A mianowicie.
Jako załatwiacz wszystkiego, bo koleżanka się boi, ja rozmawiam z dostawcami. No. I tak właśnie rozmawiałam jeszcze przed wyjazdem do Warszawy. Wyjaśniłam o co mi chodzi. Najpierw krótko, acz, wydawało mi się, zrozumiale, ale chyba tylko mi się wydawało. Wyjaśniłam więc drugi raz proces technologiczny, przez telefon, słowami mniej więcej: niech pan sobie wyobrazi...niech pan dotknie tu u góry... śliskie, prawda?
Facet zrozumiał. Ale był w drodze w inny wymiar czasowy, przez co nieobecny jest na miejscu do środy. No to mamy schody. Bez windy. Zostawił na włościach pana innego. Nowego. Się wdraża. Proces tłumaczenia miałam wielokrotny, mailowo, telefonicznie, nawet chciałam mu narysować. Wydawało się, że załapał, chociaż dostałam od niego dwa maile, z czego jeden był zaprzeczeniem zapewnienia właściciela, a drugiego nie było.
Nie zdzierżyłam po raz pierwszy. Zadzwoniłam do pana 3 dni temu. Pan zapewniał mnie, że produkcja ruszyła, dwa dni i wyślą. I że da znać, zadzwoni. Zapomniałam tylko zapytać gdzie.
Dzisiaj nie zdzierżyłam raz drugi. Towar powinien być u mnie. Zadzwoniłam do pana, oczywiście nie odebrał, bo po co, po czym oddzwonił. Z takim kitem, że umarłam. kazałam panu wziąć dwie rzeczy i sprawdzić, czy się będą razem kleić. Zbył mnie, ale ponowiłam żądanie, po czym powiedziałam, że czekam na telefon z wynikiem eksperymentu, gdyż to kluczowa sprawa.
Zadzwonił. Nie wiem, czy mam radar i jestem wyczulona na kłamstwa, albo może to moja niezawodna intuicja. W każdym razie po odsłuchaniu informacji o niemożności wykonania produktu w pożądany przeze mnie sposób (wierzcie mi, chodziło tylko o zamianę góry z dołem! Żadna filozofia, zwyczajnie do sztancy wkłada się piankę w taśmie odwrotnie bo z obu stron są przekładki, o które wojna się toczy..) zadałam panu dwa pytania natury technicznej, używając słownictwa odpowiedniego do okazji, przy czym pana zamurowało po drugiej stronie, oraz po usłyszeniu, że zmarnowali nam 2 tygodnie i stoimy z robotą, rozpoczął peany na temat naszej jakże fajnej super firmy i świetlanej współpracy w przyszłości, że nie chcieliby stracić takiego kontrahenta i inne pierdy typu: trzymam rękę na pulsie, brakowało tylko: ależ pani jest piękna i zmysłowa, a mnie się nóż w kieszeni otworzył, bo znam tę gadkę, i gołymi rękami udusiłabym tego, co gadał w taki sposób. Mam uraz. Jak stąd na księżyc. A na takie gadki mam alergię. Nie lubię już tego gościa.
I w ten oto sposób dupa jest blada, wszystko gotowe, brakuje jednego elementu i koniec. Musimy czekać. A mnie krew zalewa, bo lubię kiedy wszystko gra, jest na czas i nad tym panuję. I lubię, kiedy zlecę coś komuś, to ten ktoś pilnuje zamówienia/zlecenia. Dba o to, żeby sumiennie wywiązać się ze zlecenia. Informuje na bieżąco i wyjaśnia. Ale może ja mam za wysokie wymagania? No bo przecież jest kryzys! Zapomniałam! A ja tu z zamówieniem, może małym, jak dla kogo, ale powtarzalnym.
A pytanie mam jedno.
Czy facet, który współpracować powinien z kobietą, musi pieprzyć farmazony, bo sądzi, że kobieta to blondynka i można jej wszystko wcisnąć, bo uwierzy?
