Miałam kilka takich przypadków, w tym jeden drastyczny.
Kiedyś dopadła mnie angina, a wręcz powiedziałabym grypa, gdyż łamało mnie w kościach, a nawet mruganie sprawiało mi ból. To był drugi taki przypadek w moim życiu. Pierwszy na studniówce, uciekłam o północy i umierałam z bólu. Drugi trafił mi się w pracy. Praca lekką nie była, ekspedycja urzędu pocztowego, więc siedziałam blada i umierająca, a robotę odwaliła za mnie koleżanka, która słowa nie powiedziała. Kiedy poszłam po coś do kasy głównej, nasza kasjerka na moje markotne zaraz umrę z bólu i nie mogę się ruszać, powiedziała mi: a tam gadasz, żadna grypa! Ja tam nigdy nie chodzę na zwolnienie. Zrobiło mi się wstyd, u lekarza byłam pro forma, pani kazała mi "kupić sobie w aptece coś na grypę" i tyle.
Ta sama kasjerka, kiedy pracowałyśmy już razem, a ja byłam w ciąży i zwyczajnie nie wyrabiałam, bo musiałam wstawać bodajże o 4.30 jechać do pracy, żeby odebrać kasę, powiedziała mi, że ona to w ciąży nie miała żadnych problemów i nie wie jak można iść na zwolnienie, bo ona dzień przed porodem jeszcze pracowała.
Brak empatii. Zrozumienia drugiego człowieka. Brak zgody na to, żeby miał wątpliwości, przeżywał / chorował po swojemu.
Dlaczego nie potrafimy zrozumieć, że każdy z nas myśli inaczej, czuje inaczej, ma do tego prawo?
Dlaczego atakujemy kogoś za to, że płacze nad swoją egzystencją, bo przecież wystarczy zrobić to i to? Dlaczego nie dajemy innym prawa do bycia sobą?
Każdy z nas ocenia świat przez pryzmat własnych doświadczeń. Trudno nam zrozumieć, że ktoś panikuje widząc pająka, bo zwyczajnie ma swoją fobię, a przecież my pająki traktujemy obojętnie. Jak się można bać pająka!
Ja też uczę się empatii. Popełniam błędy próbując przekonać innych do tego, co sama przeżyłam i jakie rozwiązania zastosowałam i dla mnie były dobre. Coraz częściej jednak podnoszę ręce w geście: ale to ja, Ty możesz czuć i myśleć inaczej.
Bo masz do tego prawo.
Na dziś:
Byłam na koncercie pani Grażyny. Magia..
Bardzo mi się podoba Twój wpis - jakoś naturalnie uciekam od ludzi, którzy chętnie mówią, co oni zrobili (alby zrobiliby) będąc w mojej sytuacji.A ja wiem,że "tyle wiemy o sobie na ile nas sprawdzono" że zacytuje noblistkę..
OdpowiedzUsuńMiłej soboty;))
Dziękuję. Ja bym powiedziała inaczej: tyle wiemy o sobie ile przeżyliśmy. A o innych nie wiemy nic..
UsuńSerdeczności.
Myślę, że chyba nie będzie ani jednego osoby, która nie zgodzi się z tym, co napisałaś. Tak mi się wydaje. Bo chyba każdy czuł się niezrozumiany i chyba każdy nie rozumiał kogoś innego. Inny rodzaj wrażliwości, inne doświadczenia, inne przeżycia, inne schematy - oto "winowajcy" ;):)
OdpowiedzUsuńTylko nie każdy dopuszcza taką możliwość :)
UsuńNie każdy dopuszcza do siebie myśl, że inni mogą się czuć tak, a nie inaczej. Powiem szczerze, że często zdarza mi się czytać na różnych blogach posty, które nie są własnymi przemyśleniami, a atakiem. Bo ktoś żyje/czuje inaczej.
Buziak wielki i jeszcze chyba Tobie nie dziękowałam, że jesteś :*
Natt, rozumiem - też tak mam, że czasem dopuszczam, a czasem nie i pewnie dlatego inni mogą odbierać moje posty dokładnie tak, jak napisałaś... "Winowajcy" wciąż ci sami ;)
Usuń:*:*:* bardzo Ci dziękuję :*:*:*
Wiesz, a właśnie u Ciebie ataku nie widzę. Piszesz czasem tak, że każdy od razu analizuje, czy to o niego chodzi, ale nie jest to atak z serii: ja wiem najlepiej! To raczej zadanie pytania w taki sposób, że wierci dziurę w głowie i każe myśleć. A to tylko na plus.
Usuń:)
Nie wiem - spotkałam się z opiniami, że narzucam swoje zdanie innym, ale jeśli uważasz, że jest inaczej, cieszę się bardzo :)
UsuńTy narzucasz? To może jestem tak zindoktrynowana, że nie odczuwam :D
UsuńAni w piśmie, ani w mowie.
Zresztą wyrażanie swojego zdania nie jest czymś złym. A Ty to właśnie robisz. W moim mniemaniu nie obrażając nikogo.
Tym bardziej jest mi miło, że tak uważasz :)
Usuńto nie jest łatwe mysląc o kims o jego postępowaniu, zachowaniu, nie porównywać z sobą w podobnych sytuacjach. trzeba czasem kilku potknięć by nauczyć się, że inni maszerują w innym tempie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pewnie, że nie jest proste Adamie. Sama ciągle się uczę nie oceniać, a raczej pozwalać innym czuć i myśleć po swojemu. Ważne, żeby mieć świadomość tego, że każdy jest odrębnym światem.
