Bo jestem kucharką amatorką. I mimo, że lubię umieć - wiedzieć - próbować, nie uważam się za mistrzynię w tej dziedzinie, aczkolwiek poza kilka razy przesolonymi potrawami, kilka razy troszkę przypalonymi i może jednym zakalcem, większych porażek nie zaliczyłam.
A chciałam napisać o tym, że uwielbiam szpinak. U W I E L B I A M. Nie mam żadnych traumatycznych przeżyć w postaci, przepraszam za porównanie, krowiego placka na talerzu, więc może to stąd moje zamiłowanie.
Szpinaku spróbowałam kilka lat temu. Chyba z sześć. W jakiejś restauracji. Nie to, że tak bardzo chciałam, ale dlatego, że nie jadłam, a chciałam być, hmm...inna :)
Zamówiłam sobie farfalle con spinaci*. I umarłam z miłości.
A ponieważ nie byłabym sobą, to zaczęłam przeszukiwać net w celu namierzenia jakiegoś przepisu. W międzyczasie naumiałam się robić tagiatelle alla carbonara*.
Co do przepisów mam jedną zasadę. Nigdy nie trzymam się ich kurczowo słowo po słowie. Eksperymentuję. Często nie wiem co dodałam, albo ile. Odkryłam, Amerykę a jak, że i kolejność ma znaczenie. Ja lubię tak sama. Znaleźć, poszukać, odkryć, sprawdzić.
I tak sobie zamówiłam wczoraj torbę szpinaku. Obwieściłam dziatwie co na obiad.
Pominęłam tym razem proces blanszowania. Bo mi się nie chciało. Wrzuciłam na patelnię masło, na to szpinak, czosnek, posoliłam popieprzyłam, pomieszałam, dodałam serki topione, nie pamiętam czy z lidla czy z biedry, ale mnie wkurzyły, bo się przykleiły do papierków, poczekałam aż się stopią, po czym dodałam kilka łyżek jogurtu typu greckiego. Ponownie zamieszałam, odcedziłam makaron i podałam.
Myślicie, że coś zostało? Owszem. Wspomnienie...
I pół torby szpinaku, który jednak zblanszuję i wrzucę do zamrażarki. Będzie jak znalazł do jajecznicy, albo do makaronu, albo do pierożków z fetą w zimie.
To tyle.
A nie! Jeszcze obiecana fotorelacja z tworzenia stojaków, oraz taki jeden w użyciu.
Na jednym zdjęciu jest dowód, że szybciej robię niż myślę. A tak naprawdę to jest tak, że jak przemknie mi myśl o czymś, co się stanie, ale nie powiem tego na głos, to to się stanie. I tak przewierciłam sobie taboret.
A Młody dzisiaj zaliczył zdarte kolano i wizytę u pielęgniarki. Bo sobie pomyślałam, że daję mu krótkie spodenki i żeby się tylko nie wywrócił.....
*wszystkich, co władają włoskim, przepraszam z góry :D
Na dziś:
Maryla Rodowicz - Wszyscy chcą kochać
Dzisiaj przy pracy słuchałam mimowolnie całej płyty. Gust muzyczny z szefową mi się rozchodzi w niektórych miejscach, jak za małe spodnie na szwach, ale Marylki wysłuchałam z radością.
no cóż :) szpinak ubóstwiam w takiej samej postaci, z kolanem hmmm...sama wiesz dlaczego :)
OdpowiedzUsuńWiem :)))
UsuńGieniusiu !!!!!!!!!!!!!!!!!!!! moja krew jak słowo daję , moja krew ( o te drewniane się rozchodzi)
OdpowiedzUsuńNatti szpinak uwielbiam , ale ja popełniam ze śmietaną gęstą .Kiedyś zrobiłam z serkami topionymi i zabrały smak szpinaku
macham wieczorowo - Gryzmo
No widzisz :))
UsuńMnie śmietana wyjszła do truskawek, więc ratowałam się jogurtem greckim. Też dobrze.
macham :*
zapomniałam że miałam lecieć niczym latawica po truskawki .Cholercia do soboty muszę czekać , ale mam śmietanę i zeszłoroczne kompoty z truskaw
UsuńJa jutro sobie kupię. I będę musiała się podzielić z Młodym:>
UsuńNIE DZIEL SIĘ !!!!!!!!!!!UKRYJ SIĘ PRZED ŚWIATEM !!!!! i zjedz samotnie obciekając truskawkowym sokiem
UsuńMówisz, że mam się nie dzielić? Ale Młody miał taką zbolałą minę jak się wczoraj skończyły..Chociaż troszkę mu dam, co?
UsuńDAJ !!!!!!!!!! a niech tam .Docent przytaskał truskawy i czereśnie i nie zdążyłam schować , ale chyba dobre były.Czuję ze wpadam w depresję owocową.Donoszę że nadal mam tylko śmietanę
UsuńŁadny ten stojaczek ;)
OdpowiedzUsuńSzpinaku nie znoszę organicznie. Sama nazwa wywołuje odruch w żołądku "w tył ZWROT!".
Za to pewnie lubisz coś innego :) I bardzo dobrze, bo nudno by było :)
UsuńDziękuję :)
No. Paluszki słone z nutellą, popite colą ;)
UsuńKapitalny ten stojak:) A taboret stał się nowocześnie oryginalny:)Szpinak bardzo lubię, a najbardziej do jajka sadzonego.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się czy w każdym rogu nie zrobić dziurki, a potem przywiązać poduszki do niego :)
UsuńTylko muszę poduchy poszyć :)))
Szpinak uwielbiam i zaraziłam tym uwielbieniem całą rodzinę, a więc szpinak częęęssstttoooo u nas gości w przeróżnych postaciach :) Na makaron, w pierogach, jako nakładka na mięso, jako fars do mięsa, jako farsz do ciasta francuskiego (to uwielbiamy najbardziej) ... ehhhh ... nie ma nic lepszego niż szpinak!
