśnie... Kiedy mówisz, że jesteś po dwudziestce to nie kłamiesz prawda:) Bo 30+ to bez wątpienia po dwudziestym roku życia, czyż nie ? Też niedługo będę ryczącą czterdziechą. Już w kwietniu:)

    Jak tam kremik...sprawdza się:) Najważniejsze,żebyś czuła się nakładając mazidło kobietą zadbaną:)hehe:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niestety już w styczniu zaliczę przeskok licznika. I to na samym począteczku. Ale mi to, jak Akularkowi, zgniłym kalafiorem, bo się nie czuję zupełnie i mnie nie przeraża :)
      To my z tego samego, przecudnego roku! No proszę :D

      A kremik...mam mieszane uczucia. Ale może muszę się przyzwyczaić :)

      Usuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.