Przychodzę dziś z głupim pytaniem.
Z lenistwa ono powstało.
Z powodu mojego niechciejstwa i odkładania, nie chciało mi się wyjąć nowego mydła z szafki.
I tak Młody mnie atakował wyrzutem, że trzeba by kupić nowe.
A ja twardo, że jest w szafce. Na mydelniczce leżał kawałeczek, potem mniejszy, potem już dwa, bo się złamał. I wtedy na kolejne pytanie Młodego odkrzyknęłam, że przeprowadzam doświadczenie i chcę pierwszy raz w życiu zmydlić mydło do samego końca. Jego zatkało na kilka sekund i stwierdził, że faktycznie, nigdy nie dotrwaliśmy do ostatniej bańki.
I przeczesując myślami swoje życiowe doświadczenia w tym względzie to nigdy nigdzie u nikogo nie widziałam czegoś takiego. Bo albo resztka szła do kosza, albo była przyklejana do nowej kostki i tak znikała, ale nigdy samotnie.
A jak jest u Was?
Mały update. Trzy dni deszczyku, chwilowa ulewka i oto wraca.
PS: Głupie rozkminy to dlatego, żeby nie wpaść w rozpaczanie nad sytuacją współczesnego świata. Ale nadejdzie ten czas.
używam myło w płynie ;-))
OdpowiedzUsuńoraz mam taką wielką ceramiczną mydelnicę w kształcie ryby, z ostatkami mydeł.
ja nie przepadam za mydłami w płynie, nawet nie wiem czemu. W domu czasem się zbierało resztki i prało skarpety, czy coś, ale właśnie nigdy nie myło się mydłem aż do jego zniknięcia. Zaciekawiło mnie to.
UsuńStaram się wymydlić do końca, głównie z powodu lenistwa (nie chce mi się rozpakować nowego mydła :D).
OdpowiedzUsuńHaha, to mnie lenistwo dopadło teraz. I zmydlę te resztunie, choćby nie wiem co!
UsuńNie lubię takich mydeł, jeżeli kupuję to tylko pachnące żeby do szafy włożyć, dla zapachu właśnie 🙂 Ostatnio kupuję mydło w płynie, ale takie co wychodzi z butelki w formie piany. To już totalny szczyt lenistwa, bo nawet zbytnio rękoma nie trzeba pocierać o siebie żeby piana powstała 😆🤦♀️
OdpowiedzUsuńHihi, ja mam jakiś sentyment do takich. Ale najbardziej lubię białe, bezzapachowe. Ogólnie lubię jak wszelkiego rodzaju myjadła (żele pod prysznic, czy inne szampony) NIE PACHNĄ. Tak samo kremy, balsamy i smarowidła. Taki odchył mam.
UsuńMydło w płynie załatwia sprawę. Kiedy jeszcze używałam tego w kostce, przyklejałam resztki do nowej kostki, ale powiem Ci szczerze, że spokój osiągałam
OdpowiedzUsuńdopiero, kiedy się ten frędzel wymydlił😂
No właśnie, ale nigdy sam. Więc prowadzę doświadczenie. Mam wrażenie, że TO SIĘ NIE ZMYDLI DO KOŃCA! Mydło w płynie toleruję tylko w publicznych miejscach, gdzie nie przeszłaby kostka dotykana przez każdego. W domu natomiast w płynie lubią wszyscy, oprócz mnie. Młody używał w płynie, ja miałam swoją kostkę. Takie jakieś zboczenie mam.
UsuńUzywam 2 naprzemiennie - w plynie i w kostce:))
OdpowiedzUsuńNo dobrze, ale to w kostce zmydlasz do końca, czy jednak nie?
UsuńNie,Zawsze zostaje - raz wiecej,raz mniej,ale zostaje. Zdecydowanie jednak wolę takie mydła czyli w kostce.
UsuńTo jak ja. Mój kawałeczek ma teraz 1 x 2 cm i cienki jest bardzo. Mamy ubaw z tego z Młodym. I coś mi się zdaje, że wyłożenie nowego mydła będzie jak święto narodowe, haha.
UsuńI only use liquid soap, it works fine for me. I used to use bar soap but I stopped several years ago. Warm greetings from Montreal, Canada.
OdpowiedzUsuńThank you very much for visiting. I'm curious how you found me. Hugs from the UK.
UsuńKońcówki mydeł ścieram na tarce i wrzucam do miski z wodą do wymoczenia stóp i zrobienia pedicure'u.
OdpowiedzUsuńO tym zapomniałam. Tak robiła moja babcia. Matka czasem prała w tych starkowanych* resztkach. Albo niektórzy zbierali resztki do takiej siatki plastikowej po owocach i używało się jako mydło.
Usuń* u mnie się tak mówi - to a propos Twojego posta ;)
prokrastynacja przykleiła się do mnie na dobre, więc rozumiem Twoje mydlane eksperymenty u nas mydeł jest zawsze nadmiar, bo każdy ma swoje, mąż nie znosi mojego, jego jest mi obojętne, a córka z wnuczką wybierają jeszcze inne. w efekcie mam całe pudełko resztek, które potem moczę i wykorzystuję przy robieniu stóp. żadna kostka nie umiera u nas samotnie, raczej kończy życie w towarzystwie innych kawałków, trochę jak w domu wielopokoleniowym.
OdpowiedzUsuńProkrastynacja zaprowadziła mnie już w takie rejony, że nic mnie nie dziwi. Z wiekiem tylko bardziej się wybija na pierwszy plan. A mydło, cóż. Powoli znika.
Usuńz tego powodu zaczęłam kupować małe kostki, miałam takie ulubione, było o zapachu figi i inne, ale moje źródło przestało je sprowadzać i teraz wszedł na salony biały jeleń, bez zapachu.
UsuńBiały jeleń rządzi! Ja nie lubię zapachów.
UsuńTo jak mój mąż, a figa nie była mocna, subtelna, taka delikatność i świeżość, nic ponad.
UsuńMam lekkiego bzika na punkcie mydełek. Nie kupuję, córa przywozi ze swoich wojaży, miałam też z Korei:). Nie grymaszę, niektóre są piękne z wyglądu, inne zachwycają zapachem...Zużywam niemal do końca, mini końcoweczki rozpuszczam.
OdpowiedzUsuńZ Korei przywiozę sobie osobiście :D
UsuńMydło to sens życia.
OdpowiedzUsuńTowarzysz. Raczej :) W komplecie z ręcznikiem.
Usuń