poniedziałek, 3 grudnia 2012

[91] Gorączka

Taka mnię refleksja dopadła, że nikt nie lubi zakupów w przedświątecznym okresie. Gdzie nie czytam, z kim nie rozmawiam, nikt nie lubi. Każdy się wścieka, fuka, warczy i robi inne znamienne znaki.
Wobec tego co?
Wobec tego cały ten tłum w galeriach jest tam nie z powodu uwielbienia do zakupów, tylko żeby szybko mieć za sobą. A że to tak będzie aż do samej Wigilii, to już inna sprawa. Ci w Wigilię (czytaj - ja też czasami) to z powodu niechęci do zakupów na zapas i czasem z przypadków losowych.
Właściwie temat gorączki świątecznej jakby mnie nie dotyczy. Już wyjaśniam dlaczego.
Od zawsze mam ulubione potrawy, których przygotowanie nie wymaga ode mnie robienia zakupów dwa tygodnie naprzód. Te same potrawy lubią moje dzieciaki.
Nie mam parcia na mega zakupy, bo to święta. Mąkę mam zawsze, jajka, cukier, przyprawy, grzyby suszone mam swoje.
Jedyne co kupuję to ryby (nigdy karpia, którego smaku nienawidzę, a tylko raz w życiu udało mi się zrobić przepysznego, pieczonego, niestety, to było jakieś..12 lat temu i za diabła nie pamiętam, co wtedy wymodziłam :) ) ,kapustę kiszoną, buraki, warzywa, owoce, trochę orzechów. Czasem coś słodkiego. Jakieś mięso na obiady.
I choinkę.
Więcej mi nie trzeba.
Zastanawia mnie zawsze co ludzie robią z tym ogromem żarcia, i innych produktów, które wożą w ogromnych koszach. Zastanawia mnie czy zanim przyjdzie ten czas, to żyją bez tych wszystkich produktów? Rozumiem, że kiedy na święta przyjeżdża tabun ludzi to trzeba zrobić więcej jedzenia.
Ale i tak jestem zdumiona, za każdym razem.
Dlatego nie rozumiem tego pędu do sklepów, bo święta. No święta. Czas jak każdy inny.
Często różne produkty stałe kupuję dużo wcześniej. A to dokupię kilogram mąki, a to cukru, a to kupię mak, proszek do pieczenia, bakalie, orzechy. Wtedy nie mam na ostatnią chwilę, nie muszę mieć fortuny, nie muszę ganiać i szukać.
I mam jeszcze jedną zaletę. W nosie mam te pędzące tłumy. Nawet jak muszę się wśród nich poruszać. Stać w kolejce. Po prostu, nie zwracam uwagi. Mam swoją kartkę, wyznaczony cel i nie interesują mnie inni.
Kolejka to kolejka, jest to w niej stoję. Z kasjerką, choćby była wściekła, zawsze zagadam. Nie zdarzyło się jeszcze, żeby się nie uśmiechnęła któraś.
Można? Można.
Grunt to spokój.
Nie wiem tylko, czy uda mi się kupić choinkę w tym roku.

Na dziś:
Otwieram sezon :))))))
Wham! - Last Christmas
Wiem, że oklepana. Zgrana jak stara płyta. Na każdym kroku, w każdej rozgłośni, w każdym sklepie i na ulicy. Ale....




57 komentarzy:

  1. Od paru lat robię zakupy na raty, Na koniec zostawiam tylko drobiazgi. Drażnią mnie centra handlowe, ogromne kolejki i gwar. Jeśli tylko mogę, to unikam takich zakupów. Na święta szału nie będzie bo spotkamy się w 6 osób. Parę smakołyków, trochę tradycyjnej kuchni i wystarczy. Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zaczynam w październiku gromadzić zapasy :)Unikam tej gorączki.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  2. Kochana, ja praktycznie co tydzień widzę pełne wózki zakupów, a przecież święta są dwa razy w roku. Skoro w każdą sobotę ludzie potrafią napakować tyle produktów, że aż wypadają, co dopiero będzie przed samą Wigilią? :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to jest jedna odpowiedź.
      W dupach się ludziom przewraca. A połowa tych rzeczy ląduje zapewne w śmietniku. Czego nie mogę zrozumieć, bo nawet kiedy miałam pieniądze i nie powinno mnie to obchodzić, to jednak obchodziło.
      Kupowanie dla samego kupowania jest dla mnie idiotyzmem, ale mogę się mylić oczywiście :))) Przy czym nie czuję się gorsza, że czegoś nie mam.
      Ja biorę swój koszyk i mam w nosie całą resztę. Nie myślę o tych tłumach, nie zauważam. Biorę swoje i mam jeden cel. Kupić, zapłacić i wyjść. Nie słucham szumu tłumu, ani narzekania i płaczu dzieci. Zwyczajnie robię co muszę i na tym koniec. Stoicki spokój. Co nieuniknione przyjmuję i robię :))
      :*

