Po tygodniu totalnego niewychodzenia z domu, wyszłam na świat. Biegiem, chyłkiem, bokiem. Musiałam. Prąd mi się kończy, więc wzięłam wiaderko i pognałam. Mam prąd na doładowanie, a nie można tego zrobić online, więc mus był. Kudłata nie wiadomo kiedy przyjedzie, więc nie mogę zostać bez kilowatów. Tym bardziej, że zaraz będzie piekł się trzeci w mojej karierze kwarantannowej chleb na zakwasie. (a propos, czy odkładany do lodówki zakwas mam wkładać do czystego słoika, czy zostawiać w tym używanym? Dajcie znaka w komentarzu, bo na razie w czystym wyparzonym wstawiałam, ale ...).
Więc poleciałam. Stres i trauma niebywała. Otworzyć se drzwi przez kurtkę (przycisk) czy łapą? A w drugą stronę? Dałam radę, ręce umyłam potem, jest spoko.
W sklepie pusto. I na półkach i w ludziach. Maksymalnie 2-3 osoby, reszta, jakieś trzy, na zewnątrz w odstępach co dwa metry. Mijany autobus wiózł jedną osobę.
Ulice puste.
Nie będę pisać tu o samej epidemii. Mamy tego w codziennych wiadomościach pełno.
Przeraża mnie tylko, jak się wszystko rozgrywa. Nocne zmiany w prawie. Ignorancja. Kretynizm. Ludzie znani wypisują bzdury na temat tego, że trzeba pracować, nie można się zamykać, bo gospodarka padnie.
Szczerze?
JEBAĆ GOSPODARKĘ.
Ekonomia to ostatnia rzecz, na którą powinniśmy w tym czasie zwracać uwagę.
Gospodarka się podniesie, przejdzie swoje, wszyscy przejdziemy, ale podniesiemy się z tego.
E-szkoła? O kant dupy to rozbić. Co z tego, że dzieciaki nie podeszłyby do egzaminów i matury? Gówno z tego. Nikomu nic by się nie stało. Wiecie co się dzieje w domach, gdzie jest dwoje, troje dzieci w różnym wieku? Np. jedno przedszkole, dwoje w szkole, jeden komputer. Każde ma zajęcia na 8:00. Które jest ważniejsze? A co jeśli zerwie się net w trakcie egzaminu? Zepsuł się nam komputer. Całe szczęście tylko systemowo i serwis to ogarnął, ale wyobraźmy sobie, że pierdolnie coś konkretnie. Nie masz kasy na nowy, bo skąd. Co powiesz w szkole? Kto to uzna za usprawiedliwienie?
Dlatego szczerze mówię, że mam w dupie egzamin próbny, mam w dupie egzaminy, lekcje i wszystko inne. Świat się nie zawali.
Rośnie we mnie bunt. Miałam się nie przejmować tym, co się dzieje w Polsce. Nie mogę. Bo coraz bardziej mnie to wkurza.
To ja się tylko odniosę do zakwasu. Zawsze w wyparzonym, czystym. Największym wrogiem zakwasu jest pleśń.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się. To się wszystko kiedyś skończy❤
Czyli moja intuicja mnie nie zawiodła. Dziękuję :)
UsuńI nie Ty jedna, zewsząd dochodzą do mnie takie buntownicze głosy. Nie jesteśmy przystosowani do pracy i nauki zdalnej. Watro o tym pomyśleć jak już wszystko się na dobre unormuje - oby.
OdpowiedzUsuńWiem. Moi znajomi mówią to samo.
UsuńNat u siebie piszę co mi leży na wątrobie...nie mam juz siły na te głupotę, na to pierdolenie ministrow, premierkow i prezydencików...tego tekturowego kraju, którym się staliśmy.
OdpowiedzUsuńech dzis umarł Penderecki i ani jednej informacji w tvp info.
za to całe tony tłumaczenia hołocie dlaczego pisiory zabiły demokrację ZAJEBAŁY podstawowe prawa demokracji obywatelskiej czyli powszechne, równe, bezpośrednie i tajne wybory.
Wiem, Teatru, wiem. Ja już nie mam siły się wkurwiać. Jedyne co mnie męczy to ja tu, młody tam. I nie ma jak go wyrwać. :(
UsuńNie oglądam tv, to nie wiem. Przeczytałam dzisiaj o Pendereckim i mi mega smutno, jak zawsze, gdy umiera ktoś. :(((
wiesz Natt, nie do końca możemy "jeb*ć gospodarkę"... przeżyjemy wirusa (oby) i co dalej? .... brak pracy, brak towarów, brak pieniędzy, a bank Ci kredytu nie podaruje.... nie wiem jak Ty, ale ja kolejnej pensji mogę już nie dostać, mój Młody już nie pracuje, partner Młodej dostaje 40% wynagrodzenia ... nie wykończy nas wirus, to wykończy rozwalona gospodarka...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło ...
Z jednej strony tak. Nie masz pieniędzy, nie masz za co żyć. Z drugiej strony, gospodarka sama zwalnia, a w końcu padnie. Bo nie utrzyma się produkcja, usługi, ze względu na obostrzenia i ze względu na chorych ludzi. Bank nie podaruje, ale może odroczyć, zmienić raty. Można też chodzić do pracy, narażać się i nie przeżyć. Gospodarka ruszy. Wszystko ruszy. Na to trzeba czasu. I rządu, który pomoże obywatelom. Ja nie mam pensji. I nie mam zapasu gotówki. Ale dopóki to się nie uspokoi, nie pójdę do pracy. Martwa nic nie zrobię. Trzymajcie się tam i oby nic się do Was nie przypałętało.
Usuń