Ale że co, zapytacie.
No jak to co, wkurw.
Już zupełnie inny. Nowszy. I na inny temat.
Trochę wytłumaczę.
Test negatywny był, do pracy wróciłam po tygodniu, nie otłukłam gęby, bo ja tam nie taka chętna do bitki.
Chociaż czasami mam ochotę się odwinąć i przywalić niektórym ludziom.
W każdym razie jest spoko, żyję, daję żyć innym, nawet.
Za mną ogólnie prawie dwa ciężkie tygodnie. Ciężkie jakieś emocjonalnie i fizycznie. Nerwowe takie i jakieś, zupełnie nie jak moje. Ktoś się ze mną zamienił na nie chyba, bez mojej wiedzy.
Dzisiaj to już tylko naprawczymi kurwami rzucałam, całkiem na głos, pierdoleniem i chujami. Tak, taka jestem zła i podła (dobra no, niewiele osób słyszało, raczej odczytywali z intonacji, że coś jest nie halo i byli grzeczni). Przyznaję się bez bicia. Inaczej się nie dało. Dociągnęłam do końca zmiany i na pełnej k..., no dobra, mocno zdenerwowana wróciłam do domu. Trafiłam na zajęcia medialne i posłuchałam se o Sherlocku, podpowiadałam odpowiedzi i trochę zeszło mi ciśnienie. Tak, o serialu BBC z Benedictem. Lekcja.
Potem poczytałam trochę komentarzy i stwierdzam, że chyba znów czas na przegląd polubień, obserwacji i tym podobnych rzeczy. Męczy mnie już wiele rzeczy. Nie chce mi się upychać w głowie dodatkowych problemów i ich roztrząsań. Waham się pomiędzy zupełnym chillem i wyjebaniem na wszystko a jednak zerkaniem na ten świat i kraj. Obserwuję pyskówki, czepianie się słów, oburzenia święte i nieświęte i mam chwilami dość. I błędy, mnóstwo błędów. Ortograficzne, literówki, składnia. Łeb mi się gotuje, ale zazwyczaj mielę w ustach zaklęcia, żeby nie czepiać się ludzi. A jeszcze do tego cała ta chora sytuacja.
Ja nie wiem czy to jakieś skrzywienie, jakaś skrajna niedoróba z moim mózgiem, uszkodzenie, albo kij wie co. Że ogarniam rzeczy, widzę je całościowo, wyciągam wnioski i widzę jak się to wszystko toczy. Widzę wiele wątków, potrafię je połączyć ze sobą i przewidzieć, jaki efekt przyniosą działania. Czuję się czasem jak Kassandra, Mówię co się stanie, ale nikt mnie nie słucha i nie wierzy. Przeokropne uczucie. A jeszcze mało kto jest w stanie zrozumieć o co mi chodzi, bo widzi tylko wycinek całości. I czasem trudno mi przekazać co myślę.
Dlatego się mało odzywam. Bo po co.
Mówię Wam. Strasznie być mną.
doskonale rozumiem co czujesz. jestem jednak w innym punkcie swojego życia i w innym miejscu a to miejsce wydaje się kluczowe w naszych odczuciach. boli mnie i martwi los planety, zmiany klimatyczne, głupota ludzka, religie i dobija sytuacja w kraju tutejszym, że już na covida nie mam siły ...a tymczasem jakieś katolickie zjeby jeszcze dokładają. Za dużo zła. Za mało współczucia i myślenia. ściskam mocno.
OdpowiedzUsuńGłupota. Mnie najbardziej rozwala głupota. W każdej dziedzinie.
UsuńJa milczę od dłuższego czasu. To co piszę, to tylko, żeby przez chwilę jeszcze nie odchodzić z blogowiska. To, co działo się u mnie przez ostatnie kilka lat nie nadaje się chyba nawet do opisania. Nikt by nie uwierzył jakim jestem ciężkim i naiwnym frajerem. No... to idę milczeć dalej.
OdpowiedzUsuńO, to widzisz, naiwny frajer to ja. I to jaki naiwny, strach pomyśleć. I niczego się nie uczę. I czasem zastanawiam się po co jeszcze piszę. Chyba tylko żeby nie zdechnać z samotności...
UsuńPisz na insta, na messengera, nie musisz być sama❤
Usuńjestem , melduję się z cicha pęk . oczywiście ze skomentuję w swoim stylu , czyli napiszę to co chcę a nie co powinnam . Mnie panienka jego mać wnerwiaja aroganccy wariaci, którzy myślą że wulgaryzm i chamstwo są fajne. można wszystko napisać lub powiedzieć spokojnie . Jeszcze bardziej stonowałam się od czasu powstania Gajowiska ( agroturystyki) i przyznam się ,że czytając post nie mam pojęcia co Ciebie moja kochana uwiera .serdeczności i zdrówka
OdpowiedzUsuńKraj ten nadwiślany. To mnie tak męczy niesamowicie. Plus jakieś tutejsze ludzkie sprawy, ale one jakoś mijają szybko i prawie bezboleśnie. Wzajemnie, kochana!
Usuń