      Usuń
  3. Podpadłaś mi... Szczerze od wielu lat nie znoszę tego kawałka. Szlag mnie aktualnie trafia jak widzę i słyszę świąteczne przeboje. Do piernika jest dopiero 3grudnia! Niedługo ozdoby zaczną sprzedawać we wrześniu bo to raptem rzut bratem od grudnia! co do gorączki - też ją ignoruję, więc mi szaleni zakupowicze nie przeszkadzają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spóźniłaś się! Jakieś dwa lata temu, w moim osobistym osiedlowym lidlu, tuż po rozpoczęciu roku szkolnego, w okolicy 3-5 WRZEŚNIA były czekoladowe mikołaje, kalendarze adwentowe i ozdoby. I nie był to zrzut z poprzedniego roku, tylko regularny pełen regał.
      A piosenka jak piosenka :) Traktuję ją tak samo jak... Kevina :D

      Usuń
    2. Tego też nie trawę. Niemal mam torsje. Nie na wszystkie tylko na te

      Usuń
  4. Mam takie same poglądy :) Po sklepie przemieszczam się własnym, raczej wolnym tempem z kartką w dłoni. Do szczęścia też mi nie wiele potrzeba, bo gotuję co roku potrawy, których się w domu nauczyłam, coś upiekę...
    Nie biorę udziału w owczym pędzie, a ostatnio właśnie po bakalie pojechałam, miód i kilka innych drobiazgów. Przecież i tak tego się nie przeje. Poza tym wolę czas spędzać z rodziną słuchając kolęd, podśpiewując i ogólnie dobrze się bawiąc, a nie opychać się, bo Święta. Widać mentalność została z czasów, gdy tylko na święta była szynka i trzeba było stać po nią w kilometrowej kolejce :)))
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, u mnie nawet w tamtym czasie zawsze stół był pełen. Potraw, których nie lubiłam. Ale pamiętam tą nerwówkę mojej mamy, kiedy tuż przed kolacją jeszcze coś kończyła...
      Ja powiedziałam NIE.
      I jest mi z tym bardzo dobrze.

      Usuń
    2. Staram się robić wszystko według własnego widzimisię i nie szaleję, jak mi czegoś tam jeszcze brakuje. Nerwówka jest najgorsza, a ja się wkurzyłam i powiedziałam, że choćby się waliło i paliło, nie będę wpadać w podły nastrój z powodu nieistotnych drobiazgów. :)

      Usuń
    3. Bardzo dobre postanowienie! Tak trzymaj :D

      Usuń
  5. ale mnie zaskoczyłaś;-) czytając to, tak jakbyś była ze mną spokrewniona, bo żeby tak do wszystkiego tak samo podochodzić??? dziwne;-) a dzisiaj w firmie jak nam zagrali wham to z szefem w jednej chwili oboje wypowiedzieliśmy słowa "no, to teraz to już święta" i uśmiech od ucha do ucha;-) d momentu aż nie usłysze last christmas, to chociażby Mikołaj dyndał mi w kominie, a renifery rżały za oknem nie potwierdzę, że święta się zbliżają;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihihi:) Ja tu mam całą rodzinę:) Pogadaj z niektórymi to się przekonasz. Kto wie, skoro tak wpasowałam to może faktycznie :))))
      No więc wyżej napisałam, że Wham jak Kevin:)) Nie ma ich, to nie ma świąt :D

      Usuń
    2. no ba, to już prawie święty Kevin, a raczej świąteczny;-) , rodzinki może na razie przepytywać nie będę, ale Ciebie czasami i owszem;-) ps. gdy zamieściłaś post, zanim weszłam, pomyślałam "o rany następna chora;-)" a tu zonk;-) i uff;-)