Przepraszam blondynki.
Na dziś:
Aerosmith - Dude (Looks Like a Lady)
większość "fachowców" taktuje Nas, kobiety, jak kretynki... ten akurat trafił na Ciebie i się przejechał, dobrze mu tak.. może następnym razem dorzuci coś o Twojej zmysłowości, albo seksownym głosie, w ramach nadziei n długoletnią współpracę ... :)
OdpowiedzUsuńNastępnym razem będę rozmawiać z jego szefem. A jak nie, znajdę inną firmę.
UsuńJestem zua :)
mnie spuszczono na drzewo w temacie brzóz , to znaczy facetowi , mendoweszce jednej, penisowi złamanemu panienka jego mać tak się wydawało - do momentu aż ryja nie rozwarłam.Generalnie na facjacie nie mam napisane że kończyłam urządzanie terenów zieleni i cięcie drzew wszelakich musiałam mieć w jednym palcu( jak ja to w nim pomieściłam to nie wiem).Ciąg dalszy nastąpił jak syneczkowie z tyry wrócili i wściekłą panią matkę zobaczyli.
OdpowiedzUsuńMy z docentem wyznawaliśmy zawsze : każdy klient jest bardzo ważny.może dlatego my się na tynku utrzymujemy , a wielu splajtowało.Ty Natti masz problem teraz , ale facet stracił klienta - czyli dupa a nie specjalista
macham wieczorowo i słonecznie - Gryzmo
nie na tynku lecz na rynku ..Natti odczep się od mojej literówki bo inaczej w depresję wpadnę .DOBRZE?
UsuńGryzmo wpieniona mendoweszkami
Dobra, niech będzie, się nie czepię, no wiesz.
UsuńFacet stracił. Więcej z nim gadać nie będę. Chociaż korci mnie zadzwonić teraz do niego.
a ja Ci powiem jedno.... po pierwszych zdaniach przybij PIONTKĘ!
OdpowiedzUsuńPiontka!
Usuń:)
och kochana jak ja Cię rozumiem :))) nie lubię, nie cierpię wręcz partactwa i dobija mnie kiedy coś nie gra. jestem zafiksowana na tym punkcie i muszę mieć już zaraz i w porządeczku. miałam dzisiaj FACHOWCA od internetu i telewizji i po 2 godzinach, myślałam, że go pogryzę, ale o tym napiszę u siebie, będzie się z czego pośmiać i powkurzać pa
OdpowiedzUsuńFachowcy...jak z koziej dupy trąba...w mordę jeża...
Usuńoj kochana.. weszłaś w świat przedsiębiorczości i musisz nauczyć się absurdalności :) Czasem absurdalność dotyczy rozmów, czasem działań, czasem zwykłej bylejakości - ale trafić na uczciwych i mądrych ludzi jest niezwykle trudno :/ Zresztą Ty to przecież wszystko wiesz :) Tak sobie tylko ponarzekałam :))
OdpowiedzUsuńBuziaki wielkie :*****
I nie daj się !!! Jesteśmy z Tobą!
W razie czego zwołujemy pospolite ruszenie i ruszamy na takich Panów!!! A co!! w kupie siła :))))
po to mamy blogi by sobie ponarzekać
UsuńZnam ja tę absurdalność aż za dobrze. Miałam do czynienia z biznesem już wielokrotnie, od podszewki. Ale nie spodziewałam się, że z taką pierdołą gościu nie umie sobie poradzić...
UsuńA spuszczania po drucie to ja nie lubię. Jeżę się wtedy i jestem upierdliwa. I pan się o tym przekona.
Buziaki :*****
I tak trzymaj! My czekamy na relacje i w razie czego to wiesz.... :)))))
Usuńwitam w świecie absurdu :)))
Usuńsił CI życzę do jego pokonywania
i niskiego ciśnienia
:)))