sobota, 3 lutego 2018

[353]. Jeszcze nie początek.

Zwolnienie, jak zwolnienie, skończyło się wszystko. Znaczy skończyła się praca.
Jak jest? Tak sobie. Nie jest najgorzej, ale jestem w punkcie wyjścia.
Szukam swojego miejsca, na razie dorabiając w pewnym miejscu, żeby mieć za co żyć.
Bo alimentów nie ma już dwa miesiące. Komornika opierdzieliłam z góry na dół, zresztą nie tylko jego. Rozmowa smsowa z płatnikiem alimentów, bo były maż nie przechodzi mi przez usta, przyniosła mi dodatkową wiedzę: jestem pazerna, bo chcę alimenty na dzieci. I pies ogrodnika. I jestem głupia i zawistna. Także ten. Jeśli ktoś się dziwi, że jestem sama i nie śpieszy mi się szukać faceta, to już wiadomo dlaczego.
Co jeszcze. 
W grudniu byłam u endokrynologa. Nowość taka, że nie mam już tarczycy. Leczymy insulinooporność. No to z czytania o hashimoto (jedna książka tak mnie zdrzaźniła, że miałam ją ochotę wywalić) i prób ułożenia wszystkiego w głowie przeskoczyłam na IO i rozjaśniło mi się wszystko. Na urodziny od przyjaciółki dostałam książkę, która z jednej strony naprowadziła mnie na dobry tor, a z drugiej wkurzyła nieziemsko. Tak, zakipiałam. Bo gdyby ktoś mi te 8 lat temu powiedział o co chodzi i co z czym i dlaczego, dzisiaj pewnie miałabym wszystko jak należy. A tak sama, metodami prób i błędów musiałam dojść do sedna. Dzisiaj odebrałam jej uzupełnienie o dietę. Teraz przede mną zmiany przyzwyczajeń, nawyków, sposobu żywienia. Już widzę efekty po kilkunastu dniach, ale na spektakularne widoczne gołym okiem zmiany będzie trzeba poczekać. Cóż, poczekam. Straconego czasu nie nadrobię w tydzień. Ani miesiąc. Ale wszystko w swoim czasie.
Inna sprawa, że endokrynolog, który też rzucił kilka haseł, ale już wiedziałam o co chodzi, był nieziemsko przystojny. Dla takiego gościa warto się leczyć ;)
Co jeszcze? 
Porządki, wszędzie porządki. W życiu, w gratach, w głowie.
Dużo muzyki. I książek. 

Shinedown - How did you love



 

8 komentarzy:

  1. Wbiło mnie w fotel. Nie wiem, co napisać. 'Myślę sobie że, ta zima kiedyś musi minąć...', że tak muzycznie i nadzieją podejdę do sprawy. Trzymaj się Dziewczyno. Zasługujesz na wszystko, co najlepsze ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, czasem mam wrażenie, że to koło co mi się kręci to ma jakąś zajebiście małą średnicę i za często wraca do punktu wyjścia. A może to ze mną jest coś nie tak. Próbuję rozkminić o co kaman, bo mam już serdecznie dość. Tak bardzo dość, że aż się sama boję. Że siądę i będę mieć wszystko tak bardzo w dupie, że nie będzie już niczego. I nie, to nie jest wyznanie samobójcy, tylko opad rąk. Taka totalna utrata punktu zaczepienia. Ale jak na razie walczę. Zobaczymy. I dziękuję :*

      Usuń
    2. To nie w Tobie leży wina. Koło ma zajebiście małą średnicę, bo tak wygląda popierdolona polska rzeczywistość.

      Usuń
    3. Niestety. Czas się znów podnieść..

      Usuń
  2. to co teraz się dzieje w Twoim życiu jest wredne , ale ,,niema tego złego co by na dobre nie wyszło" i tak ma być!!!! Staniesz w pionie i zawalczysz o siebie i swoje gniazdo , za Ciebie nikt tego nie zrobi .
    Miałam w swoim życiu kilka wrednych , czarnych studni i dna nie widziałam , ale wylazłam raz drugi i kolejny .
    życzę prostej drogi bez cholernych kłód pod nogami - Dośka

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie co dzień jest Dzień Dziecka. Czasem życie dokopuje.
    Życzę powodzenie i dużo samozaparcia. Chociaż dziś raczej problem jest ze znalezieniem pracownika nić pracy. Powinno Ci się udać.
    Aha. blog.pl wyrzuca mnie ze swoich stron. Kontynuuję pisanie pod adresem:
    http://opowiesci-lesliego.blogspot.com/
    Zapraszam, jeśli chcesz.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. głupio tak zwyczajnie powiedzieć....dasz radę! ale to chyba nie takie złe, bo człowiek musi wierzyć, że da radę, bo nikt za niego nie odwali czarnej roboty. życie kołem się toczy, dlatego przyjdzie czas, kiedy będziesz na górze. życzę Ci tego z całego serca :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.