Miała męża. Dupka nad dupki. W sensie takim, że jak o nim myślę, to widzę faceta w grubych szkłach z rozdziawionym ryjem i nie wiem skąd mi się to bierze, ale jeszcze do tego zasmarkanego. To ostatnie to tylko moja wyobraźnia, ale dokładnie obrazuje tego faceta. W szarym sweterku, naukowiec, łebski facet, umysł ścisły.
Żona wyprowadziła go na ludzi. Tak bardzo, że gość uwierzył w siebie i poszedł w cug. Okazało się, że ma powodzenie, choć głupi nadal był. Myślał, że się nie wyda, a się wydało.
Nie będę pisać o tym, co pomiędzy.
W każdym razie szwagierka (siostra wrzoda), przyjeżdżała do nas, bo służbowo jej pasowało i kiedyś się przełamała. Zaczęła opowiadać.
W swojej naiwności sądziłam, że kiedy usłyszy moją historię (szykowałam się do ostatecznego odejścia) zrozumie i odejdzie od niego. Wałkowałam temat dobre dwa lata. Przytakiwała i ...robiła swoje. W końcu pobił ją. Ten spokojny, obsmarkany gość. Wtłukł jej.
Odeszła. Ale nie odeszła. Paradoksalnie rozwód nie załatwił sprawy. Mam nawet wrażenie, że ona wolałaby zostać z nim.
Przez kolejne dwa lata: kontrolowała z kim się spotyka były, ile zarabia, jak się ubiera. Nie wspomnę o tym, że nie zmieniła zamków i gościu przychodzi sobie jak do siebie. Nie wspomnę też o seksie. On ją perfidnie przeleciał, ona się cieszyła, że pokazała mu jaka jest gorąca.
Dlaczego twierdzę w dalszym ciągu, że z tego nie wyszła? Bo poszła do psychologa. Nie mogła pracować, nie mogła normalnie funkcjonować. Wpadła w depresję, ciągle myśląc o tym co on robi. Nie pomyślała ani razu, że jest wolna i że teraz ona ma swój czas. Psychologowi powiedziała ogólniki. Że rozwód, dzieci jej nie rozumieją, ma depresję. Zapytałam dlaczego nie powiedziała tego, co mówiła mnie. Bo ona nie będzie obcym ludziom zwierzać się ze swoich problemów.
Wtedy opadły mi ręce, cycki, gacie i wszystko co mogło opaść. Wtedy doszłam do wniosku, że nie przekonam jej nigdy. Jest jak ćma, która i tak poleci do tego jednego ognia. Nie wyrwie się z zaklętego kręgu, bo zwyczajnie nie widzi wyjścia. moje cztery lata wałkowania i urabiania nie przyniosło żadnego rezultatu.
Tylko chyba taki, że jestem dla niej największą powiernicą i wsparciem.
Tylko że ja jakiś czas temu odcięłam się od tego. Przestałam radzić i pocieszać.
I możemy takie osoby nazywać jakkolwiek. Ofiara, uzależniona, głupia, naiwna. Niczego to nie zmieni. Dopóki ta osoba nie otworzy jednych drzwi w umyśle, wyjściowych. Dopóki nie stanie się coś co wykolei je z utartego szlaku. Coś co spowoduje, że się poprzestawia w myśleniu wszystko. Bo powyższy przykład pokazuje, że nawet rozwód nie gwarantuje zmiany.
Na dziś:
Anna Maria Jopek & Michał Żebrowski - Wspomnienie
Uwielbiam Żebrowskiego i Annę Marię. Dwa piękne głosy...
Hej! Nie można pomóc komuś, kto tego nie chce. A ona najwyraźniej boi się zacząć od nowa. Ciekawe, czy kiedykolwiek zrozumie swoje położenie... Buziaki! :)
OdpowiedzUsuńWątpię. Woli łykać prochy. Buziak:*
UsuńTo smacznego jej życzę :)
UsuńSzkoda jej, bo to wykształcona (habilitowana), fajna, atrakcyjna babka.
UsuńTylko jakaś głupia...
Natti... Ja o takich osobach mówię, że są kompletnie "nieżyciowe"... A ci z dr, czy hab. to dopiero mają pod górkę:) Trzeba by jej pokazać coś, czym się prawdziwie zachwyci i zapragnie zmiany, no ale...
UsuńMyślisz, że nie pokazywałam?
UsuńJak grochem o ścianę...
Nie chce jej nazywać tylko mocno współczuje.Po przytoczeniu takich historii czuje się prawdziwą szczęściarą i na prawde silna!
OdpowiedzUsuńBo masz to szczęście, że widzisz pewne rzeczy. Ona nie chce zobaczyć. Przytakuje mi, ale za chwilę i tak mówi swoje.
UsuńPozdrawiam :)
Nie rozumiem. No, nie rozumiem takich kobiet i kropka. Trudno, widać nie wszystko muszę rozumieć...
OdpowiedzUsuńTu i tak nie ma szczegółów. Mnie krew zalewała.
UsuńI też nie mogę zrozumieć...
No to jest nas dwie.
UsuńTrzy...
UsuńW kupie raźniej :)
UsuńCzasem tak bywa i w takich sytuacjach też się wycofuję.Nic mnie tak nie wkurza jak potakiwanie, przyznawanie racji a potem nie zmieniające się postępowanie. Masakra po prostu.Serdeczności.
OdpowiedzUsuńWłaśnie. To mnie wkurzyło. Bardzo.
UsuńAle już mnie nie rusza.
Pozdrawiam :)
No cóż... zamieniła miłość na obsesję. Obawiam się, że tak już zostanie. Nie jest w stanie popatrzeć w przód, a więc nie jest w stanie poznać nikogo innego, bo całą uwagę skupia na tym, co za nią.
OdpowiedzUsuńAle ona miała kilku facetów po byłym! Ma szalone powodzenie. Ale cały czas ma obsesję, jak dobrze to nazwałaś. I ciągle grzebie w życiu byłego...
UsuńChore. I na dodatek powtarza, że ona ma już 50 lat i nic w życiu jej nie spotka....
Ja też mam 50 lat, ale ja w odróżnieniu od Twojej szwagierki marzę, żeby mnie nic nie spotkało;-))))))))) Spokoju chcę
UsuńWiesz, ja wierzę w to, że jeśli się czegoś chce, to to przyjdzie w odpowiednim czasie. A kiedy się chce tak bardzo, że się marudzi, narzeka, jęczy, że nigdy się tego nie osiągnie to się nie osiągnie.
UsuńŻyczę Tobie spokoju. Tyle ile chcesz i kiedy chcesz :))))))
Oj znam taki przykład doskonale...to moja mama...:/
OdpowiedzUsuńszkoda mi takich ludzi..
Usuń