      Usuń
  6. Od lat jeżdżę na święta do rodziców, z że w Wigilię pracuję, to dojeżdżam do nich przed 20, więc przygotowania odpadają. Ale jak by co zrobić umiem. Miałam nadzieję na własne wigilie, ale... tak bywa. Też przeraża mnie ten coroczny owczy pęd do prania, sprzątania i zakupów, jakby cały rok ludzie nie prali, nie sprzątali i nie jedli. Jeśli już, to karteczka, dokładnie przemyślane, co kupić i jak najmniejszym kosztem czasowym (finansowym też). A co do karpia - nie trawię. Ale wyczytałam, że jak go wymoczyć w lodowatej, dobrze osolonej wodzie to zapach mułu idzie precz. I jeszcze pokropić cytryną (z umiarem). I potem takiej ryby dzwonka przyprawione wegetą, pieprzem należy upiec razem ze smażonymi pieczarkami z cebulą i ziemniakami, wszystko w folii aluminiowej. Jadłam, dobre, ale mimo wszystko to karp... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No więc właśnie. Cały rok syf, smród i ubóstwo, a na święta glanc i froterka oraz pena lodówa. To nie dla mnie.
      Oraz karp jest karp i żadna cytryna, czy inne czary nie zmienią smaku mułu. Zapach jeszcze przeżyję, ale smak mnie powala. Zastępuję go dorszem, albo jak mam gest łososiem. I nikt mnie nie zmusi, żeby karpia jeść. :)))

      Usuń
    2. Tak samo jak i mnie :) Pstrąg, dorsz, mintaj - owszem, ale karpiowi zdecydowane nie!

      Usuń
  7. http://www.youtube.com/watch?v=B0zaDApGBbI

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też klasyk. Chociaż za panem nie przepadam, gdyż mój tato zniechęcił był mnie skutecznie.

      Usuń
  8. Oj również nienawidzę tego zakupowego przedświątecznego "pędu"... Dlatego już dawno zajmuję się najpotrzebniejszymi sprawunkami o wiele wcześniej :) Oczywiście tylko niezbędnymi !

    OdpowiedzUsuń
  9. Ps. Zmieniłam adres bloga i jestem pewna na sto procent, że już do starego nie wrócę, także możesz uaktualnić go na swojej liście :) Z góry dziękuję i liczę, że pod nowym adresem również będziesz mnie chętnie odwiedzać;)

    OdpowiedzUsuń
  10. E tam. Co roku obchodzę wieloosobowe święta, ale do tego wcale nie są potrzebne galerie, hipermarkety i kłębiące się tłumy oszołomów. Robię zakupy na zielonym rynku koło mojego bloku, w sklepach na osiedlu i żyję.

    OdpowiedzUsuń
  11. Przedswiąteczny pęd zakupowy osłabia chyba wszystkich. Czasem mimo przygotowanych kartek poddajemy się jednak emocjom i coś tam weźmiemy nie z listy.
    A "last christmasem" to ja już rzygam... Bez obrazy. I znowu będzie Kevin sam w domu i różne inne "evergreeny" w każdym z mediów.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Kevin już był! Kilka dni temu :))))
      Każdy tym rzyga. Tak naprawdę wstawiłam na przekór :))))
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Teraz to mógł być jakoś Kevin niezależny. Ale w więta na bank będzie...

      Usuń
    3. Tak jakoś nie wzrusza mnie czy będzie czy nie :)))) Nie mam telewizora :DDDD

      Usuń
  12. Zakupy świąteczne robię z dużym wyprzedzeniem, tworząc najpierw listę szczegółową, aż po drobiazgi. Co się da zamrozić - mrożę, co się nie zepsuje - gromadzę na półkach, 2 dni przed Wigilią kupuję warzywa, owoce, chleb, masło itp czyli jak każdego dnia albo przed weekendem. Jakoś nie odczuwam napięcia i szaleństwa zakupowego, choć gromadzę sporo produktów. Żadna muzyczka mnie nie drażni, jest mi obojętne czy Kevin będzie sam w domu czy tym razem w NY. Nastrojowi poddaję się od chwili, gdy zaczynają mieszać się zapachy gotujących się grzybów i kapusty. Od tej chwili miło jest, gdy Bajor zadrży mi, że "Bóg się rodzi"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie:)))
      Bajor wywołuje we mnie skrajne emocje. Od miłości do nienawiści. Nie mogę się zdecydować.

      Usuń
    2. Różnisz się więc, w tej materii, od mojego męża. On może się zdecydować: nienawidzi.

      Usuń
    3. Ja zależnie od nastroju. Czasem a samo słowo Bajor mi niedobrze, ale jak usłyszę, to już miodzio :)

      Usuń
  13. w zasadzie się zgadzam co do joty!
    mam taką pracę, że musze i chcę obdarowywać innych i robić zakupy i stroić i lepić i ... koniec roku ciężki !!! ale w domu korby nie ma, lubie raz jeden te zapachy, bo generalnie nie przepadam, tylko ryb nie pozwalam smażyć.
    wystrój swiąteczny uwielbiam ale jak będę zmeczona to skandynawski surowy dizajn też mi wystarczy... czyli bez bożospinki zasadniczo.
    prezenty staram sie robić sama albo się zbieram grubo wczesniej, bo albo są dla kogoś specjalnie albo po co??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż. Skandynawski dizajn mię kręci niesamowicie i uwielbiam te światła w oknach. I biele i prostotę. Ozdoby świąteczne takowoż, chociaż spinki nie ma, wręcz absolutnie odwrotnie.
      Z prezentami różnie. Raz tak, raz siak. Też spięcia nie ma. Generalnie lubimy sprawiać sobie (znaczy ja dzieciarni) kiedy mamy wenę :)
      I jest dobrze.