UsuńPozdrawiam :)
Nie wiem, czy istnieje ktoś, kto bardziej niż ja jest przywiązany do bycia sobą. Pewnie tak, ale i tak mam w sobie duuuużo niezależności. W tej dziedzinie jestem nie do zreformowania. Nie ma takiej mody, nie ma takiego "musisz", żebym czuła się zobligowana do zmiany myślenia. Jeśli coś mi nie odpowiada - aut! I powiem Ci, że to jest trudne tylko pozornie.
OdpowiedzUsuńTak, tylko nie o to mi chodzi. Raczej o to, czy Ty, będąc sobą nie próbujesz np. narzucać komuś swojego zdania. Czy dajesz innym możliwość bycia sobą? Przeżywania życia tak, jak chcą? Z błędami (bo na cudzych się człowiek nie uczy), wzlotami i upadkami?
UsuńTak, wiem, o co Ci chodzi. To oczywiste. Uszczęśliwianie kogoś na siłę swoim zdaniem i naginanie go do swojego wzorca nie ma sensu. Można uzyskać co najwyżej efekt odwrotny. A ludzi są na świecie miliardy - jeśli jest mi z kimś nie po drodze, to nie idę z nim dalej i już. Ludzie są wszędzie - również tacy, którzy z różnych względów nam odpowiadają. Nie zgodzę się tylko z jednym - że nie uczymy się na cudzych błędach. Jeśli ktoś chce, to się uczy w każdych okolicznościach.
UsuńNie uczymy. Nie ma szans. Zawsze dokonujemy własnego wyboru.
UsuńWybór to co innego, a nauka - co innego. Możemy dokonać wyboru nauczeni albo nienauczeni.
UsuńWybieramy, ucząc się. To jak z dzieckiem, powiesz, że gorące, a ono i tak dotknie, bo musi się przekonać. Tak samo w życiu dorosłym.
UsuńAle wybór dokonany pod wpływem nauki na cudzym błędzie jest możliwy.
UsuńPewnie tak. Ale i tak zawsze zostaje wątpliwość. I intuicja, której słuchamy, albo nie.
UsuńMożna się dziwić czyimś reakcjom czy zachowaniom. Jednak artykułowanie tego, a jeszcze w formie zarzutu, jest szczytem klap na oczach. Powszechnym. Zdecydowana większość ludzi uważa swoje postrzeganie świata jako jedynie słuszne. Począwszy od religii, a skończywszy na ulubionych kolorach.
OdpowiedzUsuńWiele lat temu, po śmierci mojego ojca, tylko jeden człowiek powiedział coś, czego wówczas najbardziej było mi trzeba: "Nie wiem co czujesz, ale życzę byś to dźwignęła".
Esencja :) Wyciągnęłaś z tego sam smaczek. Dziękuję :)
UsuńTe uwagi koleżanek z pracy, szczególnie ze starszego pokolenia, to niestety pewna norma społeczna, która w niektórych środowiskach nadal jest wiecznie żywa.
OdpowiedzUsuńTe nieproszone rady, stwierdzenia: a ja w Twoim stanie .... itd.
Te mądrości zamiast zwyczajnego dobrego słowa albo wysłuchania to typowa reakcja.
Głównym problemem jest to, że ludzie mają problem ze słuchaniem i wolą mówić o sobie.
Pozdrawiam!
Prawda.
UsuńPozdrawiam:)
W sumie... tak powinno być... :)
OdpowiedzUsuńPowinno. Ale często nie jest. Niestety. Każdy z nas ma tendencje do bezwarunkowego oceniania i niedawania innym prawa do bycia sobą:)
UsuńPół biedy, jak ktoś myśli co se tam chce... Gorzej, jak wchodzi z buciorami w cudze życie i wręcz wymusza postępowanie według jego pomyślunku... :/
UsuńMyślenia na swój sposób nie można zabronić. Wyrażania swojego zdania również. Ale trzeba umieć powiedzieć nie, kiedy ktoś wpiernicza się z butami, a także atakuje, za posiadanie innego zdania.
UsuńOdczuwam brak empatii na własnej skórze...a nawet nie oczekuje zrozumienia,chciałabym tylko móc się wygadać,powiedzieć co boli i nie słuchać rad i regółkowych pocieszeń
OdpowiedzUsuńBo nie potrafimy zrozumieć co czują inni, kiedy my czujemy co innego. I zwykle nam się wydaje, że mamy patent na prawdę, jedyną słuszną. A tak nie jest.
UsuńMyślę, że empatia oraz współodczuwanie to wielka sztuka i niewielu ją posiadło, równocześnie uważając, że ma monopol na rację, na dobre rozwiązania, na jedynie słuszne wytyczne w kwestii postępowania. Nie odważę się na dywagacje, czemu tak jest. Dodam tylko, że dobrych rad słucham (a przynajmniej się staram) resztę "mądrości" puszczam mimo uszu i postępuję zgodnie z tym, co sama uznam za stosowne i dobre, gdyż tylko ja ponoszę odpowiedzialność za swoje wybory, jak również konsekwencje tychże.
OdpowiedzUsuńI jak najbardziej mamy do tego prawo :)
UsuńMyślę jeszcze, że nie zawsze wiemy co jest dobrą radą i jaki mamy wyznacznik oceny. Czy dobrą radą jest rada babci, przyjaciółki, czy obcego człowieka?
Skomplikowane to życie.
Oraz pozdrawiam serdecznie :)
A mi tam koło du.. lata jak moją małą odporność na chorobę postrzegają inni:P Jęczę, stękam, pokwikuję czy nawet cały świat przeklinam- czasem z tego powodu mi trochę lepiej;P
OdpowiedzUsuńZ niechodzeniem na chorobowe też się wyleczyłam, tak jak i z zapieprzania w pracy za innych:P
I to jest bardzo dobra postawa :)
Usuń