Ale muszę Was rozczarować. Zupełnie mi odbiło na punkcie warzywka. Tym bardziej, że odkrywam nowe i nowe i jeszcze nowsze rodzaje i smaki.
Wczoraj jadłam dynię makaronową. I okazało się, że sama obrabiałam dwa rożne rodzaje, ale jeszcze nie wiem jak się nazywają. Szukam. A co za tym idzie, że inne rodzaje, to inaczej smakują, inaczej się zachowują, gotują i inne są. Po prostu dynia dyni nierówna. Przewiduję, że do końca października będę ekspertem w dziedzinie doboru dyni do potrawy. Najlepsze jest to, że znalazłam w necie innych szaleńców..
Ale dość o dyni. Chociaż nie do końca..
Wczoraj spędziłam świetny dzień. Spotkałam się z dziewczynami i bite 6 godzin pracowałyśmy, gadałyśmy i jadłyśmy dyniowe pyszności. Kształtu nabierają plany, które od jakiegoś czasu krążą między nami. Wiecie jak to fajnie jest przekonać się, że jest blisko druga wariatka z mnóstwem planów, jak najbardziej realnych, do realizacji już niebawem. Cieszę się z tego. Odrzucam wszystkie zwątpienia i sceptycyzm innych, którzy widzą tylko możliwość klapy.
Zastanawia mnie w związku z tym, dlaczego niektórzy nie umieją sięgnąć wzrokiem dalej niż swoje podwórko. Dlaczego nie wszyscy idą dalej, mimo, że przydarza się jakieś niepowodzenie. Bo byłabym stuknięta twierdząc, że życie to samo pasmo powodzeń. Ale umiem sobie poradzić z porażką, po to, żeby iść dalej i próbować. Szukać nowych rozwiązań, skoro poprzednie nie do końca spełniły moje oczekiwania.
Czasem zastanawia mnie, dlaczego ludzie komplikują sobie wszystko tak bardzo, mimo, że prosta jest droga do dobrego życia.
Wystarczy czasem zmienić nastawienie. A kiedy już na samym początku jest mnóstwo złych scenariuszy to jak ma się udać cała reszta?
Nie wiem, czy to dobre rozwiązanie. Najczęściej idę do przodu, a problemy rozwiązuję, jeśli się pojawiają. Nie szukam ich na siłę, ale jestem świadoma, że mogą być. Trochę to podobne do postawy: jakoś to będzie. Tyle, że kiedy sprawy biorę w swoje ręce to nie ma miejsca na jakoś. Wtedy robię wszystko, żeby było dobrze, a nie jakoś.
Poza tym powiem Wam, że kocham jesień. Za ten chłód, mgły, spadające liście, deszcz i oczywiście za dynie. Mam wspaniały, prosty przepis na zupę dyniową. Jadłam ją wczoraj i jestem pod ogromnym wrażeniem! Muszę tylko wykombinować, jak zmiksować to cudo.
Zupa jutro.
A ja Was pozdrawiam serdecznie i wracam do pracy :)
Na dziś:
Dire Straits - Money for nothing
No to mamy coś wspólnego: też kocham jesień! :)
OdpowiedzUsuńNo, jak to? A gdzie przepis??? :)
OdpowiedzUsuńzapytałabym o przepis gdybym wiedziała że mam szanse ugotować to cudo. Ale nie mam szans bo dyni jedną ręką nie obiorę ... choćbym się skichała :/
OdpowiedzUsuńwysyłam buziaki wielkie i d jutra kochana :********
Jakoś nie lubię dyni - ale podejrzewam, że nie próbowałam nic dobrego:)
OdpowiedzUsuńNie jadłaś mojego leczo z dyni, kochaniutka.... My tu z Nat już opatentowałyśmy swoje metody przygotowania, zwane popularnie przepisami :D
UsuńJesień jest cudna, szczególnie dzisiaj. Słoneczko świeci i jest ciepło.Dzięki pozytywnym "wariatkom" życie bywa całkiem znośnie. Mam dynię i czekam na przepis. Serdeczności.
OdpowiedzUsuńdynia dyni nierówna, szczególnie rozmiarem... Natthi, sięgasz wzrokiem, gdzie wzrok innych nie sięga, bo jesteś pozytywnie zakręcona :) buziaki
OdpowiedzUsuńI nie jesteś jedyną, którą kocha jesień ;)
OdpowiedzUsuńZobaczymy jak nam wypali ten eksperyment :)
OdpowiedzUsuńPrzeciwności są po to abyś poczuła się zdolna do osiągania wyższych szczytów..
OdpowiedzUsuńNie poddawaj się, a siła jest w głowie :)
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
http://wieczkodagmara.blog.pl/
Nie dołączę do klubu miłosników jesieni (ani dyni, chyba, że dostanę słoik tego czegośw formie jadalnej i ktoś mi zagwarantuje, że nie zejdę po spożyciu), znowu mam zapalenie zatok.
OdpowiedzUsuń