niedziela, 27 października 2013

[233] Zagadka

Pamiętacie post, w którym pisałam o glucie? Znaczy o naleśniku, co nie wyszedł. Naleśnik nie wyszedł, bo to było tak: zerwałam się zaspana, podsypiałam sobie po południu, gdyż zapotrzebowanie na jedzenie zrodziło się w głowach dzieciarni. Nie myśląc za wiele, bo przecież patelni mistrzynią jestem (o tym dygresja za chwilę), zrobiłam ciasto i z półprzymkniętymi powiekami uskuteczniłam smażenie. Nie wyszło, gdyż czasoprzestrzeń, że tak powiem, z naciskiem na czaso, była za krótka i patelnia nie rozgrzała się odpowiednio, co za tym idzie, zdrapywałam klejącego gluta z patelni, i proces, już otrzeźwiała, powtórzyć musiałam, z odpowiednim skutkiem.
Dygresja. Będąc dzieciakiem w wieku około 7-8 lat, siedząc u przyjaciółki, której mama do działań kuchennych nie rwała się zupełnie, obiady były czasem, tak samo inne posiłki, a która zrobiła nam wtedy jajecznicę, palnęłam tej mamie komplement. Który do dzisiejszego dnia mi wspomina jak się widzimy. Otóż powiedziałam, że jest mistrzem patelni, gdyż jajecznica, którą nam dała do jedzenia jest najlepsza na świecie.
Dygresja druga. Któregoś dnia, Młody lat 3-4, jedząc nie pomnę co, strzelił: brawa dla kucharki! Opadła mi szczęka i ryknęłam śmiechem, popłakałam się z radości i wzruszenia. Do dzisiaj potrafi mi coś takiego powiedzieć, albo wręcz przeciwnie, na przykład zganić, że czegoś tam nie robię, a on przecież lubi.
Koniec dygresji.
Więc naleśniki mamy z głowy.
Wracamy do zagadki.
Nie pijam kawy. Owszem, jakieś latte, macchiato i inne wynalazki, będąc dzieśtam, tak. Nie potrzebuję kawy do życia, podnoszenia ciśnienia, funkcjonowania. Czasem jak mam rozpuszczalską, bo na przykład moja Sis zakupi i zostawi, albo mnie najdzie, to jest. Ale z reguły urzęduje u mnie inka. Stara, w sensie marki, dobra kawa inka, którą sobie pijamy z Kudłatą. Proporcje mleka i kawy na zdjęciach w poprzednim poście.
Mój dzień wygląda tak, że wstaję pierwsza, gotuje wodę, robię herbatę, bądź właśnie inkę. Ostatnio rzadziej, gdyż z racji ochłodzenia, Kudłata do szkoły bierze herbatę w termosie, więc robimy herbatę. Dodatkowo, ponieważ kupiłam dzbanek szklany i mam podgrzewacz, zaczęliśmy używać tych utensyliów, żeby mieć radość z herbaty, oraz niewyczerpane (przez kilka kubków) źródełko ciepłego napoju.
W każdym razie wstałam któregoś dnia, zrobiłam sobie inkę, wlałam mleko i...zaniemówiłam.
Najpierw otrzeźwiałam i zaczęłam analizować co takiego zrobiłam i jak, że tak się udało. Potem pomyślałam, że jak uda mi się numer powtórzyć i, wierzcie, byłam gotowa to zrobić, tak samo nalać tego mleka do inki, to zgłoszę się gdzieś na baristkę i będę sensacją miasta. Jednak po zrobieniu fotek i wyrzuceniu dzieci z domu zamieszałam w kubku. Od razu wpadłam na to, dlaczego tak wyszło. Wcale nie dlatego, że lałam po ściance (to raczej domena panów).
Zwyczajnie, pierwszy raz zdarzyło się, że mleko nam skisło. Skisło i zrobił się z niego niemieszalny glut, który zaległ na dnie. A wszystko przez podgrzewacz, herbatę i dzbanek.
Uważajcie co kupujecie! Czasem zwykły dzbanek może przewrócić ranek do góry nogami.
:)


Na dziś:
Three Days Grace - Life Starts Now





9 komentarzy:

  1. Ale jazda. Naleśnik glut i skisłe mleko w Ince:):) Pełnia życia:):) Nie wiem, co z innymi przymiotnikami, ale na pewno jesteś oryginalną kucharką:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wbrew pozorom, gotuję dobrze i rzadko zdarzają mi się takie wpadki:)) Czasem coś przypiekę za mocno, czasem nie dosolę, lub przesolę, ale generalnie wszystko jest zjadliwe i nie zabija :)

      Usuń
  2. Czyli wyjaśniło się:-). A to pech!

    OdpowiedzUsuń
  3. ostatnio też zasiorbałam duży łyk kawy z glutem błeeeeeeeeeeeee :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlatego ja się truję śmietanką w proszku :)))) Do tej pory pamiętam smak skisłego mleka w kawie... bleeee, aż mnie trzepie na samą myśl.

    OdpowiedzUsuń
  5. Brawa dla kucharki to mały Pan Pikuś jest, dawno dawno temu gdy zrobiłem obiad dla mnie i mojego pierworodnego to po powrocie do domu Pani, Młody z płaczem się poskarżył że tatuś chciał go otruć!! To była jazda :)

    OdpowiedzUsuń
  6. dobrze, ze glutem nie kazałaś popijać gluta :)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo lubię inkę...kawkę zbożową znaczy. Ale dolanie do niej mleka to dla mnie profanacja niemal :) Czyli....masz za swoje profanko ...hehe:)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.