Gdzie ja jestem, kiedy mnie nie ma?
Otóż, mili Państwo, jestem w pracy. Dwa tygodnie wyjęte z życiorysu. Łącznie z weekendami.
Zapieprzanko było ostre, takie, że wióry leciały. Po 12h dziennie. Że zapomniało się swojego imienia. Że bolą ręce, kciuki, nadgarstki, ale w sumie jest dobrze.
Teraz już tylko normalne osiem h, pięć dni w tygodniu. No może ewentualnie któryś weekendowy jeszcze, ale to się mocno zastanowię.
Więcej gadam. To na plus. Że bez składu i ładu? Nieważne. Rozumieją.
Ale najważniejszy news tych dwóch tygodni* to taki, że zarejestrowałam moje wypieki i teraz, na legalu, bez strachu, że mnie ktoś podpieprzy w urzędach, mogę piec ile dusza zapragnie!
Piekielna kuchnia Natt nadchodzi!!!
*Nie, to jeszcze nie ta informacja, która nadejdzie. To jeszcze nie jest to
widać, że Ci sprawia przyjemność takie złachanie )))oraz gratuluję założenia firmy ))
OdpowiedzUsuńDzisiaj odmówiłam. Twarda byłam. Ale pewnie do weekendu mi minie. A firma to dopiero będzie. Na razie rejestr agencji żywności.
UsuńAle dziękuję ;)
UsuńPięknie się robi z to firmo... a będzie jeszcze piękniej, uwielbiam Twój upór😁
OdpowiedzUsuńRobi się :) Wiesz, ja i tak dużo odpuszczałam w życiu. To czas chyba walczyć.
UsuńZawsze jest czas, żeby zawalczyć😁
UsuńGratuluję!
OdpowiedzUsuńI trzymam kciuki, żeby Ci się spełniły wszystkie plany i zamierzenia;D
Trzymaj kochana! Każdy się przyda :*
UsuńSuper! :)
OdpowiedzUsuń;)
Usuń