Odzyskuję chęci do działania. Jakaś tajemna energia mnie dopadła. Może to za sprawą rozmowy telefonicznej, którą niedawno odbyłam? Kiedyś ta osoba pokazała mi mały tunelik, w którym było światło i wiele spraw się wyprostowało. Bo jak nazwiesz, to rozumiesz. Może to to?
A gdybym tak zaczęła dzwonić? I gadać? Ciekawe czy odbierzecie :)
Ale ale.
Dzisiaj była kontrolna wizyta u chirurga. Sympatyczny człowiek, pałętał się po oddziale, jak sam stwierdził, kiedy powiedziałam, że chyba się widzieliśmy, wygonił Młodego do szkoły. A raczej przekonał matkę, że jest wszystko dobrze i że nie musi już siedzieć w chacie i udawać obłożnie chorego. No to po krótkich negocjacjach, bo musi uważać, a ja chciałam, żeby poszedł dopiero w poniedziałek, Młody wywalczył czwartek, czyli tak jak było pierwotnie. Trudno. Idź i się ucz!
Będę mogła spokojnie zająć się przeczesywaniem rynku pracy w poszukiwaniu rzeczonej.
Odmeldowuję się chwilowo, gdyż uprawiam sprzątanie i wyrzucanie, od jakiegoś czasu, i mam ku temu ciągoty niemożebne. Marzy mi się średni minimalizm, ale raczej będzie to coś pomiędzy.
Oraz idę nastawić swój pierwszy zakwas.
Na dziś:
Guns'n'Roses - Paradise City
BO TAK!
fragment o sprzątaniu , przypomniał mi tekst jaki usłyszałam jako młodziutka istota i stosuje go do dzisiaj i każdemu go cytuję : ,,Dorota jeżeli chcesz mieć uporządkowane życie , posprzątaj miejsce w którym mieszkasz i dbaj o porządek " .
OdpowiedzUsuńMoże to sugestia , ale stosuję się do tej zasady i jest mi lżej
macham - Dośka
Właśnie ta idea mi przyświeca. tylko teraz mi się chce. Miałam długi okres marazmu. Musiał minąć. Minął. Teraz nastaje czas spokoju :)
UsuńMacham też i ściskam. Fajnie, że jesteś.
O! ja też w ten minimalizm...ale średnio wychodzi:)niech z tej mąki będzie chleb:)
OdpowiedzUsuńTo jest moje kolejne podejście. I jest łatwiej, jak sobie powiedziałam, że nic na siłę. Małymi krokami żegnam się z rzeczami, które zwyczajnie mi się nie przydadzą w najbliższej przyszłości, tak jak czekały latami na wykorzystanie. Trzymam kciuki za Twój minimalizm. Taki z umiarem :)
UsuńMój pierwszy żytni nastawiony dwa lata temu był moim ostatnim. Znaczy pierwszy był sukcesem i do dzisiaj jest naszą bazą do chleba. Czystość to podstawa. Codziennie zmieniaj słoik, nawet, jak nie każą. I karm regularnie. Będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o wyrzucnie, to w listoladzid 14 worków do Brata Alberta i drugie tyle na śmietnik i w domu zrobiła się taka przestrzeń, że nagle zaczęliśmy głębiej oddychać tak, że gorąco polecam. Oraz powodzenia. Wiem, że znajdziesz wymarzoną, bo na to zwyczajnie zasługujesz.
O, dziękuję za cenną radę. Ciuchy regularnie oddajemy, a teraz najwięcej zajmują przydasie. Ładne pudełko, fajna puszka, papier, książki, do których nie mam serca, ale szkoda. Rozprawiam się z tym stopniowo. I jest coraz lepiej. :*
UsuńAż ciekawa jestem, czy Ci się uda. U mnie zakażdym razem kończy się - przyda się, szkoda wyrzucić.
OdpowiedzUsuńWiesz, znalazłam na to sposób. Zostawiam i za jakiś czas stwierdzam, że jednak się nie przydało. Ale teraz sentymentu mam mniej, bo czuję się przytłoczona nadmiarem drobiazgów. O postępach będę informować :)
Usuńhe he minimalizm mówisz hmmm
OdpowiedzUsuńchciałabym. Ale jak wyjdzie - tego jeszcze nie wiem. :)
Usuń