poniedziałek, 20 października 2025

[516]. Etykiety zastępcze.

Chciałam napisać o tym, jak bardzo świat poszedł w kierunku etykietowania, tagowania, nazywania wszystkiego, chociaż nie zawsze trzeba nazywać.
Wszystkie pseudorozwojowe, pseudopsychologiczne bajki robią więcej złego, niż dobrego. 
Oczywiście nie mówię o tych, którzy muszą być leczeni, zadbani, zaopiekowani z powodu zaburzeń i chorób. 
Natomiast męczy mnie bardzo trywializowanie poważnych rzeczy. 
Wszyscy mają teraz adhd, spektrum autyzmu, aspergera, albo wszystkie dys-. 
Mam taką teorię, uknutą na kolanie w trakcie obserwacji i rozmyślań, że my ludzie musimy wszystko porządkować, systematyzować i zmniejszać opór w tej linii, żeby jak najłatwiej było żyć.
Owszem, ułatwianie sobie życia - jestem na tak! Technologia - tak! Rozwój - tak! Ale musi być jakiś balans. Równowaga. Nie można tylko się ślizgać do celu, czasem trzeba się czołgać, a czasem wdrapywać. A i spadanie jest częścią bytu i nauki.
Tak sobie siedzieliśmy nocą którąś z Młodym i roztrząsaliśmy etykietki. Zaczęliśmy od nas samych. Bo mamy różne cechy wskazujące na ZA, ADHD, stany depresyjne. Ale nie na tyle, żeby lecieć po diagnozy, które ułatwiają bardzo życie, szczególnie tutaj. 
Wiedza jest świetną rzeczą. Sama zgłębiam tematy ważne i nieważne, np. po co kulka w puszce Guinnessa, albo na temat zaburzeń, czy osobowości. Ale nie wybieram sobie tylko tego co mi pasuje. Analizuję całość, czytam, rozwiewam wątpliwości i zadaję sobie pytania. 
O nauce, wiedzy, edukacji cały czas mówię, że jest potrzeba. Nie religia, ale podstawy psychologii, żeby umieć rozróżnić i na czas wyłapać, że coś się dzieje. Podstawy ekonomii. Rzeczy praktyczne w życiu. Ja wiem, że teraz się guzików nie przyszywa i nie ceruje skarpet, ale proste czynności wypadałoby umieć. Komu przeszkadzało ZPT? Świetna sprawa, rozwój manualny, myślenie, technika. Ale potem trafiłam do technikum, gdzie starej daty nauczyciel mówił, że młodym to on się boi dać miotłę do zamiecenia hali, a co dopiero pozwolić używać tokarki.
Jeszcze jedno mnie mierzi. Wydawanie opinii w necie. Na podstawie pięciu zdań o czymś. Diagnoza nie cierpiąca sprzeciwu: narcyz, psychol, uciekaj. Im jestem starsza, tym trudniej mi jednoznacznie oceniać. 
Moja odpowiedź w dyskusjach z Młodym najczęściej brzmi: to zależy.

14 komentarzy:

  1. Masz rację. Łatwo jest przypiąć etykietę, jak się nie widzi pełnego obrazu. Zdiagnozować na podstawie jednej wypowiedzi. Facet naszej córki jest psychologiem, zapytany, co sądzi na temat jednej pani, którą pierwszy raz spotkał na imprezie rodzinnej odpowiedział ‚stawianie diagnozy przy kotlecie jest nieprofesjonalne i nie fair’. Bardzo spodobała mi się ta odpowiedź, bo skoro trzeba postawić diagnozę, zostawmy sprawę profesjonalistom, a przyklejając etykietę, bądźmy fair. A jak nie mamy pełnego obrazu, nie róbmy nic. Tak jest zdrowiej. Dla świata😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to mi właśnie chodzi. Chociaż jak przeczytałam swój własny post, to stwierdziłam, że chaos to totalna flauta na oceanie. Tu jest myślowy burdel na kółkach. Podziwiam, że załapałaś o co mi chodziło :D

      Usuń
    2. Ja przez wiele lat pracowałam z dzieciakami i młodzieżą, w różnym wieku, z różnych domów, z różnymi dysfunkcjami. Przebijanie się przez chaos stało się moim hobby. A ‚be positive or be quiet’ to moje życiowe motto. I nie chodzi tu o latanie i zacieszaniu twarzy, jak porąbana i wmawianie sobie, stojąc w g… po pas, że jest super. Raczej o to, że zwykle widząc jakąś sytuację nie mamy obrazu całości, lepiej jest nie powiedzieć nic, niż skrzywdzić oceną. Więc albo dobrze, albo wcale

      Usuń
  2. Tak bardzo podzielam to zmęczenie inflacją etykiet, ten pośpiech, z jakim ludzie próbują wszystko opatrzyć nazwą, zaklasyfikować, zaszufladkować, zamiast pozwolić światu być bardziej niejednoznacznym. Wydaje mi się, że coraz mniej mamy w sobie cierpliwości do szarości, do tego, co wymyka się rozpoznaniu. A przecież właśnie tam, w tym „nie do końca wiadomo”, zaczyna się prawdziwe rozumienie siebie i innych. Podoba mi się też Twoje zdanie o czołganiu i spadaniu, to bardzo prawdziwe, i trochę już zapomniane. W świecie, który chce tylko łatwości, odwaga mierzenia się z trudem jest czymś niemal staroświeckim, a przez to pięknym. No i tak, człowiek nie mieści się w żadnym tagu. Na ZPT nauczyłam się piec, robić na drutach, złożyć gnizadko, lutować, i mnóstwo innych umiejętności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przymierzając, łatwość i podawanie na tacy zabija. Tak jak zabija motyla, któremu pomaga się wydostać z kokonu. Jak nie zmęczy się sam, to nie poleci.

