wtorek, 8 maja 2018

[372]. Perypetie i talerze

No dobrze już dobrze. Mieszkam w domu dwurodzinnym. Na dole sąsiedzi, ja na górze. Całe szczęście muza u nich leci rzadko i właściwie tylko w weekendy. Bo tak to oni już o 21 kładą się spać. Już tak nie krzyczcie :)
Gorsze jest to, że wkręciła mi się jedna cholerna piosenka z monopolu i dzisiaj nawet na widok Ukraińców mi się nuciła.
Bo muszę Wam powiedzieć, że pracuje ze mną pięciu. i zawsze na ich widok, albo dźwięk wymowy, włączają mi się Biełyje Rozy. No tak mam. A dzisiaj ni chu chu.
W monopolu ostatnio było ok. Żadnych ekscesów, poza zbitymi dwiema butelkami piwa i koniecznym w tym wypadku myciem podłogi, ale nie takim zwyczajnym. Piwo wlało się pod butelki z wodą ustawione na podłodze, więc każdą musiałam umyć. W moim małym, ciasnym sklepiku to było równoznaczne z ekwilibrystyką.
Sama praca w monopolu nie jest taka zła. Mam głośniczek, podłączam do telefonu i jestem na koncercie.
Najgorsze jest jednak rozpoznawanie na ulicy mojej klienteli i przez klientelę. a praca w śródmieściu i poruszanie się po nim, niestety powoduje, że prawdopodobieństwo spotkania jest wyższe niż wygrana w lotka.
I tak: schodzę z nocki, idę tunelem na tramwaj, a tam Marianek. Dobrze, że są dwie nitki tunelu, więc zwiałam, bo pewnie chciałby mnie do domu odwieźć.
Dzisiaj idę se na zmywak, a tam kolejny dziad. Rozpoznał mnie, a ja udałam, że go nie widzę. Całe szczęście milczał.
Poszłam na pocztę, a tam pan, co puszcza u mnie lotka. Powiedziałam mu dzień dobry, bo nie kupuje alkoholu, no i mnie poznał.
Ale najlepszy był Mietek.
Mietek to ten co mi płakał i przypominał mojego ojca.
Mietek mnie, delikatnie mówiąc wkur...denerwuje. Poruszył coś czego nie chciałam. Z czym się pogodziłam i co wybaczyłam. A teraz po kilku dniach znajduję coraz więcej podobieństw z tatą. I coraz bardziej się na to buntuję.
Ale Mietek sprawił, że chciałam stać się niewidzialna. Wsiadł do mojego autobusu. Siadł na siedzeniach obok. Ja w okularach przeciwsłonecznych, siadłam bokiem i udawałam czytanie w telefonie. Zaczepił panią co siedziała koło niego. Jak ja zaklinałam rzeczywistość, żeby mnie nie rozpoznał!!
Praca w monopolu to straszna praca. Zaczynam podnosić głos.
Szykuję dla Was drugi cykl opowieści. tym razem o talerzach, tylko muszę poskładać go trochę. Będzie przezabawnie, chociaż nie jest tak wesoło. Ale co się będziemy smucić :)

10 komentarzy:

  1. a ten Twój monopolowy to do której otwarty jest?
    i o której Ty kobieto wracasz na chatę??
    tak sobie myślę, że czasami może dobrze jest znac klientele na dzielni, żeby wiadomo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Monopol 24h/7. Też myślę, że dobrze, bo zawsze to jakaś ochrona. Oni się nawzajem pilnują. A dziewczyn w sklepie bardzo. Wracam różnie, najczęściej 6 rano, albo 18, ale i 14 i 22. :)

      Usuń
  2. jak kiedyś, w zamierzchłych, jeszcze bezpiecznych czasach, pracowałam w barze, to mi się wszyscy klienci na osiedlu kłaniali, pomijam, że miałam wtedy ok 20-tu lat, wąską talie i biust po jednym dziecku dopiero :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja po dwóch, talia taka se, ale ten uśmiech na twarzy i nieumiejętność odmowy słuchania. No i mam. Adoratorów. tylko kurna przebierać :D

      Usuń
  3. Nathii, czy chcesz czy nie chcesz będziesz na osiedlu swego rodzaju osobą publiczną.Moja Mamcia ciągle jest tą co się nader aktywnie udzielała w Parafii. Nie mogę z Nią spokojnie przejść kilku metrów. Ciągle ją rozpoznają i pozdrawiają. A co najgorsze zaczepiają." A co tam u Pani", "A co Pani taka blada", "A skąd pani wraca" " a co Pani kupiła". No, oszaleć można. Na szczęście Mamcia to wciąż lubi:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja Sis tak ma. Nie można z nią w mieście się pokazać, bo ciągle. Tylko nie parafia a sklep.

      Usuń
  4. Marian nie... Mietek nie... Ależ Ty wybredna jesteś! :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak już mam, no. Wybredna jestem. Czekam tylko na bezdomnego z samochodem, bo takim maybachem to ja nie pogardzę.

      Usuń
    2. Może być kłopot - też na niego poluję :)

      Usuń
  5. Moja Mama budowała drogi i mosty. Każdy Ją kuźwa znał. Czasem powrót do domu ze szkoły trwał wieki, bo oprócz zwykłego 'dzień dobry' każdy miał pytanie o 'chodniczek na działeczce', 'dróżkę do komórki', 'podjazd do garażu' czy 'ścieżkę wokół pomnika babuni'. Jak ja tego nienawidziłam. Jedyne, co było ok, to element pytający, nie Mietek i nie Zdzisiu 😀

    OdpowiedzUsuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.