OdpowiedzUsuńI niech zaświadczą dziewczyny poznanianki - na obiedzie w naleśnikarni wszystkie dzieciaki zamówiły naleśniki na słodko a moje dzieci spaghetti ze szpinakiem i kurczakiem :))))))))
Buziaki :*********
no i oczywiście stojaczek pikny ... tak się tym szpinakiem rozochociłam, że zapomniałam wspomnieć :)
Usuń:********
Dzięki kochana :******
UsuńSzpinak pyszny jest. I basta :D
Masz to po mnie. Kocham szpinak! I czosnek.
OdpowiedzUsuńA nie. Nie mam po kimś. Choćby ktoś mnie próbował namawiać, przekonywał, szantażował, zmuszał, prosił i błagał, to jak sama nie chcę, to nie będę. Mam tak ze wszystkim :)
UsuńI to też masz po mnie :)
UsuńNat, wiem o czym mówisz!!!
OdpowiedzUsuńJa jako dziecko nie cierpiałam szpinaku, teraz uwielbiam - naleśniki ze szpinakiem i fetą, polane sosem pomidorowym....
dam się ogolić :)
Haha! Chyba nie trzeba, sezon jest, szpinaku pełno :))))))
UsuńJak szpinak dobrze zrobiony, to każdemu smakuje.
OdpowiedzUsuńAle niestety "krowie placki" nadal się zdarzają na szkolnych stołówkach. I dzieci tracą na niego ochotę.
Jako rodzice, poprosiliśmy w pewnym momencie, żeby go nie robiono, bo szkoda - dzieci i tak nie zjadały, a w głowach się mieszało. Od roku w stołówce szkolnej szpinaku zdrowego nie było - to nasz, rodziców, sukces ;PPP
pozdrawiam
Bo niektóre kuchnie nie wychodzą poza stereotypy. Po co zmieniać coś co jest sprawdzone? A że nie wygląda i nie smakuje, to inna sprawa.
UsuńZ tym zdrowiem szpinaku, z zawartością żelaza, to była pomyłka:) Ale jest pyszny. :))))
w życiu szpinaku nie jadłam, pod żadną postacią ale Ty to tak sugestywnie opisałaś, że zapragnęłam spróbować... mogę wpaść do Ciebie, ugotujesz jeszcze? :) no oczywiście wtedy gdy nie będziesz stolarką użytkową zajęta :)))))
OdpowiedzUsuńNawet w międzyczasie ugotuję :))) Wpadaj!!!!
UsuńJa się pasłam na szpinaku przez ostatnie 15 lat i żałuje że nie mogę go wprowadzić w aktualnych warunkach.Poleceam z fetą,(młoda cebulka swieża mięta szpinak sól pieprz feta szpinak) na szybkiego w cieście francuskim dostępnym w biedrze.
OdpowiedzUsuńMniammmmmmmm...zrobię, zamówiłam szpinak znów :D
UsuńNie lubię szpinaku, chyba, że robią go kumple Teda rodem z Italii. Serki do zagęszczania sosu to (sorki Nattu) miazga jest, ale to moje zdanie, w dodatku przez tych kumpli (a najbardziej ich babcie),poza tym ostatnio nie gotuję, gdyż nie mam czasu :o(
OdpowiedzUsuńRozumiem, że miazga, ale cóż, jak się nie ma na co się lubi, to się lubi na co stać :)
UsuńMakaron ze szpinakiem, serem feta, czosnkiem i suszonymi pomidorami. Wcinam w ilościach hurtowych, moja porcja = porcja 2-3 normalnych ludziów. A potem zastanawiam się, czemu mnie więcej jest....
OdpowiedzUsuńTo weź jakiś przepis zapodaj, cooooo? Co się sama opychasz?
Usuńa masz - to nie mojego autorstwa, więc odsyłam do oryginału.
Usuńhttp://www.kwestiasmaku.com/pasta/makarony_ze_szpinakiem/z_suszonymi_pomidorami/przepis.html
Osobiście robię wszystko "na oko" i nawet tradycjonalistyczny mąż wcina. Smacznego.
Szpinak jest pycha.
OdpowiedzUsuńA Młodemu się po prostu pielęgniarka podoba... I szuka do niej dojścia :-)
Hahaha, Młody jeszcze w te zabawy się nie bawi. Na razie zasypuje mnie pytaniami o Star Wars, kto jest kim, więc jeszcze na pielęgniarki mamy czas :))))
UsuńWłoskiego nie znam ... ale nazwy brzmią tak, że leci ślinka ;o))
OdpowiedzUsuńNo leci, ja mam ślinotok, od kiedy zobaczyłam, że szpinak już jest :) A makarony uwielbiam :)
UsuńTeż bardzo lubię szpinak... może dlatego, że żadnej traumy w dzieciństwie za jego sprawą nie przeżywałam.
OdpowiedzUsuńPomysłowy ten stojaczek:)Zmyślna z Ciebie kobitka:)
Techniczna. Żadnej pracy się nie bojąca. :D
Usuńuwielbiam szpinak, przepisów nie trzymam sie nigdy i może dlatego ciasta mi nie wychodzą)))))a stojak świetny!!
OdpowiedzUsuńWmawiasz sobie to nie wychodzą :)
UsuńA tak serio, a muszą? :)))
Ten stojak to świetny jest, też bym chciała. Możesz wrzucić fotkę bardziej dokładną? Bo chętnie bym odgapiła. i też własnymi ręcami , też pomocnika u mnie nie ma :(
OdpowiedzUsuńO szpinaku przemilczę,
Pozdrawiam :)