wtorek, 20 kwietnia 2021

[463]. Od A do Z

Wróciłam do żywych.
W sobotę dostałam pierwszą dawkę szczepionki. 
Ale od początku.
Po pierwszym falstarcie ze szczepieniem przyszła druga szansa. Znaczy napisał do mnie NHS, że mogę się zarejestrować. Co uczyniłam z entuzjazmem i w czwartek zapisałam się na sobotę. Pomyślałam sobie, że sobota, jakby jakieś skutki uboczne to w niedzielę i w poniedziałek do pracy.
Zamówiłam sobie taksówkę, wsiadam, a pan do mnie: na szczepienie? O, se pomyślałam, dobrze, nie będę krążyć. Bo adres jakiś taki. Hala na terenie przemysłowym, przystosowana do całego procesu. Podwózka pod same drzwi. Więc plus.
Weszłam, ogarnęłam system, krzesełka numerowane, po każdym wycierane i psikane i cuda wianki. Wchodzę do namiotu (były cztery w hali) miły pan doktor wypytuje o leki, choroby i alergie. Zeznaję jak na spowiedzi, przy alergiach ożywienie. Igły są z niklem. Pomyślałam, że najwyżej będę się drapać, ale w sumie nie powinno nic się dziać. Powiedziałam ok i dostałam swoją dawkę. Po drugiej stronie namiotu strefa oczekiwania, krzesełka, naklejki i ..lizaki. Posiedziałam, poczytałam i pojechałam do domu. Szczęśliwa, super, nic się nie dzieje. 
No i przyszedł wieczór. Zrobiło mi się zimno jakoś i stwierdziłam, że się kładę. I tak se leżałam do 6 rano, szczękając zębami. Młody donosił koce, a ja się nie mogłam rozgrzać. W pokoju jakieś 25 stopni, ja pod wełnianą kołdrą, pod kilkoma kocami w skarpetach, a wkładam rękę pod kołdrę w okolicę kolan, a tam zimno.  Zaklinałam pęcherz, żeby nie chciało mi się siku, bo bolało na samą myśl, że mam wyjść spod kołdry. Wyszłam o 6, bo już nie wytrzymałam, zdziwiło mnie, że w pokoju cieplej, niż pod kołdrą. Ale nic. Poszłam zaraz spać. Obudziłam się o 14. Znaczy wyrwał mnie ze snu stan okropnej niemocy, bólu mięśni, kostek, stawów, włosów, głowy, wszystkiego. Wstałam się napić. Poryczałam się z niemocy. Przeczytałam ulotkę i okazało się, że mam prawie wszystkie skutki uboczne, z listy, dokładnie bez dwóch. Ale znów zasnęłam, cały czas chłodno, cały czas suchutka, zero potu. Przekimałam do wieczora, budziłam się co jakiś czas, a to film z młodym, a to jedzenie mi przyniósł, picie. Podjęłam decyzję, że nie pójdę do pracy w poniedziałek. Poniedziałek już funkcjonowałam, ale ciągle słabo. Więc dzisiaj też nie poszłam. Ale jutro już wracam do akcji. Wszystko przeszło. 
Astra Zeneca przypadła mi w udziale i ma u mnie jedną gwiazdkę! Nie lubię!
Druga dawka w lipcu.
Oby przeszła bez fajerwerków.
PS: kiedy weszłam do domu po szczepieniu, wyłączył się net. Przypadek? Nie sądzę. 
Hahaha


7 komentarzy:

  1. No to łączność z bazą już masz, teraz tylko druga dawka i możesz Billowi G. przepis na pierogi ruskie podać online bez połączenia z wi-fi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mu wszystko wyśpiewam. A co mi tam. Niech ma. tylko niech już po drugiej mnie tak nie poniewiera.

      Usuń
    2. Jest szansa, że mniej.

      Usuń
    3. Jest szansa, że mniej.

      Usuń
    4. Trzymam się wobec tego tej szansy pazurami.

      Usuń
  2. no to przybij piątke sister, u mnie identycznie przebiegło. Podobno po drugiej już nie ma skutków ale ja w razie co wezmę paracetamol, leki rozrzedzające krew i wszystko co możliwe ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak, przed szczepieniem wzięłam aspirynę i w trakcie też. Ale na gorączkę i ból wzięłam pyralginę. Aspirynę generalnie łykam dość często. A to ze względu na dużą dawkę tarczycowych, bo one zagęszczają mocno krew. No i ja się od stulat leczę aspiryną ;)

      Usuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.