      Usuń
  3. Ten starej daty nauczyciel miał rację. Nie tak dawno uczennica zahaczyła plecakiem o roślinę doniczkową i strąciła ją z parapetu. Doniczce i kwiatkowi nic się nie stało, ale ziemia się wysypała. Odesłałam delikwentkę do sprzątaczek po miotłę i przeżyłam szok z niedowierzaniem, gdy musiała to zamieść. Nie do opowiedzenia i nie do wyobrażenia, co ona z tą miotłą wyczyniała!!! Cud, że sie przy tym nie zabiła. A już zebranie ziemi na łopatkę kompletnie ją wyczerpało, zanim zdołała wykonać zadanie, o mało nie zeszła śmiertelnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Frau Be, nie wymagaj żeby dzieciak umiał taki duży kij ogarnąć 😄 Patrząc na sposób w jaki dzisiejsze dzieciaki trzymają w dłoni długopis, stwierdzam że umiejętności manualne małp są na wyższym poziomie... 🤦‍♀️🫣

      Usuń
    2. To prawda. Ale to wszystko rozbija się o wychowanie. Ktoś spieprzył robotę. I moim zdaniem to rodzice.

      Usuń
    3. I rodzice tych rodziców... Dzisiaj do mojej szkoły przychodzą już dzieci moich byłych uczniów.

      Usuń
    4. To prawda. Temat rzeka. Mi z Młodym zawsze przy naszych pogaduchach wychodzi, że wszystko to wina wychowania, a raczej braku. I to jego konkluzje. Chyba mi się udał ten dzieciak.

      Usuń
  4. sama sobie na własny użytek etykietuje inaczej bym się pogubiła :-)
    o tak, bez przerwy mi się na blogowni stawia diagnozy. niektóre typiary się w tym lubują. a są i tacy co to wszystkich diagnozują🙈
    oraz na plastyce widzę co się odpierdalala. nożyczki to duży problem. sprzątanie po sobie kolejny...masakra. po zajęciach plastycznych sprzątają, nie wypuszczę z pracowni. jeszcze słyszałam teksty, od czego są sprzątaczki wyobraź sobie. ale już nie słyszę. wyjaśniłam, że robię im przysługę i na ćwoki dwie lewe rence nie wyrosną. oraz na brudasów. a także z jakiej racji inny uczeń ma sie taplać w twoim syfie.
    i tak się kończy usuwanie dzieciom wszelkich trudności z drogi, psychicznie i fizycznie. balans, złoty środek a nie ze skrajności w skrajność. niestety rodziciele dają dupy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. poza tym och cusz za podobomyslenie, pisałam o tym post całkiem nie dawno i nie puściłam, to duży fragment, z obszernym cytatem: " I rzadko cos wkurza bardziej, niz diagnozy psych, zwlaszcza na odleglość, zwlaszcza internetowe. Mam wrazenie ze w ogole diagnozy najczesciej sluza do wcisniecia czlowieka do jakiejs szufladki, przybicia mu etykietki, a nie do zrozumienia. Pomagaja diagnozujacemu, zeby sie poczul lepiej, lacza sie z poczuciem wyzszosci I 'wiedzeniem lepiej' I dlatego sa takie wkurzajace. Inni to alkoholicy albo narcyzi, albo maja adhd, I zaraz juz wiesz co inni powinni robic i jak zyc I nie musisz przygladac sie wlasnemu😅 Ja myślę ze w ten sposob czesciej sie zamyka czlowieka w formalinie, zeby nam nie burzyl swiata, niz rzeczywiscie go lepiej rozumie.

      (Choc nie zawsze, czasem czlowiekowi samemu pomaga diagnoza, kiedy pozwala nie winic sie tylko zrozumiec.)
      Innyglos "

      no to dla mnie w punkt.
      lepiej nie można ująć.
      zwłaszcza, że fachowiec się wypowiada.

      a ja sobie myślę,
      są ludzie, którzy muszą porządkować wszystko i muszą poukładać na półeczkach. nie potrafią zrozumieć, że życie to chaos. i się poukładać nie da, bo się wymyka i niektóre jednostki się wymykają. jest dla nich wóz albo przewóz. sporo takich widzę. wokół. niestety.

      Usuń
    2. Trochę to rozumiem, to nazywanie wszystkiego. Bo to takie oswajanie nieznanego. Ale ocenianie i naklejanie etykiety, na coś, co widzimy powierzchownie to zbrodnia na żywej psychice. To raczej utrudnia życie niż pomaga. Bo jest takie naznaczające. I jeśli nie robi tego fachowiec. Jeszcze o tym będę pisać, bo gniecie mnie gdzieś od środka ten problem.

      Usuń
    3. I tak, to najczęściej wina rodziców/opiekunów.

      Usuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.