Oj tam oj tam. W czasy już będące historią, ale jeszcze nie okryte kurzem zapomnienia.
Mazda to już dawno wspomnienie. Po niej nastąpił czas Cytryny.
Cytryna woziła mnie dzielnie, z róznymi przygodami. Bo albo to dziura po ukradniętym deklu od kanalizacji, albo debil, przez którego musiałam hamować jak Flinston prawie, a co zaowocowało wymianą końcówki drążka, bo koła miały zeza. A to nagle musiałam sobie przypomnieć jak to się ongiś jeździło, bo wspomaganie postanowiło ebnąć w samym środku drogi. W każdym razie w 2023 roku, kiedy mieliśmy za sobą trudne 12 miesięcy, a wartość napraw i wymian części przekroczyła wartość jeździdła, stwierdziłam, że w styczniu zrobię mu jeszcze zawieszenie i będzie gitara.
Mazda to już dawno wspomnienie. Po niej nastąpił czas Cytryny.
Cytryna woziła mnie dzielnie, z róznymi przygodami. Bo albo to dziura po ukradniętym deklu od kanalizacji, albo debil, przez którego musiałam hamować jak Flinston prawie, a co zaowocowało wymianą końcówki drążka, bo koła miały zeza. A to nagle musiałam sobie przypomnieć jak to się ongiś jeździło, bo wspomaganie postanowiło ebnąć w samym środku drogi. W każdym razie w 2023 roku, kiedy mieliśmy za sobą trudne 12 miesięcy, a wartość napraw i wymian części przekroczyła wartość jeździdła, stwierdziłam, że w styczniu zrobię mu jeszcze zawieszenie i będzie gitara.
Ale nie.
Tak łatwo to nie ma.
Zostawiwszy na parkingu auto, udałam się pilnie w towarzystwie Młodego w miejsce, w którym nikt nie chce być, ale o tym później.
Pierwszy raz, od kiedy mam samochody, świadomie zostawiłam cytrusa na biegu, mimo, że stał lekko z górki, a przed nim był krawężnik wysoki, kawałeczek trawnika i drugi krawężnik, dzielące dwa pasy miejsc parkingowych. Więc gdyby mu się znudziło stać na ręcznym, to zatrzymałby się na krawężniku, nijak nie utrudniając nikomu życia. Naiwna.
Wracając do parkowania, ustawiłam auto prościutko, ze zwróceniem uwagi właśnie na bieg i ten krawężnik. Po czym udałam się w wyznaczonym kierunku, przekonana o bezpieczeństwie czarnego śmigacza. Nic bardziej mylnego.
Wracamy teraz do celu podróży.
Od paru dni czułam się jakośtak. Ucisk w gardle, jakby mi stanął tam kawał buły. Pomyślałam - tarczyca. Często są takie objawy. Wstałam sobie rano, a tu boli mnie ręka. Jakoś tak dziwnie boli. Ale nie znów tak, żeby się przestraszyć. Jednak napisałam Kudłatej, że ręka boli, a muszę jechać na uczelnię i nie wiem. No i zostałam zmuszona do udania się do przychodni. Wzięłam Młodego i mówię, że jedziemy do lekarza, bo ręka i potem go odwiozę do szkoły. W recepcji pani powiedziała, że mamy jechać do szpitala. Nie namyślając się za wiele wsiadłam w czarną strzałę i pojechałam. Zaparkowałam i polazłam na A&E. Akcja była szybka, w pół godziny znalazłam się w karetce i jechałam do innego szpitala na sygnale. Okazało się, że miałam zawał.
Mogłabym rozpisać się o całej procedurze, co i jak się działo, ale nie wiem czy to ciekawe. W każdym razie mam założony stent. Obsługa była wspaniała, załogi dwóch karetek przekochane, co najlepsze, Młody zaopiekowany - dali mu jeść, pić i cały czas był informowany co się dzieje. Raz tylko o nim zapomnieli, jak już mnie wieźli do karetki, żeby wrócić do mojego szpitala, ale ponieważ załoga załodze zdała relację, to kierowca Młodego odszukał.
No i przechodzimy do parkowania...
Z dalekiej północy przybyła zaalarmowana Kudłata. Kazałam jej zabrać auto pod dom, bo co będzie stać na parkingu. Poszli. Ja sobie leżę, jeszcze wyluzowana po działce, ale świadoma. I słyszę, że wrócili i gadają z pielęgniarką coś o mówieniu i czy można. Po czym przychodzą do mojego łóżka, i patrząc na monitor zapodający ciśnienie i pracę serca przekazują co następuje.
Wiesz, najpierw myślałam, że nie zaciągnęłaś ręcznego...I pokazuje mi zdjęcia, jak moje autko stoi na środku drogi, czyli jakby...stoczyło się pod górkę. Mój mózg przetworzył informację i wydałam z siebie, stoicko: ale jak to. I powiedziałam o biegu, krawężniku i że pod górkę.
Okazało się, że jakiś dziad przejechał ten krawężnik, przestawił auto, które stało na biegu i próbował zwiać rozwalając barierki parkingowe. Ochrona go złapała, zostawili na szybie u mnie info.
I tak oto Cytrus poległ, nawet się nie zdenerwowałam.
Za to w szpitalu miałam ubaw po pachy.
Ale to jak już będziecie chcieli.
acha :-000 to pierwsza reakcja. Wrócę tu później.
OdpowiedzUsuńAle to nie że szok?
UsuńJesoo, tylko na chwilę spuścić Cię z oczu i rozrabiasz, jak pijany zając w kapuście. Pisz o tym ubawie po pachy😂
OdpowiedzUsuńCo nie? Ja nie lubię nudy.
Usuń