czwartek, 3 maja 2018

[371]. Perypetie w monopolu #3

Dzisiaj będzie zupełnie inaczej.
Zeszłam z dwunastki i już nie śpię, bo obudziła mnie... Miłość w Zakopanem, w mordę kopana jegomać. Moi sąsiedzi są kochani, bo ratują zostawione na gazie czajniki, budzą mi syna i karmią koty jak jestem na Woodstocku, ale kurde, gustu muzycznego za grosz. Jak nie techno i basy kruszą mi ściany, to disco polo. nie wojuję z tym, bo serio są spoko.
Ale ta mała dygresja dotyczy monopola.
Jest tam pudełko magiczne, które gra. Gra pewną stacją, której nazwy nie wymienię, bo szacunku do niej nie mam od kilkunastu lat, ponieważ w kółko leciała Patrycja Markowska, której nie cierpię.
No i zniosłam jedną noc. Jakoś zajęłam się robotą i zeszło.
Drugą  noc poświęciłam na kombinowanie jak to dziadostwo ściszyć. Udało się. Ale no cóż, jestem taką istotą, że muszę mieć coś grane w tle, bo inaczej tradżik.
No i chcąc nie chcąc słuchałam tych piosenek. po drugiej nocy już wiedziałam jaka jest kolejność, bo co noc leci to samo.
I nastało załamanie. Warstwę muzyczną zostawiam bez słowa. Za to słowo mnie wstrząsnęło i zmieszało.
Oto próbka:
- (...) rozumiesz moje ciapy i złote zęby. (...)
- (...) I nawet kiedy ciebie nie chcę i nawet kiedy już nie mogę (...)
- Ona nie ma majtek, ale nie krzycz, na jednej ma dziarę, na drugiej pieprzyk ( to akurat leciało na zmywaku, reszty nawet nie zacytuję, o cyckach i innych - polski rap)
- Na przeciw wyjdę ci, otworzę każde drzwi, wybaczę wszystko ci, nieważne ja czy ty...
Może coś przeinaczyłam, nie wiem, notowałam szybko, żeby nie zapomnieć.
Naprawdę tak nisko upada to pokolenie? Naprawdę ambitniejsze teksty są ponad siły twórców?
To tylko wyrwane kawałki, ale zapewniam, że całość jest tak miałka i jałowa, że aż boli. Nie wymagam rozprawy naukowej i wzniosłych tekstów dwunastozgłoskowcem, ale do cholery jasnej! Jakaś TREŚĆ. PRZEKAZ.
Wczoraj nie wytrzymałam. Leciał od rana Polski Top Wszechczasów na trójce. Słuchałam i cieszyło mnie obcowanie z MUZYKĄ i TEKSTEM. Postanowiłam zabrać ze sobą głośnik do mojego telefonu. Puściłam radio. Tamto pudło wyłączyłam. Błogość nastała.
A najlepsze, że wszyscy nasłuchiwali co leci. Żule skomentowali Republikę i Lombard. A potem już tylko rock do rana. Balsam dla duszy!
Ale nie samą muzyką człowiek żyje.
Kolejny pijak mnie uraczył życiową historią. Płakał chwilami.
Dla mnie nastąpił powrót do przeszłości.
Przypominał mi mojego ojca. Dokładnie tak zachowywał się tata, kiedy pił. I wyglądał podobnie. Oni wszyscy wyglądają podobnie.
To ciężkie wspomnienie. Jeszcze mam ochotę zbawiać świat. Ale wiem, że nie dam rady.






10 komentarzy:

  1. A ja chyba jestem zdezintegrowana sensorycznie, bo nie znoszę, jak mi coś brzęczy za uchem i nienawidzę sklepów, w których gra muzyka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja lubię muzykę w tle. Od zawsze. A w sklepach rozumiem i w pracach (nie wszystkich oczywiście) rozumiem, bo czasem można dostać na łeb od ciszy i chociaż coś budzi do życia.

      Usuń
    2. Ale ja mam odwrotnie. dostaje pierdolca od hałasu albo upierdliwych dźwięków, a kocham ciszę.

      Usuń
  2. Ech, mój sąsiad też ostatnio głośno puszcza disco z pola. Na co? Po co?

    OdpowiedzUsuń
  3. Duke Ellington powiedział kiedyś, że muzyka dzieli się na dobrą i... tą drugą. Niestety, jak już kiedyś pisałam, jestem średnio odporna na disco polo 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, muszę obcować z tym badziewem, ale całe szczęście nie jest to nagminne. Z dwojga złego zawalczyłam o niepalenie petów, bardziej mi przeszkadzało niż dp.
      Ale może już niedługo...niedługo..

      Usuń
    2. Wiesz, ja cierpliwie znosiłam dp do czasu. Mam bardzo dobry sprzęt grający w domu. Jeden kawałej U2 (preferuję Desire), Pink Floyd (każdy) lub Audioslave i zapada cisza. Edukuję przez przykład 😉

      Usuń
  4. oto jeden z powodów ucieczki z bloku, kamienicy i wkurwa w bieszczadach...nie mogę tego znieść. Z czasem nie narzucam się ze swoimi preferencjami. Nie słucham głośno, nie zakłócam nikomu jego przestrzeni. I sobie tego nie życzę. z czasem nauczyłam się głośno wyrażać swoje niezadowolenie. Nie pozwalam na zakłócanie mojej przestrzeni...wychodzę...nie korzystam...

    OdpowiedzUsuń
  5. Muza ulubiona natycha...oraz motywuje. Ta nielubiana szarpie nerwy. Osobiście mam alergie na disco polo, ale czasem muszę znosić na grupowych imprezach. Jak zagrają to zaprzestaję tańców wygibańców i udaję się na stronę, by na przykład pogadać albo przypudrować noska. Czyli toleruję z trudem i w małych ilościach. Na moi terenie i w mojej obecności nie ma słuchania discopola. Warczę jak usłyszę choćby dwa takty:)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.