środa, 2 października 2013

[222] Raport

W piątek zapakowałam samochód i wyruszyłam na południe. Nie nie, nie sama. Zabrałam ze sobą dwie dziewczyny. Szefową i moją przyjaciółkę.
Weekend zapowiadał się ciekawie. Mega ciekawie. I wcale nie mówię o celu podróży. Ważniejsze było to, że miałam poznać osobiście, i wzajemnie, Emkę.
Ja tam się nie bałam. Jestem żywiołowiec, znaczy rzucam się w wir wydarzeń i czekam na efekty. Nie jestem z tych, co rozmyślają: a może to potwór, a może oszust, a może wcale tam nie mieszka, i co będzie jak...
Nie. Ja tak nie myślę. Mam w sobie tę wiarę, że wszystko będzie dobrze. I było.
Potem, droga powrotna. Trochę namieszałyśmy. Klasyką się stało: Po 300 metrach trzymaj się prawej, a następnie jedziesz z niedozwoloną prędkością. Nawet nie wiecie, że GPS umie strzelać focha. A ja wiem :)
Mało brakowało, a po drodze wypiłabym herbatę, bądź kawę w towarzystwie jeszcze jednej, obecnej tu, kobiety. Mało brakowało, a byłaby Frytka wyściskana i wycałowana. Ale niestety. Raz że droga, i że nie Frytka jest droga, tylko droga do domu, dwa miałam bardzo napięty grafik, bo odstawiwszy jedną przyjaciółkę miałam dojechać do domu, a potem, po krótkim odświeżeniu, wymianie garderoby, jechać dalej pociągiem. Na kolejną rozprawę. (Na której wcale nie musiałam być, ale chciałam posłuchać rewelacji. Odprężyłam się na niej jak na dobrej komedii, mimo, że końcówka do bani. Będą mi dzieci biegli psycholodzy przepytywać. Nic to, przeżyliśmy tyle, damy radę i z tym.) Przy czym nie miałam pojęcia o której ten pociąg mam. A najprecyzyjniejszą odpowiedzią na zadawane mi pytania była: wieczorem.
W każdym razie pojechałam na dworzec. I już wiedziałam, że nie zdążę. Pomyślałam w przelocie: mógłby się spóźnić. Pociąg. No i na luzie weszłam na dworzec, stanęłam w mega kolejce, i sobie stoję. Bo przecież już kilka minut po odjeździe...
Stoję w tej kolejce, zerkam na tablicę odjazdów i widzę ten mój pociąg, a przy nim jakieś 0. Jakoś nie wpadłam na to, że to nie 0 i że to w rubryce z opóźnieniami. No cóż, wzrok mi się pogorszył ewidentnie. A ja dalej stoję. I nagle słyszę, że pociąg opóźniony, czeka na peronie i że szybko się przesiadać trzeba. No to pobiłam swój rekord na setkę, przy czym pociągu na peronie nie było nawet odrobinę. Zanim dogoniły mnie płuca, a serce zaprzestało wyrywania się spod mostka, dowiedziałam się, że opóźnienie się zwiększa oraz planowy odjazd godzina 14.57. A chciałam zaznaczyć, że była 19.54...
W każdym razie oznajmiłam panu konduktorowi, że nie mam biletu, wsiadłam do pociągu pełna nadziei, że w końcu się wyśpię. Taki wał. Oka nie zmrużyłam, a, wierzcie mi, byłam zmęczona jak koń po westernie. Praktycznie od czwartku w nocy nie wyspałam się odpowiednio. Do 2 w nocy gadałam z Kudłatą. Rano wstałam o 6. O 12 wyjazd. Ok 22 przyjazd do Emki. Zmusiłyśmy się do spania o 00.30. Pobudka o 6. Znów droga. Cały dzień na nogach. I powrót. I tu znów siedziałyśmy długo. Rano pobudka. I trasa.
A ze spania w pociągu nici! U kumpeli nocowałam, więc myślałam, że pośpię. Ale znów posiedziałyśmy. Rano pobudka. Rozprawa. I dopiero w drodze powrotnej pozwoliłam sobie na spanie. I to tak, że miałam w nosie, że w osobowym głowa mi się obija o ścianę. Nawet nie podłożyłam polara. Dzięki temu mam siniaka na czole.
Ale w końcu po powrocie wyspałam się trochę w moim łóżku.
Aczkolwiek jeszcze czuję oznaki zmęczenia. I będę odsypiać jeszcze z miesiąc. A za miesiąc powtórka z rozrywki, z ty, że będę poruszać się nie południkowo jak teraz, a równoleżnikowo.
A zmęczenie objawia się w dziwnych decyzjach.
Na przykład takich, że znów jestem w radzie rodziców...



14 komentarzy:

  1. ło matko... zmęczyłam się samym czytaniem!
    jak ty dajesz radę????
    kochana ... jutro bezapelacyjne skype! o 21
    wyśpij się!!! buziaki:******

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha :) Czyli że dzisiaj o 21 :) Tak jest! Będę!
      :*****

      Usuń
  2. Trochę się pogubiłam, ale tak odlotowo było, że nie sposób ogarnąć. Ważne, że teraz jest co wspominać:-).

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy wpis :) ale najlepsze jest o Tobie. Optymistka! To co lubię i krzewię w ludziach. Optymizm i brak smęcenia w życiu! Zapraszam czasem do mnie na smak ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. optymizm to to, czego mi nie brakuje, rozmnaża się przez pączkowanie i rośnie w ciągu geometrycznym :)
      Nie znoszę smęcenia.
      Zajrzę bardzo chętnie :))

      Usuń
  4. Nat, jesteś tak fajnie zakręcona, że od samego czytanie Ciebie człowiekowi się w głowie kręci :::)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Natt, jakby Ci się chciało, to zerknij do poczty.

    OdpowiedzUsuń
  6. ale, że co???.... że ja niby nie jestem droga???... no foch normalnie :)
    taaa, ja nie byłam ani na południu, ani na rozprawie, nawet na zebraniu nie byłam, w związku z czym zmęczenie u mnie średnie, a też jestem w radzie rodziców... i to jest dziwne :) ... ściskam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty jesteś najdroższa, zresztą wiesz :*
      A kto Cię tam wie, dlaczego Ty w radzie rodziców. Ja mam fuchę na wielką prośbę poprzedniczek :)

      Usuń
  7. Podróże kształcą...
    Szczególnie koleją ze zmiennym rozkładem jazdy :-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kształtują :))) Bardzo :))) Ale ja to lubię.
      Pozdrawiam.

      Usuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.