A dlatego, że chciałam się odnieść do postu Malawiarta. I wcale nie będę miła.
Obsmarowany tam Justin B., absolutnie nie mój ulubieniec, oraz jego fanki, chcę wybronić. A tak! ja słuchająca metalu, punka, alternatywy. Dlaczego?
Już wyjaśniam.
Generalizujemy, kochani moi, a każda generalizacja jest ZŁA, że nasza młodzież, wychowywana przez nas to pokolenie płytkie jak akwen wodny o małym znaczeniu strategicznym. Debile, analfabeci, kretyni, którzy rosną i co oni nam za przyszłość szykują. Pokolenie facebooka, gg i internetu. Książek na oczy nie widzą, nie myślą i jedyne co robią to łykają papkę z netu, amerykanizują się i myślą tylko o swoim wyglądzie, lansie i o tym jak przebrnąć przez budę po najmniejszej linii oporu . No debile!
Nie zgadzam się!
Nie spotkałam na żadnym z Waszych blogów tekstu: moja córka/syn to debil! Nie czyta książek, nie myśli i jedyne co to wpierdala hamburgery!
Za to znajduję mnóstwo opisów świetnych relacji rodzic-dziecko, przeżywamy różne rozterki i problemy naszych dzieci, nie ze wszystkim się zgadzamy, ale żadne z nas nie uzna naszych dzieciaków za pustaki.
A dlaczego?
Skoro ja mam określony gust muzyczny, a moje dziecko swą edukację zaczynało od Ich Troje, to mam nazwać ją debilką? Przecież to szajs nad szajsy! Ale nie! Ja przemogłam swój odruch wymiotny i zawiozłam ją na koncert! Dlaczego? Żeby mogła dzisiaj śmiać się ze mną z tego i mieć swoje wspomnienia. Czy wyśmiałam ją w następnym etapie, kiedy z Ich Troje przerzuciła się na Tokio Hotel? Słuchając tego w samochodzie, bo zawsze grało na życzenie Kudłatej, również czułam, delikatnie mówiąc, niesmak. I gdyby nie to, że jej przeszło, pojechałabym z nią do Łodzi na koncert.
Dlaczego jej nie wyśmiewam? Dlaczego pozwalam jej, i milionom dzieciaków w tym kraju słuchać tego co lubią? Dlaczego nie krzywię się na widok jej koleżanek w różowych ciuchach, mimo, że różowego nie znoszę? Dlaczego pozwalam moim dzieciom szukać swojej drogi?
Bo je kocham.
Bo wychowuję je tak, jak potrafię najlepiej i kiedyś postanowiłam, wyśmiewana przez mojego ojca, że nigdy nie zakwestionuje gustu mojego dziecka, choćby uwielbiało disco polo. Bo ma do tego prawo. Ma prawo żyć tak jak chce. Ja jestem po to, żeby jej to ułatwiać, bądź pokazywać inne możliwości, ale nigdy wyśmiewać.
PONIEWAŻ TOLERUJĘ GUST INNYCH. Nie muszę się z nim zgadzać, nie muszę tego lubić, ale nie zamierzam nikogo wyśmiewać. Ani psioczyć na showbiznes. Ani też twierdzić, że jestem lepsza.
Wracając do koncertu i szaleństwa związanego z J.B.
Wystarczy sięgnąć pamięcią, jak pokolenie naszych rodziców reagowało na koncerty The Beatles i Rolling Stones. Powiecie, że to ambitniejsza muzyka? Ale jakim prawem? Na jakiej podstawie? Kto przyznaje kategorię: to jest ambitne, tamto to gówno?
Nie pokuszę się nigdy o ocenę. Może mi się coś podobać, lub nie. Mam do tego prawo, jak każdy.
I zamiast psioczyć na półgołego Bibera, cieszę się, że te rzesze fanek maja od wczoraj swoje wspomnienia.
Mi nie było dane być na koncercie moich ukochanych zespołów. I tak jak napisałam u Malawiarta - gdybym miała taką możliwość, żeby być na koncertach moich ulubieńców, dzisiaj wspominałabym to z łezką w oku i miałabym to wspomnienie w sercu, głęboko, jak pierwszą miłość.
To, że WYDAJE nam się, że dzisiejsza młodzież to dno i bąbelki, to mamy rację, WYDAJE nam się. Wcale tak nie jest. Dzieciaki, a znam mnóstwo kolegów i koleżanek mojej córki, są świetnymi ludźmi, jeśli z nimi porozmawiać jak równy z równym. Czytają, mają swoje poglądy, wiedzą więcej, niż nam się wydaje. To, że maja komputery i net, a my nie mieliśmy, to stawia ich na z góry straconej pozycji? Bo my musieliśmy więcej wysiłku włożyć w naukę? To co mają powiedzieć ci, którzy nie mieli samochodów i maszyny parowej? Czy to sprawia, że byli mądrzejsi, lepsi? Figa z makiem! Rozmawiam z nimi swobodnie. I nie muszę udawać idiotki! Co za niespodzianka! A to, że nie grają w filharmonii, albo nie są mistrzami w jakiejś dziedzinie? Mają swoje pasje i marzenia. I wiecie co? Te dzieciaki mnie lubią.
Dlaczego?
Bo ich nie oceniam.
Na dziś:
Pet Shop Boys - It's a Sin
To jedni z moich ówczesnych ulubieńców.