      Usuń
  14. Dizajn! No na cież pier....

    OdpowiedzUsuń
  15. *"ja", nie "na".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że aż literki pomyliłaś :D

      Usuń
    2. Nic, nic...

      Usuń
    3. słowo dizajn? Tak samo się w niemieckim mówi, więc się nie obruszaj :P

      Usuń
  16. Haha:) Takaś mądra ? A Ty myślisz,że ja podobnie nie kombinuję ? Oraz się staram by nie przegiąć z zakupami i pichceniem świątecznym? Robię tak a jakże. Tyle,że kiedy jadę do sklepu po chleb, wszak ten produkt świeży by musi to chcąc nie chcąc i tak trafiam na rozszalałe tabuny zakupowiczów. Stoję z tym chlebem w koszyku w kilkometrowych, roznerwicowanych kolejkach pod obstrzałem litościwych spojrzeń innych kupujących.:) Soję bo muszę. To jest wróć:) Wyspryciłam się:)Przed samymi świętami wysyłam do sklepu Mareczka:)

    Jednak co mi po mojej przebiegłości skoro szaleństwo zakupów JUŻ rozpoczęte.A do świąt daleko wszak:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ps. Zapomniałam dodać,że też nie cierpię karpia:)Nawet sobie dorobiłam do tego ideologię. Nie nabędę i nie będę maczać palców w przedświąteczny masowy mord karpi. Raz nam się zdarzyło karpia żywego kupić. W celu wypuszczenia biedaka na wolność:)

      Usuń
    2. Kto wie, czy mu większej krzywdy nie zrobiłaś tym wypuszczeniem. A tak z innej beczki, czym się różni rzeź łososi, pstrągów i dorszy od rzezi karpi? Ja nie dorabiam ideologii, bo bym zwariowała. Kiedyś miałam w najdrobniejszych szczegółach zreferowaną linię uboju świń i kurczaków. Zwyczajnie nie lubię karpia, za to uwielbiam łososia. A chlebek kupuję zawsze w sklepiku koło domu, żeby w tych potwornych kolejkach nie stać. I żadne szaleństwo mnie nie ogarnia. Chociaż jakbym tak wygrała w lotto, to dałabym się ponieść...a co.

      Usuń
  17. Ja też się zawsze dziwiłam tym narzekaniom na finanse i tłumy w okresie świątecznym..Nigdy tego nie odczułam,bo wszystko kupuje na bieżąco a na "lepsze" rzeczy pozwalam sobie na codzień...w sumie to czesto mam święta :)

    OdpowiedzUsuń
  18. mamy bardzo podobnie, bo najważniejsze to nie dać się zwariować. :)

    OdpowiedzUsuń
  19. a ja będę dziwna i powiem ,że uwielbiam gorączkę świąt, zakupy i w ogóle wszystko co świąteczne:) prócz kłótni w Wigilię!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kłótni nie lubię w ogóle...za to dzisiaj mam okropny dzień...

      Usuń
  20. u nas typową wigilijną rybą był zawsze łosoś w migdałach ;)))) a teraz będzie pieczony z bazylią z sosem musztardowym :))) też typowe polskie smaki :)))
    wkoło jest dużo supermarketów, i innych mniejszych sklepów, wiele rzeczy zamawiam wcześniej, także jeśli mogę, to omijam tłumy. Ale generalnie podchodzę do nich z rzadka widocznym u mnie stoickim spokojem :))

    OdpowiedzUsuń
  21. Ej... Żyjesz?!?!

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja tam lubię TAKĄ Świąteczną muzykę:
    http://www.youtube.com/watch?v=MzczoqLBWAY
    A to już nasi "kolędnicy" !!
    http://www.youtube.com/watch?v=tDs5fCJgGtk

    OdpowiedzUsuń
  23. Staram się, jak mogę, żeby uciec od świątecznego szaleństwa, w każde święta! :)
    Najczęściej mi się udaje, ale nie jest to możliwe do końca.
    pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  24. Martwi mnie Twoje milczenie...wszystko ok?

    OdpowiedzUsuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.