Po kilku dniach nieprzytomności i spania w dzień, wyleżany i wygrzany wirus odpuścił.
Oby skutecznie.
I tu muszę ukłon w stronę moich sierściuchów, które nie dość, że dzielnie mnie wspierały, to jeszcze oszczędzały gonitw i dopominania się o żarcie w okolicach 3.30. Robiły to szeptem. Serio serio.
Muszę zatem przedstawić dzielną trójcę.
Tak sobie sypiają, tuż przy mojej głowie. Zwykle rozciągnięte są wzdłuż mnie, ale tu zjednoczyły siły w mruczeniu.
Najczęściej jeden, a czasem dwa, o ile się dogadają w kwestii miejsca, śpią na szafie.
Przedstawiam największego łobuza i herszta bandy, jednocześnie najmniejszego, a raczej najmniejszą. Bo to kotka. Gryzie, drapie i jest mega indywidualistką. Tylko ja mogę prawie wszystko. To od niej wszystko się zaczęło.
Jeszcze niedawno nie rozróżniałam czarnych. Od niedawna wiem już który to który. Ale to nie ma za dużego znaczenia jak się przychodzą przytulać i grzać kolana.
A w kwestii zabobonów.
Moja opinia odnośnie wielu aspektów życia.
o matko ja nadal zdycham, po wyjściu wczorajszym do świątyni ,jakby dziś nieco gorzej... nadal wszystko boli. i dorzucił się katar...ech mam dwa kotecki i aktualnie żadnego czarnego ))
OdpowiedzUsuńLuśka to łobuz największy i gryzoń i diabeł tasmański )))
świątyni ZARAZA offkorsss
UsuńTrzymam kciuki za szybkie odpuszczenie. Choróbska, bo grzechów to już inna bajka ;)
UsuńO tak! To a'propos mema 😁
OdpowiedzUsuńCała prawda z tym zabobonem:):)
OdpowiedzUsuńTaaa... 3.30 to kocia pora na darcie ryja:)Cudne są te Twoje sierściuchy. Jak wiesz też mam czarnucha na stanie, więc wiadomo gdzie mam podobne zabobony:) A ta panna rysiowata to całkiem jak mamciny Zezik:) kropka w kropkę...to jest pręga w pręgę:)
OdpowiedzUsuń