Każda matka ponoć kocha swoje dziecko. Prawda, czy fałsz?
Miałam nie pisać na ten temat. Ale przeczytałam u Malawiarta o przemocy domowej. O bierności kobiety, na którą on się wkurza.
Nie będę pisać o mechanizmach współuzależnienia, całej psychicznej więzi i wszystkich związanych z tym aspektów, także obyczajowych. Kto chce, poczyta fachowe pisma, sprawdzi co jest co, nie będzie pieprzył farmazonów o winie ofiary. (i nie mówię o Malawiarcie).
A co zrobić, kiedy bite jest dziecko? Wyzywane, niszczone psychicznie i fizycznie?
Czy wiecie jak działa mechanizm w tym przypadku?
Przecież to matka. Matka jest najważniejsza i jedyna.
Piszę o matce, bo mam na myśli konkretny przypadek. Taki, w który zostałam zamieszana. W który zaingerowałam. Poprzez Kudłatą.
Dziewczyna, już pełnoletnia, została pobita, nie pierwszy raz, przez matkę. Siniaki, rozcięta warga. Za moją namową poszła na policję, mając za obstawę moją córkę i znajomego. Chodziło o obronę, niebieską kartę, cokolwiek, jakiś ślad. Bo w domu została mała siostra. Policja olała sprawę, bo powinna była zadzwonić w trakcie (!!!) zdarzenia. Raczej ciężko zadzwonić, kiedy na klatce piersiowej siedzi dorosła osoba i poddusza. Nie skierowano jej na obdukcję, a dziewczyna ma szyny w kręgosłupie. Po takiej porażce nie chciała iść na obdukcję do szpitala. Kolejne telefony i udało się. Ale długa walka, żeby powiedziała KTO jej to zrobił.
Matka zgłosiła zaginięcie córki. Więc córka wzięła obdukcję i poszła na policję ponownie.
Dopiero teraz jest niebieska karta.
Co dalej? Zrobiła pierwszy krok. W stronę walki o siebie. Teraz trzeba ją wesprzeć.
Wobec tego moje pytanie brzmi: kto daje nam prawo poniewierać drugim człowiekiem?
Nie ma mowy o wartościowaniu, które jest gorsze, a które nie. Każda przemoc jest zła. Bez najmniejszego wyjątku.
Chciałabym umieć pomóc wszystkim, którzy tego potrzebują. Wszystkim, których ścieżki krzyżują się z moimi. Ja już wiem więcej o życiu, ale jak nauczyć innych innego myślenia? Jak przekonać, że stereotypy trzeba łamać? Że nie wszystko jest warte uwagi, że niektórych rzeczy nie zmienimy, a inne jak najbardziej?
Jak to zrobić?
Może będę gadać, gadać, gadać..
Może ktoś usłyszy i będzie chciał zrozumieć...
kiedy się spotkamy opowiem Ci historię od której spadają kapcie z nóg....
OdpowiedzUsuńbierność organów państwa i niechęć do pomocy komórek do tego powołanych jest zastraszająca!
historia nadal się toczy więc nawet można się włączyć... tylko że my już nie wiemy jak i co zrobić.... zostaje telewizja.... kanał po prostu...
Pełno takich historii wokoło ... i nawet kiedy się o nich krzyczy głośno to prawda jest taka że NIKT nie słucha ...
buziaki zbawicielko świata :*****
Wiem, że pełno. A i tak mnie to wkurza.
Usuń:******
całego świata nie naprawisz, ale tym co najbliżej może uda Ci się pomóc bo masz w sobie tę siłę, której innym brakuje ... i potrafisz się nią dzielić, raz słowem, raz czynem...
OdpowiedzUsuńściskam mocno ...
Wiem, że całego nie. Ale ten wokół chociaż trochę próbuję.
Usuń:***
Fałsz - nie każda matka kocha dziecko...
OdpowiedzUsuńW moim pokoleniu dzieci były bite bardzo często i z byle powodu. I nikt nie reagował. Kiedyś, gdy powiedziałam matce, że teraz to by z pierdla nie wyszła za bicie mnie, to zrobiła zdziwione oczy. Pewnie już zapomniała. Ja nie zapomnę nigdy...
Moja najpierw robi duże oczy, że niby o czym ja mówię, a potem wypowiada zdanie, które ma załatwić wszystko: wtedy były inne czasy...
UsuńPozdrawiam.
Trzeba gadać, gadać, gadać. I starać się pomagać, czyli to, co robisz Ty.
OdpowiedzUsuńNikt nie ma prawa poniewierać innego człowieka, szczególnie zależnego od niego.
To oznaka słabości, a nie siły.
Może o tym należy przypominać ofiarom?
Oznaka słabości, wiadomo. Ale jak przekonać ludzi do tego, żeby zaczęli myśleć o sobie. O swoich uczuciach. O tym czego nie chcą. I żeby nauczyli się z tym walczyć. Z tym i o siebie.
Usuńtrzymam kciuki.... choć wiem, ze to trudne. Trudno nawet o tym czytać....
OdpowiedzUsuńTrudno to czytać i pisać. Trudno pomóc, ale jeszcze trudniej byłoby mi to zostawić.
UsuńJa też trzymam kciuki. Za nią.
Z tą przemocą domową to naprawdę dziwny temat i dużo aspektów. Fajnie, ze mogłaś pomóc w tym konkretnym przypadku, ale często przemoc ukrywana jest skrzętnie w 4 ścianach. Wiesz, że kiedyś byłam ofiarą przemocy domowej? Ściągnęłam policję, mówiłam o tym każdemu, kto był szczerze zainteresowany i udało się. Bo najważniejsza jest sama ofiara przemocy, żeby duch walki w niej nie zgasł, żeby się nie poddała. Często słyszałam - po co o tym mówisz? To nasza rodzinna sprawa. Odpowiadałam, że nie pozwolę, żeby w imię rodziny ktoś mnie niszczył. To jest karalne i nie podaruję swojej krzywdy. I dobrze by było dotrzeć w jakiś sposób do ofiar przemocy, żeby wiedziały, że to co w tej chwili przeżywają nie musi być przeznaczeniem, że to nie one mają się wstydzić, że czeka na nie spokojne życie. tylko muszą wyjść z roli ofiary :-)
OdpowiedzUsuń