Przychodzę dziś z głupim pytaniem.
Z lenistwa ono powstało.
Z powodu mojego niechciejstwa i odkładania, nie chciało mi się wyjąć nowego mydła z szafki.
I tak Młody mnie atakował wyrzutem, że trzeba by kupić nowe.
A ja twardo, że jest w szafce. Na mydelniczce leżał kawałeczek, potem mniejszy, potem już dwa, bo się złamał. I wtedy na kolejne pytanie Młodego odkrzyknęłam, że przeprowadzam doświadczenie i chcę pierwszy raz w życiu zmydlić mydło do samego końca. Jego zatkało na kilka sekund i stwierdził, że faktycznie, nigdy nie dotrwaliśmy do ostatniej bańki.
I przeczesując myślami swoje życiowe doświadczenia w tym względzie to nigdy nigdzie u nikogo nie widziałam czegoś takiego. Bo albo resztka szła do kosza, albo była przyklejana do nowej kostki i tak znikała, ale nigdy samotnie.
A jak jest u Was?
Mały update. Trzy dni deszczyku, chwilowa ulewka i oto wraca.
PS: Głupie rozkminy to dlatego, żeby nie wpaść w rozpaczanie nad sytuacją współczesnego świata. Ale nadejdzie ten czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.