czwartek, 19 października 2017

[351]. De łol

Tak przewrotnie nazwałam wieści z frontu.
Otóż.
Zostałam kierownikiem działu handlowego. Ale po kolei.
Walczyłam o podwyżkę. Tak od kwietnia. Uczyłam się w tym czasie asertywności, narastał we mnie wqrw i bunt, oraz przekonanie, że beze mnie ten burdel nie pojedzie dalej. Pewnie by pojechał, bo co tam ja. Ale na jedynce, a nawet na wstecznym przez długi czas.
I tak sobie artykułowałam swoje marzenia co do wysokości pensji, i tak zaniżone według ludzi z branży, ale coś tam działo się w mojej głowie.
Przy okazji odpowiedzialność rosła, obowiązki kumulowały się w zawrotnym tempie i tak naprawdę kierownikiem to ja jestem od stycznia. Tylko teraz oficjalnie mogę komuś wydać polecenie służbowe. Oraz tupnąć nogą.
No i nastały dni (!), kiedy to rozmowy nasiliły się, a ja uskuteczniłam ofensywę. Ja przeciwko trzem osobom. Szefom znaczy.
No i wyglądało to tak, mniej więcej, żeby nie nudzić:
- dowiedziałam się, że co z tego, że mam 5 razy więcej obowiązków, skoro dalej pracuję 8 godzin,
- popełniam błędy, ale jesteśmy ludźmi. chciałam się już poprzepychać na to kto, ile i jak kosztownych popełnił, ale odpuściłam, po rejteradzie jednego z szefów z pola dyskusji,
- a poza tym o co mi chodzi, bo przecież oni starają się, żeby była dobra atmosfera w pracy.
To była jedna rozmowa. Bo w końcu udało mi się dorwać całą trójcę razem i posadzić w konferencyjnej.
Kolejne dwie to było: myśleliśmy, że się ucieszysz z propozycji (byłoby na waciki, ale jestem niewdzięczna i wybredna), oraz: nie, nasza propozycja jest ostateczna.
Na to dictum powiedziałam, że moja także, więc przyniosę jutro wypowiedzenie.
I przyniosłam.
Dodam tylko, że to wszystko działo się w normalnym zwyczajnym trybie mojej pracy. Wszystko toczyło się jak gdyby nigdy nic.
Po złożeniu wypowiedzenia wróciłam do pracy, ale nastąpiła rozmowa. Pierwszy raz tupnęła nogą jedna z trójcy, której klonem zawodowym jestem, że się tak wyrażę. chyba zadziałała wyobraźnia i dotarło, że to co ja robię, jedynie ona będzie w stanie ogarnąć. Ale doba musiałaby mieć jakieś 72 godziny. Powiedziała jednak swoje i usłyszałam, że nikt nie lubi być stawiany pod ścianą. Przyznałam jej rację mówiąc, że owszem, byś olewanym i niedocenianym też nie.
I tak. Dostałam podwyżkę. Czyli zaczęłam zarabiać normalnie. Kolejny krok ku stabilizacji.
I jeszcze Wam powiem, że bez żalu widziałam się na kasie w lidlu, albo biedrze.
Ale żeby nie było, na drugi dzień stała się katastrofa..
O tym jednak w następnym odcinku.


Na dziś:
Theory - RX



4 komentarze:

  1. Kuźwa jak u nas. W górę i w dół. Up and down. Kuźwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety... chciałoby się powiedzieć życie, ale wkurza to.

      Usuń
  2. Nat masz charakter dziewczyno ) oraz trzeba sie szanować. powodzenia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, tak naprawdę kosztowało mnie to miesiące walki ze sobą samą. I mnóstwo kopniaków na rozpęd. A szanować się trzeba. O tak.

      Usuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.